Okiem prezesa
Motto - "Czy nasze dzieci będą mogły, chociażby w przybliżeniu, polować tak, jak my się tego nauczyliśmy, zależy w znacznej mierze
od naszej gotowości wiarygodnego wyjaśnienia nie polującej ludności
konieczności uprawiania łowiectwa."
Armina i Uschli Deutz 2005
Będąc na urlopie, w wolnej chwili przeglądam lipcowe numery Łowca Polskiego i Braci Łowieckiej wczytując się w klimat artykułów i głosów myśliwych. Przez zwykłe informacje o kolejnych jubileuszach kół i ludzi, przez kolejne opowieści o ciekawych polowaniach w przeszłości i dzisiaj, przez kolejne sprawozdania z zawodów i wystaw, przez kolejne komercyjne artykuły o niezwykłych egzemplarzach broni, zaczyna stopniowo przebijać się informacja o zadaniach stojących przed kołami łowieckimi (przebudowa środowiska pod potrzeby zwierząt dziko żyjących, zwiększenie dochodów kół poprzez lepsze zagospodarowanie dziczyzny i związane z tym inwestycje, ograniczenie szkód łowieckich itp.). Pojawiają się różne głosy o obecnych i przyszłych kosztach uprawiania łowiectwa, informacje o czasem setki tysięcy EURO wartych czynszach za dobre obwody łowieckie za Odrą, nie licząc oczywiście kosztów ich zagospodarowania i uprawiania łowiectwa, zestawiane z typowa polską składką 30 PLN miesięcznie. Pojawiają się informacje o wspaniale zagospodarowanych obwodach ze zwierzyną drobną w Austrii czy Anglii.
Myślami wracam do zebrania wyborczego naszego koła łowieckiego przed ponad 8 laty, na którym (w trzeciej turze głosowania, jednym głosem - kolegi ze szkolnej ławy) zostałem wybrany na prezesa. Wspominam te lata, ciekawe zadaniami, które razem z kolegami, z zarządu udało nam się zrealizować i jednocześnie trudne i czasami przykre przez nieustanną walkę z ludzkim egoizmem, zawiścią, małością i kompleksami (typowe "po co nam to ..."), ale wspominam te lata z satysfakcją czytając nasze łowieckie czasopisma dzisiaj.
Problemy, które w owym czasie postawiliśmy jako strategiczne dla naszego koła i jak sądzę również dla Związku, okazały się trafnie zdefiniowane. Problem jak sobie z nimi poradzić w warunkach finansowych i kadrowych naszego polskiego łowiectwa. Na pewno nie ma jednego, prostego rozwiązania.
Jak my działamy?
1. Przed 6 laty, w oparciu o środki własne i kredyt bankowy (pamiętam jak szokująca to była propozycja w owym czasie dla części kolegów) wybudowaliśmy bazę dziczyzny, która po kolejnych zmianach dostosowujących ją do wchodzącego w owym czasie prawa unijnego, spełnia obecnie wszelkie kryteria zakładu eksportowego. Przerabiamy w niej dziczyznę własną oraz pochodzącą z kilkunastu skupów zlokalizowanych w naszym regionie. Poznajemy ten trudny rynek coraz lepiej. Zgromadzona wiedza zaowocuje w niedługim czasie artykułem do Łowca, w którym podzielimy się naszymi spostrzeżeniami z ogółem polskich myśliwych. Nie zawsze ta działalność przynosi dochód taki, na jaki zasługuje, ale tu mszczą się dziesięciolecia, kiedy polski rynek funkcjonował, nadal zresztą tak funkcjonuje, jako kolonia europejskich odbiorców.
2. Stopniowo budujemy zaplecze techniczne dla prowadzenia nowoczesnej gospodarki łowieckiej. Starą stodołę przekształciliśmy stopniowo w zaplecze warsztatowe i garaże dla naszych ciągników i Unimoga. Przy niej wybudowaliśmy wiaty na sprzęt rolniczy (pług, kosiarka rotacyjna i bijakowa, opryskiwacz, brona talerzowa, kultywator itp.) oraz postawiliśmy pierwszy z 2 planowanych silosów na paszę przeznaczoną na pasy zaporowe i dokarmianie zimowe. Podpisaliśmy z nadleśnictwem umowę na dzierżawę 180 ha pasów łąkowych, których regularne koszenie i inne zabiegi stworzą wspaniałą bazę żerową dla licznej w naszych lasach populacji jelenia, daniela i sarny. Widujemy na tych powierzchniach też coraz więcej zajęcy, a nawet bażanta, pomimo iż jest to środek dużego kompleksu leśnego. Uprawiamy prawie 10 ha pól przeznaczanych albo pod kukurydzę na ziarno albo do letniego lub zimowego zgryzania na pniu. Skala tych działań widoczna jest zarówno dla nadleśnictw na terenie których działamy, ale też dla okolicznych mieszkańców i również licznych turystów korzystających z uroków naszych lasów. Część zagospodarowanych przez nas powierzchni jest elementem ścieżek dydaktycznych zorganizowanych przed nadleśnictwo. W sferze czysto łowieckiej w efekcie tych działań na 12 tys. ha naszych obwodów (w tym 7 tys. ha lasu) strzelamy 200 dzików, 90 jeleni, 150 saren, 50 danieli, około 200 bażantów i kaczek, a co najważniejsze, po raz pierwszy od chyba 40 lat nadleśniczy powiedział, że szkody łowieckie w lasach nie są w nadleśnictwie problemem. Szkody łowieckie w polach mamy na bezpiecznym poziomie. Od lat nie sprzedajemy naszej zwierzyny dewizowym myśliwym, uważamy, że nie po to pracujemy, aby owoce naszego trudu spożywali inni. Uważny obserwator strony kol. Andrzeja Otrębskiego wyłowi z niej wszystkie opisane tutaj elementy naszego działania udokumentowane na zdjęciach.
3. Nie jest możliwe żadne działanie na szerszą skalę bez aktywności i kompetencji ludzi. Po pierwsze członkowie koła muszą rozumieć i akceptować takie działania zarządu, a jest to nieproste zadanie, ponieważ szara codzienność naszego łowiectwa to raczej branie niż dawanie. Kolejny raz przywołam typowe zawołanie malkontentów, "... po co nam to ...", artykułowane często w znacznie bardziej kwiecistej formie. Oczywiste jest też, że działanie na taką skalę nie może się opierać o pospolite ruszenie kolegów i tak coraz bardziej poganianych do biegu przez otaczającą nas rzeczywistość i wyrywających dosłownie godziny na kontakt z łowiskiem. Takie działanie musi opierać się o ludzi zatrudnionych przez koło dla realizowania codziennych zadań, ale to już zaczyna generować koszty. W chwili obecnej nasze koło zatrudnia na stałe 3 osoby, nie licząc prowadzących skupy dziczyzny i zatrudnianych do prac dorywczych. Oczywiście część prac wykonują myśliwi np. budowa i remonty ambon. Składka w naszym kole wynosi obecnie 60 PLN miesięcznie i może być częściowo, a nawet całkowicie refundowana. W moim rozumieniu musi też dojść do zmiany pokoleniowej, nie tylko w zarządach, ale również wśród szeregowych członków związku. Ludzie myślący w starych kategoriach (wspólne, czyli niczyje) są kotwicą dla rozwoju łowiectwa.
Jak to zrobić, aby motto dla tych przemyśleń mogło być realizowane skutecznie?
1. Koła łowieckie oraz cały Związek muszą się stać realnym, powszechnie dostrzeganym elementem ochrony środowiska naturalnego, a nie tylko narzędziem wykonywania polowania.
2. Polski Związek Łowiecki i przede wszystkim koła łowieckie muszą nauczyć się wypracowywać środki finansowe na niezbędne inwestycje, a nie tylko na przetrwanie.
3. Konieczna jest szeroka debata w PZŁ i kołach o sposobach realizacji w/w celów, również niezbędne jest sięgnięcie po doświadczenia zgromadzone do tej pory i szerokie ich rozpropagowanie.
Darz Bór!
Zbigniew Ciemniewski
Prezes Koła Łowieckiego
"OSTOJA" Gliwice
Lipiec 2008
|