Gęsi w Niezgodzie - 25.11.2000r.

Gęsi pod koniec listopada są doskonale wyszkolone. Startują ze środka stawu i w kilku okrążeniach osiągają wysokość, na której są całkowicie bezpieczne. Istnieją co prawda fantaści (co pozornie sprzeczne - ludzie bez wyobraźni), którzy strzelają na 150 i więcej metrów...
Podobnie jak poprzednio, emocje zaczynały się jeszcze przed świtem, gdy namiętne gęganie narastało w sposób niepohamowany, by z gwałtownym hukiem unieść się wysoko ponad zasięg strzelb i dźwięczeć jeszcze długo, aż po horyzont, znacząc drogę na żerowiska. Przed zmierzchem natomiast, całe tabuny gęsi wracały z żerowisk równie wysoko jak rankiem, niemal pionowo lądując na stawach. Czekaliśmy wszyscy na mgłę lub deszcz, kiedy to, jak obiecywał nadleśniczy, gęsi latają niżej.
I oto ostatniego dnia wieczorem Hubert zesłał i mgłę i mżawkę. Pełni nadziei mokliśmy nad stawem. Pierwsze klucze nadleciały wysoko, następne jeszcze wyżej, aż wreszcie zapadła noc, kończąc ten nierówny pojedynek. Gęsi okazały się wyszkolone lepiej niż myśleliśmy.
Wpadając przemoczony na kwaterę, zapytałem w złowrogiej ciszy, gdzie jest ten, który obiecywał, że podczas mgły...
"Tuuu" - zajęczał nadleśniczy spod ławy. Wśród salwy śmiechu wracały dobre humory - prawdziwy myśliwy nie musi bowiem mieć wielkiego pokotu. Czasem wystarczy tych kilka chwil emocji i nadzieja, że może następnym razem...