Kuropatwy za Siewierzem - 1993r.

Jako Wojewódzki Rzecznik Dyscyplinarny przesłuchiwałem pewnego Łowczego. Był zacnym człowiekiem, prawym myśliwym, dobrym łowczym. Oczyściłem go z zarzutów (zgodnie z prawem i własnym sumieniem) i jedyny raz, w sprawach, które prowadziłem, skorzystałem z zaproszenia na polowanie. Zawsze uważałem, że jako rzecznik nie powinienem korzystać z licznych wtedy zaproszeń, aby nie być posądzanym o stronniczość w orzeczeniach. Naiwny byłem! Znam takich, którzy jako główny cel działania w organach czy władzach PZŁ stawiali sobie udział w atrakcyjnych polowaniach.
Miałem wtedy psa, wyżła w pierwszym polu. Obaj spisaliśmy się nieźle. On wystawiał i aportował, ja strzelałem...
Były to moje jedyne "dobre kury", dziś i tam jest ich niewiele.