|
|
Ozzy Osbourne i myśliwi?
Co ma wspólnego członek słynnego, ale nie istniejącego już zespołu "Black Sabbath" - Ozzy Osbourne - z myśliwymi? Okazuje się, że ma. Wspólną pasję do ATV - All Terraine Vehicle" - czyli, jakbyśmy po polsku powiedzieli - wszędołazu (minitraktorka, jak niektórzy go nazywają).
Przerwa w czasie polowania w Beaver Meadow Hunt Club w Ontario, Kanada.
W Polsce, ten pojazd zdobywa coraz większa popularność, ale największą popularnością cieszy się w USA i w Kanadzie.
Wszystkie anglojęzyczne źródła podają, że ATV miał swój początek w Japonii, ale ja mam inny pogląd na ten temat.
Według mnie, ten minitraktorek "narodził" się w południowej Polsce, gdzie po drugiej wojnie światowej, właściciele niewielkich gospodarstw rolnych, porobili z "poniemieckich" motocykli - trójkołowce i wykorzystywali do prac na roli. Sam pamiętam w swojej wsi na rzeszowszczyźnie, jak paru sąsiadów przerobiło nawet "Junaki" na trójkołowe ciągniki, i używało do pracy w polu oraz transportu (zamiast konia).
Być może japończycy podpatrzyli to u Polaków, albo sami na ten pomysł wpadli. Trzeba im jednak przyznać, że podeszli do tego wynalazku z głową, a mianowicie zastosowali w trókołowcu, szerokie, miękkie opony.
W latach 70-dziesiątych, japońskie trókołowce podbiły kontynent Ameryki Północnej. Używano je powszechnie na dużych farmach, ranczach oraz do polowań. ATV budził również zainteresowanie olbrzymiej rzeszy młodych ludzi, którzy nie zważając na żadne ograniczenia - szaleli na tych maszynach. A że w ich rękach trókołowce były wywrotne, to nie obeszło się bez wielu nieszczęśliwych wypadków.
W zimie, kiedy nie ma odpowiednio dużo śniegu, aby używać "snowmobile", używam ATV. Ten, "Honda 350 ES", ma stały napęd na cztery koła i półautomatyczną skrzynię biegów. Zmienia się je, poprzez niciśnięcie przycisku na lewej stronie kierownicy (ES - Electric Shift). W drewnianej, wykonanej przeze mnie skrzynce na przednim bagażniku, przechowuję hełm, siekierę, linę oraz sprzęt fotograficzny.
Producenci, w obawie przed sądami i odszkodowaniami cywilnymi, oraz w interesie użytkowników, zaprzestali produkcji trójkołowców. Rozpoczęli produkcję czterokołowców. I tak jest już do dziś. Obecnie, gdzie niegdzie można spotkać stary trójkołowiec, ale napewno nie będzie on zarejestrowany i ubezpieczony, więc jego dni są policzone. Kontrole policyjne, wyłapywują tych "dinozaurów".
Na początku 21 wieku, np., w Kanadzie, każdy ATV musi być zarejestrowany (tak jak samochód) i być podobnież ubiezpieczony. Wolno nimi poruszać się tylko po polnych i leśnych drogach, a także po poboczach dróg utwardzonych z wyjątkiem autostrad. Kierujący musi mieć kask na głowie. Za brak kasku, ubezpieczenia lub rejestracji grozi mandat.
Nie dziwię się Ozzy Osbourne'owi, który szalejąc na ATW, w swoje posiadłości a Angli, miał pecha i dość dokładnie "połamał się", o czym informowała grudniowa prasa w 2003 roku. W tym samym roku, ja i mój syn Paweł, mieliśmy trochę więcej szczęścia i wyszliśmy obronną ręką z nieciekawych momentów, kiedy na - lub - z ATV.
Polując z Peter'em Szymański we wrześniu 2003 roku, na czarnego niedźwiedzia w rejonie Moon River w Ontario, kiedy on strzelił baribala i poprosił mnie abym swoim ATV podjechał w miejscen jego padnięcia, to jadąc przy zapadających ciemnościach przez zrąb oraz nierówny, kamienisty teren, omal nie przewróciłem się i nie zostałem przez pojazd przygnieciony. W ostatniej chwili, Peter wynajdujący i wskazujący mi drogę, złapał i przytrzymał ATV, zapobiegając niewątpliwej wywrotce. Niedźwiedzia jednak przyholowaliśmy do parkingu i samochodu. Gdybyśmy nie mieli ATV, to prawdopodobnie musielibyśmy spędzić tam dodatkowo conajmniej dzień na wyciąganie niedźwiedzia z lasu i jego przyholowanie lub "z operowanie" na miejscu.
W parę miesięcy później, jadąc na polowanie na łosia, złapała nas burza śnieżna. Mój syn Paweł jechał wtedy z kolegą Jankiem Działo w jego pick-up'ie. Ciągnęli przyczepę, a na niej mój ATV. W pewnym momencie użyli hamulców, bo auto przed nimi też, nagle zaczęło hamować. My z Peter'em jadąc za nimi drugim autem, bezradnie i z przerażeniem zauważyliśmy, jak nimi zarzuciło i zepchnęło do rowu. Na szczęście, w tym miejscu nie było żadnych skał, urwisk lub temu podobnych przeszkód. Wyszli z tego obronną ręką, nie licząc niewielkich szkód w aucie i przyczepie.
W Kanadzie, ATV jest używany do polowań przez większość myśliwych polujących na grubą zwierzynę. Dzięki niemu, można bardzo daleko zapuszczać się po duktach leśnych, byłych drogach służących kiedyś do zrywki drewna i penetrować puszczę. Trzeba tylko wozić ze soba, albo piłę łańcuchową, albo siekierę i gdy zajdzie potrzeba, to "przerąbać szlak", drzewo powalone przez wichurę i zagradzające drogę, czyli usunąć przeszkodę uniemożliwiającą dalsze poruszanie się.
ATV, staje się bardzo pomocne, gdy trzeba wyciągnąć strzeloną zwierzynę. Wtedy jego wyciągarka elektryczna i on sam są niezastąpione. Transport zwierza, do odległej bazy lub pozostawionego samochodu, jest też wielce ułatwiony.
Przez pewnien czas, z mieszanymi uczuciami podchodziłem do sprawy ściagania np., skór z jeleni przy pomocy tego pojazdu i "winch" (elektrycznej wyciągarki). Kiedy jednak przekonałem się, że dzieki temu, można zaoszczędzić na wysiłku i czasie, to teraz dobrowolnie angażuję się w to, razem z Pawłem i innymi kolegami w klubie. Stanowimy samorzutną kilkuosobową grupę, której zadaniem jest ściagnięcie skór, nieraz z kilku jeleni w czasie południowej przerwy między polowaniami (lub wieczorem po polowniu) . Zajmuje nam to (ściągnięcie skóry z jelenia wirginijskigo przy pomocy ATV) ok. 5 - 8 minut. Za ten "wyczyn" jesteśmy następnie zwalniani z innych prac porządkowych w klubie.
Od połowy września, można polować w puszczy na leśne kuraki, czyli parę odmian jarząbków. Coś pięknego, móc jeździć ATV po niezliczonej pajęczynie leśnych dróg, szlaków, duktów i od czasu do czasu upolować ptaka lub dwa. Są i tacy, którzy jeżdżą tylko dla samego jeżdżenia, z żoną lub osobą towarzyszącą. Dosiadanie takiego rumaka, daje poczucie wolności, zachęca do penetracji leśnych szlaków i podziwiania piękna natury. Wspomniałem rumaka i faktycznie, coś w nich jest z legendy preriowych mustangów, dosiadanych przez kowbojów. Podobieństwo da się zauważyć już na pierwszy rzut oka, w ...zamocowaniu na ATV - futerału na broń. Coś, na kształt kowbojskiego "scabbard", umocowanego z prawej strony, ukośnie do siedzenia.
Najbardziej jednak, doceniałem zalety ATV w tundrze, w północnym Quebec. Zdarzało się strzelić karibu, tuż pod wieczór, daleko od obozu. Czarna rozpacz! Jak go dostarczyć do bazy odległej o kilka kilometrów. Dla niewtajemniczonych powiem, że kilka kilometrów w tundrze, to tyle, co 20 - 30 kilometrów w normalnych warunkach terenowych. Wtedy, w tundrze, bardzo przydatne okazywały się radio (komunikacja) i ATV (transport).
Ze względu na szkody jakie czyni każdy pojazd mechaniczny w delikatnej roślinności tundry, używa się ATV, w bardzo ograniczonym zakresie. Najwyżej jeden na cały kamp. Po strzeleniu karibu, przez radio powiadamia się kierownika kampu i on przyjeżdża na ATV, do miejsca, gdzie pozyskano zwierzę. Poruszanie sie na ATV w tundrze, to cała sztuka. Należy bardzo dobrze uważać i wybierać drogę wśród rozlicznych kamieni, skał, mokradeł i innych trudnych do przebycia miejsc. Trzeba często nałożyć drogi i ją zapamiętać na powrót.
Karibu zwykle, nie patroszy się, a tylko wycina z tuszy schaby, przednie i tylne nogi oraz poroże. Pakuje w brezentowe sakwy, mocuje na bagażniku ATV i transportuje do kampu, gdzie mięso i trofeum poddawane są dalszej obróbce. Przy tych czynnościach, należy bardzo uważać, aby mięso nie miało kontaktu z ziemią, a dokładniej mówiąc, z porastającym ją - mchem. Poprzez kontakt, mech oddziaływuje chemicznie, bardzo niekorzystnie na mięso, które następnie, szybko się psuje.
Dziś, za najbardziej niezawodne technicznie, uważa się maszyny produkowane przez "Hondę". Mają one silniki umocowane poprzecznie, co umożliwia bezpośredni napęd na przednie i tylne koła. Podobne rozwiazanie stosuje "Bombardier". Dużo zwolenników ma również "Suzuki" oraz "Yamaha", a także "Polaris".
W dziale łowieckiego forum - co nowego w serwisie - jest mój tekst o łowiectwie w prowincji Ontario, Kanada, a wnim zdjęcie mniędzy innymi ATV i przyczepionej do niego łodzi, w któej siedzi paru myśliwych. Za tym zdjęciem kryje się cała historia...
Polując przed laty na łosie, w październiku, w rejonie Temagami w północnym Ontario, jechaliśmy dwoma półciężarówkami (pick up'ami) w głąb puszczy, dokąd się dało. Na skrzyniach były załadowane ATV, a do samochodów doczepione łodzie. W pewnym momencie, nawet te pick up'y z napędem na cztery koła nie były w stanie dalej jechać.
Zostawiliśmy je w lesie, zdjęli ATV i podczepili do nich łodzie na wózkach. Po paru z nas wsiadło do każdej łodzi, i tak rozpoczęła się dalsza "droga przez mękę". Wąski szlak do jeziora Loraine, przypominał najgorszy tor przeszkód. ATV stawały nieraz dęba, niczym znarowione konie, pokonując terenowe przeszkody, głównie kamienne "łby".
Był taki moment, że na jednym z olbrzymich kamieni, dyszel przyczepki (wózka łodzi), po uderzeniu, odczepił się od ciągnącego pojazdu. Zawisnęliśmy z moim kompanem po lufie, nad urwiskiem, przepaścią. Śmierć zaglądnęła nam w oczy, ale widocznie nie znalazła nikogo chętnego do jej towarzystwa, więc wyszliśmy cało z tej opresji. A wszystko po to, aby dostać się do dziewiczego rejonu, gdzie mało myśliwych, a większe szanse na spotkanie zwierza. Nic nie widzieliśmy w tym dniu, ani nie strzelili, ale tego wyjątkowego dnia polowania - nigdy nie zapomnę. Przyrzekłem sobie, że pojadę tam jeszcze raz, ale latem i na ryby tylko. Wezmę ze sobą ATV oraz łódź, ale nikomu, nawet "Maksiowi" nie pozwolę w niej siedzieć, w czasie pokonywanie tego leśnego szlaku.
"Maksio", może siedzieć na szczycie tobołów...
Ciekawi mnie tylko, czy spotkam tam jeszcze tych samych, dwóch wędkarzy-emerytów, którzy zbudowali sobie chatkę nad brzegiem tego jeziora i mieszkali w niej od wczesnej wiosny, do późnej jesieni. I nikt więcej tam nie mieszkał, żadnej żywej duszy w tym rejonie. Do dziś jeszcze pamiętam smak piwa, którym poczęstowali nas, niespodziewanych, leśnych wędrowników.
Wszystko to - dzięki ATV, który, dla dużej rzeszy myśliwych i nie tylko, otworzył puszczańskie szlaki. Ci co nie polują, a chcą dla zabawy szaleć na ATV, muszą to robić na swoich podwórkach, jak np., Ozzy. Współczuje mu...ale za żadne pieniądze nie zamieniłbym się z nim rolami. Wolę mieć, to co mi daje tutejsza puszcza. Wolność i ATV.
Na tym jeziorze Loraine, byłem już w międzyczasie, ale zimą i na skuterze śnieżnym z pewnym traperem. Też o mały włos nie wpadłem do wody (pęknięcie w lodowej pokrywie lub oparzelisko), jadąc bardzo szybko po puszystej śnieżnej pierzynie przykrywającej to zdradliwe jezioro. No ale to jest opowiadanie na inny temat i inną okazję.
Opracował 23/12/2003 Józef Starski
Powrót do polowań
|
|