Czwartek
08.09.2011
nr 251 (2230 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: Łowiecki czyli ponton na regatach  (NOWY TEMAT)

Autor: puchaty mis  godzina: 00:01
Witam Tytuł wyszedł może trochę wodniacki , ale będzie adekwatny do całej reszty. W czas wielkich politycznych wyścigów, kilkoro z Koleżeństwa jak czytam ,biorąc widocznie przykład z polityków też uparło się aby wmówić wszystkim, że portal , ten Nasz mały ponton nadaje się do regat. Mało tego! Twierdzą tak , jak by nie zwracając uwagi na istotne fakty że , nie mamy ani steru , ani masztu i żagli, ani kur...a nawet wiatru nie ma, a rwetes i tumult robią taki jakby mieli przygotować w 10min. "Dar Pomorza " na spotkania z tsunami. Nawet Bosman , też nie zwraca na to uwagi, tylko dzierży w rękach jedyny pagaj jaki mamy, i klęcząc na dziobie ,wiosłuje zawzięcie....! Szczęściem , nie ma więcej wioseł , bo jakby tak każdy miał swoje , to byśmy najpierw pokręcili się w kółko, a potem ten ponton rozerwali na strzępy, wiosłując w róznych kierunkach i oskarżając się o to wzajemnie, bo tacy już jesteśmy i nic nie poradzimy! Ale puki co, nareszcie płyniemy w dobrym kierunku. Przynajmniej ja tak myślę. Przestaliśmy się kręcić przy prawym, blotnistym ,zarośniętym i ekstremalnie trudnym brzegu, najeżonym najróżniejszymi "niespodziankami" dla naszej gumowej balii, i wypłynęliśmy bardziej w kierunku środka czyli centrum tego stawu. Woda tu głębsza , i jakby zielska trochę mniej. No i różnych łódek pływa wokół parę. Tak po prawdzie to nasze płynięcie nie jest jeszcze zbyt rącze, i od ślizgu dalekie , ale to chyba przez to zielsko , co uczepione dna pontonu, tak nas spowalnia. Kurs jest znany od lat , i nie będzie niedyskrecją jeżeli napiszę że celem jest Kapitanat portu. Co spowodowało że , nasz Bosman zmienił kurs? Pewnie to że , miał dość tych ostrzeżeń z Zarządu portu, że jak będziemy się kręcić cichcem po szuwarach to przez nas, nam wszystkim wodę spuszczą ! I będzie goowno , a nie pływanie! Może to to? A może to że, w końcu dotarło do Bosmana że, w trzcinach formowanie armady jest raczej trudnym przedsięwzięciem. No bo z kim niby ją tworzyć ? Z kaczkami? Stworzyć taką formację to mus , gdy chce się coś w Kapitanacie osiągnąć ,zwłaszcza że całe nasze uzbrojenie to wiosło,a znowu samemu wpłynąć do portu to tak jakby już teraz spuścić z pontonu powietrze. Samobójstwo! W Kapitanacie wiedzą, że, naszemu Bosmanowi pewne sprawy w zarządzania portem się nie podobają, i płynie do nich, nie na pogaduchy. Po tym ,jak wypłynęlismy z krzaczorów , i część zielska odpadło sama a cześć odciął Bosman, nasz ponton wyraznie przyspieszył , i im bliżej jesteśmy środka , tym cichsze i rzadsze stają pokrzykiwania i grozby z okien Kapitanatu. Ja to sobie tak myślę że, oni juz tam wiedzą że wcześniej czy pózniej , muszą dać zgodę na nasze "wejście" do tego portu,a przynajmniej na redę, bo grozba spuszczenia wody wcale nie zmalała, i są tacy co chcą koniecznie zobaczyć dno stawu na własne oczy. Pewnie i w Kapitanacie tacy siedzą tylko , puki co,się nie ujawniają.Suma sumarrum ,zgonić w razie co , już nie ma na kogo. A wróg stał sie wspólny. Liczą tylko , że nas z tym jednym wiosłem , po drodze szlag trafi i pójdziemy na dno, bo kursu i szybkości nie są wstanie zmienić. Teraz pozostaje Bosmanowi , dogadać się z dwoma trzema osadami z innych pontonów i razem próbować wpłynąć do portu. No chyba że , Bosman ma już kogoś w samym Kapitanacie. Ale i tak samemu wpływać, strach! No bo jak to zrobić? Pod osłoną nocy? A co to my? Komandosi? Bosman twarz odkrył, i tego trza się trzymać! Trzeba tylko udowodnić innym wodniakom że, nasz ponton i nasz Bosman są lepsiejsi niż inni i będzie git! A hoj , a hoj....pokrzyczeć swojsko , zagadać i..... heja,razem do portu. Tylko zielska trochę trzeba mieć ze sobą , że w razie jakby żądali przy wejsciu całkowitego oczyszczenia pontonu, to się wtedy im wyrzuci wodorosty na nabrzeże jako akt dobrej woli , a zanim oni sprawdzą co to za chwaściory, to my juz będziemy w porcie.Jak nic im Bosman nie rzuci , nie będą chcieli gadać.Pewnikiem Bosman już się na to przygotował, bo ostatnio widać że , wie chłop, co robi! Jedno mnie tylko martwi. By coś w tym Kapitanacie załatwić, coś zmienić , Bosman będzie musiał usiąść przy jednym stole i pogadać z tymi którzy już tam są. Przedstawić swoje "ZA" i wysłuchac ich "PRZECIW", nawet wtedy gdy będzie z Nim, kilku innych bosmanów. Takiej rozmowie nie pomoże wykrzykiwanie sloganów i udawanie parowca ,choćbyśmy wszyscy tu buczeli zgodnym chórkiem. To przeszkadza , W sytuacji gdy do wielkiego portu, wpływa się pontonem a tylko pomalowanym jak Potiomkin, to dyplomacja jest raczej mile widziana! W przeciwnym wypadku, ktoś ,tam w końcu nie wytrzyma, wstanie od stołu i ciśnie w nas powiedzmy , widelcem , a wtedy do końca będziemy siedzieć cicho, w wodzie po szyję i w zgodzie trzymać się wiosła . Tego samego, co po Bosmanie zostanie, gdy ten pójdzie na górę. Trzeba tylko mieć nadzieje że, to nie On ,pizgnie w nas tym sztućcem. Stopy wody pod kilem... puchaty

Autor: LDormus  godzina: 01:00
puchaty mis Zastanawia mnie jaki procent to zrozumie? DB

Autor: Stanisław Pawluk  godzina: 07:10
Skoro ty zrozumiałeś to bez wątpienia wszyscy pozostali też zrozumieli.

Autor: cynik  godzina: 07:16
ad Puchaty... Masz zdrowie...... :-))), Na tym polu bezmózgowia, czyta to się jakoś dziwnie. Czasami mam wrażenie, że niejaki Don Kichote przy Tobie byłby zaledwie amatorem...:-) Skąd Ty chłopie masz, tyle zapału ? Ze też jeszcze Cię ( umysłowo !) nie wykastrowali ? ad LDormus Odpowiedź jest tak prosta, jak sposób (nie)rozumowania wielu tutejszych "aktywistów". Wypisz wymaluj - niczym konstrukcja cepa. Czyli: niewielu .

Autor: Lesław  godzina: 08:20
Kogoś mocno zabolało :) te wodorosty jako akt dobrej woli, dobre :) kto skończy jako pasza lub wkład do kompostu ? :) Mam tylko jedno ale, jak już historia nie tylko naszego kraju ale całej ludzkości nie raz pokazała że owi bosmani nie tylko ciskali sztućcami w ów ponton a przeważnie przy pomocy nowej załogi wyżynali starą, ponton skrzętnie dziurawili i jak to się mówi ziemię posypywali solą co by nic nie wyrosło ku pamięci i przestrodze.

Autor: yogy  godzina: 11:09
hehe ;) i znów się uśmiałem ;) świetne !

Autor: kokosz  godzina: 11:40
Ad puchaty miś Dobre, ale chyba trochę przesadziłeś z tym pontonem, bo to najwyzej dryfujaca tratwa z powiazanych sznurkami nienawiści sprzętów (czytaj myśliwych) wyrzuconych z innych jednostek. Kapitan głośno bucząc, robi za syrenę okretowa i od 10 lat wierzy, ze dowodzi transatlantykiem. Darz Bór

Autor: paradox06  godzina: 12:39
Arogancja, pycha, brak szacunku do bliźnich, pogarda dla prawa, kłamstwo są jak rdza, która powoli i niechybnie oślepiała wszelkich satrapów, totalitarnych władców, a także wielkich zbawców świata, którzy wiedzieli wszystko lepiej i mieli monopol na nieomylność. Jest to zjawisko często charakterystyczne dla przywódców niedemokratycznych cywilizacji jak również nieobce lokalnym kacykom i „władcom” korporacji, przedsiębiorstw czy zrzeszeń również w krajach demokratycznych. Szczególnie gdy ich wewnętrzne statuty, zarządzenia, regulaminy, sądy i procedury są sprzeczne z Ustawą Podstawową, a funkcjonują tylko wskutek braku właściwego nadzoru ze strony organów demokratycznego państwa i wady zaniechania. W zasadzie ma to miejsce w nowopowstających demokracjach gdzie pozostałości poprzednich struktur kierowniczych, usiłują przetrwać zabezpieczając byt swoim członkom w mniej ważnych, mało znaczących dla systemu kierowania państwa w tzw. organizacjach min. pozarządowych np. stowarzyszenia, fundacje, zrzeszenia etc.. Jest to jednak okres przejściowy i wcześniej czy później prowadzi do likwidacji takich „pozostałości”. W tych „organizacjach” panują z zasady takie same „obyczaje” jak w poprzednim systemie politycznym. Narasta w nich z upływem czasu poczucie wielkości i bezkarności, które są wręcz pierwszym sygnałem nadchodzącej katastrofy i staja się najczęściej niespodziewanie kolejnym przykładem tzw. „ syndromu Nicolae Ceausescu”. Nie chodzi w tym przypadku o rodzaj finału kariery zadufanego w sobie polityka. Chodzi głownie o nieuchronność takiego finału. Historia daje nam przykłady jak kończyli „wielcy i nieomylni”. Jedni ginęli w ogniu plutonu egzekucyjnego, inni ukrywali się by zawisnąć na szubienicy jak Saddam Hussein, albo przeżarty samouwielbieniem i pychą Benito Mussolini. Inni, oskarżeni o największe zbrodnie stają przed międzynarodowymi trybunałami jak Ratko Mladić, popełniają samobójstwo, jak Adolf Hitler, jeszcze inni przeżarci strachem przed zdradą, mordując wszystkich dookoła, umierają zdradzeni przez najbliższych, jak Józef Stalin, albo padają trupem w publicznym zamachu jak Juliusz Cezar. Inni najczęściej z rąk tych, których uważali za przyjaciół, tak jak Ernst Röhm w noc długich noży. Członkowie kapitanatu maja szczęście życia w innych czasach i tak drastyczne formy pozbycia ich uczestnictwa w ich grze nie grożą. Charakterystyczne jest jednak, że w tych momentach tragicznych dla tych satrapów, pozostawali prawie zawsze osamotnieni, opuszczeni przez najbliższych współpracowników, przytakiwaczy i lizusów, a często przez nich wydawani i uśmiercani. Podobnie będzie i teraz, kapitan portu wraz z załogą też prawdopodobnie nie może liczyć na zbyt liczny poczet honorowy, gdy będzie odchodził ze stanowiska. Pozostanie sam, zdeptany, poniżony i obolały. Znajdą się Ci sami przytakiwacze i lizusy, ujawniając niegodziwości, które to aktualnie tako pokornie skrywają. Dzieje się tak gdy zadufany w sobie i pewny bezkarności kapitan portu, zamiast realizować powierzone mu zadania w szczególności zapewnienie bezpieczeństwa na podległym akwatorium to np. „wstanie od stołu i ciśnie w nas powiedzmy , widelcem”, licząc na to, że „wtedy do końca będziemy siedzieć cicho, w wodzie po szyję i w zgodzie trzymać się wiosła”. Nieważne w tym przypadku czy „wpływa się pontonem a tylko pomalowanym jak Potiomkin” czy kontenerowcem z „nissanami i krawatami dla PZŁ”. Obowiązują kapitanat takie same procedury, nakazy, zadania jako komórki organizacyjnej Urzędu Morskiego, które ma „psi obowiązek” realizować, a w tym miedzy innymi w dziedzinie procedur urzędowych jak i ochrony środowiska (min. i ochrony stanów zwierzyny łownej i gospodarowaniem jej zasobami zgodnie z zasadami ekologii oraz racjonalnej gospodarki). Bardzo źle się dzieje w kapitanacie, który uzurpuje sobie władzę i kompetencje niemalże Boga, w przekonaniu, że jest u szczytu sukcesu, bo w chwili najlepszego samopoczucia i przekonania o własnej potędze i bezkarności, z zaskoczeniem dla niego stanie się kolejnym przykładem realizacji "syndromu Nicolae Ceauşescu". Winni pamiętać członkowie „kapitanatu” wraz ze swoim kapitanem, bosmanami, inspektorami i pracownikami, klakierami, lizusami, wazeliniarzami, podpowiadaczami, że nad nimi jest jeszcze Urząd Morski , który podlega Ministerstwu Gospodarki Morskiej itd., itd. I to tam zapadają decyzje czy „kapitanat” będzie, czy obsada pozostanie, czy realizowane zadania pozostaną takie same , a struktura organizacyjna nie ulegnie zmianie itd. I nie będzie miało znaczenie czy „ ktoś ,tam w końcu nie wytrzyma, wstanie od stołu i ciśnie w nas powiedzmy , widelcem” bo może to tylko przyspieszyć zmiany strukturalno –personalne. Jeśli to nastąpi to czasami ten „pizgnięty” w nas sztuciec należy wyrwać z rany, oczyścić i powiesić jak talizman na ścianie ku przestrodze potomnym. Pamiętaj puchaty o „memento mori” i że treść tej formuły stanowi argument przeciwko zbytnim dążeniom ku sprawom przyziemnym, które przemijają oraz że cały ten „Nowy Świat” to tylko piaskownica, w której „babki” stawiają ważniejsi od kapitana portu, bez względu czy to się podoba czy nie członkom kapitanatu, wioślarzom, „pontoniarzom”, cyklistom, lotniarzom czy pozostałej „gawiedzi”. Pozdrawiam