Poniedziałek
15.09.2008
nr 259 (1142 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: strzał do "szkodnika", co dalej?

Autor: mmajstruk  godzina: 19:20
Cytat za vulpes_vulpes : "Pewnego dnia jeden z mysliwych zakupil sobie malokalibrowy sztucer - na lisa. Kiedy spotkalem go pare dni pozniej opowiadal ze bardzo chcial wyprobowac sztucer juz na pierwszym polowaniu a ze mykita sie nie pojawil postanowil strzelic do kota idacego po miedzy.... historia mnie zniesmaczyla ale nie krytykowalem tego - jego decyzja do czego strzela; teoretycznie mu wolno. W ten sam dzien poszedlem w to miejsce gdzie on strzelal na zasiadke... w drodze do ambony wybiegla do mnie kobieta z dzieckiem i z lzami w oczach i zaczela krzyczec i wyzywac mnie od mordercow. Okazalo sie ze kolega nie raczyl nawet zabrac zwlok kiciusia. Rodzina zupelnie przypadkiem znalazla go - jasne bylo ze kot byl zastrzelony. Rodzinie sprzedalem historie o 'gowniarzach z wiatrowka', a po powrocie do domu zadzwonilem do kolegi i opowiedzialem co mnie spotkalo. "trzeba bylo kota nie wypuszczac z domu" - skwitowal. Sami ocencie...." Pozwolę sobie ocenić. Teraz na spokojnie tutaj, potem głośno także w innych miejscach. Dziękuję za sprzedanie "w ludzi" historii o "gowniarzach z wiatrówką". Przede wszystkim w imieniu tych gowniarzy co z wiatrówek strzelają, bynajmniej nie do zwierząt. Jeśli ktoś się jeszcze będzie dziwił dlaczego myśliwi mają opinię niskich lotów, to powinien przestać. Jak widać, ciężko na to pracują. vulpes_vulpes, twoja obłuda jest obrzydliwa. Jak ci nie wstyd? Jak wam wszystkim nie jest wstyd? Perorujecie o kotkach i pieskach, a taką wypowiedź kolegi uznajecie za normalną, nie wartą uwagi? Wiem doskonale, że wielu myśliwych kupuje mocne wiatrówki do odstrzału "szkodników". Ciekawe jak byście teraz określili moją moralność, gdybym w ramach rewanżu postarał się żeby wszyscy nie tylko o tym wiedzieli, ale żeby postrzały kotów czy psów szły na konto myśliwych. Ot, sprzedam historię o "gowniarzach z flintą i piórkiem w kapelusiku".