Piątek
18.03.2011
nr 077 (2056 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Czy to już koniec......?

Autor: Olaff22 - Paweł Konopacki (MT) :-)  godzina: 22:34
Moim zdaniem o jednej okoliczności spadku ilości zajęcy w naszych łowiskach się nie mówi. Mam na myśli f i k c j ę i n w en t a r y z a c j i. Liczebność zajęcy, a co za tym idzie, także wniosek o spadku jego liczebności podaje się na podstawie danych dotyczących pozyskania. To pozyskanie z roku na rok spada. Wniosek: zająca jest coraz mniej. Moim zdaniem pozyskanie spada nie tylko dlatego, że liczebność zajęcy jest coraz mniejsza, ale także i z tego powodu, ze kolejne koła wycofują ten gatunek ze swoich rocznych planów. Co za tym idzie, coraz mniej myśliwych w Polsce na zająca poluje i coraz mniej się go wobec tego pozyskuje. No i to widać w danych statystycznych. Można powiedzieć, ze decyzja o rezygnacji z polowań na szarki jest racjonalna wobec faktu jego spadającej ilości. Mamy mało więc już nie polujemy. Takie właśnie postępowanie proponuje też Ministerstwo: zająca niewiele więc trzeba wprowadzić moratorium na polowania. Tylko, czy my aby na pewno wiemy, ile zajęcy rzeczywiście mamy? Czy koła, które rezygnują z polowań na szaraki ZAWSZE podejmują taką decyzję bazując na twardych statystycznych danych zebranych na terenie zagospodarowywanych przez siebie obwodów i obwodów ościennych? Moim zdaniem nie! Uprzejmie proszę, abyście, Koleżanki I Koledzy, pokazali mi takie koło łowieckie w Polsce, które systematycznie wykonuje r z e c z y w i s t ą inwentaryzację zająca i kuropatwy, np. metodą taksacji pasowej. Uprzejmie proszę o podanie mi takiego szczytnego przykładu - chętnie bym się skontaktował z zarządem tego koła w celu zapoznania się ze szczegółami procesu, który doprowadził do takiej oto sytuacji, że dla myśliwych tego koła jest rzeczą zupełnie oczywistą konieczność przeprowadzenia jesiennych i wiosennych liczeń. Pokażcie mi, Koleżanki i Koledzy, takie koło łowieckie, którego myśliwi rokrocznie wydeptują te kilometry powierzchni próbnych i rzetelnie wypełniają formularze inwentaryzacyjne. Gdyby się takie koło znalazło, byłoby świetnie. I być może jakaś "zielona wyspa" na oceanie nędzy się nawet znajdzie. Natomiast z całą pewnością inwentaryzacja przeprowadzona rzetelnie i niezależnie od tego, czy się zająca pozyskuje czy nie, nie jest praktyką nawet sporadyczną, a co dopiero mówić powszechną. Po prostu w skali kraju nie liczymy i na dobrą sprawę nie wiemy, ile czego mamy. Kiedy zatem pan Jezierski w podpiętym przez WIARUSA fragmencie tekstu pisze, że "eksploatacja łowiecka ustanowiona na prawidłowym poziomie nie wpływa regulacyjnie na populację" to mam co do tego tekstu odczucia ambiwalentne. Bo z jednej strony prawdopodobnie jest to prawda. Ale z drugiej trudno mówić o "prawidłowym poziomie eksploatacji" w sytuacji, kiedy się w istocie nie ma rzetelnego rozeznania w zasobach, jakimi się dysponuje, kiedy się nie wie, ile się faktycznie zajęcy ma. Śmiem też twierdzić, ze w większości kół, na terenie większości obwodów inwentaryzację szaraków (bo przecież jakąś liczbę podać trzeba) przeprowadza się metodą tzw. całorocznej obserwacji, . Czyli Heniek widział wiosną trochę, Jasiu latem a Zenek jesienią też trochę. No to trochę mamy - pewnie tyle co w latach ubiegłych. No to piszemy tę samą wartość, co rok wcześniej. I po inwentaryzacji. Obserwacja całoroczna może być pomocna, ale z całą pewnością nie może zastąpić taksacji. A tych się powszechnie nie praktykuje. Myślę też, że wycofanie z planów rocznych zająca wcale nie musi wpływać na poprawę jego sytuacji. I nawet nie dlatego, „eksploatacja łowiecka ustanowiona na prawidłowym poziomie nie wpływa regulacyjnie na populację „ ale przede wszystkim dlatego, że Myśliwi, którzy nie mają możliwości pozyskania danego gatunku często w ogóle tracą nim zainteresowanie. W takiej sytuacji dokarmianie zimowe, nie mówiąc o introdukcji - zwłaszcza systematycznej – to „zajęcze luksusy”, na które pozwalają sobie nieliczne obwody i nieliczne koła. Generalnie bowiem introdukuje się i dokarmia to, na co się poluje – sarny, jelenie, dziki, bażanty. Ile znacie, Koledzy i Koleżanki, kół w Polsce, gdzie systematycznie realizuje się zimowe dokarmianie szaraków? Kiedyś Tomek Okoń w „Knieji” pokazywał takie koło, jako przykład nowoczesnego i otwartego podejścia do gospodarki łowieckiej. „Ni ma, panie, zajęcy i tyle. Kiedyś to były polowania! A teraz? Nędza!” Tak się z reguły kwituje temat zajęcy – zwłaszcza w tych kołach, gdzie się już na nie nie poluje. Podsumowując: Po pierwsze, zamiast wprowadzać zakazy czy moratoria, Ministerstwo w pierwszej kolejności winno zadbać o rzetelne dane dotyczące liczebności zajęcy i kuropatw. Danych tych nie będzie miało, jeśli koła łowieckie nie będą prowadzić rzetelnych inwentaryzacji. Zaś rzetelne inwentaryzacje nie będą prowadzone, jeśli myśliwi nie będą zainteresowani danym gatunkiem, co się znów wiąże z realną możliwością jego pozyskiwania. Po drugie, tam gdzie sytuacja zajęcy jest rzeczywiście zła, koła muszą prowadzić działania mające na celu ochronę i odbudowę populacji. To się niestety wiąże z kosztami – często dużymi. Mało które koło stać na realizację wieloletniego planu introdukcji. Bez realnej możliwości uzyskania finansowej pomocy na ten cel koła mogą skupiać się tylko redukcji drapieżników, poprawie warunków naturalnych i ewentualnie zimowym dokarmianiu. A, jak pokazuje praktyka, są to często działania niewystarczające. DB!