![]() |
Wtorek
04.09.2012nr 248 (2592 ) ISSN 1734-6827 Wiedza i edukacja Temat: Do psów strzelamy jak dawniej Autor: Pszczoła godzina: 15:09 Pokażcie mi takiego właściciela psa który przyzna się do swojego pupila mają w perspektywie zapłacenia kary 2 lub 5ciu tysiaków. Dopóki nie będzie obowiązkowego chipowania pupilków dopóty wszelkie ustawy, uchwały czy przepisy będą praktycznie martwe. Ile jest takich przypadków kiedy z całą stanowczością można stwierdzić że właścicielem tego pieska jest właśnie ta osoba a nie inna? Panie to nie mój pies, łon się tak do mnie przyczepił jak i Pan. Autor: ingacarmen godzina: 15:32 Pszczoła Wtedy hycel i do schroniska.Tam sterylizacja i byc może nowy dom. W każdym razie kundel zabrany z obwodu.Reszta w gestii Animals bo od tego są. Drą papy na krzywde kundli to niech sie nimi zajmują. Autor: .marek godzina: 16:35 Nie ma hycla i nie ma schroniska. Jest fikcja. Zobligowane przez nowa ustawę gminy poprzysyłały programy. Kompletnie nierealne, asygnując na ich realizację dwa do dwóch i pół tysiąca złotych rocznie. Na sztukę, żeby spełnić ustawowy wymóg. Nikt się sprawą nie zajmuje i nie zajmie, bo to jest, jak już wielokrotnie pisałem, dla gmin problem kompletnie nieistotny. Gminy mają długi, zamykają szkoły, infrastruktura jest w takim stanie, w jakim jest. Prawo zmieniono pod publiczkę, kompletnie nie interesując się wykonalnością i skutkami. Przy okazji, oprócz doraźnego efektu propagandowego w postaci dobrze postrzeganego przez bezrozumną część społeczeństwa zakazu, osiągnięto też efekt marketingowy długoterminowy. Otóż co jakiś czas złapie się myśliwego, który odpalił kundla i w świetle jupiterów będzie się go sądzić. Czyli nowe prawo działa. A tak naprawdę oczywiście nie działa nic, gminy produkują kwitologię bo muszą, kundle kłusują bo muszą. Sprawa jest niby w gestii gminy, ale gmina tak naprawdę oprócz stworzenia kwitu nie musi nic więcej. Na żadne "cipy" nie ma kasy. I nic nie pomoże propaganda sukcesu PZŁ, że niby można, że to, że owo, że skuteczny lobbing, że wywiady z politykami. Chyba że, rzeczywiście, związek zacznie zapewniać pomoc prawną z prawdziwego zdarzenia w sprawach sądowych o zastrzelenie psa. Tylko to też nie jest proste, bo wtedy, kiedy kundla naprawdę trzeba zabić, nie ma czasu ani możliwości dokumentowania. Że posłanka Mucha et consortes mają takie pomysły, to mnie nie dziwi, to jest marketing polityczny. Komunikat jest z 2002 roku, wtedy może miał sens. Teraz nie ma. Przed podjęciem uchwały zarząd winien dokonać oceny stanu zagrożenia ze strony zdziczałych psów i kotów i podjąć decyzję czy na terenie dzierżawionego obwodu istnieje konieczność stosowania rozwiązania przewidzianego w art 33 a ust.3. Zarząd koła ma dwa wyjścia - albo swierdzić, że "konieczność" nie istnieje i mieć spokój, albo stwierdzić, że istnieje, ale nic nie robić. Osoba, która w imieniu dzierżawcy da się wrobić w prawo do odstrzału zdziczałych psów i kotów w obecnej sytuacji prawnej będzie musiała mieć nierówno pod sufitem. A prowadzenie ewidencji to kręcenie bata na własne cztery litery. Żadne tam Animals ani inne cokolwiek nie ma nic do rzeczy bo te organizacje nie mają żadnych obowiązków w tej materii. Ich zadaniem jest zbieranie pieniędzy od litosiernych. |