|
autor: Stanisław Pawluk15-04-2008 Jak kraść na łowiectwie
|
Przy różnych okazjach lubimy się powoływać na tradycję łowiecką, szlachetność zwyczajów i etykę, wspałanałą historię oraz umiłowania przyrody. Rzadko, albo wcale nie wspominamy, że w kręgach myśliwych istnieje także inna tradycja, oparta na cwaniactwie, złodziejstwie i zamiłowaniu do oszustwa dla robieniu kasy kosztem zwierzyny czy kolegów z koła. Szczególnie jeśli przedsiebiorstwo skupu zaakceptuje zapłaty za tusze w gotówce do rąk myśliwego.
Pod prawomocnymi postanowieniami sądów i prokuratorów tusz jeszcze nie wysechł co oznacza, że zdarzenia, któych dotyczyły nie były zamierzchłe, bo sięgają schyłku okresu wydawania jednorazowych znaczników myśliwym, do oznakowywania tusz strzelonej zwierzyny, czyli roku 2001. Od roku 2002 znakowania dokonują punkty skupu, a ewentualny myśliwy, gdyby był złodziejem, musi jedynie wpisać upolowane zwierzę do posiadanego odstrzału. Jeśli jest złodziejem w randze łowczego podmiana odstrzału jest łatwa, a możliwości zarobienia jeszcze większe. Ale nie o tym chciałem pisać.
Prezes Koła Łowieckiego nr 17 „Jeleń” w Żółkiewce oraz łowczy Marek Wiesław Radecki nie bardzo mogli opanować sytuacji, w której w obwodach słychać było strzały, a do kasy koła należności nie wpływały. Wkrótce okazało się, że w punkcie skupu zwierzyny, mieszczącym się w podlubelskich Abramowicac, zdano kilkanaście sztuk saren, strzelonych przez myśliwych z obwodów dzierżawionych przez KŁ nr 17 "Jeleń". W dokumentacji skupu ustalono, że sarny odstrzelili Szwała Jan, Baraniuk Roman i Gieroba Stefan, którzy zdając sarny pobierali gotówką należną Kołu Łowieckiemu „Jeleń”. Zapewne nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż koło prowadziło rozliczenia bezgotówkowe, a firma skupująca "Elite Expeditions" pieniądze wpłacała na konto po otrzymaniu od koła faktury, wystawionej na podstawie otrzymanego kwitu ze skupu, zawierającego niezbędne dane, w tym nazwisko strzelca, wagę tuszy i klasę, od której zależała cena. Do ręki myśliwym nieupoważnionym przez zarząd koła gotówki nie wypłacano. Jeszcze większe było zdziwienie zarządu, gdy okazało się, że żadna z osób wymienionych jako dostawcy tusz nie jest członkiem koła! Bardziej wnikliwi dopatrywali się w fikcyjnych nazwiskach swoistego miksu nazwisk lubelskich policjantów z nazwiskami przewijającymi się w życiu publicznym.
Sprawa stała się na tyle poważna, że zajęły się nią organy ścigania. Te na podstawie dokumentacji punktu skupu ustaliły, że z obwodów Koła Łowieckiego nr 17 „Jeleń” sarny w podobny sposób zdawali: Jasina Tomasz, Stefaniuk Jan, Boguta Leszek, Urbanek Stanisław, Maruszak Jacek, Domański Jan. Osoby te także kwitowały odbiór należnej kołu gotówki, składając zawijasy w miejscu podpisu odbiorcy. Żadna z w/w osób nie była znana nikomu z zarządu koła i nigdy w KŁ Nr 17 „Jeleń” nie polowała, otrzymując upoważnienie do polowania. Prokuratura ustaliła, że sarny oznakowano znacznikami min. o numerach 162986 i 163080. Znaczniki te wydane były członkowi koła Zenonowi Okapie, przewodniczącemu komisji rewizyjnej koła i czynnemu policjantowi. Inne, oznaczono znacznikami nr 162971 i 162972, które posiadał łowczy koła Marek Wiesław Radecki. W ten sposób zdano w imieniu Koła Łowieckiego nr 17 „Jeleń” ok. 20 saren na kwotę 4,500 złotych. Część saren zdana była w taki sposób, że jako zdające wpisano Koło Łowieckie "Jeleń", ale obwody podane w dokumentacji nie były obwodami dzierżawionymi przez to koło. Te sarny prokuratura nie wliczyła do strat koła i przyjęła, że koło nie otrzymało kwoty 2,830 złotych pobranych przez myśliwych, a nie rozliczonych z kołem. Ustalono także, że znacznikiem pobranym osobiście przez Zenona Okapę o numerze 183080 oznakowana była sarna zdana na nazwisko Leszek Boguta. Te same numery były w dokumentacji skupu powtarzane, co stało w jawnej sprzeczności z istotą znacznika o unikalnym numerze, zaciskanego w sposób trwały na tuszy zwierzęcia.
Prokuratura zmierzała do ustalenia osób, które widniały jako zdający upolowane sarny. W okolicznych zarządach okręgowych w Chełmie, Zamościu i Lublinie myśliwi o takich nazwiskach nie byli zarejestrowani. Kierownik punktu skupu dziczyzny zeznał, że z osób wymienionych wyżej zna i to od bardzo dawna Zenona Okapę. Przy przyjmowaniu saren nie sprawdzał tożsamości osoby, która dokonała odstrzału. Często przyjęcie sztuki odbywało się w nocy przez pomocnika i na drugi dzień dokumenty wystawiał na podstawie kartek przyczepionych do sarny, a myśliwy zgłaszał się po odbiór gotówki. Kartki z nazwiskami niszczył. Dlaczego na różnych sztukach powielono numery znaczników posiadanych i zaewidencjonowanych w kole jako wydanych Zenonowi Okapie skupowy wyjaśniał pomyłką w dokumentacji. Zenon Okapa twierdził, że nikomu swoich znaczników nie udostępniał, a wydane mu znaczniki przypinał do sztuk strzelonych przez siebie. W jaki sposób numery jego znaczników znalazły się na pokwitowaniach z lewymi tuszami, zwyczajnie nie wiedział. Na tą okoliczność przesłuchano także dziennikarza, o takim samym imieniu i nazwisku jak wymienione na liście dostawców, ale okazało się, że myśliwym on nie jest, na obwodach łowieckich nie przebywał nawet w ramach spaceru, a strzelanie do czegokolwiek inne niż obiektywem kamery jest mu zupełnie obce. Z licznych akt sprawy nasuwa się wniosek, iż robiący pieniądze na lewych dostawach dziczyzny wiedział jak i umiał zatrzec za sobą ślady. Biznes ten bez nadzwyczajnie niskiej spostrzegawczości skupowego, dziś juz śp., zapewne nie byłby możliwy.
Z chwilą rozpoczęcia głośnej na Lubelszczyźnie afery z tymi sarnami, wszczęte zostało również śledztwo przeciwko prezesowi Koła Łowieckiego nr 17 „Jeleń” o skłusowanie rogacza, umorzone wkrótce ze względu na nie popełnienie przestępstwa. Jedynymi starającymi się obciążyć prezesa świadkami byli w/w Zenon Okapa i skupujący tusze w Abramowicach. Takie odwetowe śledztwa to także swoistego rodzaju nowa łowiecka tradycja.
Sprawy ze względu na położenie obwodów, na których polowano na ginące niczym w Trójkącie Bermudzkim sarny, prowadzone w Tomaszowie Lubelskim, Lublinie i Zamościu umorzono ze względu na brak dostatecznych dowodów winy. Podpisów nie weryfikowano grafologicznie, najprawdopodobniej ze względu na zbyt mikrą ilość znaków pisarskich do oceny. Podpisy składane bowiem były w postaci nieczytelnych kulfonów. Świadkowie, którzy spotykali intensywnie polującego w tamtym czasie Zenona Okapę, nie byli w stanie jednoznacznie podać namacalnego faktu, na którym prokurator mógłby jednoznacznie stwierdzić, kto i kiedy zastrzelił choć jedną sarnę. Wprawdzie jeden z zeznających świadków początko nawet widział jak Zenon Okapa zastrzelił sarnę, a następnie zapakował ją do bagażnika, nie był w końcu postępowania tego pewny, żeby jednoznacznie stwierdzić, że była to sarna, bo odległość z której obserwował nagle była zbyt wielka, a ostrość widzenia słabsza i ten zmrok.
Zapyta czytelnik zapewne, czy ta zła tradycja się skończyła? O nie, trwa ona aktualnie w Kole Łowieckim nr 40 „Nemrod” w Krzczonowie, któremu prezesuje jedyny z podejrzanych o strzelanie saren w KŁ Nr 17 „Jeleń”, którego wówczas był członkiem, czyli Zenon Okapa. To z jego udziałem pod sygnatura akt 3 Ds. 45/08 prokuratura lubelska aktualnie prowadzi śledztwo w sprawie zastrzelonej klempy łosia, o czym już pisaliśmy. W kole tym jest to już drugi zastrzelony łoś w krótkim czasie. Negatywne tradycje jak widać są podtrzymywane. I trudno mi jakoś uwierzyć, że prezesując Kołu Łowieckiemu nr 40 „Nemrod” Zenonowi Okapa dane będzie tą złą tradycję powstrzymać.
|
|
| |
18-04-2008 21:58 | Peter | Nie rozumiem, dlaczego nie zabierali tej "pozyskanej" zwierzyny odrazu do domu?
Mysle, ze powinna powstac komorka przy Nadlesnictwie i ona powinna odpowiadac za wydawanie odstrzalow, nie kolo lowieckie.
Tak samo Nadlesnictwo powinno oddelegowac osoby kontrolujace mysliwych z mozliwoscia wejscia do ich domu bez zezwolenia prokuratury, jesli istnieje podejrzenie o nielegalne pozyskanie zwierzyny.
Patrzac na ten problem, ktory nazywa sie klusownictwem, mysle, ze jesli mysliwy moglby otrzymac jeden odstrzal "dla siebie" z konieczna weryfikacja tego w jakims punkcie, na zwierzyne ktora wystepuje obficie w jego kole lowieckim to moze zmalal by ten nielegalny precedens.
| 18-04-2008 21:09 | Hulltaj | Jak widzisz Kulwapie,wszędzie pełno tych żyjątek,o których Ci wcześniej pisałem.Czy to w kościele, na ulicy,czy w pracy- czyhają by ukąsić i krwi utoczyć.Nawet tutaj jedna z nich Wilka od dołu podgryza.
Jeśli byś azotoxu potrzebował,to służę,a i DDT sie znajdzie.
Pozdrawiam wszystkich kąsanych!
DB | 17-04-2008 22:30 | Rafał Witkowski | ad.Lublin2008 - to przykład jak się robi kontrole żeby nic nie znaleźć. Zdaje sobie doskonale z tego absurdu, ale jest to koronny dowód na stronniczość organów PZŁ w przypadku niektórych osób z mego koła...
DB | 17-04-2008 21:25 | Lublin2008 | Ad.Rafał Witkowski
Co się w tym Waszym Kole wyprawia.Przekroczono plan pozyskania lisów!Zgroza! | 17-04-2008 13:54 | kresher | Mi już brakuje słów, na to dziadostwo w tym tzw. związku. Przecież to co się dzieje, to już ogarnia nie tylko lubelskie czy inne krańce RP. Wystarczy poczytać na tym forum, to się włos jeży. Na moim podwórku, też czekam na pewne rozstrzygnięcia. Gość DAWNO skazany z art 52, polował sobie za przyzwoleniem łowczego i całego ZK, który dawał mu odstrzały, żeby ten się więcej nachapał, zanim go wywalą.
A łowczy też karany, za poświadczenie nieprawdy w dokumentach koła i dalej sprawuje swą funkcję, za przyzwoleniem ZO. Ujawniłem to dziadostwo i stałem się wrogiem prezesa, który broni układu.
Pozdrawiam | 16-04-2008 13:18 | Mark - 2 | Wiecie co szanowni Panowie - mnie ten PZŁ, wypisz, wymaluj przypomina "słynny" już dzisiaj PZPN.
No bo czym sie różnią: KŁ - to kluby, ZO - okręgi i "kadra" sędziowska, a ZG - to ZG - nic nie widzi nic nie słyszy i nad niczym nie panuje.
Ale na "stołkach" trwa i trwać będzie - pewnie do końca świata i jeden dzień dłużej - bo tego tylko można być pewny na dzień dzisiejszy.
Układy, układziki i wzajemne powiązania, tak to już "oplotły" - że pewnie bez radykalnych cięć się nie obejdzie.
Tylko najgorsze dla nas będzie to - kto się za to weźmie i "posprząta" tą stajnię Augiasza, bo jak aktualnie rządzący liberałowie - to obudzimy się z ręką w nocniku, że hej. | 16-04-2008 11:20 | kuba12 | HYRA. To zxcvb i jego gwardia z okręgu Biała Podlaska dla Kulwapa najlepszym pracodawcą jest i daje zatrudnienie no i trochę Lublin.
Kto wpadł na pomysł, żeby wykluczonym niezgodnie z prawem i potem przywróconym przez ZG PZŁ kazać wpłacać składki do koła za czas wykluczenia?
Kto miał taki super pomysł, że fałszywymi donosami na policję pozbawia się członków koła broni, gdy nie można wszystkich wykluczyć?
Kto każe wybrać swoim czekistom na przewodniczącego KR koła gościa winnego fałszowania dokumentów, żeby ukryć przewałkę z pieniędzmi koła?
Kto zawieszał członków koła za zeznawanie w sądzie, jako świadek?
Kto robi swoim członkom sprawy w sądzie za brak wpisu godziny zakończenia polowania, a kłusownikom daje odstrzały dopóki się odwołują od wyroków skazujących za kłusownictwo?
Nikt nie pokona prezesa koła Dąbrowa w dostarczaniu Kulwapowi tematów.
A za dyskusję z prezesem możesz byc zawieszony, wykluczony, pozbawiony broni, skazany za cokolwiek albo zapłacisz 300% składek, jak nie uda się cie zgnębić, a wszystko przyklepie przestraszony zarząd albo walne rodzina prezesa albo wiernych.
Znaki zapytania sa bo prezes jest zdumiony, że się nadął oczy wytrzeszczył i poczerwieniał a Kulwap się nie przestraszył.
| 16-04-2008 09:49 | HYRA | Też zgadzam się w 100% z kolegą zxcvb. Tylko te znaki zapytania mówią o tym, że kolega czegoś w tej materii chyba nie rozumie lub nie chce rozumieć. Faktycznie Kulwap jest niedoścignionym ideałem w wyciąganiu na światło dzienne coraz mocniej panoszącego się draństwa w PZŁ. Szkoda tylko, że władze naczelne ZWIĄZKU tak rzadko reagują na ujawnione łamanie prawa, etyki łowieckiej i zasad koleżeństwa. Dla mnie osobiście dramatem pasji łowieckiej jest to, że Kulwap ma tyle roboty. Pozdrawiam. Darz Bór. | 16-04-2008 06:47 | Kulwap | ad Rafał Witkowski! Szanowny Panie! Może tego nie widac, ale sprawa o której Pan wspomina do redakcji dotarła i pracujemy nad nią. Zapowiada sie brazylijski serial (co do długosci) i horror (co do gatunku) z udziałem wielu ŚWIATŁYCH osób uważajacych się za BOGÓW! | 15-04-2008 21:45 | Rafał Witkowski | Wierzchołek góry lodowej... Z własnego podwórka, przykładu własnego koła łowieckiego znam przykłady drenowania kieszeni w imię interpretacji prawa przez specjalistów z Zarządu Głównego PZŁ.
W moim kole to jest dopiero Koleżanki i Koledzy cyrk. Składki i opłaty płaciliśmy przez lata nie wg. uchwał Walnych Zgromadzeń jak każe Statut PZŁ, ale na podstawie zaufania jakim darzyliśmy Kolegów z organów koła. Ci nas doili przez lata. Okazało się że zwalniali sobie z wnoszenia składek oraz innych opłat kogo chcieli, jak chcieli i kiedy chcieli. W kwietniu ubiegłego roku część członków dostaje swoje rozliczenie finansowe na 01.04.2007 roku. Wynika z nich że większość ma zaległości, ale są i tacy którzy mają nadpłaty. Z uwagi na wątpliwości prosimy kolejny raz pisemnie Zarząd Koła o dokładne nas rozliczenie. Otrzymujemy je w grudniu. Teraz już wszyscy mamy niedopłaty pomimo że NIE BYŁO ŻADNYCH RUCHÓW FINANSOWYCH w okresie kwiecien-grudzień 2007. Od grudnia 2005 roku, pomimo wielokrotnych próśb o udostępnienie nam dokumentacji m.in. finansowej koła NIKT na nie nie odpowiada. Mało tego, krążą plotki że Skarbnik złozył rezygnację, ja otrzymuje odszkodowanie z koła na podstawie przekazu pocztowego wypełnianego najprawdopodobniej reką Łowczego. Ktoś ewidentnie kręci lody pod czyimś czujnym okiem najprawdopodobniej dorabiając dokumenty finansowe. Dlaczego tak sądzę ??? Bo kilka miesięcy wcześniej Zarząd Główny przeprowadził kontrolę w kole i stwierdził że pomimo kilku uchybień jest wszystko w porządku. Kontrola ta była tak PROFESJONALNA że przeoczyła fakt m.in. przekroczenia planu pozyskania lisów. Jest też w protokole pokontrolnym taki kuriozalny zapis mówiący ogólnie że w przypadkach łamania prawa związkowego komisja wyraża zrozumienie dla takich działań... Na przykładzie swego koła i pewnych osób mam paskudne wrażenie że każe nam się sprawy załatwiać w ramach związku tylko po to, żeby paru koleżkom kolesi uratować resztki popeerelowskiego prestiżu.
| 15-04-2008 21:38 | wilk21 | Ad.zxcvb. Zgadzam się z Kolegą w 100%. Kol. Kulwap idealnie ujął w felietonie tą sprawę, która powinna być upubliczniona już dawno, np. przez Komendanta PSŁ w Lublinie. Kol. Kulwap jest skuteczny - to fakt! Dobrze, że dostrzegają i przyznają to Koledzy w Białej Podlaskiej. | 15-04-2008 21:09 | zxcvb | o Jezu znowu Kulwap kogoś złapał - nieskalany redaktor przykład etyka myślistwa i ideał tradycji polowań - brawo o niedoscigniony ideale ?????????????????????????????????? D.B. | 15-04-2008 20:28 | wilk21 | Negatywne tradycje jak widać z treści felietonu są podtrzymywane i kultywowane. Zastanawia mnie, czy komendant PSŁ, który pojazdem służbowym, wziął udział w słynnych na cały region Hubertowinach, podejmował jakiekolwiek czynności służbowe, aby wyjaśnić tą sprawę. Najważniejsze - dla mnie - jest jednak to, że to dzięki Kol.Kulwap, sprawa Komendanta PSŁ ujrzała "światło dzienne ", podobnie jest także z tą " inną tradycją ", opartą na cwaniactwie, złodziejstwie i zamiłowaniu do oszustwa, robieniu kasy kosztem zwierzyny oraz kolegów z własnego koła. Dlaczego brak jest nadal reakcji członków KŁ i władz Zrzeszenia na tak kultywowaną " tradycję ", dlaczego firma skupująca tusze - "Elite Expeditions" - nie podjęła żadnych działań, aby sprawę nagłośnić w środowisku myśliwych i ją wyjaśnić, bo przecież po numerach na znaczkach, z pewnością zauważyła, że jest w tym tzw." przekręt ". Skupowanie na " lewo " dziczyzny, to praktyka, którą PZŁ powinien wszelkimi możliwymi środkami likwidować. |
| |