|
autor: Janusz Kibic16-02-2009 Jak dobro w Łomży, ze złem walczyło, cz.VI
|
Po prawie 3 latach postępowania dyscyplinarnego, w czasie którego czterokrotnie stawali przed składami orzekającymi w OSŁ i GSŁ, raz byli skazani na 18 miesięcy zawieszenia i raz usłyszeli na rozprawie w GSŁ wniosek ORD w Łomży Wiesława Bagana o wykluczenie z PZŁ, Zygmunt Wiktorzak i Marek Lis zostali prawomocnie uniewinnieni z zarzutów postawionych im przez prezesa OSŁ w Łomży Wiesława Szlońskiego, sekretarza zarządu KŁ "Orlik", który dwóm swoim kolegom z zarządu: łowczemu i skarbnikowi postawił zarzuty polowania w rejonie, w którym nie byli zapisani, po spotkaniu z jednym z nich w rejonie, w którym to właśnie Wiesław Szloński nie był zapisany. Złożenie doniesienia do ORD było tylko jednym z działań, z którymi Wiesław Szloński w obronie dobra wystąpił przeciwko swoim kolegom z zarządu po tym polowaniu.
Jeszcze zanim odbyła się rozprawa odwoławcza w Głównym Sądzie Łowieckim, zaraz po orzeczeniu winy łowczego i skarbnika przez OSŁ w Ostrołęce, Wiesław Szloński złożył w Zarządzie Okręgowym PZŁ wniosek o zawieszenie Zygmunta Wiktorzaka w pełnieniu funkcji skarbnika oraz Marka Lisa w pełnieniu funkcji łowczego, w KŁ "Orlik". We wniosku napisał ..."obaj w/w oskarżyli mnie, że to ja a nie oni, kłusowali w dniu 11 grudnia 2005 r i sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sejnach - co jest oczywiście oszczerstwem".... Chodziło mu o to, że wobec niego, nieposzlakowanego działacza PZŁ, Zygmunt Wiktorzak śmiał złożyć doniesienie do prokuratury, na składanie przez niego fałszywych zeznań przez OSŁ.
ZO w Łomży, jak to bywa, kiedy dobro PZŁ w okręgu jest zagrożone przez zło, zawiesił w dniu 22 listopada 2007 r. Zygmunta Wiktorzaka i Marka Lisa zgodnie z wnioskiem Wiesława Szlońskiego, w wykonywaniu funkcji członków zarządu KŁ "Orlik" w Łomży. Oczywiście, jak to bywa w takich wypadkach, gdy przypnie się komuś łatkę parszywej owcy, nie zatroszczono się o to, żeby zainteresowanym dać możliwość wypowiedzenia się, co gwarantuje im Statut PZŁ. ZO PZŁ w Łomży w składzie Jerzy Włostowski, łowczy okręgowy oraz J.Mieszkowski, Ir.Wasilewski i St.Prucel, członkowie ZO PZŁ, postanowili ..."przy dwóch głosach za i dwóch wstrzymujących się zawiesić"... w/w do czasu prawomocnego zakończenia postępowania przed Głównym Sądem PZŁ, o czym mówił lakoniczny protokół z posiedzenia ZO. O tym, że uchwałę podjęto na wniosek Wiesława Szlońskiego i bez wytłumaczenia, dlaczego dopiero po prawie dwóch latach od wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, wycinek protokołu udostępniony zainteresowanym milczy. Uchwałę przekazano zawieszonym dopiero po 12 dniach, a po następnych, 13 dniach, tj. 17 grudnia 2007 r. Zarząd Okręgowy uchylił swoją uchwałę bez uzasadnienia i zawieszenie przestało obowiązywać. Na pytanie, po co te sztuczki niby odpowiedzialnego organu okręgowego, odpowiedź okazała się bardzo prosta.
Zawieszając dwóch członków zarządu, ZO PZŁ spowodował możliwość działania tego zarządu w składzie dwuosobowym. W zarządzie pozostał prezes Ludwik Chełstowski oraz sekretarz Wiesław Szloński, którzy skorzystali z kilkunastodniowego okresu zawieszenia łowczego i skarbnika przez ZO PZŁ w Łomży, aby w dniu 12 grudnia 2007, a więc w dzień po orzeczeniu GSŁ przekazującym sprawę ich niedawnych kolegów z zarządu do powtórnego rozpatrzenia przez OSŁ w Ostrołęce, przyjąć do koła trzech nowych członków. Choć postępowanie dyscyplinarne dalej wobec zawieszonych trwało, to zostali oni przez ZO PZŁ zostali odwieszeni w 5 dni po przyjęciu nowych członków do KŁ "Orlik" w Łomży. Czyli powodem ich zawieszenia wcale nie było prowadzone przeciw nim postępowanie dyscyplinarne, bo to dalej trwało i wróciło do OSŁ w Ostrołęce, tylko danie wolnej ręki prezesowi i sekretarzowi w przyjęciu do koła trzech nowych członków.
Z przytoczonych tu opisów działania organów okręgowych w Łomży, w tym Zarządu Okręgowego kierowanego przez Jerzego Włostowskiego można byłoby wyciągnąć wniosek, że wszyscy działacze PZŁ w Łomży to klika o podobnej do prokuratora Wiesława Szlońkiego moralności. Daleki jestem jednak od uogólnień, a że tak nie jest świadczy postawa innego prokuratora, już w stanie spoczynku, Jerzego Kubraka, sędziego OSŁ w Łomży, czyli podwładnego Wiesława Szlońskiego. Jerzy Kubrak złożył do Okręgowej Rady Łowieckiej w Łomży pismo z oświadczeniem o rezygnacji z funkcji sędziego OSŁ. W piśmie tym czytamy o przyczynach tej rezygnacji:
..."Wiesław Szloński złożył wniosek jako prezes OSŁ w Łomży o zawieszenie w czynnościach i pełnieniu funkcji dwóch członków zarządu koła "ORLIK", do którego sam należy, a mianowicie kolegi Zygmunta Wiktorzaka i Marka Lisa, powołując się na wcześniej złożony wniosek dyscyplinarny do Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego. We wniosku jest niezrozumiała doza uporu i złośliwości. Uważam, że w ten sposób obraził przepis § 9 ust.3 Regulaminu Postępowania Dyscyplinarnego PZŁ. Wniosek ten wbrew prawu, jako skierowany bezprawnie, przyjął i rozpatrzył Zarząd Okręgowy w Łomży. W sprawie tej wystąpiło zjawisko nieznajomości prawa Łowieckiego sędziego, któremu w żadnym przypadku nie wolno wystąpić z wnioskiem tego rodzaju przeciwko członkom koła, do którego należy i z którymi współpracuje. Z przykrością stwierdzam, że Zarząd Okręgowy mimo, że przepis § 9 ust. 3 Regulaminu Postępowania Dyscyplinarnego PZŁ mówi wyraźnie o obowiązkowym wyłączeniu sędziego, z przyczyn wskazanych wyżej, rozpoznał sprawę i podjął decyzje naruszająca ten przepis. Zarówno wniosek jak i uchwała Zarządu są sprzeczne z Prawem Łowieckim i nie tylko, bo z prawem powszechnych, obowiązującym w naszym kraju. Dlatego też uznając, iż Wiesław Szloński jako Prezes Sądu Okręgowego PZŁ działał wbrew prawu i jego działanie świadczy o nieznajomości prawa łowieckiego (Ignorantia juris) i podobnie Zarządu Okręgowego, postanowiłem wniosek ten złożyć"...
Szkoda, że ci ostatni, których można jeszcze uważać za uczciwych, opuszczają organa Zrzeszenia.
Ale wróćmy do tego, jak działał dwuosobowy zarząd KŁ "Orlik", po zawieszeniu łowczego i skarbnika przez ZO PZŁ w Łomży. Jak mówi stare przysłowie, "Co nagle to po diable", prezes Ludwik Chełstowski oraz sekretarz Wiesław Szloński, przyjmując uchwałę o przyjęciu przez siebie członków koła, zapomnieli pobrać wcześniej wpisowego od kandydatów do koła, co przecież zgodnie z szeroko dyskutowanym stanowiskiem Zarządu Głównego i jego prawnika Marka Duszyńskiego, było czynnością, która ..."skutkuje nieważnością uchwały z mocy samego statutu"..., o czym szeroko pisał dziennik. Zarząd Główny i kol. Marek Duszyński piszą to, co akurat pasuje im do danej sytuacji, a jak przestaje pasować, to milczą i akceptują interpretację akurat odwrotną, od tej przez siebie wcześniej głoszonej. Powinniśmy się już przyzwyczaić, że dobro rządzi się swoimi prawami i nie zawsze musi wszystkich traktować jednakowo, bo a nuż pomogłoby swoją interpretacja złu. Uchwała o przyjęciu do koła, formalnie nieważna z mocy statutu, bo nie wpłacono wpisowego, dla działaczy okręgowych w Łomży była jak najbardziej ważna. Tak na marginesie, redakcja poprosiła Marka Duszyńskiego o opinię, czy w świetle przywołanego wyżej jego stanowiska, które kiedyś prezentował, jest ono dalej ważne i aktualne. Jak w szeregu innych sprawach, Nowy Świat 35 nabrał wody w usta i milczy.
Przywróceni przez ZO członkowie zarządu Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak zwrócili się z odwołaniem do Walnego Zgromadzenia członków koła, od uchwały zarządu przyjmującej trzech nowych członków koła. Obecni na posiedzeniu zarządu 16 marca 2008, bo przez 3 miesiące nie mogli się doprosić od prezesa zwołania posiedzenia zarząd, zażądali spełnienia statutowego obowiązku przyjęcia protokołu z poprzedniego posiedzenia, właśnie tego z tego dnia 12 grudnia 2007 r., kiedy dwuosobowy zarząd przyjął nowych członków. Zresztą i ci członkowie nie byli najszczęśliwszym wyborem. W ciągu 3 miesięcy członkostwa, jeden zdążył postrzelić drugiego myśliwego podczas polowania indywidualnego, a drugiego spotkano w łowisku bez odstrzału, ale za to pod wpływem alkoholu. Prezes i sekretarz do głosowania protokołu nie dopuścili, jak opowiadają to dzisiaj łowczy i skarbnik, zbyli ich słowami "nie musimy postępować zgodnie ze statutem". W tym akurat rację mieli, bo stał za nimi aparat okręgowy, tak więc Wiesław Szloński mógł śmiało poprosić ZO PZŁ w Łomży o stanowisko, czy Lis i Wiktorzak mogą brać udział w głosowaniu protokołu z posiedzenia zarządu, na którym nie byli oraz czy mogą składać odwołanie do WZ od uchwały o przyjęciu trzech nowych członków koła.
Sprawa ewentualnej nieważności uchwały zarządu w składzie dwuosobowym trafiła do radcy prawnego PZŁ Marcina Pasternaka. Jak możecie się czytelnicy domyślić, jego opinia uznawała uchwałę o przyjęciu za ważną, bo jak zawieszeni nie mogli brać udziału w posiedzeniu zarządu, ten w składzie dwuosobowym mógł działać. Na temat braku wpłaty wpisowego od nowoprzyjętych oraz o tym, że wykorzystano zawieszenie kilkunastodniowe, opinia milczy.
Ten sam Marcina Pasternak odpowiedział również łowczemu okręgowemu PZŁ w Łomży Jerzemu Włostowskiwemu, na pytania sformułowane przez Wiesława Szlońskiego. Oczywiście potwierdził, że protokół z poprzedniego posiedzenia zarządu zatwierdzać mogą tylko jego członkowie, którzy byli na tym posiedzeniu, z którego powstawał protokół. W drugiej sprawie prawa do złożenia odwołania od uchwały o przyjęciu nowych członków napisał dosłownie tak: ..."uważam, że członkowie zarządu koła nieobecni podczas głosowania nie mają interesu prawnego w składaniu odwołania od podjętej uchwały w zakresie przyjęcia nowych członków, jeżeli byli prawidłowo zawiadomieni o terminie i porządku obrad posiedzenia zarządu. Ich bowiem decyzja autonomiczną było nie wzięcie udziału w posiedzeniu organu koła".... W ten sposób zawieszeni przez ZO członkowie zarządu dowiedzieli się, że ich nieobecność na posiedzeniu była ich autonomiczną decyzją. Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać.
W tej sytuacji, Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak chcieli spotkać się powtórnie z przewodniczącym ZG dr Lechem Blochem, żeby przedstawić szykany, stosowane wobec nich przez organa PZŁ, ale w Warszawie przyjął ich tylko Piotr Koźla doradzając opisanie wszystkiego na piśmie, żeby na podstawie ich skargi powołana komisja, mogła wszystkie zarzuty wyjaśnić. Tak jakby śladu nie zostało z pierwszego spotkania z dr Blochem jakie rok wcześniej udało im się wywalczyć. Piszę wywalczyć, bo przez 6 miesięcy czekali po pisemnej prośbie na możliwość spotkania, a kiedy przyjechali, odmówiono im widzenia z przewodniczącym. Jednak byli na tyle zdeterminowani, że nie dali się wówczas sprzed gabinetu przewodniczącego usunąć i wzięli go na wyczekanie, tak, że w końcu trafili przed jego oblicze. Przewodniczący ZG obiecał zająć się ich sprawą, choć musiał być rzeczywiście strasznie zapracowany, że przez 6 miesięcy nie mógł znaleźć czasu na spotkanie z członkami Zrzeszenia, którzy go o to proszą, choć to przecież za ich pieniądze i w ich imieniu kieruje PZŁ.
Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak napisali więc w końcu skargę do ZG PZŁ, opisując to wszystko, co przez ostatnie przeszło 3 lata organa PZŁ i jego działacze z nimi robili. Działacze okręgowi czuli się naprawdę silnie i skargą do Warszawy zupełnie się nie przejęli. Wiedzieli co robią. Skarga, jak to bywało już w czasach PRL, trafiła faksem z powrotem do Łomży, jeszcze zanim na nią ZG odpowiedział. W okręgu nie kryto się z tym zupełnie i skargę otrzymał do swoich rąk prezes OSŁ w Łomży Wiesław Szlońki, czyli ten, który nagonkę na Lisa i Wiktorzaka prowadził. Co z nią zrobił prezes OSŁ i sekretarz zarządu KŁ "Orlik"? A powiesił skargę na kwaterze koła w obwodzie, zakreślając flamastrem jej fragmenty, mające świadczyć o nicości łowczego i skarbnika rzucających potwarze na działaczy, w tym na niego. Piszcie Koledzy skargi do ZG PZŁ na swój zarząd w kole i organa okręgowe, to wasza skarga ma szansę znaleźć się na tablicy ogłoszeń w waszym kole i okręgu.
Pomimo tych szykan Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak dalej liczyli, że są jeszcze w PZŁ organa, które ich skargami na działaczy się przejmą. Napisali 28 maja 2008 r. skargę do Naczelnej Rady Łowieckiej. Wymienili w niej wszystkie pisma, które kierowali do organów PZŁ, na które nie otrzymali odpowiedzi, a były to skargi do GRD, prezydium ORŁ i prezesa ORŁ oraz całej ORŁ w Łomży. Zwrócili uwagę, że również ZG, do którego wystąpili, nie podjął się wyjaśnienia zgłoszonych przez nich spraw. Na jakąkolwiek odpowiedź czekają do dzisiaj i przestali już wierzyć, że ktokolwiek w PZŁ pochyli się nad ich losem, sprokurowanym przez Wiesława Szlońskiego.
Na 1 czerwca 2008 r. zwołane zostało w KŁ "Orlik" WZ koła. Z. Wiktorzak i M. Lis byli powiadomieni o WZ jako członkowie Zarządu koła "Orlik". Nie brali udziału w obradach WZ ze względu na fakt zwołania go niezgodnie ze Statutem PZŁ § 57 oraz ze względu na fakt brania udziału osób nieuprawnionych. Złożyli w tej sprawie wniosek o rozwiązanie WZ i zwołania go ponownie na podstawie § 59 Statutu PZŁ z zachowaniem wmogów statutowych. Taki sam wniosek złożyła Komisja Rewizyjna koła "Orlik" oraz kolega Kazimierz Tomasiak, który w ogóle nie został powiadomiony.
Prezes i sekretarz nie mieli oczywiście zamiaru wprowadzenia do porządku obrad punktu dot. odwołania się łowczego i sekretarza od uchwały dwuosobowego zarządu koła o przyjęciu do koła trzech nowych członków. Jednak takie życzenie wyraziła komisja rewizyjna koła, która złożyła w odpowiednim terminie wniosek do zarządu koła, o wprowadzeniu takiego punktu do porządku obrad. Zgodnie z § 57 ust.2 Statutu zarząd zobligowany jest do zrealizowania takiego żądania KR. Ponieważ jednak prezes koła Ludwik Chełstowski i sekretarz Wiesław Szloński, nie muszą postępować zgodnie ze statutem, żądania KR nie spełnili. W związku z tym, do ZG PZŁ w Warszawie wpłynęło zapytanie, czy zarząd koła może odrzucić takie żądanie KR. Odpowiedział znowu Marcin Pasternak, który wyraził pogląd, że zarząd nie może tak zrobić i ..."Nie uwzględnienie takiego wniosku rodzić może skutki w postaci odpowiedzialności statutowej członków zarządu"... Może w teorii tak, ale nie wobec takich tuzów jak Ludwik Chełstowski i Wiesław Szloński. ORD postępowania wobec nich w tej sprawie nie wdrożył.
Prezes z sekretarzem wprowadzili za to do porządku obrad punkt o odwołaniu łowczego i sekretarza oraz nowych wyborach na te stanowiska. Dla zapewnienia sobie przychylnego kworum, sekretarz serdecznie zaprosił na to posiedzenie łowczego okręgowego i trzech nowoprzyjętych członków. Koło nie jest liczne i na WZ stawiło się 17 członków. Głosowanie o odwołaniu z funkcji członków zarządu wynik głosowania był 9:8 za odwołaniem, czyli gdyby w WZ wzięli udział pozostali członkowie zarządu i jeden nie powiadomiony, to głosowanie zakończyłoby się prawdopodobnie odwrotnym wynikiem 9:11, a bez nowoprzyjętych 6:11. WZ układało się po myśli dobra i teraz pozostało wybrać tylko nowych członków zarządu. Głosowanie szło bardzo szybko i sprawnie, tak że z rozpędu do zarządu wybrano członka koła, dla którego KŁ "Orlik" nie było kołem macierzystym. Kolejne naruszenie statutu, ale czyż po tylu pozytywnych doświadczeniach w relacjach z organami PZŁ, prezes OSŁ i sekretarz zarządu miał się przejmować takimi drobiazgami, szczególnie, że ZO nie był zainteresowany, aby uchwały WZ uchylić, pomimo widocznych gołym okiem nieprawidłowości.
Dobro triumfowało. Nie udało się Wiesławowi Szlońskiemu wykluczyć Marka Lisa i Zygmunta Wiktorzak z PZŁ, to choć szurnął ich z zarządu koła. A miał ciągle jeszcze rozkręcone dwie inne sprawy w okręgu, które dawały mu nadzieje, że dokopie im jeszcze dosadniej, bo dobro złu, nigdy w PZŁ nie odpuści. O tym w następnym odcinku w czwartek, 19 lutego br.
PS - na stronie głównej jest ankieta, w której można wyrazić swoją opinię nt. bohaterów tego cyklu.
Redakcja |
|
| |
20-02-2009 08:06 | gekon | ...Kubrak na Prezydenta....., a tak poważnie to chciałbym takiego na miejsce najjaśniejszego doktora Blocha. Schemat jak z Białej Podlaskiej, a Szloński jakoś dziwnie Sacharukopodobny. Azazil, wzorze uczciwości i prawości, czytasz i nie grzmisz...? Pozdrawiam DARZ BÓR | 19-02-2009 11:46 | mała myszka | Powrót do korzeni.....
http://www.lowiecki.pl/felietony/tekst.php?id=49
i cisza........... | 18-02-2009 15:09 | antypod | Jestem pod wielkim wrażeniem odważnej postawy Myśliwego z Łomży. Sędziego OSŁ i prokuratora w stanie spoczynku Kolegi Jerzego Kubraka. Mógł przeczekać pod stołem, jak ZO i ORŁ lub "krakać w okręgu łomżyńskim z innymi", co przy okazji sprawy stracili twarz.
Szlechetny i bezinteresowny gest.
Pewnie medalu za to Kolega Kubrak nie dostanie, przynajmniej nie od tej cuchnącej mocno ekipy, ale szacunek mój, dozgonny, owszem. D.B. | 17-02-2009 09:21 | drwal2 | Najbliższy KZD z pewnością doceni "zasługi" Wielkiego i przyzna mu tytuł. Resztę załatwi sobie sam przez właściwe motywowanie podległych "działaczy". Z tego względu nie podważa kuriozalnych decyzji "władców" okręgowych, bowiem to oni stanowią główne jego zaplecze do dożywotniego zachowania stołka obfitującego w "hojne dary" z naszych składek. Liczy nadal, że ci zrobią wszystko aby utrzymać się na stołkach, co jemu zagwarantuje "dalszy byt" na fotelu. DB. | 17-02-2009 01:53 | _39 | Proponuję, aby wystąpić do odpowiednich Władz o nadanie miłosciwie nam panującemu DR.LECHOWI BŁOCHOWI tytułu PROFESORA NADZWYCZAJNEGO z dziedziny skutecznego manipulowania Zarządem Głownym PZŁ w celu dowolnej interpretacji prawa łowieckiego. Winien otrzymać tytuł dożywotniego Przewodniczącego Zarządu Głownego z prawem do dowolnej interpretacji przepisów łowieckich w/g JEGO potrzeb. DB | 16-02-2009 16:34 | drwal2 | Witam,
Gęsiej skóry dostaję, jak czytam takie historie. A może będzie kiedyś możliwość usłyszeć, bądź przeczytać, co na to wszystko DOKTOR WIELKI. To przecież on jest Wodzem "dobra". Sędzia OSŁ w Łomży Jerzy Kulrak potwierdził, że są jeszcze w PZŁ tu i ówdzie niedobitki starające się zachować twarz Zrzeszenia. Szkoda tylko, że już "na wymarciu".
Mam tylko pytanie do autora, czy w sprawie wpisowego do koła trzech nowych członków, kontaktował się Kolega z zainteresowanymi, bo może się okazać, że oni wpłaty dokonali, tylko nie trafiła, tam gdzie powinna. Bo sokoro tak bardzo zależało, aby taką uchwałę podjąć w "kameralnym" gronie, to może sprawa ma "drugie dno". A łowczy okręgowy "za przysługę" redukującą skład zarządu dostał działkę. DB. | 16-02-2009 12:40 | 192326w | Po tylu latach, to zimne kotlety..........I tak mogą się cieszyć Marek Lis i Zygmunt Wiktorzak iż nic im nie skoczyło na plecy w postaci pilota, szermierza i boksera.... |
| |