|
autor: Stanisław Pawluk05-10-2009 Jak TW Jabłoński, Tajera urządził; cz.I
|
Sprawę Wiesława Tajera pamiętają czytelnicy z mojego felietonu trzy miesiące temu. Przypomnę, że za złożenie doniesienia do prokuratury o niegospodarności w swoim kole, kierowanym przez prezesa koła mgr inż. Ryszarda Gierlińskiego, równocześnie przewodniczącego Głównej Komisji Rewizyjnej PZŁ, został prawomocnie ukarany przez sądy łowieckie na 1 rok zawieszenia w prawach członka PZŁ. Tej karze z-ca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego Wojciech Tomczyk zarzucił ..."rażącą niewspółmierność kary w stosunku do stopnia szkodliwości społecznej czynu"... i złożył skargę nadzwyczajną do Głównego Sądu Łowieckiego. Nie do przyjęcia przecież dla działaczy z centrali było, żeby jakiś członek Zrzeszenia śmiał donosić do prokuratury na tak zasłużonego działacza jak przewodniczący GKR PZŁ.
Zgodnie z §68 ust.1 Regulaminu postępowania dyscyplinarnego w PZŁ, skargę może złożyć tylko Główny Rzecznik Dyscyplinarny. Pomimo tego jasnego zapisu Regulaminu i złożenia przeze mnie, jako obrońcy Wiesława Tajera, wniosku o odrzucenie skargi, jako złożonej przez osobę nieuprawnioną, skład orzekający na pierwszej rozprawie w maju br. nie odrzucił skargi, choć przerwał rozprawę celem rozpatrzenia zarzutu złożenia skargi przez osobę nieuprawnioną. Wydawało mi się, że skład orzekający w tej sprawie, tj.: Kazimierz Gaczyński - przewodniczący, Remigiusz Chmielewski, Edward Janeczko, Bogdan Bieda i Tadeusz Ciborski mają na tyle doświadczenia w orzekaniu w sprawach karnych, że mój wniosek musi zostać przez nich przyjęty, a postępowanie zakończone bez rozpoznawania skargi nadzwyczajnej, co gwarantował w/w Regulamin i jasny zapis kodeksu postępowania karnego (k.p.k.), o którym niżej.
Wydawało mi się ponadto, że po kompromitacji prezesa GSŁ, tajnego współpracownika organów bezpieczeństwa przed 1989 rokiem Zygmunta Jabłońskiego, któremu Sąd Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie wytłumaczyły w wyroku z powództwa Witolda Maziarza, że jeżeli Regulamin postępowania dyscyplinarnego w PZŁ reguluje jakąś szczegółową sprawę, to taka regulacja ma pierwszeństwo, przed jakimikolwiek zapisami kodeksu postępowania karnego. A akurat w tej sprawie k.p.k. współbrzmiał z tym Regulaminem i nie miałem wątpliwości, że skarga nadzwyczajna zostanie odrzucona. Nadrzędność Regulaminu nad k.p.k. i kiedy należy stosować właśnie k.p.k. Sąd Okręgowy w Warszawie ujął następująco:
..."przepisy k.p.k. mogą znaleźć pomocnicze zastosowanie w przypadku luki w treści samego Regulaminu. (...) W rezultacie przepisy k.p.k. znajdować powinny zastosowanie w (...) postępowaniu dyscyplinarnym jedynie w sytuacjach, w których powstaną kwestie, których nie sposób rozstrzygnąć w oparciu jedynie o Regulamin. Błędne jest natomiast każdorazowe odwoływanie się do regulacji procedury karnej"...
Trudno byłoby uwierzyć, że TW Zygmunt Jabłoński nie zna powyższego stanowiska Sądu Okręgowego w sprawie, która przed tym sądem przegrał. Jeżeli zaś znał, to powyższe klarowne wyłożenie przez Sąd Okręgowy, tak jemu jak i pozostałym sędziom Głównego Sądu Łowieckiego nie pozostawiało wyboru, skarga nadzwyczajna z-cy GRD powinna była zostać bez rozpatrywania odrzucona. A co zrobił TW Zygmunt Jabłoński? Nie tylko zlekceważył powyższe stanowisko Sądu Okręgowego, ale dla zagwarantowania wyższej kary dla Wiesława Tajera, podjął skandaliczną decyzję, nie licującą z jego zawodem, bo zmienił w trakcie rozprawy dwóch sędziów w składzie sędziowskim i wstawił w miejsce jednego z nich siebie samego, czym naruszył główny kanon sędziowskiej niezawisłości gwarantującej rzetelność postępowania, dyskwalifikujący sąd, jeżeli ..."którykolwiek z jego członków nie był obecny na całej rozprawie"..., że zacytuję art. 439 pkt 2 k.p.k. Pamiętają prawdopodobnie czytelnicy, czym Zygmunt Jabłoński tłumaczył się, kiedy bezprawnie wykluczał z PZŁ Witolda Maziarza? Napisał wówczas w ŁP Nr 2/09 tak:
..."Orzekając w tej sprawie, jako zawodowy sędzia karnista, zastosowałem wyłącznie k.p.k.".... Tak ma ponoć TW Zygmunt Jabłoński ugruntowany w głowie kodeks postępowania karnego, a tu nagle wypada mu z głowy kanon sprawiedliwego procesu, za którym stoi art. 439 pkt 2 k.p.k. Przepis ten obliguje, również sędziów i prezesów sądów łowieckich, bo Regulamin postępowania dyscyplinarnego PZŁ nie wypowiada się w tej kwestii, czyli powinno się w tej sprawie zastosować k.p.k., jak orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie w cytowanym wyżej fragmencie uzasadnienia. Na jego podstawie niedopuszczalnym jest zmiana składu sądu po rozpoczęciu rozprawy. W sprawie Witolda Maziarza TW Zygmunt Jabłoński zapomniał Regulaminu, bo jako "zawodowy sędzia karnista" ma w głowie przede wszystkim k.p.k., a w sprawie Wiesława Tajera, nagle zapomniał o zastosowaniu k.p.k., zmieniając skład sądu w czasie rozprawy. Byłem tym do tego stopnia zbulwersowany, że poprosiłem redaktora naczelnego, żeby upewnił się, czy czasem ta druga rozprawa nie rozpoczynała postępowania sądowego od początku, co usprawiedliwiałoby zmiany w składzie sędziowskim. Odpowiedź z sekretariatu GSŁ była jednoznaczna, w dniu 7 lipca była już druga rozprawa w sprawie skargi nadzwyczajnej, bo pierwsza odbyła się w maju. W ten sposób jest możliwe, że jeden skład sędziowski prowadzi rozprawę, a jak prezes doszedłby do wniosku, że wyrok nie byłby po jego myśli, to może po prostu zmienić skład sądu przed orzeczeniem wyroku. Tak ma wyglądać uczciwa procedura w rzeczywistości sądów łowieckich.
Procedurę tę TW Zygmunt Jabłoński zastosował swoim zarządzeniem przed drugą rozprawą wyznaczoną na 7 lipca br. i wyłączył ze składu sędziowskiego Remigiusza Chmielewskiego i Edwarda Janeczko, a wstawił w ich miejsce siebie oraz Jakuba Zielińskiego, którego dodatkowo zrobił sędzią referującym, w miejsce dotychczasowego referującego Remigiusza Chmielewskiego. Trudno powiedzieć, czy wyłączeni sędziowie nie gwarantowali orzeczenia zgodnego z życzeniem mgr inż. Ryszarda Gierlińskiego, albo może sam TW Zygmunt Jabłoński chciał dopilnować sprawy, ale zrobienie sędzią referującym Jakuba Zielińskiego było znamienne. Tego sędziego pamiętamy jako obrońcę przysłowiowego "dobra", który jako jedyny w sprawie z Łomży uważał, że skandalicznie przeprowadzona w OSŁ w Ostrołęce rozprawa nie miała żadnych błędów i o dwa miesiące opóźnił wydanie uzasadnienia nie podpisując orzeczenia, przez co zainteresowani nie mogli otrzymać wyroku GSŁ uchylającego uznanie ich za winnych przez OSŁ. Postawa w sprawie z Łomży była na pewno dobrą rekomendacją, żeby również Jakub Zieliński znalazł się w składzie sądu.
Mając już skompletowany odpowiadający prezesowi GSŁ skład sędziowski i będąc samemu w jego składzie TW Zygmunt Jabłoński nie spodziewał się już żadnych przeszkód na drugiej rozprawie, żeby doprowadzić do zwiększenia kary dla Wiesława Tajera. Sędziowie oddani prezesowi, przeszli do porządku dziennego nad wnioskiem o odrzucenie skargi, z powodu którego pierwsza rozprawa została wstrzymana, nie rozpatrzyli tego wniosku na rozprawie i nie wydali żadnego postanowienia. Za to w uzasadnieniu napisali, że kategorycznie należało stwierdzić, że na podstawie k.p.k. zastępca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego był upoważniony do złożenia skargi, bo miał do tego pełnomocnictwo GRD. Nie podali przy tym jaki artykuł k.p.k. upoważniał ich do takiego stwierdzenia, chyba dlatego, że udawali niewiedzę o treści Art. 17. § 1 pkt 9 k.p.k. , którego brzmienie jest następujące:
..."Art. 17. § 1. Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy:
1)
......
9) brak skargi uprawnionego oskarżyciela,
10)"...
A uprawnionym oskarżycielem, który zgodnie z Regulaminem postępowania dyscyplinarnego w PZŁ mógł złożyć skargę był Główny Rzecznik Dyscyplinarny. W tej sprawie tak Regulamin postępowania dyscyplinarnego w PZŁ, jak i k.p.k. wykluczały, żeby za Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego mógł ją złożyć jego zastępca.
Zresztą Główny Rzecznik Dyscyplinarny Tadeusz Andrzejczak musiał to chyba rozumieć, bo w przeddzień drugiej rozprawy, czyli 6 lipca br. podpisał się na skardze sporządzonej przez swojego zastępcę w marcu br. Teoretycznie dużo ryzykował, bo bezpośrednio potwierdził nieprawdę i dokonał fałszerstwa dokumentu. Pamiętajmy, że TW Zygmunt Jabłoński skargę skierował do rozpoznania przez GSŁ bez jego podpisu, nie było jego podpisu na rozprawie w dniu 5 maja, a tu nagle na rozprawie w dniu 7 lipca podpis GRD na skardze się znalazł. Tadeusz Andrzejczak mógł mieć jednak pewność, że przecież nikt w GSŁ doniesienia do prokuratury nie zrobi. Tak się w Polskim Związku Łowieckim ustawia rozprawy przed sądem łowieckim, żeby tylko osiągnąć założony cel. Jak Wiesław Tajer miał zostać ukarany przykładnie, to się na głowie stanęło, procedurę naciągnęło, sędziów podmieniło, podpis uzupełniło poświadczając nieprawdę, ale wiadomo, że w słusznej sprawie, żeby zło odkryte w przewodniczącym KR koła, w którym na nieszczęście prezesem był przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej mgr inż. Ryszard Gierliński, wyplenić z korzeniami i przykładnie.
Podczas tej drugiej rozprawy jako obrońca podniosłem zarzut, że wstawiony przez siebie samego do składu orzekającego TW Zygmunt Jabłoński, nie może być uznany za bezstronnego, bo brał już czynny udział w sprawie Wiesława Tajera, bo to on jednoosobowo rozpatrywał wniosek obrońcy o złożenie skargi nadzwyczajnej na korzyść obwinianego. Wniosek rozpatrzył negatywnie, czyli już przed rozprawą miał określony, w tym przypadku negatywny, stosunek do Wiesława Tajera, a więc nie mógł być uznany za bezstronnego. Stąd naturalnym było złożenie przeze mnie wniosku o wyłączenie Zygmunta Jabłońskiego ze składu sądu. Taki wniosek, zgodnie z Regulaminem postępowania dyscyplinarnego w PZŁ przerywa rozprawę i musi zostać rozpatrzony przez inny skład sędziowski. I co zrobił TW Zygmunt Jabłoński? Powołał skład sędziowski w osobach Kazimierz Gaczyński, Bogdan Bieda i znowu referujący Jakub Zieliński, którzy mieli orzec, czy prezesa GSŁ wyłączyć, czy nie. A jak orzekli? Nie ma chyba żadnej wątpliwości, że nie znaleźli jakichkolwiek przesłanek, żeby TW Zygmunta Jabłońskiego ze składu orzekającego wyłączyć.
To, że sąd orzekał w składzie ustalonym przez prezesa w sprawie tegoż prezesa, oczywiście im w niczym nie przeszkadzało i ich poczucia "łowieckiej" sprawiedliwości nie naruszyło. A przecież nawet dla laika rozpatrywanie sprawy prezesa, przez skład sędziowski ustalony przez niego jest grubymi nićmi szytą nieuczciwością, jeżeli nie zwykłym oszustwem. Sprawa wyboru sędziów nie jest określona w Regulaminie i zgodnie z tym Regulaminem i cytowanym wyżej wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie powinno się zastosować w tej sprawie k.p.k., który jest jednoznaczny:
Art. 351. § 1 Sędziego albo sędziów powołanych do orzekania w sprawie wyznacza się w kolejności według wpływu sprawy oraz jawnej dla stron listy sędziów danego sądu lub wydziału. Odstępstwo od tej kolejności jest dopuszczalne tylko z powodu choroby sędziego lub z innej ważnej przyczyny, co należy zaznaczyć w zarządzeniu o wyznaczeniu rozprawy.
Ale w Głównym Sądzie Łowieckim, tak jak i w żadnym chyba okręgowym sądzie łowieckim, nie decyduje żadna kolejność i nie ma żadnej jawnej listy sędziów, dzięki czemu TW Zygmunt Jabłoński i jemu podobni mogą wyznaczać do sprawy kogo chcą, a niewygodnych sędziów podmieniać już w czasie trwania rozprawy. Znowu zawodowy sędzia karnista zapomniał o k.p.k. Ciekawe, że zawsze wtedy, kiedy przepis k.p.k. broni obwinionego, prezes GSŁ o nim zapomina, a jak obwinionego broni Regulamin, a niekorzystny jest k.p.k., to wiadomo, że prezes zastosuje mniej korzystny dla obwinianego k.p.k.. To są metody nawet nie z czasów PRL, ale chyba tylko ze stalinowskiego ZSRR i współczesnej Korei Północnej, nie mające nic wspólnego z rzetelnością, sprawiedliwością, równością stron i etyką łowiecką, jaką chciałyby się szczycić sądy łowieckie. Czas najwyższy całe to towarzystwo strojące się w przybrudzone latami używania zielone "sukienki" i łańcuchy rodem z PRL, rozgonić na cztery wiatry.
Jak potoczyła i jak zakończyła się rozprawa przeciwko Wiesławowi Tajerowi będzie można przeczytać w II części tego artykułu, w środę 7 października. |
|
| |
05-10-2009 16:55 | Borysoo | ad. Hupert,
Jezeli takie były cele jak napisałeś to w takim razie obecny prezes jest jak najbardziej na właściwym miejscu. Mógłby tylko tyle nie gadać i rozpisywać się o sprawiedliwości, etyce, godnosci bo na temat tychże ma wiedzę tak szeroką co daltonista o palecie kolorów duluxa. | 05-10-2009 16:14 | Witold Maziarz | Kolego Tajner. Jedyny sposób na tę Władzę Łowiecką, to wystąpienie do sądu powszechnego o wysokie odszkodowanie finansowe za bezprawne pozbawienie możliwości polowania. Tylko tym można ich wstrzymać od dalszego łamania prawa łowieckiego. Jeśli kolega ma takie możliwości finansow, to proponuję zakupienie polowania za granicą i wezwanie ZG do pełnego pokrycia ich kosztów. Ja obecnie idę taką drogą. DB
Witold Maziarz
| 05-10-2009 16:10 | Troper | Ad.Spring głupoty piszesz praca społeczna to nie czasy komuny kiedy mówiono o czynach społecznych skoniczyło się to już,chociaż i wtedy krzywdy sobie nie dali zrobic panowie sędziowie i rzecznicy dyscyplinarni. Teraz są czasy co większe jak wesz do domu bierz a tym bardziej w sasownictwie łowiekim,skąd to wiesz chyba ze swojego palca wyssałeś.Pozdr DB | 05-10-2009 15:59 | Hupert | Borysoo, co starsi pamiętają po co były wymyślone sądy łowieckie. To był dodatkowy bezpiecznik dyscyplinujący 100000 posiadaczy broni w PRL i gwarantujący prawomyślność i podporządkowanie się szeroko pojętej władzy, dla której pasja myśliwska członka PZŁ była dodatkową gwarancją lojalności. A dzisiaj pogrobowcy tamtych czasów, ci związani wówczas z SB i władzą pielgnują tradycje sądownictwa łowieckiego i marzą, że może kiedyś się jeszcze wszystko obróci na dawne dobre czasy. | 05-10-2009 15:58 | Borysoo | Prezes GSŁ pobiera wynagrodzenie i tylko ten fakt jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla mojej tezy. Związanych z sadownictwem łowieckim oraz pobierających pensje, diety, delegacje itp itd są całe stadka. Przy marności wiedzy a co gorsze marności cech charakteru właściwych dla co niektórych przedstawicieli sądów łowieckich kontynuowanie tej szopki zwanej sądem mija się z celem. Cel jaki sobie stawiano kiedy tworzono sądy łowieckie nieco się zakurzył i w sumie nikt nie pamięta o co chodziło a już napewno nie wie tego prezes GSŁ.
DB
| 05-10-2009 15:53 | Hupert | Dobry żart, pracują społecznie :-) Wszędzie, ale nie w PZŁ, czytaj http://www.lowiecki.pl/prawo/rekompensaty_dyscypl.php. Jak pisze, że "W rekompensacie uwzględnia się także czas, jaki rzecznik dyscyplinarny i sędzia sądu łowieckiego poświęca na przygotowanie się do wykonywanych czynności oraz czas samej czynności.", to jest to czyste wynagrodzenie, bo płacenie za czas pracy jest umową zleceniem, enigmatycznie nazwanym w tej uchwale NRŁ rekompensatą. Chyba tylko po to, żeby obejść obowiązek podatkowy i ZUS. | 05-10-2009 15:22 | Spring | Ad.Borysoo, sedziowie sadow okregowych pracuja spolecznie, tzn. bez brania kasy, pewnie sedziowie SG tak samo. | 05-10-2009 12:39 | Borysoo | W głowie mi się nie mieści, że także z moich niełatwo zarobionych pieniędzy i zwiazanych z tym określonych wyrzeczeń ktoś rozbudował tą chorą instytucję jaką jest "sądownictwo" łowieckie. O ileż więcej pozytku dla mnie ale i dla wszystkich myśliwych było by gdybym się przekazywaną częścią składki do pzł jaka idzie na sadownictwo po prostu podtarł. |
| |