|
autor: Stanisław Pawluk11-11-2010 Życie dopisuje epilog
|
Jakiś czas temu przygotowałem tekst polemizujący z artykułem zamieszczonym w niewielkiej gazetce jaką jest „Słowo Podlasia”. Jednak po przemyśleniu i „przegryzieniu” bałwochwalczego tekstu prowincjonalnego dziennikarza zrezygnowałem z publikacji swego tekstu. Młody, naiwny, nieobyty, a do tego bez wątpienia pod silnym wpływem demagogii miejscowych łowieckich VIP-ów - pomyślałem – nabierze doświadczenia, warsztatu i zacznie bardziej wnikliwie patrzeć na sprawy nie popełniając takich podstawowych błędów. Marcin Kozarski pisał kolejne „laurki” wciskając czytelnikom prawdę inną, niż sami na własne oczy widzieli. Myślę więc, że jednak warto wrócić do tematu, tym bardziej, ze życie dopisało ciekawy epilog.
Oto tekst, którego publikowanie wstrzymałem.
W regionalnej gazecie „Słowo Podlasia” ukazał się „myśliwski” tekst Marcina Kozarskiego zatytułowany „Strzał w poroże, czyli kto komu rogi doprawia”. Autor dopatruje się „doprawiania rogów” nie w tych okolicznościach na które wskazują fakty, chociaż bardzo prawdziwie stwierdza, że rogi przyprawiono: Skarbowi Państwa i uczciwości łowieckiej.
Kanwę wydarzeń, na której autor omawianego materiału oparł swój tekst opisałem w dzienniku. Tekst Marcina Kozarskiego zawiera wyjaśnienia Ryszarda M. i to właśnie jego konfabulacje dezinformują i zamazują klarowność przekazu faktów, które dla myśliwych działających w ramach prawa jest nie do przyjęcia. W materiale wskazanym wyżej opisaliśmy dokonanie nielegalnego pozyskania dzikich zwierząt: jelenia byka i dzików. Fakt nielegalności potwierdzony został prawomocnym postanowieniem Okręgowego Sądu Łowieckiego w Białej Podlaskiej (w sprawie jelenia) i sądu powszechnego także w Białej Podlaskiej. Nie ma więc najmniejszych wątpliwości, że na mocy art. 15 ustawy Prawo Łowieckie zarówno tusze jak i trofeum czyli poroże stanowią własność skarbu państwa i należny jest za nie ekwiwalent na mocy rozporządzenia Ministra Środowiska z dna 21 czerwca 205 w wysokości: 5.800 złotych za jelenia i po 2.300 złotych za dzika plus co najmniej 2000 złotych za tytułowe rogi które to – idąc tokiem rozumowania autora omawianego tekstu - zostały doprawione skarbowi państwa. Lekko licząc Skarb Państwa ma podstawy egzekwowania od Koła Łowieckiego nr 18 „Ponowa” kolejną kwotę tym razem tylko 10.100 złotych nie uwzględniając należności za mięso jelenia, które rzekomo sprzedano myśliwemu i dzika, które rzekomo zjedzono podczas myśliwskich imprez. Piszę tylko bowiem dla KŁ nr 18 „Ponowa” kwota ta nie jest zbyt wysoka na tle aktualnie egzekwowanej przez Prokuratorię Generalną kwoty ekwiwalentu w wysokości 128.000 złotych z tytułu ponad planowego pozyskania zwierzyny.
„Słowo Podlasia tak relacjonuje zastrzelenie jelenia:
Byk z porożem nocą 15 stycznia 2006 roku padł od kuli Zygmunta B. z koła nr 18 Ponowa. Niestety myśliwy nie dołożył jednak starań, by zgłosić do ewidencji zdobyte trofeum, tym samym nie dopełnił obowiązków. Sprawa myśliwego trafiła do rzecznika dyscyplinarnego, który wszczął dochodzenie, a myśliwego ukarał sąd łowiecki. Prokuratury jednak nikt nie powiadamiał.
A następnie ustami prezesa koła „Ponowa” Ryszarda M. wyraża bardzo ciekawy pogląd:
Sprawa nie kwalifikowała się bowiem do rozpatrywania przez sąd powszechny. Gdyby zaistniał chociaż cień wątpliwości, rzecznik na pewno by tak uczynił. Ma przecież taki obowiązek – wyjaśnia Ryszard M., prezes koła Ponowa w Białej Podlaskiej.
O tym, że myśliwemu strzelcowi jelenia zarzucono nielegalne pozyskanie, a następnie prawomocnie orzeczono karę za ten właśnie czyn, co potwierdza zarówno wniosek oskarżycielski rzecznika, a także postanowienie Okręgowego Sądu Łowieckiego, nie ma ani słowa. Tyle osób brało udział w rozpatrywaniu sprawy i wszystkie się myliły? Wydały niezgodny ze stanem faktycznym werdykt? Źle zakwalifikowały występek, źle opisały i źle zdecydowały o ukaraniu na podstawie innego rodzaju wykroczenia niż miało faktycznie miejsce?
Kolejny przypadek niezgodnego z prawem przypadku, których jak widać wokół prezesa nie brakuje tak Ryszard M. relacjonuje dziennikarzowi „Słowa Podlasia”:
Do drugiego odstrzału doszło 30 stycznia 2007 roku. Ten ostatni czyn zakwalifikowano jako kłusownictwo, rzecznik powiadomił więc policję, a sprawca otrzymał w sądzie wyrok w zawieszeniu.
Prezes najwyraźniej zapomniał, że rekwirując dzika zaraz po dokonanym odstrzale obiecał dwu pechowcom, że jeśli napiszą podanie o skreśleniu z koła, to sprawy na policję i do rzecznika nie przekaże, załatwiając ja w ramach koła. Napisane na kolanie podania przyjął, zarząd skresłił wniskodawców z listy członków koła, a prezes w kilka dni po tym powiadomił policję i rzecznika dyscyplinarnego. Dalej autor tak przedstawia sprawę nieszczęsnych polowań:
W przypadku jelenia przyjęto, że myśliwy nie działał w złej wierze, a przepisom uchybił z lekkomyślności. Później jednak nie mógł polować przez dwa lata. Kwestii zagospodarowania zwierzyny nie badano. Tym bardziej iż choć zwierzyna pozyskana nielegalnie jest własnością Skarbu Państwa, to mięso – jako przeznaczone do utylizacji – koło mogło wykorzystać na tzw. własną odpowiedzialność. Zresztą rozebrane już tusze nie nadawały się do sprzedania. Warto też przypomnieć, że w kilku innych przypadkach myśliwskie nadużycia w Ponowie także kończyły się na orzeczeniach sądów powszechnych. Nie zamiatano więc niczego pod dywan.
Dziennikarz zajmujący się na co dzień sprawami innymi jak łowieckie ma prawo nie wiedzieć, że zarekwirowany dzik pochodzący z kwestionowanego polowania skórowany i porcjowany był na świeżo z polecenie prezesa przez i jego zaufaną osobę. Zwierzyna pochodząca z odstrzału jest pełnosprawnym produktem spożywczym. Skoro tusza jelenia była już rozebrana i sprzedano ją myśliwemu to należność i „rogi” powinno trafić do skarbu państwa. Tak byłoby uczciwie i zgodnie z prawem. Trudno także przyjąć nasuwający się z tekstu wniosek, że myśliwy spożywa padlinę podlegającą utylizacji!
W dalszej części Marcin Kozarski pisze:
Podstawowa wątpliwość jaka nasuwa się w związku ze śledztwem prokuratury dotyczy bezpośredniego pokrzywdzonego. Kto bowiem i jakie poniósł straty, jeśli reprezentujący pokrzywdzonego koło łowieckie oraz zarząd okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Białej Podlaskiej nie zgłosili zażalenia na umorzenie śledztwa? Dlaczego wreszcie osobą wykazującą nadzwyczajną aktywność wokół Ponowy jest wspomniany Stanisław Pawluk? Zdaniem Mączyńskiego chodzi o uprzykrzanie życia, intrygowanie i złą wolę. – Ma sprawę w warszawskim sądzie łowieckim za oszczerstwo. Ale nie przyjeżdża na rozprawy. Nas ciągle podejrzewa o najgorsze – mówi prezes Ponowy.
Szanowny Panie Marcinie Kozarski!
Pisząc o tematach łowieckich zwłaszcza w zakresie prawa łowieckiego warto sięgnąć po podstawowe w takim przypadku źródła wiedzy! Emocje i osobiste sympatie czy brak wiedzy choćby takiej jaką posiada stażysta w trzecim miesiącu łowieckiego stażu może stać się powodem wprowadzania czytelnika w błąd, co w tym przypadku ujawniło się w paru miejscach. Zarząd Okręgowy nie ma osobowości prawnej i nie może posiadać statusu poszkodowanego w rozumieniu kodeksu karnego. Koło Łowieckie nie jest właścicielem zwierzyny pozyskanej nielegalnie i choćby z tych powodów także nie może mieć w opisanej sprawie statusu pokrzywdzonego. Pomijam fakt, że trudno spodziewać się, aby prezes koła pisał zażalenie we własnej czyli kierowanego przez siebie koła, domagając się zwrotu wartości, które zagospodarował uzyskując w ten sposób korzyść materialną opisaną odpowiednimi formułkami prawa. Poszkodowanym jest Skarb Państwa reprezentowany przez Wojewodę Lubelskiego i mam nadzieję, że właściwie wypełni swą rolę w opisanej sprawie egzekwując należny ekwiwalent, bez względu na to czy sprawca działał z premedytacją czy lekkomyślnie. Obliguje go do tego m.in. ciepła jeszcze opinia prawna Prokuratorii Generalnej. Skoro nie wiedzieć czemu interesuje Pana moja skromna osoba w sprawie to uprzejmie informuję, że zajmuję się tą sprawą tak jak i wieloma innymi tego typu. I mimo, że w każdej słyszę takie same teksty o prywatnym interesie, intrygowaniu czy złej woli to zobligowany przepisami statutu nakazującymi walkę ze szkodnictwem łowieckim i nieprawidłowościami wsparty art. 304 kpk nadal będę starał się zachować tą resztkę uczciwości, której w opisywanym przez Pana kole łowieckim jakby zabrakło. Na sprawę sądu łowieckiego zajmującego się tym „oszczerstwem” stawiałem się z przyjemnością, a jeśli np. prezes Ryszard Mączyński, który ta sprawę zainicjował aż w Warszawie nie przyśle kolejnego zwolnienia lekarskiego to umożliwi jej odbycie. Powiem słowami Owsiaka: „Oj! Będzie się działo!
Na prognozie "Oj! Bedzie się działo" zakończyłem swój nie publikowany tekst, nie wiedząc jak dalej przebiegną sprawy.
Epilog:
Stanisław Pawluk na rozprawę w Okręgowym Sądzie Łowieckim w Warszawie stawił się. Nie stawił się po raz kolejny Ryszard M.. Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Stanisława Pawluka ze względu na nie popełnienie przewinienia łowieckiego.
Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim wniosła do Sądu Rejonowego akt oskarżenia o zawłaszczenie tuszy dzika przeciwko prezesowi Koła Łowieckiego nr 18 „Ponowa” Ryszardowi M. O szczegółach tego procesu czytelnicy dziennika Łowiecki na pewno usłyszą.
|
|
| |
08-12-2010 10:03 | surykatka | Marcin Kozarski pracuje na kilku etatach - mniej lub więcej płatnych.
W "Ponowie" płacą mu chyba jednak sporo i bardzo Go dopingują. Świetnie mu idzie poruszanie się w dziedzinie prawa ustanowionego przez prezesa Mączyńskiego. No cóż, zostaje tylko pogratulować "udanego" startu dziennikarzowi. | 14-11-2010 22:45 | determinator | Gazety czynią cuda ! Jak redaktor chce to nawet ze szkodnika Ryśka M. można zrobić porządnego człowieka...hie hie hie... | 13-11-2010 10:38 | gekon | Kokosz, Azil, Rudi i podrobiony Witing, zatkało ruskie kakało ?? | 12-11-2010 11:38 | azil II | Kolego Stanisławie!
Czy Kolega uważa, że publiczna chłosta na rynku + piwo i kiełbaski dla "gawiedzi" na koszt "sprawcy zamieszania" to przeżytek?
Azil II |
| |