DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Stanisław Pawluk15-05-2011
Z wokandy Głównego Sądu Łowieckiego

Jednym z elementów wyzwalających w życiu myśliwego silne emocje jest kontakt z łowieckim wymiarem sprawiedliwości, który przez długie lata swej działalności przysposobił sobie opinię aparatu represji często nie mającego nic wspólnego ze zdrowymi zasadami powszechnie pojmowanej sprawiedliwości.

Postanowiłem wziąć udział w kilkunastu rozprawach przed Głównym Sądem Łowieckim, aby przedstawić czytelnikom sposób rozpatrywania spraw przez organ, w którym myśliwi upatrują ostatnią szansę na uznanie swoich racji.

W jednym z dwu dni marcowej tury rozpraw przewodniczącym składu sędziowskiego był sędziego Grzegorza Borkowskiego czytelnicy powinni pamiętać z innych trzech spraw opisywanych w dzienniku "Łowiecki". W jednej z nich, karę dla uczestników zbiorowego polowania w miesiącu lutym i strzelenie na tym polowaniu 3 dzików, GSŁ pod przewodnictwem właśnie Grzegorz Borkowskiego, zamienił zawieszenie na naganę. W drugiej i trzeciej sędzia Grzegorz Borkowski jako przewodniczący uznał odwołanie obwinianych za oczywiście bezzasadne, w których działania w obronie prominentnego działacza oraz kolegi sędziego ratuje pojęciem oczywistej bezzasadności. Pozostały skład: Bogdan Terlecki i Zbigniew Grondal oskarżycielem był z-ca GRD Jerzy Kropidłowski, a protokolantką Anna Kanicka.

Pierwszą na wokandzie znalazła się sprawa myśliwych z Gdańska Arkadiusza Sz. oraz Ireneusza O. obwinionych o przedstawienie do oceny innych poroży, niż rzeczywiście strzelili, o czym zdaniem rzecznika dyscyplinarnego miała świadczyć linia demarkacyjna na obwodzie tyki pod różą. Jako ciekawostkę podam, że przez wszystkie 10 rozpraw w OSŁ, poroży tych rogaczy nigdy nie było na sali i sędziowie wydawali orzeczenie z karą zawieszenia na 2 lata nie widząc na oczy poroża, o którego datę pozyskania toczyło się postępowanie.

Gdy rozprawa ta nie została wywołana zapytałem protokolantkę i uzyskałem wyjaśnienie, że rozprawa nie odbędzie się ze względu na fakt braku potwierdzenia dostarczenia zawiadomienia od obwinionych. Dzwoniąc za kilka dni w celu dowiedzenia się kiedy ta właśnie rozprawa się odbędzie zostałem poinformowany, że już po opuszczeniu sądu przez wszystkich biorących udział w rozprawach w tym dniu, sędzia dopatrzył się, że upłynął termin przedawnienia i sąd zebrał się ponownie, umarzając postępowanie niezależnie od braku potwierdzenia dostarczenia zawiadomień do obwinianych. Zasadnym jest w tej sytuacji pytanie, dlaczego OSŁ w Gdańsku w ogóle wysyłał odwołania obwinianych do Warszawy, jeżeli te odwołania obwiniani złożyli do OSŁ w termnie, ale po upływie 3 lat od rozpoczęcia postępowania dyscyplinarnego, co zresztą dziennik "Łowiecki" opisał. Tak więc już na pierwszej rozprawie z tego dnia widać było, że łowiecki wymiar sprawiedliwości nie radzi sobie z uregulowaniami formalnymi, które powinny nim kierować.

Przedmiotem drugiej z rzędu rozprawy było odwołanie złożone przez Marcina G. i Tomasza C. od orzeczenia OSŁ w Szczecinie, który uznał ich winnymi strzelenia i nie podniesienia łani jelenia. W tej sprawie, jak i w wielu innych mi znanych, oskarżenie opierało się na zeznaniach osób mających osobiste zatargi z obwinianymi, którzy w jakiś sposób narazili się obciążającym ich świadkom lub członkm zarządu. Także w tym przypadku jelenia rzekomo strzelanego przez obwinionych znaleźli tacy skonfliktowani świadkowie. Jeden z nich „przy okazji” jest właścicielem skupu zwierzyny i to właśnie w nim pośród wielu innych wskazano jako dowód w sprawie rzekomo niepodjętą przez dwu obwinionych łanię. Gołym okiem widać pobieżność postępowania i orzekania okręgowych struktur dyscyplinarnych zwłaszcza, że jedyną osobą, która miała widzieć jelenia po znalezieniu był właściciel skupu zwierzyny. Tak na marginesie, jeżeli obiniani nie przyznają się do strzelenia tej łani, to w jaki sposób mogła ona zostać przyjęta do obrotu w skupie, a nie utylizowana, co nakazują przepisy weterynaryjne? Interes w tym miał właściciel punktu skupu, bo jeżeli sąd łowiecki potwierdził, że obwiniani strzelili tę łanię, to skup był czysty, że nie wprowadza do obrotu sztuk znalezionych. To, w jaki sposób za strzelenie jednej sztuki odpowiadać ma dwóch myśliwych, nie jest problemem dla GSŁ, bo szeroki wykład na ten temat dawał już prezes GSŁ Zygmunt Jabłoński.

GSŁ także zbytnio nie wgłębiał się w tę sprawę stwierdzając, że GSŁ poszukuje błędów formalnych, a mniej wnika w ustalenia OSŁ, który ma większe możliwości w ustalaniu stanu faktycznego. Podobnie jak przed OSŁ w Szczecinie tak i przed GSŁ wyjaśnienia obwinionych nie przynosiły żadnych rezultatów. Obserwując rozprawę z boku i na zimno nie sposób odnieść wrażenie, że jest to swoistego rodzaju bezduszne teatrum, w którym obwinieni są najmniej ważnym elementem, a główni aktorzy: rzecznik i sędziowie konsekwentnie realizują założenia scenariusza. W ostatnim akcie gilotyna stojąca od początku gdzieś w tle tej sceny musi spaść na kark skazańca. Tak też stało się i tym razem, pomimo nasuwającego się mnóstwa wątpliwości, których ani OSŁ ani GSŁ nie rozwiały w sposób wystarczający, bo łowieckim wymiarze sprawiedliwości wątpliwości są zawsze interpretowane na niekorzyść obwinianych, no chyba, że obwiniani, to "swoi".

Tematem kolejnej rozprawy był wypadek na polowaniu w wyniku którego jeden z myśliwych został niezbyt groźnie rażony jedną śruciną. Strzelających w tym momencie było kilku, a jak ustaliło postępowanie prokuratorskie z udziałem biegłych z zakresu balistyki, brak było podstaw do stwierdzenia, że śrut który raził jednego z myśliwych został wystrzelony z broni Piotra K. Biegli ustalili, że wykluczyć należy możliwość, aby strzał oddany był bezpośrednio w kierunku poszkodowanego. Zanim jednak doszło do ustaleń prokuratorskich Piotra K. uznano winnym i OSŁ w Koszalinie zawiesił go na okres 1 roku i 6 miesięcy w prawach członka PZŁ. Przewodniczący składu sędziowskiego uznaje to orzeczenie za „ojcowskie,” gdyż za to jak stwierdza powinno się wykluczyć z PZŁ. GSŁ utrzymuje orzeczenie w mocy, a mi przypomina się podobny wypadek w KŁ nr 8 „Łoś” w Lublinie, gdzie już po odbyciu kary zawieszenia sąd powszechny z zastosowaniem wielu ekspertyz i przeprowadzając wiele dowodów uznał, że przypisanie winy temu myśliwemu nie jest możliwe i uniewinnił go od zarzucanych czynów, za które w PZŁ już dawno poniósł wszelkie konsekwencje. Nie pierwszy to przypadek, że okoliczności wystarczające do zawieszenia przez sądy łowieckie, są zupełnie odmiennie interpretowane przez powszechny wymiar sprawiedliwości. Dlatego pewnie taka obawa m.in. prezesa GSŁ Zygmunta Jabłońskiego, który przekonywał w ŁP, że absolutnie nie należy pozwolić, żeby sądy powszechne mogły kontrolować orzeczenia sądów łowieckich.

Kolejna sprawa wpisuje się w kontrowersje jakie mają od dawna miejsce za sprawą kryteriów odstrzału samców zwierzyny płowiej. Mateuszowi K. rzecznik dyscyplinarny w Szczecinie zarzucił przewinienie polegające na przedstawieniu do oceny trofeum od innej tuszy jelenia niż odstawiona przez niego do punktu skupu. W sprawie wypowiadało się dwu biegłych. Jeden z nich z Uniwersytetu Rolniczego w Poznaniu stwierdził, że trofeum w postaci poroża „prawdopodobnie” nie pochodzi od tuszy zdanego jelenia. OSŁ w Szczecinie uznał, że nie można w sposób jednoznaczny przypisać winy myśliwemu i uwolnił go od stawianych zarzutów. Przewodniczący składu sędziowskiego w Szczecinie złożył zdanie odrębne, a ORD wniósł odwołanie do GSŁ. W tym przypadku GSŁ popisał się wyjątkowym zrozumieniem dla myśliwego i stwierdził, że lepiej jest aby 99 winnych chodziło po wolności niźli niewinny został skazany i utrzymał orzeczenie OSŁ w mocy. Dlaczego jednak tak samo nie myśli w innych sprawach?

Ostatnia z obserwowanych przeze mnie spraw była wyjątkowa choćby pod względem popularności słowa „koleżeństwo” jakim w PZŁ wywija się przy nieomal każdej okazji. W ślad za tym nadużywa się także zwykłego zaufania co prowadzi wprost do zrównania koleżeńskości z naiwnością. Tej sprawie poświęcam odzielny artykuł i zapraszam do zapoznania się z nim jutro, w poniedziałek 16 maja br.




15-05-2011 16:25 Husky "....Tak też stało się i tym razem, pomimo nasuwającego się mnóstwa wątpliwości, których ani OSŁ ani GSŁ nie rozwiały w sposób wystarczający, bo łowieckim wymiarze sprawiedliwości wątpliwości są zawsze interpretowane na niekorzyść obwinianych, no chyba, że obwiniani, to "swoi"....."
I właśnie dlatego, jestem za likwidacją tzw. "Sądów Łowieckich" - "swoim" włos z głowy nie spadnie, choćby za strzelenie ciężarnej lochy czy jelenia w okresie ochronnym.
Natomiast oponentom protestującym przeciw takim praktykom, zostanie przyklejona łatka pieniacza i tacy delikwenci muszą się liczyć z rychłym opuszczeniem tzw. Zrzeszenia...(Ukłon w stronę Artura123 za zapożyczenie określenia:))
DB.

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.