|
autor: Andrzej Brachmanski22-09-2011 A ja, Panie Piotrze, trwam przy swoim..
|
Przepraszam Kolegów za to, iż tak długo trwała moja odpowiedź na tekst p. Piotra Gawlickiego. Trwało to długo z mojej winy - cóż, łowiectwo jest tylko hobby i można mu poświecić tylko tyle czasu ile można. Zachęcam do lektury. A jeśli p. Piotr Gawlicki znów stanie na placu, pola mu nie odpuszczę.:):)
Szanowny Panie Piotrze!
Z jednej strony cieszę się z Pańskiej polemiki z moim artykułem, bo nic tak nie cieszy autora, jak żywy oddźwięk na jego pisanie i nic tak nie smuci, jak cisza. Bo przecież piszę się po to, by wywołać dyskusje, polemikę, by w drodze wymiany argumentów ucierać stanowiska.
Z drugiej strony jest mi smutno, bo do tej pory sądziłem, że testy na czytanie ze zrozumieniem przeprowadza się dla gimnazjalistów a ludzie, którzy skończyli porządne 8-klasowe podstawówki, potrafią rozumieć proste zdania.
Więc teraz nie wiem, czy nie zrozumiał Pan mojego tekstu, czy nie chciał zrozumieć, czy emocje zasłoniły panu zdolność jasnego widzenia. Polemizuje Pan bowiem z tekstem… którego w większości nie ma.
„Nieuczciwą teza jest przede wszystkim przedstawienie tych kolegów ze Związku, którzy wskazują negatywne a czasem nawet naganne zachowanie członków organów Związku i proponują zmiany likwidujące te negatywy, jako zwolenników prywatyzacji.” A gdzie Pan znalazł taką tezę? Proszę o konkretny cytat i wskazanie nazwiska kolegi, który proponuje likwidację negatywnych zjawisk w Związku i został w moim tekście zaatakowany?
Nie znajdzie Pan tego, bo tekst nie był o negatywnych zjawiskach w Związku, nie był o propozycjach zmian w Związku ani nawet nie był atakiem na tych, którzy proponują jakieś zmiany. Tekst był zupełnie o czym innym. Emocje przesłoniły jasność czytania?
Panie Piotrze szanowny, proszę jeszcze raz ze spokojem przeczytać tekst.
O kim w nim mowa? O profesorze Włodzimierze Jezierskim, który w „Braci Łowieckiej” pisze expressis verbis, o konieczności prywatyzacji polowania (BŁ nr 5/2011) str. 62–65), a także o autorze ukrywającym się pod pseudonimem Hubert Myśliwski (BŁ 5/2011 str. 22), który pisze: „prawo polowania,(…) musi być związane z własnością ziemi, na której ma to miejsce”. Do tego można by dopisać wywiad w jednym z wcześniejszych numerów BŁ, gdzie senator Jan Olech wprost mówi o konieczności „komercjalizacji łowiectwa”.
Oni nie mówią o konieczności „zmian likwidujących negatywy” lecz proponuję po prostu – i tu znów cytat z Myśliwskiego – „postawienie łowiectwa z głowy na nogi musi być szybkie i radykalne”, czyli mówiąc wprost, proponują zmianę modelu. Nie jego poprawienie, nie ewolucję, ale zmianę. Słowem – prywatyzację.
Szanowny Panie!
Pan pisze w swoim felietonie: „Nigdy nie utożsamiałem się z pomysłami profesora Jezierskiego, a wręcz przeciwnie – uważam je za niepoważne i tak samo oderwane od realiów i tradycji polskiego łowiectwa poglądy senatora Jana Olecha. Autorzy ci reprezentują tak nikły margines polskich myśliwych, a do tego nie mają za sobą żadnych liczących się sił politycznych, że polemikę z nimi uważałem za stratę czasu”.
I tu się Szanowny Kolego różnimy. Ja uważam, że za pomysłami reprezentowanymi przez wyżej wspomnianych stoją poważne siły i polemiki z nimi nie uważam za stratę czasu. Wręcz odwrotnie – dawanie odporu ich pogadam uważam za jak najbardziej pożądane.
A teraz co do Pańskich zarzutów. Uważam je za… nierzetelne, żeby nie powiedzieć nieuczciwe (vet za vet). Więc po pierwsze – nieuczciwością jest pisanie, że przedstawiam kolegów, którzy proponują zmiany w związku jako zwolenników prywatyzacji, bo… tego po prostu w tekście nie ma. Chyba, że napisałem inny, a Pan przeczytałeś inny tekst.
Szanowny Panie! Nie imputuje się autorowi rzeczy, których nie napisał, bo to… nieuczciwe. Zdziwiło mnie to niepomiernie, bo kilkukrotnie polemizowaliśmy i wie Pan, że z niektórymi rzeczami, „reformatorów” się zgadzam, a z niektórymi nie, i prowadziliśmy w tej sprawie korespondencje na argumenty, wydawało mi się merytoryczne. No chyba, że Pan, Panie Piotrze, uważa, że jedynie Pańskie poglądy są słuszne, a inni nie mają prawa do własnego zdania, a jeśli już, to jest ono z założenia nierzetelne i nieuczciwe. Chyba dlatego próbuje mnie Pan ustawić pod ścianą pisząc, że wyrażam pogląd, iż: „obecni działacze boją się najmniejszych zmian wewnątrz PZŁ”. A gdzież to Panie Piotrze taki pogląd wyrażam? Proszę – cytat, strona?
Ja w tej sprawie – na razie nic nie wyrażam, proszę Szanownego Pana – bo po prostu o tym nie pisałem. Może kiedyś, przy innej okazji, ale nie tym razem. Proszę więc o czytanie ze zrozumieniem…
A teraz jeszcze o nierzetelnościach. „Nierzetelnością jest stwierdzenie o istnieniu nadzoru ministra nad Związkiem tak jak nad innymi stowarzyszeniami”. Więc Pan, Panie Piotrze uważa, że ten nadzór nie istnieje? I to jest rzetelna prawda? A przecież sam pan pisze dwa zdania dalej: „Wprawdzie formalnie jest zapisany w ustawie nadzór ministra nad PZŁ”.
No więc jak to jest Szanowny Panie? Jest ten nadzór czy nie jest? I kto tu jest nierzetelny? Ja, kiedy piszę, że jest, czy Pan, kiedy pisze, że nie ma, ale jest? Rozumiem, że może się Panu sposób sprawowania tego nadzoru nie podobać, ale zarzucanie mi, że jestem nierzetelny, pisząc, iż ten nadzór istnieje (przypominam art. 6 i 7 oraz 35a] Prawa łowieckiego) to tylko nierzetelność, czy już manipulacja?
Uśmiałem się za to serdecznie przy następującym cytacie: „Trzecią nierzetelnością jest wmawianie myśliwym, że istnieje bliski nadzór reprezentantów Skarbu Państwa w postaci uzgadniania u planów i kontroli gospodarki łowieckiej oraz wymierzanie kar za niewykonywanie planów. Co słowo to nierzetelność. Reprezentant Skarbu Państwa nie uzgadnia planów łowieckich, tylko je zatwierdza, a uzgadnia nie kto inny, jak i samorząd w osobie wójta gminy. Jeśli już, to nadzór nad kołami i myśliwymi ma tylko PZŁ i to on karze członków koła". Pozwalam sobie na tak obszerny cytat, bo tu już poszedł Pan, jak mawia młodzież „na grubo”.
A czy zatwierdzanie planów to nie forma nadzoru? A art. 8 pkt 3 d Prawa łowieckiego, który mówi, że nadleśnictwo może nie zatwierdzić planu i wtedy rozstrzyga o tym dyrektor regionalny to Szanownemu Panu jest znany? To nie forma nadzoru? A czy fakt, że nadleśnictwo może przeprowadzić kontrolę zagospodarowania obwodu i jeśli wypadnie ona fatalnie, może wnioskować o rozwiązanie dzierżawy, to jest Szanownemu Panu znany? A to nie forma nadzoru? A czy fakt, że starosta lub dyrektor regionalny lasów może nie zgodzić się na ponowne wydzierżawienie obwodu w razie złego prowadzenia gospodarki łowieckiej, to jest forma nadzoru, czy nie? A rozliczanie przez nadleśnictwo z planów łowieckich i w razie ich niewykonanie w dziedzinie zwierzyny płowej nakładanie kar to jest forma nadzoru, czy nie?
A czy obowiązek uzgadniania planów z wójtem to forma nadzoru ze strony Skarbu Państwa czy nie? No chyba, że nie wie Szanowny Pan, iż zadania z dziedziny gospodarki łowieckiej są zadaniami zleconymi samorządowi
Jako prawnik zapewne Pan o tym wie. Więc że te zarzuty, iż piszę coś nierzetelnie są mocno… chybione, by nie powiedzieć nieuczciwe albo – inaczej mówiąc – są próbą bicia poniżej pasa.
Z drugiej strony dziwi mnie taka PRL-owska tęsknota za omnipotencją państwa. Cósik mi się wydaje, że dla Pana nadzór państwa jest wtedy, kiedy urzędnik wydaje wprost polecenia kołu łowieckiemu, kiedy urzędnik sam określa plan łowiecki, kiedy urzędnik może podejmować decyzje w każdej sprawie. Słowem tak jak za PRL-u. Ja sposób myślenia mam zupełnie inny – uważam, że społeczeństwo powinno być jak najbardziej obywatelskie a ingerencja państwa jak najmniejsza.
Pisze też Pan tak: „osoby zamierzające kandydować na stanowiska w Związku nie są znane jego członkom aż do chwili, gdy w kolejnych pseudodemokratycznych wyborach zostanie w okręgu ściśle wyselekcjonowana grupa”.
To jest dopiero nieuczciwość. Wiec Pan, panie Piotrze twierdzi, że wybory w związku są „pseudodemokratyczne”. To w kołach wybieramy delegatów na zjazd „pseudodemokratycznie”? Ci „pseudodemokratycznie” wybrani delegaci wybierają „pseudodemokratycznie” członków Naczelnej Rady Łowieckiej, władze okręgowe i delegatów na Zjazd Krajowy, a tam znów „pseudodemokratycznie” wybierają pozostałych członków Naczelnej Rady Łowieckiej?
Jak według Pana mają przebiegać wybory, by były w pełni demokratyczne? Zwłaszcza na poziomie koła? Bo nie chce Pan powiedzieć, że na poziomie koła to wybory są demokratyczne, a później ci wybrani demokratycznie delegaci kół staja się „pseudodemokratami”. No chyba, że wychodzi Pan z założenia, że wybory demokratyczne są wtedy, gdy wybierają NAS a pseudodemokratyczne gdy wybierają ICH.
Odniosę się też do pańskiego zarzutu, że: „tylko jakoś w Polskim Związku Łowieckim możliwości takiej (odwołania się do sadu powszechnego od wyroku sadu łowieckiego) kolega Brachmański nie zaproponował, choć w 2004 pracował nad nowelizacją ustawy łowieckiej”.
To jest Panie Piotrze dopiero nieuczciwe stawianie sprawy. Przecież Pan wie, że możliwość odwołania się do sądu powszechnego od decyzji o wykluczeniu z PZŁ wprowadziłem do ustawy osobiście i to wbrew początkowym sprzeciwom kierownictwa Związku. Dlaczego nie poszedłem dalej? Bo nie było wtedy takiego pomysłu! Bo wtedy postulatem części środowiska był taki zapis i nikt nie proponował jego rozszerzenia. Nawet Pan! Proszę pamiętać, że było to 7 lat temu! I czynienie mi zarzutu, że nie poszedłem dalej jest nieuczciwe. Powiem więcej – nawet dzisiaj postulat objęcia wszystkich decyzji sądów łowieckich możliwością odwołania do sadu powszechnego jest… kontrowersyjny.
Panie Piotrze! Adwokaci też nie mają takiej możliwości. I o tym pisałem. Adwokaci mogą wystąpić o kasację do Sądu Najwyższego. Pan, powinien doskonale wiedzieć, że jest to zupełnie inna procedura niż odwołanie się od wyroku sadu koleżeńskiego do sądu powszechnego. Więc jeśli uważa Pan, że mój przytyk pod adresem mecenasa jest niewłaściwy, to niech Pan namówi go, by wystąpił z propozycją , aby od wyroków sądów adwokackich była możliwość odwołania się do sądu powszechnego – tak jak proponuje to myśliwym. Zresztą nierzetelnością wobec kolegów myśliwych nie będących prawnikami jest pisanie, że: „podobne prawo do sadu powszechnego mają też inne samorządy”. Inne samorządy mają ograniczone prawo od odwoływania się do sądu powszechnego. Dotyczy ono j tylko zawieszenia lub zakazu wykonywania zawodu ( dla przykładu art. 39 ustawy o samorządzie pielęgniarek i położnych , czy art. 46 ustawy o Izbach Aptekarskich]). Od innych kar w tych samorządach też nie ma prawa odwoływania się do sądów powszechnych. Małe „przeoczenie”, czy mała „manipulacja”?
Szanowny Panie!
Nazywanie ogółu myśliwych „bezwolną i bez możliwości aspiracji masą członkowską, nie mająca żadnego wpływu na to co dzieje się wewnątrz tego niby ich związku” jest obrażaniem dziesiątek tysięcy ludzi. Może w Pana kole myśliwi są bezwolną i bezmyślną masą (choć nie podejrzewam), ale w moim kole (i w tych, które znam) koledzy myślą, mają własną wolę, pomyły i niewątpliwy wpływ na to co dzieje się w ich Związku. Chce się pan o tym przekonać? Zapraszam.
Natomiast nie można ich nazywać bezmyślną masą tylko dlatego, że myślą inaczej niż Pan i nie kupują pańskich pomysłów. Demokracja ma to do siebie, że wola większości jest decydująca. Wprawdzie Churchill mówił o demokracji, że to najgorszy z możliwych systemów, ale też dodawał, że „nikt jeszcze nie wymyślił lepszego”.
„Kolejną nierzetelnością jest twierdzenie, ze pierwszym krokiem do prywatyzacji jest rozbicie organizacyjne środowiska myśliwych” – a gdzież tu Szanowny Panie „nierzetelność” i na czym ona polega? Tak konkretnie. Bo według mnie to pogląd, sąd, stanowisko. Rozumiem, że może się Pan z nim nie zgadzać i mieć w tej materii inne zdanie – że rozbicie organizacyjne środowiska myśliwych utrudni prywatyzację łowiectwa – ale żeby zaraz pogląd inny od Pańskiego nazywać „nierzetelnym” to nieuczciwa próba dyskredytowania przeciwnika przez przylepianie mu etykietki.
Szanowny Panie – Schopenhauera czytał nie tylko Pan. To stara sztuczka dyskutantów: nie możesz przeciwnika pokonać na argumenty, przypinaj mu łatki. Pisz, że jest „nieuczciwy”, „ nadużywający”, „nierzetelny”. I tę metodę – zwaną w teorii PR jako „wagon band” (etykietowanie) – stosuje Pan znakomicie. A argumenty merytoryczne?
Tych Pan chyba masz mało, skoro zamiast merytoryki używasz Pan argumentów ad personam i do tego… mało eleganckich. Bo ordynarną jest sugestia, że wraz z profesorem Szyszko bronimy jedności organizacyjnej PZŁ, gdyż jakoby otrzymywaliśmy od kierownictwa Związku kosze upominkowe wypełnione produktami z dziczyzny, a co gorsza trunkami. Osobiście nie przypominam sobie, bym od kierownictwa PZŁ otrzymywał jakiekolwiek kosze z trunkami (o przepraszam, raz napiłem się nalewek Russaka, ale była to impreza organizowana przez niego jeszcze jako dyrektora Domu Polonii w Pułtusku i nie miała nic wspólnego z myślistwem no, ale skoro były to Russakowe nalewki, to pewnie działał on na zlecenie i w imieniu Lecha Blocha…). Uważam, ze jedność organizacyjna PZŁ jest wartością bezcenną. uważałem tak za pp Tomaszewskiego, Hałasy, Michasia, uważam tak za Gduli i będą tak uważał gdy nastanie nowy przewodniczący. Nawet gdy będzie nim Piotr Gawlicki.
A już zupełnie nie rozumiem i odbieram jako wyjątkowo ordynarne następujące zdanie: „albo jest to przysługa wobec tych, którym się nie odmawia, jeśli w życiu weszło się w krąg osób, dla których MSW było przystanią – tą jawną i tą tajnie wspieraną”. Abstrahuję od tego, że zdanie jest bełkotliwe i nieprecyzyjne. Ale co ma wspólnego moja praca w MSWiA z moimi poglądami na łowiectwo? Co Pan sugerujesz ? Jaśniej proszę? Bo ja to odbieram jako ordynarne podsrywanie – patrzcie ten Brachmański to pewnie agent (być może jeszcze z UB) i w związku z tym nie może zabierać głosu w sprawach łowieckich.Powiem tak - ja się swojej działalności politycznej ( a przypadała ona w całości na III RP) nie wstydzę. Ale jej nie mieszam ze sprawami łowieckimi. To dwa odrębne pola. A Pan - nie mając merytorycznych argumentów próbuje mieszać politykę do łowiectwa.
Jest mi przykro, ze zniżasz się Pan do takiego poziomu dyskusji. Ale rozumiem – argumentów merytorycznych brak.
Z poważaniem
Andrzej Brachmański
PS. Sugerowanie, że artykuł „Sprzedawcy mitów” napisałem na zamówienie, bo pewnie mam „zamiar ulokowania się w Kierownictwie związku” jest dla mnie uwłaczający, ale do sądu nie pójdę. Oświadczam tylko, że wszystkie artykuły piszę sam, nikt mnie – zwłaszcza z kierownictwa PZL – nie inspiruje. Po prostu mam swoje poglądy i już. A jak chcesz mnie Pan przekonać do ich zmiany – nie mówię nie. Tylko proszę to robić rzetelnie i uczciwie
Darz Bór! |
|
| |
25-09-2011 17:40 | osa | kol/A.Brachmański!
Poniewaz poza prywatyzacją lowiectwa poruszył Kolego wiele różnych innych waznych dla PZL problemów pozwalam sobie jako 60-letni czynny obserwator polskiego lowiectwa/na odejsciu!/podnieść tylko jeden lapsus w statucie.
par.173 p2 wymaga pilnej zmiany! obecny zapis,że np.ZO MOŻE uchylić NIEZGODNĄ uchwałę z PRAWEM lub STATUTEM na zapis: MUSI uchylić taka uchwałę!!
Dzisiaj ZO robi co chce i zatwierdza uchwaly NIEZGODNE/?/ z PRAWEM i STATUTEM!!??Za takie działania ZO -ZGPZŁ w ramach nadzoru powienien nakladac kary na przewodniczacych ZO i odwolywać ich ze stanowisk.
Kol.Brachmanski! Statut PZŁ wymaga pilnej ZMIANY!!!-wielu paragrafów!
W sprawie sadow powszechnych - popieram prawo do odwolywania sie wszystkich spraw lowieckich do Sadów powszechnych.
DB | 23-09-2011 07:44 | Miłosz | Andrzej, jakie konkretne i realne zagrożenia dostrzegasz w tym, że sądy mogłyby oceniać trafność decyzji organów PZŁ? | 23-09-2011 06:03 | Łupur21 | No i sie nie pomylilem - i to ma byc odpowiedz :) | 22-09-2011 15:27 | Wojciechus | Kol. Brachmański. Właściwie jedna kwestia dotycząca "demokracji" w Związku. Statut PZŁ - paragraf 127, pkt 11, ppkt a). Proste pytanie: co to ma wspólnego z demokracją? Pozdrawiam. | 22-09-2011 12:36 | azil II | Demokrata PZŁ Brachmański. Ble , ble, ble*. * Demokratyczne tajne wybory! Niech weźmie zaświadczenie od TW Blocha potwierdzone przez TW Jabłońskiego i zatwierdzone przez pułkownika Tajnej policji politycznej Gdule, bo nikt inaczej w to nie uwierzy.. Że też takim pozwala się na pisanie takich bzdur. On do sądu nie pójdzie....... A kto go na sznurku trzyma? A może w sądzie trzeba byłoby na bieżąco wiele spraw logicznie przedstawić, a logiki w tej bazgraninie za dużo nie widać. Patrząc na to czyich interesów tą pisaniną broni Brachmański nie można się oprzeć wrażeniu iż robi to zupełnie bezinteresownie. Azil II |
| |