|
autor: Piotr Gawlicki23-09-2011 Trwanie przy swoim może być błędem
|
Szanowny Kolego Andrzeju!
Jest Kolega przekonany, że nie zrozumiałem tekstu w ŁP nr 9/2011 lub emocje zasłoniły mi zdolność jasnego widzenia, ale zapewniam, że zrozumiałem tekst równie dobrze jak wiele innych komentujących go osób.
Nie przyznaje się Kolega do przedstawiania wszystkich tych kolegów myśliwych, którzy wskazują negatywne, a czasem nawet naganne zachowanie członków organów Związku i proponują zmiany likwidujące te postawy, jako zwolenników prywatyzacji i pyta gdzie znalazłem taką tezę żądając konkretnego cytatu. Proszę przeczytać zacytowany w artykule list Andrzeja Trzpila, a potem swoje pierwsze zdanie po tym liście. W liście nie ma ani słowa o prywatyzacji łowiectwa, a jest tylko o „układach” i „oponentach”. A jaki wysnuwa Kolega pierwszy wniosek z tego listu, cytuję:
..."Kolega Trzpil bardzo trafnie wychwycił dwa nurty „odnowy”: - jeden „obrzydzający” Polski Związek Łowiecki, drugi – zmierzający do uwłaszczenia się grupy bogatych myśliwych na obwodach łowieckich. To właśnie Kolega, a wcale nie Andrzej Trzpil przywołał obie grupy: niezadowolonych z PZŁ w obecnym kształcie i tych, co chcą prywatyzacji, a przez to jedno zdanie od siebie spowodował, że obrzydzając szeroko prywatyzację uzyskał efekt negatywnego iunctum: „obrzydzający" PZŁ = chce prywatyzacji PZŁ. Ten moim zdaniem zamierzony efekt podkreśla również użycie pojęcia nurtu "odnowy", z wyraźnym negatywnym stosunkiem do tej odnowy przez ujęcie słowo odnowa w apostrofy. Ale to nie wszystko, proszę sięgnąć po akapit w dalszej części swojego artykułu, cytuję:
„...pierwszym krokiem do prywatyzacji musi być rozbicie organizacyjne środowiska myśliwych. Stąd nieustające od lat ataki na PZŁ, stąd wyolbrzymianie wszelkich nieprawidłowości...”
Nie ukrywam, że ja i podobnie do mnie myślący punktujemy działaczy PZŁ i wytykamy im nieprawidłowości, ale całkowicie bez intencji prywatyzacyjnych, lecz w tekście Kolegi powtórnie jest iunctum pomiędzy tymi co atakują działaczy PZŁ i tymi, którzy chcą prywatyzacji.
A teraz dowiaduję się, że artykuł Kolegi w ŁP Nr 9/2011 nie był atakiem na tych, co proponują zmiany i atakują PZŁ, tylko o prywatyzacji. To, po co było cytować list, w którym nie ma słowa o prywatyzacji? Po co przywołał Kolega krytyków PZŁ i dodatkowo dodał im epitety obrzydzających i wyolbrzymiających nieprawidłowości, nazywając ich działania nieustającymi atakami, jak artykuł miał być tylko o prywatyzacji? Czytelnicy jednoznacznie to zauważyli, a ja zainteresowałem się artykułem właśnie po ich komentarzach.
Pisze Kolega, że tekst w ŁP był tylko polemiką z prof. Włodzimierze Jezierskim, artykułem Huberta Myśliwskiego i senatorem Janem Olechem, którzy nie mówią o konieczności zmian likwidujących negatywy, lecz proponuję po postawienie łowiectwa z głowy, czyli proponują zmianę modelu przez jego prywatyzację. Jeżeli tak, to po co był list Andrzeja Trzpila, po co przywołanie "obrzydzających" i "wyolbrzymiających" nieprawidłowości, jeżeli pozostawało to bez związku z tematem? A jeżeli chodzi o prywatyzację, to ja nie poddałem krytyce żadnej tezy Kolegi w polemice z wyżej wymienionymi. Gdyby to był artykuł tylko o ich poglądach, to ani słowem bym się nie odzywał, ale raczył Kolega rozszerzyć temat i dostało się przez to nie tylko zwolennikom prywatyzacji, ale i krytykom PZŁ w obecnym kształcie, proponującym zmiany wewnątrz Związku. Uważa Kolega, że za głosami wyżej wspomnianych autorów stoją poważne siły, a ja wprost przeciwnie, bo choć siły takie może i są, szczególnie wśród właścicieli ziemskich, to nie mają one żadnej siły przebicia na poziomie rządu i parlamentu. Co najmniej tego, który kończy właśnie swoją kadencje i możemy się różnić w ocenach tej sprawy, bo nie ma to znaczenia dla meritum naszej dyskusji.
Dalej pisze Kolega, że niektórymi rzeczami, „reformatorów” się zgadza, a z niektórymi nie. Brzmi dobrze, ale dlaczego reformatorów ujął Kolega w apostrofy? Jakby na to nie patrzeć, zawsze oznacza to w tym kontekście pejoratywny do nich stosunek, więc od razu mniej wiarygodnie brzmi aprobata do choćby częściowych propozycji zmian. Tak, prowadziliśmy w tej sprawie korespondencję na merytoryczne argumenty i absolutnie nie uważałem, że jedynie moje poglądy są słuszne, a inni nie mają prawa do własnego zdania. Najlepszym na to dowodem jest to, że pisze się również w portalu krytycznie o moich poglądach, a nawet o mnie personalnie.
Zastanawia się Kolega, czy twierdzeniem, że obecni działacze boją się najmniejszych zmian wewnątrz PZŁ nie próbuję ustawić Kolegi pod ścianą. Jeżeli jako obecny działacz ORŁ tak odbiera Kolega moje stwierdzenie, to chyba dotknąłem właściwego problemu. Nie musiał Kolega o tym pisać, żeby było to oczywiste, bo trudno oczekiwać, że Kolega albo ktokolwiek inny z organów PZŁ napisze otwarcie, że boi się zmian w PZŁ, a jest to moja opinia wypracowana na bazie 42 letniego członkostwa w PZŁ. W szczególności z ostatnich 12 lat uważnego śledzenia wszystkiego, co się w Związku dzieje, potwierdzone kolejny raz artykułem Kolegi, przez nieuprawnione przypisanie „obrzydzającym i atakującym” PZŁ zamiarów prywatyzacji.
W dalszej części artykułu jest polemika z zarzutami nierzetelności. Jako pierwszy odrzuca Kolega stwierdzenie o nie istnieniu nadzoru ministra nad Związkiem tak jak nad innymi stowarzyszeniami. Polemika zasadza się na udowodnieniu, że w moim twierdzeniu, iż nadzór taki nie istnieje, to ja jestem nierzelny, a nie Kolega. Ale polemika Kolegi, moim zdaniem całkowicie świadomie, pominęła sens mojej wypowiedzi. Nie należało się ograniczać tylko do pierwszej połowy zdania, ale jeżeli już, to trzeba się było zmierzyć z całym zdaniem. Nie twierdziłem, że nadzoru nie ma, tylko twierdziłem, że nie ma go takiego jak nad innymi stowarzyszeniami, a to co jest, to tylko formalny zapis ustawowy. To jest mój zarzut to tekstu Kolegi, że wiedząc doskonale, że PZŁ nie jest nadzorowane jak inne stowarzyszenia, pisze Kolega o istnieniu takiego nadzoru. Za przykład odmienności nadzoru nad PZŁ w stosunku do innych stowarzyszeń dawałem statut PZŁ, którego żaden sąd by nie zatwierdził, ale do tego się Kolega nie odniósł. Nie jest tajemnicą, że istnienie zapisanego w ustawie nadzoru Ministra Środowiska to listek figowy dający działaczom całkowicie wolną rękę wewnątrz Związku. Jak wygląda w praktyce ten nadzór sprawdzałem osobiście i rzeczywistość potwierdza, że broni Kolega nieprawdziwej tezy.
Dla Kolegi zatwierdzanie planów łowieckich, przeprowadzanie kontroli zagospodarowania obwodu przez nadleśnictwo, brak zgody na ponowne wydzierżawienie obwodu, czy też rozliczanie planów łowieckich, nakładanie kar lub uzgadniania planów z wójtem to formy nadzoru. W powszechnym odbiorze słowo nadzór ma charakter ciągły. Zatwierdzanie planu robi się raz do roku, kontrola koła przez nadleśnictwo nie ma żadnych podstaw prawnych, oponowanie przeciw wydzierżawieniu obwodu to ewentualnie raz na 10 lat, a i to wątpliwe, bo ustawa daje dotychczasowemu dzierżawcy prawo pierwszeństwa. A kar nadleśniczy też nie nakłada, tylko, co najwyżej, księgowe wyliczają kwoty dodatkowej tenuty zapisanej w ustawie. Zaś przywołanie ustawą wójta to tylko śmiech politowania nad pomysłem posłów, bo który wójt ma narzędzia do zajmowania się gospodarką łowiecką? Uzgadnia, bo mu to wpisali do ustawy posłowie, ale to tylko formalny podpis bez żadnej merytorycznej treści tak dla gospodarki łowieckiej, jak i gospodarki gminy.
Nie ma w moim artykule najmniejszych oznak „tęsknoty” za PRL. Dla mnie PRL to przykład negatywny, z którego np. PZŁ nie powinien czerpać. W żadnym miejscu polemiki nie nawoływałem do nadzoru państwa nad łowiectwem, a tylko wskazywałem, że przywołany w artykule przez Kolegę nadzór Skarbu Państwa na gospodarką łowiecka nie istnieje i był to dla mnie przykład nierzetelności w opisie sytuacji, a nie optowanie, za wprowadzeniem takiego nadzoru. Nadzór, który uważałbym za właściwy, to nadzór nad PZŁ taki sam, jak nad innymi stowarzyszeniami, a nadzór nad gospodarką łowiecką taki, jaki nie powodowałby patologii wewnątrz PZŁ, np., że to nie PZŁ będzie określał, wprowadzał w życie, egzekwował i jeszcze karał w sprawach selekcji osobniczej i populacyjnej. 50 lat obecnego systemu selekcji populacyjnej i osobniczej zwierząt łownych nie przyniosło niczego środowisku, co widać po coraz to nowych pomysłach jak poprawić jakość populacji albo poroży, np. w III klasie wieku byków. Jedyne, czym się PZŁ może "pochwalić", to takie "zdyscyplinowanie" członków Związku, że dwukrotnie w roku karnie stają przed oblicze działaczy, żeby pokazać trofea pod rygorem zawieszenia w prawie do polowania lub postępowania dyscyplinarnego. System z PRL żywcem przeniesiony do wolnej RP.
Pyta się Kolega jak mają przebiegać wybory w PZŁ, aby były w pełni demokratyczne. W kołach wybory są, co do zasady, demokratyczne, ale ani członkowie kół, ani wybrani delegaci nie mają zielonego pojęcia kto będzie kandydował do organów okręgowych i krajowych Związku. Czy jest w Polsce jeszcze jakakolwiek organizacja, w której kandydaci do wybieralnych stanowisk kierowniczych nie ujawniają się przed wyborami? Czy członkowie PZŁ, w tym delegaci na zjazdy mają możliwość dyskusji nad kandydatami, których wąskie kilkunastoosobowe grono ORŁ pozna dopiero po ukonstytuowaniu się rady, a kilkudziesięcioosobowe grono NRŁ niby „reprezentujące” 110 tys. członków pozna po zjeździe krajowym? A może "demokratyczność" wyboru przewodniczącego Zarządu Okręgowego polega na tym, że wybiera go kończący kadencje przewodniczący Zarządu Głównego? Jak wyglądają „demokratyczne” wybory na zjeździe pisałem już dość dawno temu. Szkoda, że z tym artykułem Kolega nie polemizował. Jak to młodzi mówią, "dla jaj", zapytałem się rzecznika prasowego PZŁ przed ostatnim zjazdem krajowym, w jakiej formie i do kogo mogą zgłaszać się potencjalni kandydaci, chcący uzyskać powołanie na stanowisko przewodniczącego Zarządu Głównego – Łowczego Krajowego i jaka obowiązuje w NRŁ procedura wyłaniania najlepszego ze zgłaszających się kandydatów. Nowy Świat też musiał uznać to pytanie za "jajcarskie", bo odpowiedzi żadnej nie przysłał, co najlepiej opisuje, jak demokratyczne są procedury wyborcze w Związku.
Jak w każdej innej organizacji, czy partii wolnej Polski po 1989 r. członkowie PZŁ mają prawo znać i wiedzieć, kto chce zostać członkiem ORŁ i NRŁ, a tym bardziej przewodniczącym ZO oraz ZG PZŁ. Członkowie PZŁ powinni mieć prawo poznać te kandydatury jeszcze przed WZ w kołach, dyskutować o nich, zapoznać się z tym co zamierzają zrealizować w nadchodzącej kadencji i poznać ich dotychczasowe dokonania. Nazywany czasem przez nieżyczliwych partią postkomunistyczną SLD, z którym był (jest?) Kolega związany, nie wybiera swojego przewodniczącego tak jak robiły to kiedyś KW i KC PZPR wybierając I sekretarza, a w PZŁ jest to nadal jedyny sposób „demokratycznego” wyboru przewodniczących ZO i ZG. I to Koledze nie przeszkadza?
Pisze Kolega, że możliwość odwołania się do sądu powszechnego od decyzji o wykluczeniu z PZŁ wprowadził do ustawy osobiście i to wbrew początkowym sprzeciwom kierownictwa Związku. Czyli przyznaje Kolega, że kierownictwo PZŁ było temu przeciwne. Dalej Kolega nie poszedł, bo nie było wtedy takiego pomysłu. 7 lat temu Polska była już 15 lat po przemianach i w 2004 roku brak pomysłu posła na prawo do niezawisłego sądu wobec naruszeń ustaw jest znamienny. Proszę też pamiętać, że sądy łowieckie nie są sądami stricte korporacyjno-koleżeńskimi, bo zgodnie ze statutem PZŁ karają za naruszenia ustaw, a to w państwie prawa zastrzeżone jest tylko do jurysdykcji sądów powszechnych i ustawa łowiecka nic o takim karaniu nie mówi. Zresztą dalej uważa Kolega objęcie nadzorem sądów powszechnych wszystkich orzeczeń sądów łowiecki za postulat kontrowersyjny. Nie może być tak znowu kontrowersyjny, jak przyjął go na wokandę Trybunał Konstytucyjny.
A co do odwołań do sądów powszechnych w innych korporacjach. U adwokatów kasacja do Sądu Najwyższego ma charakter trzeciej instancji, bo orzeczenie sądu korporacyjnego nie podlega wykonaniu do czasu wniesienia kasacji lub bezskutecznego upływu terminu do jej wniesienia (art. 91a ust.2). Proszę wgłębić się w rozdział VIII ustawy o adwokaturze. Jest tam 35 artykułów ustawowo precyzujących działanie sądów dyscyplinarnych, a w prawie łowieckim nawet jeden artykuł o tym nie stanowi. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby podobne rozwiązania ustawowe zaproponował Kolega wtedy, kiedy intensywnie pracował nad zmianami w prawie łowieckim.
Nie jest prawdą, że inne samorządy mają ograniczonych prawo od odwoływania się do sądu powszechnego, czyli tak samo jak w PZŁ. Z radością przyjąłbym do ustawy łowieckiej zapis taki jak w ustawie o samorządzie pielęgniarek i położnych (Art. 39 ust.2), które mogą odwołać się do sądu powszechnego, jak sąd dyscyplinarny zawiesi im prawo do wykonywania zawodu. W PZŁ nie można się odwołać do sądu powszechnego od zawieszenia prawa do polowania. Tak samo w ciemno biorę zapis art. 46 ust.2 ustawy o izbach aptekarskich, cytuję:
Od orzeczenia Naczelnego Sądu Aptekarskiego, w którym orzeczono lub utrzymano w mocy w II instancji karę wymienioną w ust. 1 pkt 3 i 4, (zawieszenia prawa wykonywania.... i pozbawienie wykonywania ....) aptekarzowi przysługuje prawo wniesienia odwołania do właściwego ze względu na miejsce zamieszkania obwinionego sądu apelacyjnego (...) w terminie 14 dni od dnia doręczenia orzeczenia wraz z uzasadnieniem. Ustawa jest z 1991 r. i można się było na niej w 2004 r. wzorować, bezpośrednio przepisując powyższe do ustawy łowieckiej. Złe przykłady dla swojej tezy Kolega znalazł.
Ostry wywód miał mnie zganić, za obrażanie dziesiątek tysięcy ludzi określeniem bezmyślnej masy. Zwrócę uwagę, że słowo "bezmyślnej", to już Kolega dodał od siebie, bo jak tego słowa w swoim artykule nie używałem. Pisałem o bezwolnej masie, nie mogącej wyrazić swoje woli i o braku możliwości aspiracji, bo wewnątrz organizacji nie ma szans podjęcia jakiejkolwiek dyskusji i przekonania do niej innych członków. Kanały informacyjne i komunikacyjne w PZŁ służą tylko i wyłącznie utrzymywaniu obecnej sytuacji bez jakichkolwiek, najmniejszych nawet zmian i ukierunkowane są tylko z góry w dół. W przeciwną stronę przepuszcza się tylko opinie i poglądy oficjalnie akceptowane przez górę. Dlatego np. Kolega może publikować w Łowcu Polskim, a ja już nie. Dodatkowo jakiekolwiek inicjatywy kontaktów poziomych są tępione w zarodku. Co usłyszy łowczy koła, który nie jest członkiem organów okręgowych, który w biurze okręgu zapyta o telefony lub adresy do innych łowczych w kołach okręgu, bo jego koło chciałoby zorganizować spotkanie na temat poprawy bytowania zająca i przygotować wspólna politykę rozwoju jego populacji na terenie np. powiatu? Takich kontaktów mu nie dadzą, a jak się będzie upierał, to mu wytłumaczą, że zabrania tego ustawa o ochronie danych osobowych. Ciekawe, czy w kole Kolegi sekretarz chroniąc dane osobowe członków też nie udostępnia wewnątrz koła numerów telefonów członków. O aspiracjach i woli członków w PZŁ będziemy mogli rozmawiać dopiero wtedy, kiedy powstaną możliwości świadomych wyborów na funkcje w organach Związku. Na razie system wyborów w PZŁ jest identyczny z tym znanym wielu z PRL-u, a lat 1948 – 1989 nie nazywa chyba Kolega okresem demokracji w naszym kraju?
Za nierzetelne uznałem wywody Kolegi, że prywatyzacja jaka ewentualnie nam w łowiectwie zagraża zacznie się od rozbicia organizacyjnego środowiska myśliwych. Kolega znający meandry władzy doskonale musi sobie zdawać sprawę, że jeżeli zwolennicy prywatyzacji znajdą poparcie na szczytach władzy, to bez znaczenia pozostanie takie czy inne zorganizowanie myśliwych. To właśnie obecna struktura i mechanizmy w PZŁ sprzyjają ewentualnym zmianom narzucanym z zewnątrz, bo w PZŁ nie mówi głosem swoich członków, tylko głosem Nowego Światu. A jak tam dostrzegą korzyści dla siebie z prywatyzacji, to co będzie?
Ale najostrzej wzburzyły Kolegę dwie sprawy. Jedna to sugestia, że wraz z profesorem Szyszko bronicie jedności organizacyjnej PZŁ, otrzymując za to kosze podarunkowe oraz stwierdzenie, że są osoby którym się nie odmawia, jeśli w życiu weszło się w krąg osób, dla których MSW było przystanią. Minister Jan Szyszko bronił jedności organizacyjnej PZŁ w ministerstwie, za co nagrodzony został odznaczeniem "Złom", nie mając wcześniej nawet brązowego medalu zasługi łowieckiej. Kolega bronił artykułami w Łowcu Polskim i przypomnę Kolegi artykuł w ŁP nr 10/2008, w którym polemikę można przeczytać w dzienniku. To dobrze, że koszy Kolega nie przyjmował, ale chyba nie powie Kolega, że nie wiedział, że taka działalność miała miejsce? Proszę zajrzeć w uzasadnienie prokuratury do umorzenia śledztwa w sprawie wyrządzenia znacznej szkody w mieniu PZŁ przez dr Lecha Blocha. Tam jest podana kwota 27 969,81 zł. jakie Związek kosztowały kosze podarunkowe w okresie 2001 - 2005. Protestował Kolega na Nowym Świecie w tej sprawie? Domagał się zaprzestania wydawania pieniędzy członków na takie kosze? Milczenie lub udawanie, że się czegoś nie widzi to też sposoby wyrażania aprobaty.
A co do związków z MSW? Zastrzegałem, że mogę się mylić, ale czy tak nie myśli znaczna część naszego społeczeństwa? To chyba nie przypadek, że najwyższe stanowiska w PZŁ zajmują osoby blisko powiązane z MSW i SB z czasów sprzed 1989 r. Prezesa NRŁ nie muszę przypominać. Przewodniczący ZG PZŁ i Prezes GSŁ tajni i świadomi współpracownicy SB z czasów PRL. Jakie zadania wykonywali dla SB jeden na stanowisku w zarządzie wojewódzkim PZŁ, a drugi na stanowisku niezawisłego sędziego w sądzie powszechnym, można się tylko domyślać, bo sami nie opowiedzą. Czy dzisiaj są dalej tak samo "niezawiśli"? A innych z tych kręgów np. pracujących w biurze ZG, też mam wymienić? W okręgach, jak i w organach krajowych też by się znaleźli i niektórych pewnie też Kolega zna. Czy to przypadek? Dla mnie nie przypadek, dlatego z dużą ostrożnością będę patrzył na tych, którzy w Związku się liczą, a w swojej zawodowej karierze otarli się o MSW sami lub ich rodziny. Jak dotychczas nie dał Kolega po sobie poznać, że odcina się od tych, którzy byli zwązani z MSW i SB czasów PRL. Stąd proszę się nie dziwić, że cień MSW również dotykać może Kolegę. No ale gdyby Kolega opublikował w Łowczu Polskim felieton, że Związek nie powinien opierać się na kadrach MSW i SB sprzed 1989 r., to gotowy jestem odszczekać to, co Kolega przyjął za ordynarną insynuację wobec siebie.
W końcu co do ostatniej uwagi w post scriptum. Czyżby ulokowanie się w kierownictwie Związku miało by być dla Kolegi tak uwłaczające, że warto rozważać pozew do sądu w tej sprawie? Nie byłby to zaszczyt i awans dla działacza okręgowego? Choć po prawdzie rozumiem oburzenie Kolegi i jest w nim pewna logika. Nie dziwię się, że uwłaczającą może być kierowanie Związkiem ręka w rękę z Lechem. Ale gdyby Olek zaczął rozdawać karty, a Paweł pogonił Lecha, to powołanie do kierownictwa Związku przestało by już być uwłaczające? Dla mnie zmiana koterii na stołkach Nowego Światu nie ma żadnego znaczenia, bo Polski Związek Łowiecki powinien zmienić się radykalnie w swoich wewnątrzorganizacyjnych strukturach i procedurach, a nie tylko osobami zajmującymi główne stołki.
Cieszę się, że nikt z obecnego kierownictwa PZŁ Kolegi nie inspiruje i ma Kolega swoje poglądy. I to jest właśnie to, z czym polemizowałem. Z poglądami Kolegi. Tyle i aż tyle, ale nie mogę traktować jako przypadkowej zbieżności tych poglądów z linią kierownictwa Związku . "Po linii", to tytuł felietonów w ŁP wybrany przez Kolegę.
A na koniec już nie polemika, ale informacja. Nie jestem prawnikiem.
Darz Bór! |
|
| |
26-09-2011 20:06 | Alej..... | Też uważam, że na Brachmańskiego szkoda czasu.
I atłasu - żeby było jasne. | 25-09-2011 20:48 | Artur123 | FraM, nie chce mi się nawet tu głosu szerzej zabierać, bo to wszystko chyba nie ma większego sensu, ale chciałbym, abyś wiedział, że całkowicie popieram Twój pogląd, co do demokratycznych wyborów na szczeblu koła i okręgu (dalej jest zupełnie podobnie). Co do Andrzeja Brachmańskiego ... On chyba głupa nie pali. Aby takie bzdury wypowiadać, trzeba w nie głęboko wierzyć - inaczej się po prostu nie da. | 25-09-2011 12:31 | FraM | Kolego Piotrze , wykonałeś kawał dobrej roboty .Całkowicie zgadzam się z Tobą . Odniosę się tylko do jednego problemu jakim jest demokracja w PZŁ .Może na poziomie niektórych kół łowieckich jest, ale śmiem twierdzić , że w większości kół jej nie ma .Rządzą prezesi lub łowczowie o aspiracjach wodzowskich , kto się im sprzeciwi (jeśli ma odwagę ), to jest usuwany z koła pod byle pretekstem .Wybór delegatów na Okręgowe Zjazdy Delegatów też odbywa się tak ,że są wybierani ci co mają być wybrani : prezes , łowczy lub jakiś nestor , bo tak wypada .
Kandydaci do władz okręgowych do ostatniej chwili są nieznani , poznajemy ich już na zjeździe . Z góry jest już ustalone kto i jakie zajmie stanowisko. I to ma być demokracja ? Może według Brachmańskiego i jest . Czyżby Brachmański o tym nie wiedział ? Wątpię w to .Powiem brzydko, Brachmański wie , ale udaje głupa jak mawia młodzież .
Pozdrawiam .DB . | 25-09-2011 09:41 | Borysoo | Widac harap, ze jestes mocny w analizie :-)
DB | 25-09-2011 09:06 | harap | " Nieliczna garstka, może kilku,a może kilkunastu" cyt." wku...rwi..."/onych/ ; Święta prawda! Na ten czas 9- ciu , słownie /dziewięciu/ w tym jeden 2 /dwa razy ! To najwłaściwszy komentarz, pozostawiajac przywołanego Schopenhauera z boku.
Pozdrawiam
harap | 24-09-2011 22:35 | nemrodjack | Panie Brachmański! Pana ad vocem, odpowiedź Pana Piotra i znów wszystkie głosy przeciwko Panu....czyżby zmowa, lub cenzura Łowieckiego, a może Pana bezkrytycyzm ? Życzę dalej dobrego samopoczucia Panu i Pana towarzyszom z ZG PZŁ!
NJ | 24-09-2011 22:33 | Borysoo | harap,
nie kazdy lubi tanczyc jak im zagraja. Postaraj się także o minimum zrozumienia/wyrozumiałości dla nie komformistów. Byc moze wtedy pomimo odmienego stanowiska bedziesz traktowany jak normalny uzytkownik forum a nie jedynie jako nieprzejednany i zacietrzewiony powielacz opini z nowego swiatu.
DB | 24-09-2011 14:54 | lelek_nowy | harap, jak zgadzasz się z Gawlickim, że to "nieliczna garstka, może kilku, a może kilkunastu" użytkowników portalu dąży do obalenie polskiego modelu łowiectwa, to stajesz po jego stronie, a nie swojego idola Brachmańskiego (http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=15&i=98844&t=98698&v=t). Czy Ci się teksty pomyliły, czy może zmieniłeś front? | 24-09-2011 10:52 | harap | Znaczy się! Nie ma problemu, a nawet może cieszyć! Wszak to tylko... cyt."nieliczna garstka, może kilku, może kilkunatu...",przyznaje interlokutor pana Brachmańskiego, pan Gawlicki, a tych "kilku, może kilkunastu", furiacko; znowu cyt" wku...rwi..." dodaję/...onych/, w swojej bezsilnej frustracji chce usilnie narzucić większości swój iście schopenhauerowski punkt widzenia problemów łowiectwa, co widać i nawet łatwo policzyć.
Pozdrawiam
harap | 23-09-2011 18:50 | mysliwiec34 | Osobiście jestem niemal pewien, że gdyby ustawa Prawo Łowieckie dopuszczała istnienie więcej niż jednego jedynie "słusznego" zwiazku zwanego PZŁ wszyscy obecni i stali członkowie okręgów, a także NRŁ, ZG, a w szczególności GSŁ i ORD mogliby już szukać pracy dorobkowej ponieważ ze składek tych, co zostaliby im wierni nie uskrobaliby pewnie nawet na "symboliczny kosz" dla ministra choćby - najwłaściwszego.
DB. | 23-09-2011 17:08 | Borysoo | Piotr,
Punktuj Andrzeja aż mu przejdzie ochota na serwowanie poezji i się wku. .rwi w swojej bezsilności. Może w końcu dotrze do niego, ze to co najwazniejsze w jego mniemaniu dla zwiazku/niego samego nie jest najważniejsze a moze wrecz szkodliwe dla mysliwych.
DB | 23-09-2011 13:49 | azil II | Po co ta cała "dyskusja". Wiadomym jest że są ci co płacą i ci co to kasują. Ci co kasują będą tak długo to robić dopóki rzeczywistość nie zasadzi im kopa w odpowiednie miejsce.......... | 23-09-2011 13:47 | nemrodjack | Pan Brachmański potwierdza tezę "betonowego" działacza PZŁ, można mu pluć w oczy, a on i tak powie, że deszcz pada!
NJ | 23-09-2011 13:38 | azil II | Wpis usunięty administracyjnie. Przyczyna: podawanie niezweryfikowanych faktów godzących w osoby trzecie. | 23-09-2011 13:21 | Bruno | W pełni zgadzam się z poglądami Kol. Piotra nt. PZŁ zawartymi między innymi w polemice. Dziękuję jednocześnie za tak wytrwałe wysiłki w celu zmiany istniejacego stanu. |
| |