|
autor: Stanisław Pawluk28-03-2012 Znów Bydgoszcz na wokandzie GSŁ
|
Coraz częściej podnoszą się głosy o stronniczym podejmowaniu decyzji przez lokalne koterie członków organów okręgowych, pośród których sędziowie i rzecznicy okręgowi z zasady przyznają rację zarządom kół łowieckich lub tzw. „swoim” kolesiom (nie mylić z Kolegą). Przewodniczący ZO co najmniej nie mieszają się do narastających konfliktów, a często, stają po stronie zarządów kół kryjąc i przyklepując najgłupsze nawet uchwały forsowane przez żądnych władzy w kole. Coraz częściej także spotykam się ze złą opinią o myśliwych wyrażaną przez sędziów, prokuratorów czy policjantów. Większość spraw jakie trafiają do tych organów, a także do Głównego Sądu Łowieckiego PZŁ, są pokłosiem wewnętrznych konfliktów.
Weźmy pod lupę następujące zdarzenia. Łowczy okręgowy w Bydgoszczy Sylwester Domek nie chciał lub nie był w stanie zaprowadzić porządku w kole łowieckim w Mogilnie, w którym zarząd koła poczuł się zagrożony przez bardziej doświadczonych, a poprzednio przez wiele lat piastujących różne funkcje, kolegów. Dokonując „wnikliwej” analizy dokumentacji koła poszukiwano „haków” na zagrażających stołeczkom władzy koła. „Śledztwo” zdaniem władzy dało pozytywny wynik bowiem udało się wynaleźć brak wpisów o zakończeniu polowań indywidualnych przez wielu członków koła co wobec powszechnej praktyki w tym kole nie było niczym szczególnym. Do rzecznika dyscyplinarnego trafiły jednak wyłącznie zarzuty dotyczące braku wpisów Jana Barteckiego, Franciszka Smuszkiewicza i Krzysztofa Smuszkiewicza, czyli wyłącznie tych niewygodnych zarządowi kolegów.
Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny Marcin Szczepański ochoczo wziął się do roboty i stosując metody zapamiętane z dawnej epoki, strachem i groźbą utraty członkostwa, wykorzystując brak obycia prawnego „złoczyńców”, doprowadził trzech wymienionych wyżej do podpisania cyrografu - dobrowolnego poddania się karze. Nieźle musiał ORD w Bydgoszczy „lać po piętach” skoro podejrzani zgodzili się dobrowolnie przyjąć na siebie wyrok równy karnemu „dożywociu”. Obwinieni poddali się karze, odpowiednio: Franciszek Smuszkiewicz - 1 rok zawieszenia, Krzysztof Smuszkiewicz - 1 rok zawieszenia, Jan Bartecki - 1,5 roku zawieszenia w prawach członka PZŁ i 5 lat zakazu pełnienia funkcji we władzach i organach PZŁ. A o ten ostatni zapis najbardziej zależało przewidującemu swoją kleskę wyborczą zarządowi koła
Obwinieni po konsultacji z prawnikami biegłymi w przepisach statutu i prawa łowieckiego, w trakcie rozprawy przed OSŁ w Bydgoszczy wycofali się z wyjątkowo niekorzystnej i nadmiernie restrykcyjnej dla nich „ugody”. W tym miejscu do akcji wszedł ORD i sędziowie OSŁ w Bydgoszczy dając popis zawziętości i braku obiektywizmu.
Po decyzji obwinionych ORD zgłosił wniosek o zawieszenie ich w prawach członków PZŁ do czasu zakończenia postępowania. Obwinionych wyproszono, a ORD „na kolanie” w obecności składu sędziowskiego napisał odręczny wniosek o zawieszenie. W napisanym mało starannie wniosku Marcin Szczepański zawarł uzasadnienie, a w nim w napisał: Wniosek z uwagi na wycofanie się dobrowolnego oddania karze uważam za zasadny – co dobitnie poświadcza, że rzecznikiem targała chęć odwetu za to, że obwinieni ośmielili skorzystać ze swoich praw i zrezygnowali z bezwolnego poddania się narzuconym warunkom rzecznika. Po wezwaniu obwinionych, Kazimierz Niedbalski, przewodniczący składu orzekającego oraz Michał Budziński i Włodzimierz Wasilewski ogłosili postanowienie o zawieszeniu obwinionych w prawach członków PZŁ i co najbardziej chyba kuriozalne w sprawie, prowadzący rozprawę nakazał obwinionym złożenie legitymacji członkowskich do rąk sądu, pomijając statutowy zapis, że legitymacje w takich wypadkach składa się w ZO PZŁ. Tym samym wyjątkowo nadgorliwi i nie znający statutu PZŁ sędziowie wcielili się zarówno w rolę sędziów jak i rolę katów, natychmiast i własnymi rękami wykonujących wydany „wyrok”! Postawa ORD i sędziów OSŁ jest godne najwyższego potępienia i rychłej eliminacji z życia łowieckiego, z jak najszybszym odsunięciem tych osób od możliwości kompromitowania siebie, organów Związku, a zwłaszcza łowiectwa jako takiego.
Obwinieni ze spokojem przyjęli decyzję sądu, legitymacje „zdali” do rąk sędziego i we właściwym terminie złożyli zażalenia do Głównego Sądu Łowieckiego. Ktoś chyba musiał douczyć sędziów bydgoskich, bo zwołali posiedzenie, na którym we własnym zakresie uchylili zawieszenie obwinionych i zwrócili zabrane nieprawnie legitymacje. Najwyraźniej skład sędziowski nie chciał dopuścić do rozpatrzenia złożonych zażaleń przez GSŁ mając już świadomość kompromitacji. Mimo to zawieszenie obwinionych trwało 1,5 miesiąca. Pozostała sprawa rozpatrzenia wniosku oskarżycielskiego o niedopełnienie formalności przy „wypisywaniu” się po zakończonym polowaniu i nie wpisaniu do książki upolowanych dwu lisów i kilku kaczek oraz wpisu do odstrzału strzelonych kaczek.
OSŁ w Bydgoszczy w tym samym składzie Kazimierz Niedbalski, Michał Budziński i Włodzimierz Wasilewski przeprowadził rozprawę, po której uznał winnymi zarzucanych czynów wszystkich trzech myśliwych i wydał orzeczenie zgodne z wnioskiem ORD Marcina Szczepańskiego, który dołożył do pierwotnych kar wyższe żądania, za to, że obwinieni ośmielili się zrezygnować z dobrowolnego ukarania. Zwiększone „propozycje” ORD Marcina Szczepańskiego niczym z automatu zostały „przyklepane” i obwinieni otrzymali: Krzysztof Smuszkiewicz 15 miesięcy zawieszenia w prawach członka PZŁ, Franciszek Smuszkiewicz 20 miesięcy zawieszenia w prawach członka PZŁ i Jan Bartecki 2,5 roku zawieszenie na w prawach członka PZŁ. Ponadto wszyscy mieli zamieścić na własny koszt ogłoszenie wyroku w kwartalniku „Nemrod”, a Jan Bartecki otrzymał dodatkowo 5-letni zakaz pełnienia funkcji we władzach i organach PZŁ, co zapewne dawało poczucie bezpieczeństwa zajmowannia stołków władzom koła, gdyż jak szeptano w kole, to właśnie Jan Bartecki miał największe szanse na zastąpienie w najbliższym czasie prezesa na tym stanowisku. Coraz powszechniej w kole dyskutuje się o konfliktowości aktualnego prezesa, tolerancji aktualnych układów i koterii co zaczyna coraz bardziej członkom doskwierać.
„Skazani” mając zamiar odwołania się do Głównego Sądu Łowieckiego doręczyli do OSŁ pełnomocnictwa ustanawiające obrońcę. Okręgowy Sąd Łowiecki winien więc treść orzeczenia wraz z uzasadnieniem doręczyć obrońcy (o co stosownym pismem wnosili obwinieni), dla którego od daty doręczenia rozpoczynałby się bieg terminu na złożenie zażalenia. Terminy te w sposób oczywisty liczone są oddzielnie dla pełnomocnika i oddzielnie dla każdego obwinionego. OSŁ także i w tym przypadku okazał się niewydolny, bowiem obrońca nigdy postanowień i uzasadnień nie otrzymał. W aktach sprawy brak jest dowodów na to, aby OSŁ w Bydgoszczy dokumenty te wysyłał. Ogłaszając postanowienie OSŁ w Bydgoszczy „zapomniał” także o wymaganym poinstruowaniu obwinionych o przysługujących im środkach zaskarżania. Dopiero po złożeniu przez obwinionych odwołań, na protokołach z ogłoszenia postanowienia poniżej podpisów protokolanta i przewodniczącego pojawiła się notatka przez nikogo nie podpisana stwierdzająca, że rzekomo obwinionych instruowano o sposobie zaskarżania co jest oczywistą próbą kamuflowania kolejnego „babola” strzelonego sobie przez wyjątkowo nieudolny OSŁ w Bydgoszczy. Protokoły rozpraw zdradzają silną potrzebę sędziów do skazania bowiem pełne są pomyłek dotyczących dat, okoliczności, zastosowanych przepisów, a nawet nazwisk obwinionych. Czytając te protokoły z wysiłkiem jedynie można dojść do wniosku, co w sprawie dotyczy Franciszka Smuszkiewicza, a co Krzysztofa Smuszkiewicza. Najwyraźniej zarówno rzecznik jak i sędziowie skoncentrowani byli na jednym - dowalić!
W dniu (nomen omen) 13 maca br. odbyła się rozprawa odwoławcza przed Głównym Sądem Łowiecki w Warszawie. Nad sprawą pochylił się skład w osobach: Kazimierz Gaczyński - przewodniczący, Włodzimierz Maśliński - sędzia referent i Jacek Tadych. Obrońca w krótkim wystąpieniu podniósł okoliczności omówione wyżej oraz nie kwestionując popełnionych wykroczeń wykazał, że należą one do uchybień biurowo-formalnych, a ich skutek nie wywołuje żadnych szkód ani strat dla łowiectwa i Zrzeszenia. Lisy i kaczki nie wpisane o książki ewidencji na polowaniu indywidualnym zostały wykazane w odstrzałach, a ptactwo nie wpisane do odstrzału wykazane było w innych dokumentach. Nikt nie doznał żadnych negatywnych skutków, a samo przewinienie było zupełnie niezauważalne i jego wykrycie nastąpiło w wyniku celowo podjętych dużym nakładem pracy działań analitycznych nad dokumentacją koła. Obrońca wykazał, że o wyjątkowym nasileniu złej woli osób zmierzających do pognębienia myśliwych było wykazanie im braku wpisów sięgających roku 2008, których karalność dawno wygasła. Jako przykład wielkiego zaangażowania działań zmierzających do utrącenia potencjalnej konkurencji do władz koła na tle konfliktu w tymże kole obrońca wskazał na dwu członków zarządu prezesa Romana Gwiazdę i sekretarza Zenona Chlebowskiego, którzy pokonując trasę 250 km w jedną stronę przyjechali na rozprawę wystrojeni w mundury myśliwskie, aby swoją obecnością dopingować sąd do skazania swoich rywali. W końcowych zdaniach obrońca wniósł o uchylenie orzeczeń OSŁ w Bydgoszczy i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia dając tym samym szansę sądowi I instancji szansę na poprawę swoich uchybień lub alternatywnie o uchylenie orzeczenia i wymierzenia obwinionym kary upomnienia, gdyż czyny mimo, że naganne nie wymagają tak wielkich represji jakie zastosował OSŁ w Bydgoszczy.
Po naradzie Główny Sąd Łowiecki ogłosił postanowienie, w którym uchylił kontrowersyjne i skandaliczne postanowienie OSŁ w Bydgoszczy i umorzył postępowanie w stosunku do Franciszka Smuszkiewicza, natomiast Janowi Barteckiemu i Krzysztofowi Smuszkiewiczowi wymierzył kary nagany. W uzasadnieniu GSŁ podał główne motywy zauważając, że rzeczywiście skala popełnionych wykroczeń nie zasługuje na tak surową ocenę, popełnione czyny należą do niskiej szkodliwości, nikt nie doznał uszczerbku, a więc wymierzona kara nagany jest karą adekwatną.
Rozmawiając z obwinionymi po rozprawie nie czułem ich wielkiej satysfakcji. Czułem raczej gorycz porażki wywołanej dolegliwościami jakie doznali w postaci uprzedniego zawieszenia w prawach członka PZŁ, koniecznością stawania przed OSŁ a następnie przed GSŁ, atmosferą w której jak twierdzili „odechciewa się polować”, stresem wywołanym zachowaniem ORD i sędziów OSŁ w Bydgoszczy, którzy potraktowali ich w sposób po prostu prymitywny. A przecież o jednym z sędziów bydgoskich wypowiadał się już Główny Sąd Łowiecki. Włodzimierz Wasilewski był w wkładzie orzekajacym OSŁ w Bygdoszczy, o którym GSŁ wypowiedział się nastepująco: Linia rozumowania zaprezentowana przez Sąd I instancji prowadzi do nieodpartego wniosku, iż celem tego postępowania nie było wszechstronne i szczegółowe rozpoznanie sprawy oraz rozstrzygnięcie wszelkich z nią związanych wątpliwości, zaś wszelkie jego działania nakierowane były na uznanie obu obwinionych za winnych i ich surowe ukaranie. Więcej na temat działań nakierowanych na uznanie obwinionych za winnych można przeczytać w artykule z dnia 21 czerwca 2011 r. opublikowanym w dzienniku "Łowiecki".
Taki własnie jest łowiecki wymiar sprawiedliwości, którego likwidacji coraz większe rzesze myśliwych i coraz głośniej domagają się. Czas na to najwyższy. |
|
| |
03-04-2012 20:56 | wosiu | Stanisławie i tak trzymaj.
pozdrawiam | 03-04-2012 20:10 | wosiu | Hahahahahahahahahahahahaha | 03-04-2012 20:06 | Stanisław Pawluk | kacyk! Jeśli masz jakąś wiedzę w tym zakresie to napisz doniesienie do Urzędu Skarbowego. Jeśli nie masz cywilnej odwagi podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem możesz skorzystać z wzorców tutaj: http://www.lowiecki.pl/felietony/tekst.php?id=290 Sprawy z wskazanego linku pozwoliły mi na zakupienie nowego samochodu za pieniądze Urzędu Skarbowego. Nie wykluczone, że po twoim doniesieniu US kupi mi kolejny dom. Ps. Witaj na forum. Pierwszy wpis dałeś poniżej pasa ale i tacy są tu potrzebni. Stanisław Pawluk - obrońca w opisanym postępowaniu nie zamierzający wypinać piersi po zaszczyty z tytułu dobrze poprowadzonej obrony krzywdzonych Kolegów. | 03-04-2012 19:28 | kacyk | Kolego Stanisławie.
Pisząc powyższy felieton odważnie podał Pan wszystkie nazwiska i imiona osób zaangazowanych w to postępowanie, nawet je Pan wytłuszczył. Natomiast zastanawia mnie jedno. O obrońcy napisał Pan cyt. obrońca. Zastanawia mnie jedno. Dlaczego? Zastanawia mnie kolejna sprawa czy ten prawy obrońca, człowiek ideał, walczący z wszelakimi nieprawidłowościami odprowadził podatek należny państwu od pieniędzy które wziął za obronę kolegów. Jeżeli jest tak jak pisze o sobie to ja chciałbym ujrzeć zeskanowny dokument z którego będzie wynikało że należny podatek został odprowadzony.
czaekam i pozdrawiam | 02-04-2012 13:19 | juazwiec97 | Tylko jak to zrobić? |
| |