|
autor: Stanisław Pawluk19-04-2012 "Wizurka myśliwego"
|
Myśliwy Koła Łowieckiego nr 40 "Nemrod" w Krzczonowie wykonał ambonę w miejscu gdzie spodziewał się intensywnych wizyt zwierzyny łownej. Pech chciał, że upatrzone miejsce to plantacja dębu jaką leśnicy dużo wcześniej założyli w tym samym miejscu i dęby te sporo urosły uniemożliwiając widoczność i stzrał do zwierzyny. Myśliwy postanowił konflikt między uprawą leśną a uprawianiem polowania jednoznacznie rozstrzygnąć na rzecz polowania. Przed amboną wyciął „wizurę” o podstawie trapezu, usuwając z pola widzenia dziesięcioletnie dęby i usypując na ich miejscu sporą górę z żarcia dla zwabienia dzików.
To co tak pracowicie wykonał myśliwy nie znalazło aprobaty u Straży Leśnej Nadleśnictwa Świdnik, która rękami biegłego fachowca zwymiarowała „wizurę” i podstawiając wymiary do odpowiednich wzorów obliczyła, że Lasy Państwowe straciły na wygodzie polowania myśliwego 497,53 złotych. Straż Leśna oprócz oszacowania strat wykonała protokół oględzin miejsca szkody, odpowiednio udokumentowała zajście wykonując także tablice poglądowe ze zdjęciami i opisami. Zebrany materiał dowodowy przesłała do właściwej miejscowo Prokuratury Rejonowej Świdniku.
Na szczęście dla myśliwego trafił on na prokuratorkę, która najwyraźniej rozumie pasję polowania, a młode dęby stanowią dla niej wartość mniejszą niż konieczność zapewnienia sobie wygody polowania przez myśliwego. Już na etapie składania przez Nadleśnictwo zawiadomienia myśliwy złożył pisemne zobowiązanie do pokrycia wyrządzonej szkody dzięki któremu, Nadleśnictwo w swoim doniesieniu do prokuratury zawarło stwierdzenie, że w przypadku naprawienia szkody odstąpi od wniosku o ukaranie.
W aktach sprawy nie pojawił się jednak żaden dowód o naprawieniu szkody. Prokurator chyba zbyt naiwnie potraktowała usprawiedliwienie zawarte przez myśliwego w piśmie do nadleśnictwa twierdzące, że wycięcie dębów nastąpiło przez pomyłkę i po opisaniu co to jest wyrąb, a co to jest karczowanie (chyba jedynie po to aby coś w ogóle w uzasadnieniu było napisane) postępowanie umorzyła, że skoro wycięcie nastąpiło przez pomyłkę to czyn ten nie jest przestępstwem tylko wykroczeniem. Prokurator nie przejęła się także obowiązującą prokuratorów potrzebą oddziaływania prewencyjnego bo mimo stwierdzenia wykroczenia nie skierowała stosownego pisma do rzecznika dyscyplinarnego zalecając np. douczenie myśliwego zasad wykonywania „wizurek” i wpojenia mu takich metod polowania, aby las na tym nie cierpiał, a zwłaszcza, aby nie cierpiał wizerunek łowiectwa w oczach leśników, rolników i samych myśliwych.
Przeglądając różne akta nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wiele czynów nagannych dzięki lenistwu i zwykłemu nieudacznictwu prokuratorów zyskuje glejt legalności, a doniesienia choćby takie jak to napisane przez Nadleśnictwo zyskuje przymiot złożonego bez powodu. W niniejszym postępowaniu prokuratorka mimo, że zawarła w uzasadnieniu stwierdzenie: „jak ustalono” oraz „w sprawie tej przeprowadzono postępowanie (…) w trakcie którego ustalono…”, to praktycznie niczego nie przeprowadzała ani nie ustalała bowiem decyzję i uzasadnienie oparła wyłącznie na materiałach dostarczonych przez Nadleśnictwo dodatkowo nieprawdziwie stwierdzając: „co spowodowało szkodę o nieustalonej wartości” jakby nie chciała zauważyć, że na jednej z kart liczących zaledwie kilka stron akt znajduje się „Wycena” poniesionych strat w sposób profesjonalny i bardzo szczegółowy sporządzona przez specjalistę z instytucji państwowej.
Własnie otrzy,małem inforację, że myśliwy wpłacił Nadleśnictwu Świdnik kwotę rekompensująca poniesione straty tak jak zobowiązał się w pisemnym oświadczeniu, czyli formalnie sprawa została zamknieta. Ale czy potrzebujemy tego typu spraw, kiedy wizerunek myśliwych jest tak niekorzystny w społeczeństwie?
W historii Koła Łowieckiego "Nemrod" w Krzczonowie pozostanie po tej historii nowa nazwa miejsca w łowisku: "Wizurka myśliwego". |
|
| |
23-04-2012 19:36 | lesmar | Podstawowa zasada. To myśliwy ma się dostosować do lokalnych warunków łowiska, a nie odwrotnie. Prosta sprawa. Według mnie myśliwy próbował zacwaniaczyć i myślał, że w lesie nikt na to nie zwróci uwagi. Prostym sposobem chciał strzelić kabanka. Ale jak mówi przysłowie chytry dwa razy traci. W tym przypadku pasuje jak ulał. Stracił nie tylko pieniążki , ale przede wszystkim dobre imię i poważanie w środowisku. Jeśli je miał oczywiście. Kończąć , ciekawie czy ma takie zaparcie na dziki przy polowaniach na uprawach rolnych. No , ale oczywiście tam trzeba bardziej się wykazać, a dziki tak szybko nie pojawiają się jak na lesie. Dlatego zapraszam kolege na zasiewy. Tutaj to dziczki robią szkód i jest co strzelić. A poza tym, nie trzeba nic wycinać na wizurki. | 20-04-2012 22:26 | dziki_dzik | Nikt nie oczekuje od myśliwego żeby wiedział wszystko o gospodarce leśnej, ale przynajmniej podstawy takiej wiedzy powinien posiadać. Nie wierze, że nie znał żadnego leśnika, którego mógłby się zapytać czy może wyciąć takie dęby i zrobić karmisko na uprawie. O zdrowym rozsądku już nie wspominam. | 20-04-2012 10:32 | FraM | Uważam , że w lesie gospodarzem jest nadleśnictwo i ono decyduje o tym co można wyciąć , a co nie . Myśliwy postąpił wyjątkowo nierozważnie , powinien zapytać właściwego leśniczego, czy może zrobić to co zrobił
DB .
| 20-04-2012 10:23 | Remus | Kolego Piotr 30.06 ale tu raz że nie chodziło o płową tylko o dziki a dwa nie byłoby zapewne ubolewania gdyby przyszedł do leśniczego porozmawiać. Mamy pozwalać na wycinanie czego dusza zapragnie? W kolejce stoja myśliwi, ekolodzy, parki krajobrazowe etc. | 20-04-2012 00:19 | Piotr 30.06 | strach się bać! to nadleśnictwo z jednej strony dowala za niwykonanie płowej np. 10000zł a z drugiej strony ubolewa nad drzewkami o wartości 400zł
gdzie tu logika!
| 19-04-2012 22:31 | Remus | A wystarczyło porozmawiać z leśnikiem, zapewne jakiś koncensus byłby wypracowany. |
| |