Myśliwy z Koła Łowieckiego nr 3 "Jeleń" w Lublinie Zbigniew Adamiak, z konieczności, zajął się opieką nad prawie zamarzniętym koziołkiem oraz sarenkami znalezionymi przez miejscową ludność, po zagryzieniu matki przez psy. Kozy nie nadawały się do wypuszczenia na wolność, a rogacz wypuszczony sam wrócił do swego dobroczyńcy. Przeżył w zabudowaniach gospodarczych 14 lat, corocznie zrzucając poroże, które myśliwy zbierał. Ostatnie poroże zakopał wraz z rogaczem, bo jak twierdzi, nie miał sumienia odcinać łba przyjacielowi. Myśliwych zapewne zainteresuje rozwój poroża w kolejności poszczególnych latach jak i być może historia jednego rogacza, którego los bardzo blisko połączył z myśliwym.