|
autor: Stanisław Pawluk14-12-2005 Prawo prezesa górą!
|
Kilku członków zarządu Koła Łowieckiego nr 9 w Lublinie „Lubelskie Towarzystwo Myśliwskie” nie przestają w działaniach, aby doprowadzić do usunięcia z koła Bogdana Solę, który swoim krytycznym wystąpieniem na walnym zgromadzeniu koła obraził majestat 3 spośród 6 członków zarządu. Oni to właśnie wbrew zasadzie, iż „nie można być sędzią we własnej sprawie” od pewnego czasu decydują o rozstrzygnięciach w sprawie, w której są żywotnie zainteresowani. Prezes Maciej Grudziński wykonał właśnie kolejne pisma zmierzające do finalizowania osobistej wendetty poprzez "wywalenie z koła na zbity pysk" Bogdana Soli. Dzieje się tyle bulwersujących wydarzeń, że redakcja dziennika temat Koła Łowieckiego nr 9 "Lubeleskie Towarzystwo Myśliwskie", podejmowała wielokrotnie:
Jak ZO i KŁ Nr 9 w Lublinie lekceważą prawo
Pieniactwo po lubelsku
Polowania w KŁ nr 9 ciąg dalszy...
KŁ Nr 9 Lublin cd.
O kole, zwanym na Lubelszczyźnie „święta krowa nr x” mówi się obecnie prawie wyłącznie w kontekście nielegalnego odstrzelenia 3 dzików na polowaniu zbiorowym w lutym i sprawie Bogdana Soli, opisywanych w publikacjach przywołanych wyżej. Komentowany jest fakt, iż trzech członków koła po nielegalnym pozyskaniu dzików, co ewidentnie narusza przepisy ustawy prawa łowieckiego, nie zostało w kole zawieszonych, nawet w prawie do polowania, choć mają wyroki w I instancji sądu łowieckiego w Białej Podlaskiej. Myśliwi dziwią się „odwracaniu głowy” przez władze zwierzchnie od faktu, że jeden ze skazanych nadal pełni funkcję podłowczego, członka zarządu koła. Dziwi również, iż Bogdan Sola, który nielegalne polowanie ujawnił podlega nadal szykanom i nie poluje, choć ORŁ uchyliła podstawy do jego zawieszenia w prawach członka koła. Skazani polują zaś intensywnie i mają się dobrze pełniąc funkcje prowadzących polowanie. Zgorszonych przybywa, chociaż odważnych do powiedzenia głośno, co o tym myślą, nie widać.
Zwróciłem się o ocenę sytuacji do członków Koła Łowieckiego nr 9. Pytania zadałem osobom, od których oczekuje się, że z racji pełnionych funkcji i stanowisk szczególnie powinni dbać o dobre imię swego koła, gdyż to właśnie oni, niejako swymi nazwiskami firmują to, co w tym kole się dzieje.
Wiesław Laskowski w poprzedniej kadencji był członkiem KR koła. Min. badał sprawę psa na polowaniu na ptactwo przez prezesa Macieja Grudzińskiego z gośćmi. Stwierdza, że KR otrzymała oświadczenia od uczestników tego polowania, iż mieli psa w bagażniku. KR przedstawiono także metrykę psa. Kogo gościł prezes – nie pamięta.
Wiesław Laskowski zapytany, czy badając sprawę zaproszonych gości, widział podania Macieja Grudzińskiego i Waldemara Wróblewskiego o wyrażenie zgody przez zarząd na ich zaproszenie, odpowiada: „Zarząd sam do siebie nie pisze podań. Widziałem oświadczenia, że zgoda była wyrażona”. Zapytany dlaczego pies nie uczestniczył w polowaniu tylko przebywał w bagażniku, aktualnie pełniący funkcję przewodniczącego KR, nie potrafi odpowiedzieć.
- Szeregu faktów ze względu na upływ czasu nie byliśmy w stanie ustalić, dlatego prosiliśmy, aby jeśli są jakieś uwagi, zgłaszać je na bieżąco.
- Jak to było z przywłaszczeniem pieniędzy przez Bogdana Solę?
- Nie pamiętam tej sprawy. Nie pełniłem w tym czasie żadnej funkcji w kole. Sprawa ta nie była nagłaśniana - stwierdza Wiesław Laskowski.
- A czy słyszał Pan o jakiejś strzelaninie i zabójstwie cinkciarza, w której to sprawie zamieszany miał być Bogdan Sola.
- Nie znam takiej sprawy - odpowiada.
- Czy tak błahe sprawy warte są takiego rozgłosu?
- Nie, nie są tego warte i dlatego winni tego członkowie będą z koła usunięci - stwierdza niedwuznacznie Wiesław Laskowski.
- Dlaczego zarząd koła nie wykonuje obowiązku zawieszenia członków koła, przeciwko którym wszczęto postępowanie o nielegalne upolowanie dzików?
- Sprawa nie jest zakończona. Trwa postępowanie sądu łowieckiego. Zapewne zarząd czeka na wynik. - odpowiada W. Laskowski.
- Przepis statutu nakazuje zawieszenie w przypadku wszczęcia postępowania także administracyjnego, nie każe czekać na wynik postępowania - bardziej stwierdzam niż pytam.
- Ta rozmowa za długo trwa. Muszę kończyć! Mam drugi telefon. Do widzenia.
* * *
„Instrukcja wewnętrzna LUBELSKIEGO TOWARZYSTWA MYŚLIWSKIEGO Koła Łowieckiego Nr 9 w Lublinie:
str. 4
- myśliwy, który chce zaprosić gościa na polowanie indywidualne winien wcześniej złożyć podanie do Zarządu.
* * *
Józef Niedzielski równolegle z Bogdanem Solą i Wiesławem Laskowskim pełnił funkcję członka zarządu w czasie rzekomej defraudacji. Mimo sędziwego wieku doskonale pamięta tamtą historię.
- Komisja Rewizyjna nie mogła doliczyć się pieniędzy. Skarbnik Bogdan Sola był akurat na wyjeździe zagranicznym trwającym około 3 tygodni. Zaraz po powrocie został poproszony przez prezesa o wyjaśnienie gdzie znajduje się 10 tys. złotych. Bogdan Sola przypomniał zarządowi, że zgodnie z decyzją zarządu, pieniądze te zostały wpłacone na lokatę bankową. Lokatę tą ustanowił wraz z Wiesławem Laskowskim jako drugim członkiem zarządu, gdyż wymagane były dwa podpisy osób upoważnionych dla dokonywania operacji finansowych (paragraf 41 pkt 1 statutu "LTM" - przyp. autora). Okazał także dokumenty bankowe z dwoma podpisami. Sprawę uznano za wyjaśnioną.
Nikt z nas nie był informowany o chorobie ojca prowadzącego polowanie. Zwolnienie od chodzenia w nagance mnie, z powodu sędziwego wieku i o wiele młodszego kolegi, wielu z nas odebrało jako przywilej dany ojcu w wyniku posiadanej władzy. Pytanie Bogdana Soli, dlaczego ojciec nie pójdzie w nagankę tak, jak się wymaga od innych myśliwych w takiej sytuacji było nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, a nie złośliwością. Można to było załatwić bez awantury jednym słowem. Robienie teraz z tego jakiejś sprawy jest nie na miejscu. Tym bardziej, że kolega ten nie żyje i nie wiadomo, czy chciałby tej awantury, rzekomo w obronie jego imienia.
Józef Niedzielski relacjonuje także dość dokładnie przebieg feralnego polowania na zające, gdzie rzekomo pies Bogdana Soli rozszarpał zastrzelonego szaraka. Z jego relacji wydarzeń jawi się raczej obraz pożądania mięsa, niźli potrzebę posiadania psów. Po fakcie awantury czyniącej Bogdana Solę winnym uszkodzenia przez psa tuszki oraz po tym, że Bogdan Sola z psem musiał biegać obok karawanu ciągnionego traktorem, gdyż ci co się o tuszę zająca awanturowali nie tolerowali obecności psa obok siebie w przyczepie, wnosić można, że klimat "antypsi" jest w tym kole silnie ugruntowany.
W kole istnieją dziwne prawa, co zdaje się potwierdzać fakt praktykowanego od lat zwyczaju - jest to swoistego rodzaju komuna polegająca na składaniu upolowanych zajęcy do wspólnego pokotu, a następnie drogą losową „przydzielanie” strzelonych zajęcy myśliwym. Najpierw każdemu po jednym, a resztę tym, którzy strzelili. Częste niezadowolenie wzbudzało to, że zając rozbity grubym śrutem trafiał się koledze strzelającemu czysto, z bliskiej odległości i drobną dwójeczką zamiast dwu zer powodujących masakrowanie kotów. Na tym tle często dochodziło do konfliktów. Bywało, że na polecenie prezesa odstępowano od tej zasady i wówczas "wdzięczny" strzelec 5 sztuk rozdzielał upolowane szaraki ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb prezesa.
Karol Cichowski funkcję łowczego wojewódzkiego, a po reorganizacji łowczego okręgowego pełni nieprzerwanie kilka kadencji. Stwierdza, że osobiście nie widział zachowań Bogdana Soli będących aktualnie przedmiotem zarzutów. Nie ma więc własnego zdania w tym przedmiocie. Uważa, że jeśli prawdą jest to, co powtarzają koledzy, to zachowanie takie uznać należy za nieetyczne. Podkreśla, że w tej sprawie nie wypowiada się jako łowczy okręgowy, a wyłącznie jako członek koła. Dodaje, że emocje obu stron konfliktu narastają, a to nie sprzyja atmosferze w kole.
Inny członek KŁ nr 9 „LTM” Roman Dziedzic, jest członkiem Okręgowej Rady Łowieckiej w Lublinie oraz członkiem Naczelnej Rady Łowieckiej. Pełni funkcje w kilku komisjach problemowych przy ZG PZŁ i przy ZO PZŁ w Lublinie. Pełnił też funkcję prezesa zarządu koła w czasie, gdy Bogdan Sola był skarbnikiem. O żadnych defraudacjach, czy aferach kryminalnych z udziałem Bogdana Soli nie słyszał. Roman Dziedzic jest wyjątkowej klasy specjalistą w dziedzinie łowiectwa, o czym wiedzą niemalże wszyscy myśliwi, nie tylko z okręgu lubelskiego. Na zadawane pytania odpowiada spokojnym wzbudzającym zaufanie głosem. Stwierdza, że to, co aktualnie dzieje się w kole jest czymś wyjątkowym i on z czymś takim do tej pory się nie spotkał.
- Nie znam szczegółów sprawy – stwierdza - znam ją z relacji kolegów podczas obrad walnego zgromadzenia, gdzie mówiono o jakiejś historii z kopaniem psa i jakiejś awanturze z udziałem Bogdana Soli.
- Bogdana Sola nie określiłbym jako niekoleżeńskiego. Nazwałbym go raczej osobą kontrowersyjną. W tą sprawę zaangażowanych jest zaledwie kilku kolegów i to oni odpowiedzialni są za eskalowanie konfliktu.
Mirosław Juszczuk przyjmował obowiązki skarbnika od Bogdana Soli. O defraudacji pieniędzy z kasy koła opisywanej przez anonimowego „huntera” w komentarzu do publikacji redakcji nie słyszał. Nic też nie wie o zarzucanych mu przestępstwach mafijnych ze strzelaniną włącznie. Stwierdza, że powodem ustąpienia z funkcji Bogdana Soli była jego częsta nieobecność w kraju. Twierdzi, że decyzja usunięcia Bogdana Solia z koła jest słuszna nie ze względu na niekoleżeńskość, a jego kontrowersyjne zachowanie.
Jacek Kuźma aktualnie pełni funkcję Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego. W poprzednich latach pełniąc funkcję zastępcy ORD zasłynął podjęciem kilku kontrowersyjnych decyzji o umorzeniu postępowań dyscyplinarnych min. w sprawie odstrzelenia pozaplanowego byka na polowaniu zbiorowym. Zastrzega się, że o sprawie nielegalnego polowania nie wie nic i zawczasu proponuje zwrócić się do właściwego rzecznika w Białej Podlaskiej.
- W tej sprawie nie prowadzimy żadnego postępowania - stwierdza.
Gdy doszedłszy do głosu oznajmiam, że ta sprawa mnie nie interesuje, a wolę usłyszeć ocenę zaistniałej sytuacji w kole, które swoim wysokim autorytetem w jakiś sposób firmuje, wyjaśnia:
- Nie angażuję się w żaden spór kolegów. Nie znam tej sprawy. Nie wiem o co chodzi. Ta sprawa mnie nie dotyczy. Nie mam nic do powiedzenia.
Bogusław Surmacz pełni funkcję sekretarza w aktualnym zarządzie koła.
- Czy Pan redagował pisma do Bogdana Soli? - pytam.
- Nie odpowiem na to pytanie - stwierdza.
- Dlaczego te pisma nie są zarejestrowane w książce pism wychodzących i nie posiadają pieczątek firmowych?
- To niemożliwe.
- Czy wszystkie pisma są rejestrowane?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
- Czy był Pan na polowaniu, gdzie Bogdan Sola rzekomo kopał psa?
- Na takim polowaniu nie byłem.
- Czy wie Pan coś o defraudacji pieniędzy przez Bogdana Solę?
- Nie słyszałem także o defraudacji pieniędzy.
- Zadaję pytanie wprost: czy zna Pan treści pism zarządu do Bogdana Soli? Min. w sprawie kolejnego wydalenia z koła? (odczytuję cytowane wyżej zarzuty z pisma)
- Odmawiam wypowiedzi na ten temat - stwierdza B. Surmacz. To, co się aktualnie dzieje w kole oceniam bardzo źle. Wszelkie awantury nie są nikomu potrzebne. Nie powinne mieć miejsca. Łowiectwo ma być przyjemnością. Wszelkie rodzaju burdy, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony nie powinny mieć miejsca.
Pragnący zachować anonimowość członek Koła Łowieckiego nr 9 „LTM” jest silnie zbulwersowany atmosferą w kole. Nie kryjąc emocji kategorycznie stwierdza:
- To Grudziński powinien być wywalony z koła! On nas wszystkich obraził! Po uwagach Bogdana, wobec ponad 40 osób zachował się skandalicznie! Rzucił papierami w stół i wrzeszcząc „ja pier..... takie towarzystwo” wybiegł z sali obrad. Czy tak zachowuje się człowiek na poziomie? - rzuca retoryczne pytanie.
- Za takie publiczne zachowanie Bogdana Solę dawno pokroiliby w kosteczkę! A Grudzińskiemu wszystko uchodzi. Nawet wybieranie sobie stanowisk na zbiorówkach. Czy to jest etyczne?
Spokojniejszym już tonem opowiada, jak za „spienionym” prezesem wypadli jego zwolennicy: łowczy Wróblewski i kol. Siczek, namawiając go do powrotu. Po długiej chwili przyprowadzili do skonsternowanych zebranych udobruchanego prezesa, który zabierając głos podkreślał swoje wybitne zasługi dla koła. Najważniejszą, jaką wymieniał to zorganizowanie uroczystości jubileuszowych koła. Dawał wyraźnie do zrozumienia, że choćby z tego tytułu należy mu się lepsze, tzn. bardziej uprzywilejowane traktowanie.
- Brakuje mu tej haryzmy, jaką miał poprzednik prezesa, śp. kol. Marian Kędracki. Tamten potrafił kolegów integrować, gasić konflikty, utrzymać dyscyplinę bez histerii i afer. Grudziński potrafi jedynie koło rozbijać, chęcią podporządkowania wszystkich sobie. Bezwzględnie i jak w dyktaturze - kończy swą wypowiedź.
Bogdan Sola doręcza mi plik opinii zebranych w trakcie wieloletniej pracy zawodowej. Z żadnej z nich nie był zwalniany, a wszyscy pracodawcy nie szczędzili mu słów pochwalnych, bardzo często wychodząc ponad standardowe formułki podkreślając sumienność, zaangażowanie, odpowiedzialność Bogdana Soli. O jego ocenę działań podejmowanych w stosunku do niego nie pytam. Tak jak i nie pytam bezpośrednio uwikłanych w tą historię i mających motywację do dewaluowania Bogdana Soli: Zdzisława Bartnika objętego prywatnym aktem oskarżenia w sądzie powszechnym, a aktualnie pełniącego funkcję prezesa OSŁ w Lublinie, Waldemara Wróblewskiego hodowcę bażantów, których KŁ nr 9 jest znaczącym odbiorcą i który jako łowczy koła dotknięty był krytycznym pytaniem, czy dla zaproszenia gości pisał wymagane uchwałą walnego podanie, Witolda Moszczyńskiego podłowczego, nieprawomocnie skazanego z doniesienia B. Soli za polowanie w lutym zbiorowo na dziki, oraz Marka Durakiewicza praktycznie jedynego świadka "przestępstw" zarzucanych Bogdanowi Sola, także skazanego nieprawomocnym wyrokiem sądu łowieckiego, za to samo nielegalne polowanie.
* * *
Z odbytych rozmów jak i obserwacji podobnych przypadków jawi się stosowany od dawna w okręgu lubelskim schemat neutralizowania niepokornych: wykorzystując sytuacje ocenione lub "widziane" przez jednego nieprzychylnego robi się szum wokół osoby niewygodnej. Przychodzi to tym łatwiej, że posiadana władza łowczego, prezesa czy innego członka zarządu daje możliwość oddziaływania na pozostałych członków. Kontakt czy jawne popieranie skazanego na niebyt jest oceniane negatywnie, a chcąc "pożyć" czyli dostać odstrzał, koledzy izolują się od tej "parszywej owcy". "Nie wiem, nie widziałem, słyszałem, że..., nie znam sprawy - wszyscy rozmówcy nie chcą wypowiadać się konkretnie, jakby bojąc się szykan. Podczas głosowania także zajmują postawę wygodną: "jak spełnimy życzenie prezesa, to może będzie spokój?" - myślą nie zdając sobie sprawy, że jutro to oni mogą być ofiarą coraz bardziej obrastającego w mit niezastąpionego prezesa, łowczego, czy podłowczego. Za sprawą magicznego słowa "niekoleżeńskość" - zresztą.
I nic nie zapowiada, aby środowisko to przestało inspirować piszących!
PS
Wiesław Laskowski zażyczył sobie autoryzacji. Na przesłany pocztą planowany do zamieszczenia tekst nie zareagował.
|
|
| |
17-02-2007 20:54 | Lufa | W świetle wielu już artykułów dotyczących LTM i wielu kół a przede wszystkim - zarządców : kół, ZO, itd. - jednym słowem pseudo działaczy asekurantów, należy do upartego przypominać słowa Marszałka Piłsudskiego, wypowiedziane do skompromitowanych i pozbawionych honoru oficerów. Ctyuję - "... na waszym miejscu utopił bym się w ...", tu nastąpiła chwila zadumy i dodał - cytuję - "... w latrynie...".
Dodam od siebie,aktualne na dzień dzisiejszy - w szambie i to głębokim.
Darz Bór. | 20-12-2005 10:27 | Wiesław Nitka | W nawiązaniu do słów saampeka
Potrzeba jest takich rozwiązań aby funkcje kontrolne zajmowały osoby nie związane bezpośrednio z podmiotem badań. Kontrola "znajomych przez znajomych"
daje nikłe szanse na wyłapanie błędów od których zależy niekiedy dobre imie prostego szeregowego członka PZŁ. | 15-12-2005 22:32 | saampek | Trudno w takich sprawach dotyczących przestępstw popelnianych przez prominętnych działaczy szczebla koła lub okręgu liczyć na bezstronność i natychmiastowe działania przywracające wiare w sprawiedliwośc.Są to najczęściej kolesie spotykający sie na zebraniach i uroczystościach często powiazani więzami nieformalnymi świadczący sobie nawzajem grzeczności a często i usługi z granicy prawa i poza nim.W takich sytuacjach powinien interweniować w trybie nadzoru nawet prezes naczelnej rady łowieckiej gdyby miał przysłowiowe jaja i wolę naprawy PZŁ.Kilka załatwionych szybko i z poszanowaniem prawa spraw przywołało by do porządku rozbrykaną hałastrę "zasłużonych działaczy" i wróciłoby wiare w praworządnośc. |
| |