|
autor: Stanisław Pawluk18-09-2006 Pędzący "SZÓSTAK"
|
Gdy zobaczyłem domek myśliwski, budynki gospodarcze i wolierę własności Koła Łowieckiego nr 12 „Szóstak” w Lublinie pomyślałem, że strzelają ze 100 byków rocznie, z 300 dzików, o sarnach i kozłach nie wspominając. Przecież inaczej nie stać by ich było na utrzymanie tylu takich i w takim stanie obiektów. Jak mylące miało okazać się moje myślenie przekonałem się, przy najbliższym spotkaniu z członkami tego koła.... A wszystko zaczęło się przypadkiem.
Otrzymałem informację, że kolejne koło z okręgu lubelskiego otrzymało najwyższe odznaczenie łowieckie „złom”. Zobacz - mówił rozmówca - za co zostali wyróżnieni. W końcu jest to bodajże czwarte takie odznaczenie dla koła w okręgu lubelskim!
Z członkami koła umawiam się w ich domku myśliwskim oddalonym od Lublina około 70 km, a zlokalizowanym obok miejscowości Hołowno. Teren na którym się znajduje domek to bezpośrednie sąsiedztwo Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, teren rekreacyjny, o ubogich pod względem rolniczym i przemysłowym terenach. Od drogi asfaltowej do lasku, na skraju którego członkowie „Szóstaka” mają swoją bazę, wiedzie droga polna, dość równa i z rowami odwadniającymi po bokach. Mimo niedawnych opadów mój niewielki i niski samochód pokonuje ja bez żadnych problemów. Dziwi mnie to zwłaszcza, że po prawej i lewej widzę spore podmoknięcia gruntu. Później dowiaduje się, że do stanu pozwalającego na dojazd samochodów osobowych do bazy myśliwskiej bezinteresownie i własnymi rękami doprowadzili myśliwi „Szóstaka”.
Widok obiektów usytuowanych na sporej działce sprawia imponujące wrażenie. Duży dom zwany „domkiem” kryje w sobie sześć pokoi gościnnych, kuchnię i świetlicę z kominkiem. Spory taras z widokiem na plac zbiórek na którym ustawiono ławy i stoły oraz palenisko, którego ogień urozmaica pogawędki w plenerze. Plac z jednej strony przylega do olbrzymiej woliery, która jak twierdzą myśliwi z „Szóstaka”, stanowi nie lada atrakcję dla młodzieży, która w ramach współpracy koła z miejscowa szkołą odbywa tutaj „zielone lekcje”. Woliera wykorzystywana jest dla hodowli bażantów, których utrzymanie na terenie znajdującym się poza naukowo ustalona granicą jego występowania wymaga sporego wysiłku. Koło wypuszcza około 200 sztuk bażantów własnej hodowli rocznie.
Ku memu zdziwieniu dowiaduję się, że gospodarujący na ubogim terenie „Szóstak”, pozyskuje do 30 dzików rocznie, kilka jeleni, niewielką ilość saren, a zajęcy nie strzela wcale! Gospodaruje na dwu obwodach polnych. Skąd więc takie obiekty? – pytam prezesa Wojciecha Eminowicza.
- Od 1978 roku, kiedy zostałem członkiem „Szóstaka”, w kole widzę szczególny duch pracy. Koledzy chętnie angażują się do wszystkich przedsięwzięć. Wszystkie budynki stawialiśmy, remontowaliśmy i utrzymujemy własną pracą członków koła. Ten las za wolierą też my zasadziliśmy - prezes wskazuje w kierunku ściany wysokich drzew. Koło - kontynuje opowieść W. Eminowicz – ma w swych szeregach oddanych i pracowitych członków. Dzięki temu koło w swej 50 letniej historii radzi sobie z gospodarowaniem.
W trakcie zwiedzania bazy „Szóstaka” spotykam sporo osób na jej terenie. Michał Krysa i Grzegorz Szyszko wykonywali ozdobny daszek nad furtką wejściową. Obok, leżały przygotowane do wkopania pnie, na gałęziach których myśliwi umieszczone będą specjalne tabliczki wskazujące kierunki do różnych miejsc w łowisku.
Domek myśliwski wykorzystywany jest także do odpoczynku z rodzinami. Okoliczne lasy obfitują w grzyby, o czym przekonuję się oglądając świeży zbiór Jolanty Wojtan (foto w galerii), która po porannym zbiorze czyściła je na stołach wykonanych przez Henryka Cybulę.
- H. Cybula to taki niespotykany myśliwy - stwierdza prezes W. Eminowicz. - Nie przykłada on praktycznie żadnej wagi do pozyskania, a chyba najwięcej pracuje na rzecz koła.
- Nie pamiętam, aby Henio kiedykolwiek strzelił cos z grubszej zwierzyny - dodaje Waldemar Krysa, przewodniczący KR koła.
Oczkiem w głowie H. Cybuli jest kapliczka postawiona na rocznicę 40 lecia. Henio własnoręcznie wykonał jej modernizację dodając przy okazji daszek, aby nie ulegała deszczom. Płotki, chodniczki, cokoliki, Henio wykonuje własnoręcznie. Jak twierdzą zgodnie prezes i przewodniczący KR, gdzie się nie spojrzy widać dzieło Henia.
Koło cieszy się także wsparciem miejscowej ludności, u której zdobyła sobie tak wiernych przyjaciół jak Jan Konon uważany przez myśliwych za wielkiego sympatyka łowiectwa. J. Konon bezinteresownie pomagał wielokrotnie sam, a także z końmi, bez których budując urządzenia ciężko było się obyć. Sympatyczne stosunki łączą myśliwych „Szóstaka” także z innym myśliwym: Czesławem Kowalskim, który także wielokrotnie wspierał działania koła. Dzięki dobrym stosunkom z rolnikami koło zawsze dysponuje dobrą i w odpowiedniej ilości paszą na zimę bez zbytniego rujnowania kasy koła.
Koło zajęte prowadzeniem właściwej gospodarki łowieckiej, utrzymaniem obiektów, hodowlą bażantów nie miało czasu i nie chciało zajmować się tym, co w łowiectwie powoduje najwięcej złej sławy czyli konfliktami. Przez całe 50 lecie koło nie wydaliło ze swych szeregów ani jednego członka. Odchodzili jedynie z przyczyn naturalnych. Dobry klimat, jak zgodnie przyznają członkowie „Szóstaka”, zawdzięczaja w dużej mierze poprzedniemu prezesowi koła Leszkowi Eminowiczowi. On to właśnie rozpoczął cały proces inwestycyjny w kole. Zasilił szeregi koła dużą ilością młodych członków, którzy chętnie podejmowali wyzwania, a razem uczestnicząc w pracach mieli okazję bliżej się poznać. Nic - jak twierdzą – tak nie jednoczy jak wspólne działanie zakończone ogniskiem z nalewką. A okazji do ognisk było sporo, bo budując choćby tak wielki „domek” przebywali tu po kilka dni w tygodniu. Poprzedni prezes miał duszę poety, którą wykorzystał min. do prowadzenia kroniki koła całej spisanej wierszem. Członkowie żałują z powodu odejścia prezesa z koła, który po przejściu na emeryturą osiadł nad swoją ukochaną Wisłą i do koła ma teraz daleko. L. Eminowicz był także jednym z autorów „Łowca Lubelskiego”, dla którego pisanych ciekawie z dynamiką i humorem opowiadań także i ja sięgałem po to wydawnictwo.
Praca myśliwych była zauważana i doceniana przez organa PZŁ, co czasami znajdowało odbicie w odznaczeniach. Złoty, srebrny i brązowy medal zasługi łowieckiej, a także medal zasługi dla łowiectwa Lubelszczyzny, posiada prezes koła Wojciech Eminowicz. Także na 50 lecie członkowie „Szóstaka” otrzymali kilka odznaczeń. Srebrne medale za zasługi dla łowiectwa: Henryk Cybula i Waldemar Krysa, brązowy: Tadeusz Borowski, Sławomir Leśniewski, Mieczysław Augustowski.
Okrągłą 50 letnią rocznicę powstania koła członkowie postanowili uczcić ufundowaniem sztandaru. Jego poświęcenie nastąpi w kościele parafialnym w m. Podedwórze, skąd „Szóstak” pędził będzie w kolejne pięćdziesięciolecie. Nie wątpię, że z sukcesami!
|
|
| |
16-10-2006 10:37 | Step2 | A potwierdziła to emisja programu w "Knieji" z uroczystosci w kole...
Gratuluję znanym i nieznanym Koleżankom i Kolegom z koła nr 12.
DB | 19-09-2006 05:58 | Kazimierz Szumski | Popieram przedmówcę. Zawsze z dumą mówię o swoich korzeniach i zawsze spotykam się z przychylnością. Jednak zakalców proponuję wymazać nawet z marginesu. Pozdr. | 18-09-2006 23:44 | Faber | Zawsze wiedziałem,że na Lubelszczyżnie są porządne koła i ludzie dobrzy i uczynni.Śmiem twierdzic,że są w miażdżącej większości.Reszta to margines,na którym pisze się uwagi.DB |
| |