|
autor: Piotr Gawlicki19-12-2007 "Baron" suwalski, cz. I
|
Ryszard Mielziuk, lat 47, jest myśliwym w KŁ Nr 1 w Ełku, okręg suwalski, 29 lat w PZŁ. Musi znać się na gospodarce łowieckiej, bo członkowie koła wybrali go na stanowisko łowczego w lipcu 2004 r. Nowy łowczy, jako jedną z pierwszych rzeczy, którą chciał zmienić w kole, było istnienie aż 7 książek ewidencji wyjść na polownia indywidualne w obwodach nr 132 i 133. Dlatego jeszcze w pierwszym miesiącu swojej pracy w zarządzie koła, zaproponował zarządowi zmniejszenie ilości książek ewidencji wyjść. Zarząd podjął w lipcu 2004 r. uchwałę, że każdy z tych dwóch obwodów podzielony zostaje na pięć łowisk, a każde łowisko wpisano do jednej tylko książki ewidencji myśliwych. Ukształtowanie geograficzne obwodów nr 132 i 133 oraz leśnictw w tych obwodach spowodowało, że najbardziej wygodnym i bezpiecznym, było utworzenie 3 zamiast dotychczasowych 7 książek ewidencji, każdej w innym leśnictwie, tak, żeby zapisujący się w nich myśliwi mieli blisko do danych łowisk i żeby nie przechodzili przez inne łowiska i leśnictwa, udając się do łowisk, do których zapisali się na polowanie.
Te 3 książki funkcjonowały dobrze do 30 maja 2006., kiedy to leśniczy Tomasz Mańczuk z Leśnictwa Dąbrowskie, w którym wyłożona była książka ewidencji dot. łowisk nr 2 i nr 4 obw. nr 132 oraz łowiska nr 3 obwodu nr 133, zgłosił łowczemu, że spotkał w dniu 27 maja 2006 r. na terenie łowiska nr 3 obwodu nr 133, objętego książką wyłożoną w jego leśnictwie, dwóch członków koła z bronią.
Był to Wiesław Konecko, Przewodniczący Okręgowej Komisji Rewizyjnej PZŁ w Suwałkach oraz jego kolega i przełożony służbowo w przedsiębiorstwie z grupy "Animex", prezes znaczącego zakładu w regionie Jerzy Gąsiewski. Zdziwiony trochę tym spotkaniem, bo w książce ewidencji nie widział tego dnia żadnego wpisu, po powrocie do leśnictwa sprawdził książkę powtórnie, upewniając się, że ci członkowie koła nie byli w niej wpisani. Informację ustną przekazaną łowczemu udokumentował stosownym pisemnym oświadczeniem, że w/w koledzy nie byli zapisani na polowanie do łowiska, w którym spotkał ich w obwodzie. (na zdjęciu Wiesław Konecko)
Łowczy poinformowany o tej nieprawidłowości, sprawdził osobiście obie książki wyjść, dot. łowisk w obw. nr 133 stwierdzając, że koledzy Wiesław Konecko i Jerzy Gąsiewski nie byli wpisani do żadnej z nich. Łowczy, może błędnie, nie chciał wyciągać zbyt daleko idacych wniosków i uznał brak wpisów za przeoczenie, ale przy najliższym spotkaniu z kol. W. Konecko, pełniącym w kole funkcję Przewodniczącego KR, w dniu 19 czerwca br. kiedy wydawał mu nowy odstrzał, poprosił, żeby w przyszłości obaj koledzy wpisywali się do książki ewidencji polowań. Świadkiem rozmowy był skarbnik kol. D. Komosa i zdaniem łowczego, to obecność świadka przy tej rozmowie najbardziej poruszyła Przewodniczącego Okręgowej Komisji Rewizyjnej, który zaczął się dopytywać, kiedy to było, kto doniósł, itd. Łowczy miał oświadczyć, że nie ma to znaczenia, byle sytuacje takie nie powtarzały się w przyszłości.
W 4 dni poźniej odbywało się Walne Zgromadzenie KŁ Nr 1 w Ełku, podczas którego Wiesław Konecko wręczył prowadzacemu obrady pismo, w którym z pozycji działacza okręgowego napiętnował łowczego koła za pomówienia i oplucie, podkreślił swój i kol. Gąsiewskiego wysoki status społeczny, jakby to miało najważniejsze znaczenie, a w jego piśmie znalazło się słowo "kłusownictwo", które nigdy wcześniej i z niczyich ust nie padło oraz postraszenie paragrafami statutu PZŁ o wykluczeniu i z kodeksu cywilnego. Zabierajacy głos w tej sprawie Jerzy Gąsiewski, nazwał ją "skurwysyństwem". Duet w składzie: działacz okręgowy PZŁ i jego przełożony zawodowo, ale łowiecko słabiej doświadczony, bo bez uprawnień selekcjonerskich, na łowczym nie pozostawili suchej nitki. A cóż na to członkowie koła? Zbulwersowani takim przedstawieniem nie mieli innych pomysłów, jak przekazać sprawę do wyjaśnienia zarządowi koła.
Zdezorientowany trochę łowczy, poprosił prezesa koła Mieczysława Dołgoszeja o jak najszybsze zwołanie posiedzenia zarządu, żeby sprawę ostatecznie wyjaśnić, ale ten mu odmówił, odsyłając go do postępowania sądowego, a nie załatwiania sprawy w kole. Jeszcze bardzie zestresowany tym łowczy, który uważał sprawę za może błahą i do wyjaśnienia wewnątrz koła, nie widział w tej sytuacji innej drogi jak poinformować o sprawie okręgowego rzecznika dyscyplinarnego. Złożył więc w dniu 29 czerwca 2006 r. pismo do ORD z prośbą o wszczęcie postępowania wyjaśniajacego w sprawie pobytu Wiesława Konecko i Jerzego Gasiewskiego w obwodzie bez wpisu do książki oraz o nieetyczne zachowanie się kol. Gąsiewskiego podczas obrad walnego zgromadzenia, poprzez używanie wulgarnych słów. Do wniosku dołączył oświadczenie leśniczego T. Mańczuka, książkę obejmującą łowisko nr 3 w obw. nr. 133 i pismo do WZ od Wiesława Konecko. W opisie zdarzenia, łowczy wykazał wyjątkową skromność i zażenowanie całą sprawą, pisząc do rzecznika następująco:
...."Ponieważ znam obu Kolegów jako prawych myśliwych, których można stawiać za wzór i obu darzę wielkim szacunkiem, postanowiłem, że jako Łowczy Koła nr 1 załatwię sprawę po koleżeńsku w rozmowie z tymi Kolegami. Taką też informację przekazałem dla Leśniczego Tomasz Mańczuka."...
Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny PZŁ w Suwałkach Edmund Symonowicz w ciągu prawie 3 miesięcy prowadzenia postępowania wyjaśniającego przesłuchał jedynie podejrzanych oraz włączył do akt oświadczenie skarbnika koła dostarczone przez obwinianych, że zdarzenie w lesie miało miejsce w dniu 30 maja br., bo taką datę skarbnik miał usłyszeć od łowczego koła. Rzecznik nie przesłuchał ani łowczego koła, ani leśniczego, który cała sprawę ujawnił, ani też nikogo z zarządu koła. Nie zweryfikował daty zdarzenia, które miało miejsce 27 maja 2006 r., a nie 30 maja, ani też nie przesłuchał żadnego członka koła z obecnych na walnym zgromadzeniu, żeby ustalić, jakich to wulgarnych słów używał Jerzy Gąsiewski i czy w ogóle. Tak "bogaty" materiał dowodowy zebrany w tak długim czasie dał mu za to podstawę do odmowy wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko Wiesławowi Konecko i Jerzemu Gąsiewskiemu, no ale "swojego" działacza okręgu i prezesa jednego z największych zakładów produkcyjnego w regionie nie wypadało oskarżać.
W uzasadnieniu z dnia 11 września 2006 r. Edmund Symonowicz podał, że obwiniani nie mogli być w dniu 30 maja w obwodzie, bo w tym dniu jeden z nich był na delegacji służbowej w Warszawie. Zarzut używania słów wulgarnych zbył stwierdzeniem, że ..."Nieporozumienia słowne kolegów i odebranie ich jedynie dlatego, że wypowiadający nie patrzy na kogoś - jako kierowane jedynie do niego - jest poza możliwością prawną do rozstrzygnięcia"... Ten górnolotny styl miał prawdopodobnie odpowiedzieć na zarzut łowczego z wniosku do rzecznika, że ...'stwierdza, że jest to cytuję 'skurwysyństwo' patrząc prosto na mnie"... To, czy w ogóle można używać takich słów na walnym zgromadzeniu rzecznik pominął.
Takie powierzchownie zbadane i jednostronnie przedstawione stanowisko Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego tak bardzo zdziwiło Ryszard Mielziuka, że natychmiast odwołał się od tego postanowienia do okręgowego sądu łowieckiego w Suwałkach. Nie przewidział, że w ten sposób podpala lont, który może wysadzić go z hukiem z Polskiego Związku Łowieckiego, bo wchodzenie w drogę "baronom" jest karygodne. Co było dalej? Zapraszam do dziennika "Łowiecki" w dniu jutrzejszym.
|
|
| |
20-12-2007 14:53 | wilk21 | Uważam, że jeżeli przewidziana w Statucie PZŁ instytucja Rzecznika Dyscyplinarnego nie sprawdza się w praktyce ( co wynika z treści nie tylko tego reportażu ), to myśliwi powinni pominąć ten organ.Są bowiem inne - prawne - możliwości wykazania swych racji. Nie jestem zwolennikiem tzw. " wzajemnego utrudniania sobie życia " w myślistwie, ale jeżeli nieprawidłowości w postępowaniu Kolegów myśliwych, wynikają z ich wewnętrznego przekonania o swojej " nietykalności " - z racji pełnienia funkcji w organach PZŁ - to należy im udzielić przede wszystkim " skutecznej pomocy "! | 20-12-2007 06:53 | Jump76 | ..myśliwy winien wyraźić swoje stanowisko lub pogląd zarówno w sprawie osobistej ,jak i w każdej innej w sposób przewidziany prawem i zgodnie z dobrymi obyczajami oraz w granicach rzeczowej potrzeby-zabierając głos na walnym zebraniu J.Gąsiewski nazwał zaistniałą sprawę"s...wem"-BARON... NIE ! NIE ! NIE! miom zdaniem to ścierwiarz suwalski !!! termin "ścierwiarz " znajdziecie w Słowniku Podstawowych Terminów Łowieckich i Ekologicznych Z. Józwiaka...taka zgraja ścierwiarzy może wykonczyć niejednego prawego etycznego nemroda.. użyją do tego swych pseudo wysokich pozycji społ. i wypchanych portwelów ,ale jak pisze cienias w swym komentarzu może być inaczej ...
św. Hubercie chroń Nas od takich ..pseudo baronów!!! | 19-12-2007 23:15 | cienias | "Ciąg dalszy jutro". Może czeka nas miłe zaskoczenie??????? OSŁ przychylił sie do zażalenia na decyzję ORD. Dwaj myśliwi ponieśli konsekwencje z powodu popełnienia ewidentnego wykroczenia. Koledze łowczemu Mielziukowi wyrażono uznanie za pryncypialną postawę, szczególnie za równe traktowanie myśliwych, niezależnie od pełnionych funkcji i szerokości "pleców". Bo przecież, łatwo zwrócić uwagę "szaraczkowi", odrobinę osobistej odwagi potrzeba, gdy chodzi o "barona". Tym bardziej ceni się takiego łowczego. Pozdrawiam
| 19-12-2007 22:10 | Rafał Witkowski | Problemy Kol.Mielziuka są dla mnie dowodem że nie wolno pobłażać żadnej nieprawidłowości z jaką się napotykamy. Trzeba je na gorąco napietnować i mówiąc kolekwialnie chwasty wyrywać. Łowczy zwrócił się tam gdzie statut każe i co ? Zamiast ukarać winnych ewidentnej nieprawidłowości to przeciw niemu wytoczono działa największego kalibru. Zaczęto szukać haka tylko za to że śmiał zwrócić uwagę jednemu z Kolegów.
| 19-12-2007 21:37 | wielotykowiec1 | Wszystkim, z obojętnością patrzącym, na kłopoty nieznajomego łowczego z suwalszczyzny. Wszystkim, którzy mają nadzieję, że jeśli będą siedzieć cicho to arogancja władzy ich nie dotknie, za Kol. Deer 35, chcę powiedzieć: Każdy może spotkać na swojej drodze jakiegoś Konecko, Sacharuka czy Plewke. Jeżeli zgodnie ze swoim sumieniem i słusznie zareaguje na wykroczenie barona, czy nawet tylko kumpla barona, spotka go biurokratyczna ściana konformizmu ze strony władz PZŁ, tak jak w tym przypadku. Wtedy będzie za póżno na wołanie o uczciwe i obiektywne władze i urzędników, którym ze swoich składek płacimy.
Konecko nie wygląda zupełnie na barona, jeśli już, to w pierwszym pokoleniu. Barona robi z niego usłużne i cyniczne otoczenie, czyli władze okręgowe, pewnie z prywaty. Bo, jako przewodniczący OKR, bardziej może się przydać, niż łowczy koła, który ma rację, ale nie układy, za sobą. DB | 19-12-2007 17:47 | gekon | To jest jak wirus ptasiej grypy, myśleliśmy, że jest tylko w Okręgu Biała Podlaska i Lublin, a tu zobaczcie..... rozprzestrzeniło się. Objawy wyglądają podobnie. Czy wszędzie i zawsze rzecznik dyscyplinarny musi być kanalią, pijakiem i liżydupą???? Pozdrawiam Okręg suwalski i trzymam kciuki za tych co walczą - DARZ BÓR | 19-12-2007 17:36 | Deer35 | Chciałoby się krzyknąć ,,komuno wróć”. Było kilkunastu sekretarzy no niech tam kilkadziesiąt a teraz są setki,, baranów”i to jest dopiero skur-syństwo.Tylko solidarności brakuje tej łowieckiej- oddolnej.Ja chyba nie doczekam takiego zrywu.Młodzierzy do dzieła bo Was rozdzibią. | 19-12-2007 17:12 | iwona | jak widać , wystarczy być w układzie i można już robić wszystko !!!
Ach ... te plecy ! | 19-12-2007 17:12 | gj_dziki | Wpis usunięty administracyjnie. Przyczyna: inne. | 19-12-2007 17:09 | Kulwap | Tego faktycznego s----syństwa chyba jest zbyt dużo! I to nie tylko w tej sprawie. | 19-12-2007 13:15 | saampek | Jest to sprawa z za mojej miedzy
I co tu po raz kolejny komentować
to jest właśnie- cytuję "skur-syństwo" |
| |