|
autor: Stanisław Pawluk09-01-2007 Boże chroń zwierzynę
|
Wczesnym rankiem samochód Państwowej Straży Łowieckiej porusza się w kierunku Lasu Siostrzytów koło Milejowa. Jest to rutynowa interwencja po otrzymaniu informacji od rolnika wsi Maryniów, w okolicach której, w lesie, zauważył on leżącą skórę i łeb sarny na wnyku, po sarnie nie zdjętej przez kłusownika. Rolnik doprowadził strażników na miejsce zdarzenia.
Dziki i lisy najprawdopodobniej zjadły szczątki, gdyż na miejscu znajdowały się wyraźne ślady ich „działalności” oraz miejsce gdzie sarna broniąc się wykonywała swój taniec śmierci. Fragmenty sukni, otarcia drutu na pniu drzewa i krwawe ślady potwierdzały, że niezbyt dawno rozegrała się tutaj tragedia zwierzęcia.
Grupa interwencyjna w składzie: Bogusław Nieradka: - komendant posterunku Lublin, Grzegorz Flor - strażnik, Marek Barszczyk - strażnik, dokonują przeszukania pobliskich rejonów wokół miejsca, gdzie ujawniono ślady mogące świadczyć, iż dokonano tu przestępstwa przeciwko ustawie Prawo Łowieckie. W przeszukaniu terenu bierze także udział starszy strażnik Państwowej Straży Rybackiej Zygmunt Dołęski. Obie te straże ściśle ze sobą współpracują. Wspólne działania podyktowane są tym, że z reguły na obwodach łowieckich znajdują się akweny wodne, a w tym przypadku jedna z większych rzek lubelszczyzny Wieprz oraz kanał Wieprz-Krzna i kilka mniej ważniejszych zbiorników wodnych. Wspólne działania są racjonalne i przynoszą lepsze efekty.
W krótkim czasie strażnicy odnajdują miejsca ewidentnego skłusowania kolejnej sarny. Widać, że musiała bardzo walczyć o życie, gdyż teren teren wokół drzewa do którego przywiązana była linka jest skopany kopytkami wierzgającego w obliczu śmiertelnego zagrożenia zwierzęcia. Na drzewie strażnicy zauważają dwa dość głębokie wyżłobienia w kształcie pierścieni. Wydrążyła je stalowa linka obracana przez sarnę, zanim skonała w męczarniach. Stratowane miejsce i fragmenty sukni są wyraźnym dowodem, że mięso zamęczonego zwierzaka wylądowało w garach jakiegoś bezwzględnego człowieka......
***
Okolice wsi Białka i Maryniów mają swą piękną historyczna kartę. Świadczy o tym chociażby znajdujący się w lesie pomnik Powstańców Styczniowych. Tu działały oddziały partyzanckie i tu po zakończeniu wojny walczyły oddziały nie akceptujące nowego ustroju. Ma ten region także niezbyt chlubną kartę kłusownictwa. W niezbyt odległych czasach z zaangażowaniem i poświęceniem intensywna walkę z kłusownictwem prowadził:Jacek Ś., miejscowy policjant, a jednocześnie członek miejscowego koła łowieckiego. Jego wyczyny mogłyby posłużyć za scenariusz niejednego filmu także satyrycznego, jak choćby przypadek zatrzymania Adama K.. Chcąc ująć namierzonego kłusownika w bezpośrednim pościgu Jacek Ś. zmuszony został do oddania strzału z broni palnej. Adam K. rzucił nielegalną strzelbę kaliber 12 i ustrzelone zające i oddał się w ręce policjanta. Problem wystąpił z przetransportowaniem zatrzymanego do posterunku policji, gdyż po strzałach oddanych jak domniemał w jego kierunku kłusownik zanieczyścił się tak obficie, że zabranie go do samochodu z miękką tapicerką było niemożliwe. Jacek Ś. w bezpośrednim pościgu zatrzymał także Andrzeja W., kłusującego ze strzelbą 16-ką własnego wyrobu, Mirosława B. z Koloni Białka, likwidując jednocześnie u niego arsenał 8 sztuk broni palnej oraz Stanisława M. ze strzelbą samoróbką. Ma też Jacek Ś. w swych działaniach sprawę, z której nie jest do końca zadowolony. Goniąc kłusownika, który porzucił strzelbę i worek z dziewięcioma zającami oddał wraz z kolega z patrolu aż 6 strzałów do uciekającego na motorze kłusownika. Kłusownik wjechał do stodoły, tam porzucił nie rejestrowany motor i uciekł pieszo przez drugie wrota do ciemnego lasu. Kłusownictwo w tym rejonie ustało na długie lata. Dopiero około trzech miesięcy temu w pobliskiej miejscowości po wieloletniej przerwie zatrzymano kilka nielegalnych jednostek broni i to........ myśliwemu zajmującemu się kłusownictwem na sąsiednim „nie swoim” obwodzie.
***
Grupa interwencyjna PSŁ po dokonaniu penetracji wskazanego terenu, zdemontowaniu 5 linek i ujawnieniu ewidentnego uśmiercenia 3 sztuk saren udaje się w miejsce gdzie podejrzewa odnaleźć kolejne dowody nielegalnej działalności. Miejsce to, jako szczególnie zagrożone, znają z poprzednich wizyt w tym rejonie. Jest to miejsce, gdzie stykają się nadwieprzańskie łąki z lasem. W miejscu tym, strażnicy ujawniają ewidentne ślady zamordowania kolejnych trzech saren oraz zdejmuje kolejne wnyki, w tym jeden wnyk z drutu 6 mm, ustawiony najwidoczniej na dużego dzika.
W trakcie zaledwie dwu godzin strażnicy ujawnili 6 miejsc, gdzie niewątpliwie zginęły sarny, 10 wnyków oraz wylegitymowano dwie podejrzanie zachowujące się osoby. Wszystkie ujawnione miejsca i dowody przestępstw utrwalono fotograficznie. Z przeprowadzonej przez PSŁ kontroli zostanie sporządzony stosowny protokół oraz powiadomiony zostanie zarząd koła łowieckiego dzierżawiący ten obwód, starosta powiatowy, naczelnik gminy i miejscowa policja. Strażnicy zgodnie stwierdzili, że zarówno ilość odnalezionych w krótkim czasie wnyków jak i fakt, że tylko w dwu niewielkich miejscach w bardzo krótkim czasie ujawniono ewidentne dowody na skłusowanie 6-ciu saren, świadczy o złej pracy strażników zatrudnionych w kole łowieckim oraz braku właściwego nadzoru zarządu koła. Strażnicy zaszokowani byli wielkością procederu kłusownictwa, z którym na taką skalę spotkali się po raz pierwszy!
Wskazujący miejsce gdzie odnalazł sarni łeb rolnik wsi Maryniów westchnął: Boże chroń zwierzynę - bo na ludzi liczyć ona nie może!
Ps.
Panu MARKOWI BŁASZCZYKOWI strażnikowi Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie za nieodpłatne udostępnienie zdjęć ilustrujących ten materiał serdecznie dziękuję. Zdjęcia jego autorstwa znajdują się w galerii otwierającej się po kliknięciu na foto w górnym rogu tego tekstu.
|
|
| |
11-01-2007 18:41 | Endriu81 | Skupię się może na skomentowaniu tekstu. Wprawdzie Autor nic nowego nie odkrył, jednak podobał mi się ten artykuł z małymi wyjątkami, które pominę aby nie psuć dobrej opinii o reszcie tekstu. Problem z kłusownictwem był, jest i będzie ale od nas myśliwych bardzo mocno zależy, jaka będzie jego skala. Przykro się robi na myśl, że w walce z tym niecnym procederem nie możemy liczyć w 100% na wymiar sprawiedliwości, który w lwiej części przypadków ujmuje się za bandytami. Może dobrze by było aby podobne artykuły znalazł się w prasie niełowieckiej, tak żeby zwykli zjadacze chleba bombardowani takimi informacjami zobaczyli czym się różni prawdziwy myśliwy od kłusola. | 09-01-2007 22:49 | Deer35 | Mój komentarz do komentarzy.Co by Kulwap nie napisał to są tacy którzy szukają dziury w całym.Na temat strażników w KŁ tez mam wyrobione swoje zdanie.To nie znaczy, że we wszystkich kołach jest podobnie,ale uderz w stół a nożyce się odezwą.DB | 09-01-2007 22:27 | Spring | Dobra, w reportarzach Kulwapa zawsze jest; "tak czy owak zawsze Nowak" tzn. mysliwi. Straz lowiecka mowi!. Pewnie pensje biora mysliwi za lapanie klusownikow. | 09-01-2007 19:51 | ajwa | Autor tego artykułu nie pierwszy raz,kasztany z ognia,wyciaga cudzymi rękoma.
DB. | 09-01-2007 19:22 | Kulwap | Stwierdzenie: "świadczy o złej pracy strażników zatrudnionych w kole łowieckim oraz braku właściwego nadzoru zarządu koła"- jest stwierdzeniem strażników łowieckich, których autor na tej akcji widział pierwszy raz w życiu! Oni też informowali, jakie wnioski wyciągną o czym JASNO w tekście wspomniano! | 09-01-2007 18:56 | Spring | I jest jak zwykle, "cacy, cacy i buch po glacy", oczywiscie po glacy(glowach) mysliwych, cytuje autora podobno mysliwego; "świadczy o złej pracy strażników zatrudnionych w kole łowieckim oraz braku właściwego nadzoru zarządu koła". Gdyby autor ze swoja natura "demaskatora" wzial sie za demaskowanie klusownikow zamiast stronniczego demaskowania mysliwych, klusownicy zostali by zdemaskowani natychmiast, albo jeszcze szybciej. | 09-01-2007 13:57 | medea111 | W moim kole, ale myślę,że i inne koła łowieckie, które mają chociaż trochę lasu, problemy są podobne. Przerażające w tym jest to,że rano zdejmiesz wnyki i sidła a już wieczorem tego samego dnia kłusownicy zakładają nowe. Wygląda na to,że ci barbarzyńcy pilnują nas myśliwych na każdym kroku. Walka z tym jest konieczna, aczkolwiek z uwagi na bezśnieżną zimę bardzo trudna. Że też taki kłusol nie wpadnie we własne sidła. Byłoby jednego drania mniej. |
| |