|
autor: hoobs02-09-2006 Lochy na rozkładzie :(
|
Witam szanowną Brać. Od początku powstania www.lowiecki.pl jestem tu bardzo często, lecz dopiero teraz postanowiłem się zalogować i dzielić się swoimi spostrzeżeniami i uwagami. Krótkie 2 historie jakie mi się przydarzyły pozostawiam pod komentarze i oceny... a dotyczą one strzału do loch. Zaznaczam, iż jestem tego wielkim przeciwnikiem i locha na rozkładzie nie oznacza dla mnie triumfu czy udanego polowania... Oto, co się wydarzyło.
1. Zimowa zasiadka na dziki. Pełnia. 10 cm śniegu, kukurydzisko... Siedzę na ambonie na ścianie lasu. O 20:45 usłyszałem dziki na lesie. Kątem oka zobaczyłem sylwetki migające między drzewami. Oparłem kniejówkę, przygotowałem się do strzału. Widziałem, że dziki wyjdą na ok. 40 m, więc pomyślałem o możliwości oddania 2 strzałów - zmieniłem krotność lunety na 3,5. Dziki zaczęły wychodzić na pole: jeden, drugi, ..., szósty, siódmy... wszystkie takie same. Żerowały przy samej ścianie lasu. Dziwnym trafem wszystkie stały tyłem lub przodem na sztych. "Pierwszy, który stanie na blat - pomyślałem". Odjąłem lunetę od oka i zmieniłem na 10x. Złożyłem się ponownie. I w tym momencie zobaczyłem jak najbliższy dzik daje połeć. Krzyż "za ucho" - strzał. Szybki sms do kolegi, że strzeliłem dziczka około 40kg. Gdy doszedłem do dzika nogi mi się ugięły. Locha... Poluję 7 lat... niewiele, ale nie podpalam się na widok dzików, ręce nie drżą i nie strzelam pierwszego dzika jakiego widzę... Cóż, prawdopodobnie locha wyszła jako ostatnia, ciut bliżej niż pozostałe dziki i to w momencie, gdy zmieniałem lunetę z 3,5 na 10x... Brak doświadczenia, przypadek, błąd w sztuce łowieckiej????... Proszę o komentarze.
2. 14 stycznia zeszłego roku. Przedostatnia zbiorówka. Dziki w miocie. Stoję na lewej flance. Widok przed sobą słaby. Za plecami drągowina porośnięta podszytami... Strzał możliwy tylko na drodze. Nagonka dochodzi do linii, wielkie zamieszanie, dużo krzyku. Przez ułamek sekundy między drzewami widzę dzika wyskakującego z młodnika. Przez ten ułamek sekundy oceniłem biegnącego dzika na 40 kg, szybka decyzja. Posyłam kulę z kniejówki. Dzik w pełnym biegu zniknął w podszytach. Opuszczam broń i w tym momencie wyskakują warchlaki. Odruchowy strzał z breneki - warchlak koziołkując wpada w podszyty... Pierwszy dublet do dzików, ale bez satysfakcji... Pierwszy dzik - locha 45kg, warchlaki (było 4) po 11kg... Strzelałem do przelatka, jak mi się wydawało... Padła bardzo stara, wychudzona locha... Szkoda.
Ot, tyle na tematy smutne... Następnym razem napiszę o przyjemniejszych przygodach. Proszę kolegów o komentarze.
hoobs |
|
| |
04-09-2006 09:29 | Step2 | W swojej kilkudziesięcioletniej praktyce łowieckiej zaliczyłem dwa podobne moralniaki: w latach osiemdziesiatych jeszcze w okresie polowań w styczniu strzeliłem na zbiorówce jako ostatnią z watahy 14 sztuk przelatków lochę ok. 50 kg ( zaproszoną ) i drugi raz podczas podchodu watahy we wrześniu w latach dziewięćdziesiątych oddałem strzał do "rozpoznanego odyńca", który okazał się lochą - pierwiastką z odciągniętymi 2 sutkami. Sprawa, jak wszystkie tego typu, miała finał w postaci moralniaka przed samym sobą. Kto poluje, spotyka się z takimi przypadkami zawsze, kto nie poluje - nie... | 03-09-2006 14:05 | Esiek | Takie jest polowanie, takie jest życie. Uro ma rację, używajmy jak najczęściej lornetki i jak najdłużej. Błędów się nie ustrzegniemy i tak, ale będzie ich mniej. To co napisałem dotyczy mnie w pierwszej kolejności DB | 03-09-2006 12:32 | kriss12 | powiem krótko.... ten sie nie myli, kto nie strzela | 03-09-2006 01:36 | Wiesław Nitka | Niezawsze wychodzi tak jak się chce. Liczy się jednak to co się chce. Nie ma ideałów , ćwików wszechwiedzących i nieomylnych. To przyroda a ona potrafi płatać figle. Problem w tym by je za wczasu rozpoznawać. Czego Tobie (jak i sobie :-) ) życzę. Pozdrawiam Darz Bór!!! Wiesław Nitka. | 02-09-2006 17:44 | UR0 | Z pewnością masz MORALNIAKA, zresztą jak każdy w takiej chwili po podniesieniu. Wiele razy już wspominałem w postach, że myśliwy oprócz broni z lunetą ma jeszcze lornetkę (nie dotyczy polowań zbiorowych). Trzeba z niej korzystać maksymalnie długo i szukać wszelkich oznak aby być bardziej pewnym. Z autopsji wiem napewno, że jest dużo czasu na rozpoznanie lochy podczas zasiadki. Spokojnie żerujące dziki w watasze same określają - (słuchają się jej), która sztuka jest ich przewodniczką. Ktoś powie, że się tu mądrzę. Nie mam najmniejszego zamiaru. Teraz z dzikami wszystko się popaprało. Mało jest tych naprawdę GIGANTÓW. Gdyby było ich więcej, nie dochodziłoby do tych anomalii z 30-40 kilogramowymi lochami. W zasiadce na lisa pod koniec lutego wabiłem kniazieniem zająca. Z krzaków w pełnym biegu wyskoczył mi dzik. Nawet sporaśny. Wyskoczył na zamarznięte bagienko więc stał na blat w całej okazałości. Mimo, że miałem do dzika ok. 40m przyłożyłem lornetkę do oczu i czekałem. W pierwszej chwili na 90% byłem pewny, że to pojedynek. Ale po kilku chwilach, poruszający się w lewo i w prawo dzik okazał się lochą. Dopiero widząc ją od tyłu z ukosa spostrzegłem zwiększony brzuch.
Odniosę się tu do zająca - chciałbym umieć określić płeć zająca w biegu. Napewno nie składałbym się do samic. A tak... | 02-09-2006 12:25 | saimon | Pozdrawiam.Pisz czesciej Kolego,bo ladnie piszesz.
Jezeli ktorys z polujacych dlugo kolegow twierdzi,ze nigdy nie strzelil
lochyto sklonny jestem twierdzic,ze na 99% mowi nieprawde.
Tyle komentarza.
DB nie w lochy |
| |