|
autor: Kulwap22-09-2006 MEANDRY "Łosiowiska"
|
Droga Redakcjo!
Wyczyny członków zarządu Koła Łowieckiego nr 8 „Łoś” znane są forumowiczom z pojawiających się co pewien czas co raz to nowych skandali. Nie będę więc wracał do dzików zapisywanych na odległe obwody, aby można było jeszcze jednego strzelić pod bokiem, nie będę opisywał jak strzelić co najmniej 31 dzików, gdy plan zezwala na 28 sztuk, jak przy pomocy oskarżeń do prokuratury poskromić schorowanego rolnika, aby nie domagał się odszkodowania za szkody, jak wykorzystując organy ścigania dręczyć ponad 20 osób oskarżając ich o dowolne przestępstwa, co opisywały gazety.
Ba! Łowczy koła Zdzisław Woś ma także receptę na brak pomysłów: po odczekaniu paru miesięcy składa ponownie doniesienie o tym samym rzekomym przestępstwie do innej prokuratury i przesłuchania mają miejsce ponownie. W Lublinie jest już tyle prokuratur i taki mają bałagan, że mimo wskazywania przez przesłuchiwanych, że na ta okoliczność zeznawali rok czy dwa temu, że pobierano od nich próbki pisma ręcznego i okazywano ten sam dokument na którym mieli swój podpis podrobić – prokuratura nie jest w stanie ustalić sygnatury i miejsca składowania akt prowadzonego w tej samej sprawie śledztwa mimo, że prowadzone było przy wykorzystaniu policji w Lublinie, Warszawie, Wrocławiu i paru pomniejszych miejscowościach, gdzie każdy z tych organów musi posiadać w swoim rejestrze stosowne znaki identyfikujące sprawę.
W dniu 19 września 2006 roku zapadł kolejny ÓSMY wyrok w sprawach przeciwko mnie, byłemu członkowi KŁ Łoś w Lublinie, w którym Sąd Rejonowy w Lublinie po raz kolejny przyznał mi rację stwierdzając: NIEWINNY! Nie pisałbym o tej sprawie, tak jaki nie piszę o przeszło 40 sprawach z inicjatywy KŁ Łoś, prowadzonych przeciwko mnie i nieznanym mi bliżej rolnikom, czy Grażynie K., która obok dwu wyroków uniewinniających posiada rozstrzygnięcia zakończone sentencją: „brak cech przestępstwa”. Pod doniesieniami widnieją te same podpisy: prezesa KŁ „Łoś” Krzysztofa Ciejpy-Znamirowskiego „w cywilu” adiunkta KUL-u, oraz łowczego Zdzisława Wosia, który ustanowiony przez zarząd pełnomocnikiem do reprezentowania koła do występowania przed wszystkimi organami domaga się coraz to nowych postępowań.
W marcu 2003 roku w prasie radiu i TV pojawiły się materiały stawiające KŁ Łoś w bardzo złym świetle. Zorientowani twierdzili, że media zostały wciągnięte do gry, aby zdewaluować niektórych członków zarządu koła. W rozmowach kawiarnianych mówi się, że dokonał tego członek, któremu od dawna marzyło się stanowisko prezesa koła, a będąc w kole nie lubianym nie miał innej metody jak droga intryg i prowokacji. W celu „kampanii” wykorzystał powiązania rodzinne z jedną z miejscowych gazet. Ponieważ w kole ciekawych numerów nie brakowało prasa podchwyciła je chętnie. Opisała min. strażnika łowieckiego złapanego przez policję na gorącym uczynku kłusownictwa i wiele innych okoliczności, które w świetle przynależności do koła choćby wymienionych wyżej notabli dla prasy okazało się łasym kąskiem. Niewątpliwą pożywką dla mediów były systematyczne doniesienia składane przez Zdzisława Wosia, łowczego koła. Oberwało się na łamach lokalnej prasy także i mi jako oskarżonemu w dwu sprawach karnych zainicjowanych przez Z. Wosia.
Motywacją dla mnie dla jak najszybszego zapomnienia o byłym członkostwie w środowisku KŁ Łoś, było to, że w nowym kole znalazłem przychylny klimat, sympatycznych przyjaciół i miłą atmosferę, którą chciałem wykorzystać na pracę dodająca splendoru łowiectwu, zwłaszcza, że do tego mam skromne możliwości i umiejętności. Mobilizował mnie także fakt, że do zarządu mojego nowego koła docierały „delegacje” z zadaniem „podcięcia mi lotów”. Środowisko myśliwych traci przez podobne sprawy w oczach społeczeństwa wyjątkowo szybko. Dla uspokojenia sytuacji wystąpiłem z pismem do zarządu Koła Łowieckiego nr 8 „Łoś” w Lublinie, pragnąc uświadomić, że działania jakie mają miejsce z udziałem zwłaszcza Z. Wosia potęgują narastanie konfliktu, który, gdy wymknie się spod kontroli może przynieść bardzo fatalne skutki. W piśmie tym napisałem min.:
„Koło przez społeczność wiejską i żołnierską postrzegane jest negatywnie. Przytoczę kilka cytatów z wypowiedzi niektórych podwładnych Zdzisława Wosia i mieszkańców z obwodu 38, a znajdujących się w moim posiadaniu:
....Woś przywoził upolowaną zwierzynę, a następnie oddawał ją bezpośrednio na kuchnię gdzie żołnierze ją patroszyli....
...dzień przed Woś lub Madejczyk na apelu wieczornym uprzedzał o planowanym polowaniu. Dobrowolnie zgłaszano się na to polowanie. Wyjazdy na te polowania miały miejsce w godzinach służbowych oraz poza godzinami służbowymi...
...Mariusz B. i Dariusz T. w czasie tych polowań występowali jako „naganiacze” zwierzyny oraz przenosili upolowaną zwierzynę do samochodu...
...żołnierze brali udział w polowaniach indywidualnych organizowanych przez mjr. Wosia i sierż. Madejczyka....
...Woś przywoził na teren jednostki w bagażniku swojego „Poloneza” odstrzelone dziki. Niejednokrotnie miało to miejsce 2-3 razy w tygodniu, a czasami nawet po wyładowaniu jednego wracał do lasu po następnego. To co ja widziałem to przywiózł w sumie kilkadziesiąt sztuk. Nie mogłem nie widzieć ponieważ miałem często służbę na tzw. górce. Większość tych dzików przywożona była w nocy...
W treści dość obszernego pisma odniosłem się także do toczących się wówczas licznych śledztw, w których m.in. Z. Woś po 3 latach od zdarzenia oskarżył mnie o nielegalne zastrzelenie dwu dzików, na co jako dowody przedstawił moje wpisy w książce wejść w łowisku oraz dowody kasowe, że za te dziki zapłaciłem. Przedstawił także prowadzony przez siebie rejestr wydanych zezwoleń indywidualnych, w których w miejscu numeru mego zezwolenia figurowało inne nazwisko. Dołączyłem więc do tego pisma kopię pozwolenia opatrzonego podpisem Z. Wosia i prezesa koła. Był to dobitny przykład jak Z. Woś tworzy nowe fakty. Pismo to zakończyłem wytłuszczeniem takich oto słów:
W imię dobrze pojętej etyki łowieckiej, honoru Związku i dobra Waszego Koła apeluję i wzywam do podjęcia natychmiastowych radykalnych działań powstrzymujących negatywne oceny łowiectwa polskiego w społeczeństwie!
Zdzisław Woś potraktował to pismo jako obelgę i skierował kolejne doniesienie do prokuratury. Ta umorzyła sprawę „ze względu na brak cech przestępstwa”. Z. Woś odwołał się więc do prokuratury nadrzędnej, która podtrzymała stanowisko poprzedniej. Z. Woś odwołał się i od tej decyzji, co zgodnie z procedurą prawną skutkuje przesłaniem akt do sądu a ten traktuje sprawę jako prywatną, nakazując wpłatę „ryczałtu” na poczet kosztów sądowych. Zdzisław Woś występując po raz kolejny jako oskarżyciel prywatny wystąpił także z powództwem cywilnym. Domagał się odszkodowania za to, że pismo to uniemożliwiło mu kontynuowanie dochodów jakie osiągał z tytułu obsługi myśliwych dewizowych. Jako dowód w sprawie przedstawił oryginały PIT-ów twierdząc, ze łowiectwo jest dla niego źródłem poważnych dochodów jakie uzyskuje od czasu utraty pracy jako oficer zawodowy WP. Według PIT-ów otrzymał on z koła kwotę 3,262.75 i takiej tytułem rekompensaty się domagał. Żądał także wymierzenia kary w wysokości 200 dniówek po 20 złotych każda. Tak więc moja próba rozładowania sytuacji w skandalizującym kole mogła wraz z opłatami sądowymi mogła mnie kosztować około 8 tysięcy złotych, gdyby sąd podzielił naiwne stanowisko Z. Wosia. Stało się jednak inaczej.
Sąd wysłuchał wszystkich autorów przytaczanych wyżej, a będących podstawą oskarżenia cytatów oraz wszystkich „dyżurnych” świadków jakimi w każdej wszczynanej sprawie wskazuje łowczy Zdzisław Woś. Zeznawali byli i aktualni członkowie zarządu koła, a także „wybrani” zwykli członkowie koła. Zeznający autorzy cytatów potwierdzili prawdziwość swoich słów. Większość z nich zdecydowanie twierdziła, że moje pismo zmierzające do uspokojenia złej atmosfery było na miejscu i znajduje także i aktualnie swoje uzasadnienie.
Po trzech latach żmudnych rozpraw w dniu 19 września 2006 sąd wydał wyrok, którego zamieszczając sentencję:
....Stanisława Pawluka od zarzuconego mu czynu uniewinnia....
Zapytasz Droga Redakcjo zapewne, dlaczego zdecydowałem się to wszystko opisać? Dlatego, że konflikty w kołach łowieckich są rzeczą nagminną. Często, jak w tym przypadku trwają latami, a odejście z koła jednej ze stron konfliktu nie oznacza jego zakończenia. Tak jak i w tym przypadku dopiero wówczas nabiera on tempa, a jeśli w środowisku znajdzie się paru członków o podobnych do Z. Wosia temperamencie, łowiectwo szargane jest po wszystkich możliwych instytucjach. Może ten opis wpłynie na ostudzenie gorących głów odpowiedzialnych za wszczynanie, podsycanie i stymulowanie brakiem odpowiednich kroków w stosownym czasie odpowiedzialnych za takie sytuacje członków naszego Zrzeszenia.
I zapytasz zapewne Droga Redakcjo, co na to Zarząd Okręgowy, Okręgowa Rada Łowiecka czy w końcu Zarząd Główny PZŁ?
Odpowiem: nic! A nawet więcej! Kierowane do tych instytucji skargi czy uwagi są „udupiane” wypracowanym mechanizmem „wybielania czarnego,” a środowisko skandalistów jest chronione przez Zarząd Okręgowy i co najmniej tolerowane przez ORŁ w Lublinie. Zarząd Okręgowy otrzymując konkretne dowody w sprawie zaniedbań choćby w postaci zdjęć pustych posypów w okresie ciężkiej ostatniej zimy twierdzi, że „lustracja w terenie nie potwierdza zarzutów”. Od trzech lat Zarząd Okręgowy poza wykonaniem krótkiego pisma nie chciał wyegzekwować usunięcia urządzeń łowieckich wykonanych metodami kłusowniczymi poprzez np. wbite w pień żywego drzewa gwoździe kolejowe służące za drabinę i ścięcie korony sąsiedniego drzewa dla poprawy widoczności. Przedstawiane oczywiste fakty w ocenie Zarządu Okręgowego w Lublinie zawsze „nie znajdują potwierdzenia”. Jak traktowane są takie sprawy widzimy choćby na podstawie opisywanych tutaj kół łowieckich „Jeleń” czy „Lubelskie Towarzystwo Myśliwskie”, w których na pozytywnych bohaterów kreowani są „swoi” mimo ewidentnych naruszeń przez nich prawa.
Na ile fakt, iż na liście członków koła widnieją nazwiska byłego ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka i króla chłopów Polskich Zdzisława Podkańskiego ma wpływ na szczególną troskę o ukrywanie skandali Koła Łowieckiego nr 8 „Łoś” w Lublinie przez Zarząd Okręgowy trudno stwierdzić.
I zapytasz Droga Redakcjo jak to jest możliwe, że w kole liczącym około 70 osób nikt się nie przeciwstawi szkodzącym działaniom?
Odpowiem: nie wiem. Wiem natomiast, że najwidoczniej członkowie koła mają „w głębokim poważaniu” co się mówi „na mieście”. Biorą kartkę i idą w knieję dbając, aby nie narazić się Z. Wosiowi bo takiej kartki podobnie jak w przypadku „wychylenia się” po prostu nie dostaną. I żadne statuty nakazujące unormowanie zasad wydawania pozwoleń nie pomogą! Interpretacja statutu należy bowiem do Wosiów, Ciejpów i Sacharuków. W imie „świętego spokoju”, nie zdając sobie najwyraźniej sprawy, że skutek jest wręcz odwrotny przyczyniają się do tworzenia zła. Choćby głosując jak w kole „Łoś” za uchwałą z dnia 6 czerwca 2004, nakazującą zarządowi koła wypłacić Józefowi B. poniesione koszty sądowe w prywatnej sprawie. Dodam, iż dotyczyła ona zredagowania fałszywych zarzutów w piśmie o wykluczenie mnie z koła. Sąd tych zarzutów nie potwierdził, nakazał Józefowi B. przeproszenie i zapłacenie kosztów sądowych. Jeśli uchwała została wykonana to z kasy koła dla prywatnej wojny wybyło ponad 3 tysiące złotych. I wątpię, aby przysypujący g..... piaskiem Zarząd Okręgowy uchylił kolejną idiotyczną uchwałę koła - pupilka.
Opisane sprawy w sposób przykry dotknęły ponad 50 osób z łowiectwem nie związanych, jak rolnicy byli żołnierze czy pracownicy leśnictwa, urzędów państwowych, policji, prokuratury zajmujących się w wyniku krążących pism „sprawami Łosia”. Sądząc po kolejnych złożonych przez Zdzisława Wosia w Starostwie, a także prowadzonym przez prokuraturę aktualnie kolejnym śledztwie z ponownego oskarżenia tego samego Zdzisława Wosia o te same „przestępstwa” mające prawomocne zakończenie „łosiowisko” trwać będzie nadal. Koło Łowieckie nr 8 „Łoś” ma bowiem skandale wpisane w swą historię, tradycję i zasady etyki. W czym zarząd okręgowy kierowany przez Karola Cichowskiego z serca mu jak widać błogosławi.
Ps
Zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych nazwiska osób nie będących osobami publicznymi, lub nie pełniącymi funkcji publicznych lub podobnych zastąpiłem ich pierwszą literą. |
|
| |
25-09-2006 13:04 | Redakcja portalu | W listach do Redakcji zniesiemy każdy rodzaj publikacji, która zawsze będzie monologiem, bo nie przewidujemy udzielania odpowiedzi na zamieszczone tu tematy. List może zamieścić każdy, może w nim lać miód na serce redakcji, może też nas wazelinować, albo wylewać kubły pomyj na nasze głowy, byle robić to językiem na poziomie powyżej rynsztoka i bez wulgaryzmów. Każdy, kto chciałby się podzielić jakąkolwiek informacją, problemem, sprawozdaniem, czy zaprezentować swój pogląd na dowolny temat związany z łowiectwem, jest mile zapraszany do zamieszczenia swojego listu, który opublikujemy. | 23-09-2006 23:21 | Faber | Nawet bym coś napisał,ale Kulwap tak miło sobie gaworzy z Szanowną Redakcją,że aż grzech przerywać.Szkoda,że Redakcja jakoś nie odpowidada,ani na zwierzenia,ani na wyjaśnienia,ani też na pytania.No cóż,chyba Szanowna Redakcja jest dobrym słuchaczem,ale mało w słowach wylewnym.No to kończę nie przerywając tego intymnego monologu.DB. |
| |