Temat wydawałoby się stary jak świat. Myślę, że jadnak dla ludzi zainteresowanych, a przede wszystkim myśliwych z prawdziwego zdarzenia, to co dzieje się ze zwierzyną nigdy nie będzie tematem zamkniętym i już całkowicie załatwionym. Dlatego nie trzeba ich specjalnie namawiać do cichych wędrówek po zakamarkach łowiska, stanowiących ostoje zwierzyny.
Jak wiadomo wszem i wobec - miesiąc marzec - był i jest wyciszeniem łowisk dla całej populacji zwierzyny grubej - celem spokojnych narodzin i wyprowadzenia młodego pokolenia. Ale czy na pewno ... ? Wiedzą o tym nie tylko myśliwi ale również kłusownicy. Proceder swój uprawiają z dziada pradziada, a niektórzy również z bardziej prozaicznych i przyziemnych powodów. W tym też czasie myśliwych i strażników łowieckich w łowiskach będzie jak na przysłowiowe lekarstwo. A przecież dla nas myśliwych podstawą prawidłowej gospodarki i oczkiem w głowie - winien być jak największy przyrost populacyjny zwierzyny łownej.
Jakież będzie nasze zdziwienie, czasami zażenowanie, a czasami złość - jak trafimy w okresie po 1 kwietnia i dalej w sezonie na różnej "maści" - urządzenia kłusownicze i szczątki schwytanej w niej zwierzyny. Powie niejeden z Was, że przecież w miesiącu marcu, poluje sie na drapieżniki. I ma rację - jest tylko małe "ale". "ALE" - ilu z naszej ponad stu tysięcznej "armii" myśliwych - wybierze się faktycznie do łowiska?
Wybaczcie - jestem realistą i zrobię prosty rachunek, na tle tego co obserwuję od wielu lat jak poluję i szwędam się po lasach. To jest - od dzieciaka - a od ponad 27 lat z racji zatrudnienia.
I tak :
1/ na skóry z lisów i tym podobnych drapieżników - mało chętnych a robota niewdzięczna,
2/ pogoda reczej kiepska (brak śniegu) i krótki dzień - nie gwarantują sukcesów,
3/ cena paliwa (które trzeba kupić)żeby pojechać do łowiska - wiadoma,
4/ posiadanie małych kalibrów broni i cena amunicji - również wiadoma (nie jesteśmy milionerami).
Możnaby jeszcze wyliczać więcej ale na koniec dodam tylko że "zajadlaków" (znaczy młodych nie "nastrzelanych" myśliwych)- jak na lekarstwo. Wszak PZŁ jest dla ludzi dorosłych - pełnoletnich. A jeśli nie ma tradycji w rodzinie, to większość z ww. liczby niemłodych myśliwych polskich - ograniczona jest przede wszystkim względami ekonomicznymi. Bo przecież trzeba miec pracę i dochody żeby wydawać je na swoje hobby. Takie są realia - samo życie.
Reasumując - konia z rzędem temu co powie, że przynajmniej 1/4, ba 1/8 - stanu osobowego myśliwych, chociaż raz zajrzy do łowiska w marcu. No chyba że pod koniec miesiąca - żeby uskutecznić i ożywić "nęcisko" na kwietniowe dziki.
Tym bardziej należy wszem - przypominać - że w marcu nie tylko na spacer po łowisku i jego zakamarkach oraz nie tylko w ładna pogodę - rusza się każdy sznujacy myśliwy z prawdziwego zdarzenia. Grzechem powszednim większości naszych kół łowieckich i osób sprawujących zarządy w tych kołach jast brak edukacji doszkalającej oraz siły napędowej mobilizującej w tym temacie myśliwych. Oczywiście należy brać poprawkę - ale niekoniecznie - na najstarszych nemrodów. Chociaż osobiście znam kilku takich "STARYCH ZAGOŃCZYKÓW", że - o "młodzieży myśliwska" - za takimi wiwrusami możecie troki i torby z amunicja nosić. Jak nadążycie...
Ponadto - bez obrazy - tych, co w marcu nie zapadają w zimowy sen. Są też tacy w Naszych szeregach, którym należy mocno patrzeć na ręce. Bo nie od parady się mówi, że w każdym środowisku są dobrzy i źli. A w ponad stu tysięcznej armii - na pewno nie ma samych "ideałów".
Apeluję więc do wszystkich Nemrodów - "marzec - do łowiska, ale nie koniecznie w pogoni za szkodnikami na czterech łapach". |