W działalności dziennikarskiej, zwłaszcza gdy się ją uprawia pod własnym nazwiskiem, trafia się na różnego rodzaju przygody. Jedną z nich to niezamierzony udział w rozprawach sądowych w roli świadka. Jedna lub druga strona procesu, nawet jeśli nie jest to proces o treści zawarte w materiale prasowym, korzysta z możliwości zgłoszenia autorów materiału prasowego jako tych, którzy zbierając informację posiedli wiedzę mogącą dopomóc w osiągnięciu korzystnego dla strony rozstrzygnięcia. Dziennikarze mają obowiązek chronić dane osób, które zastrzegły sobie anonimowość, mają także prawo odmowy ujawnienia źródła informacji chyba, że informacje dotyczą bardzo ciężkich przestępstw np. zbrodni i zostaną do tego zmuszeni przez sąd. Ale o innych sprawach mają obowiązek mówić.
Jedną ze spraw, w jakich przyszło mi uczestniczyć, było powództwo o ochronę dóbr osobistych jaką wytoczył łowczy okręgowy, a jednocześnie wykładowca na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, Dariusz Z. byłemu pracownikowi zarządu okręgowego i swemu byłemu przyjacielowi Mieczysławowi Wójcikowi.
O co byłem rozpytywany przez sąd i strony procesu, pokazuje relacja video poniżej.