|
autor: Stanisław Pawluk08-10-2016 Pokrętna sprawiedliwość łowiecka, cz. 3
|
W poprzednich odcinkach przedstawiłemy naszym czytelnikom sposób traktowania niemalże identycznych przypadków przy wykonywaniu polowania, które w rozbieżny, dalece różniący się sposób, traktowane są przez tzw. łowiecki wymiar sprawiedliwości. W tej relacji przedstawiam historię, która może przydarzyć się każdemu z polujących. Ba! Jest świetnym przykładem jak nieudolne zapisy prawa mogą, a nawet stają się podstawą do szykanowania niewygodnych lub mających własne zdanie członków Polskiego Związku Łowieckiego.
Marek Bublej członek Koła Łowieckiego „Ostoja” w Szczecinku to postać nieprzeciętna. Bogaty łowiecki życiorys i samo pasmo pochwał, wyróżnień i odznaczeń. Pomijając odznaczenia państwowe jakie posiada środowisko myśliwych zainteresuje zapewne, że na niwie łowieckiej nagradzany był min. Medalem św. Huberta, Brązowym Medalem Zasługi Łowieckiej, Medalem Zasłużony dla Łowiectwa Ziemi Koszalińskiej. W środowisku swoich kolegów z Koła Łowieckiego „Ostoja” cieszył się nieprzerwanie zaufaniem, bowiem wybierany był do organów koła gdzie pełnił różne funkcje: Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej w latach 1989-1995, 1998-1999, członka KR w latach 1999-2005, członka Komisji Etyki i Zwyczajów Łowieckich przy ORŁ w latach 2000-2005, skarbnika: 2005 - 2006 i 2010 - 2015. Jest także sędzią i instruktorem strzelectwa myśliwskiego.
Marek Bublej był też nieprzerwanie aktywny w mediach społecznościowych, w których prowadził stronę internetowa swego koła. Działalność ta przyniosła mu I miejsce w kraju w konkursie „Myśliwi w sieci” organizowanym przez Zarząd Główny PZŁ. Otrzymał także II nagrodę za prywatną stronę w tym samym konkursie, czym aktywnie propaguje łowiectwo. Swoimi działaniami wykracza daleko poza granice Polski uczestnicząc w pracach Polskiego Klubu Myśliwych działającego na misjach wojskowych. Angażuje się i aktywnie wspomaga organizowanie imprez łowieckich min. w Europejski Spotkania Myśliwych w Połczynie Zdroju, rocznice „swego” koła, itp. Można powiedzieć, fanatyczny propagator łowiectwa w jego najlepszej formie. Mówią, że na baraniej skórze nie spisał by pozytywnych inicjatyw i działań służących zarówno Kołu Łowieckiemu „Osoja” w Szczecinku jak i szeroko rozumianemu łowiectwu.
Oprócz niewątpliwych licznych zalet Marek Bublej miał w sobie także coś, co w Polskim Związku Łowieckim uważane jest za największa wadę: wrażliwość na nieprawidłowości władzy. Gdy w kole niezabezpieczona właściwie zginęła siatka przeznaczona na zabezpieczenie upraw przed szkodami, Marek Bublej wytykał brak troski prezesowi Bernardowi Ogrodniczakowi. Gdy co rok ginęły nieewidencjonowane pastuchy i trzeba było kupować kolejne, jako bodajże jedyny nie przechodził obojętnie koło tych faktów. Wiele niezasadnych jego zdaniem wydatków omawiał z prezesem Bernardem Ogrodniczakiem co wywoływało tylko irytację prezesa, zwłaszcza, że to właśnie prezes bezkrytycznie zatwierdzał rachunki na te zakupy, których był niejednokrotnie inicjatorem i realizatorem.
Na jednym z polowań dewizowych, podczas zakrapianej mocno kolacji w domku myśliwskim, prezes Bernard Ogrodniczak wraz z grupą oddanych „przyjaciół” tj. Jerzego Kolbusza i Marka Wolaka ustalili, że "Bubleja trzeba wypie… z koła!" Od tego czasu rozpoczęło się poszukiwanie haków na tego "wroga ludu". Okoliczności te znajdują potwierdzenie w aktach postępowania dyscyplinarnego.
Marek Bublej po długiej przerwie spowodowanej ciężkim stanem zdrowia i po wykurowaniu się po przebytych operacjach chirurgicznych ratujących życie, wreszcie udał się na polowanie. W tym celu systemem przyjętym w kole zadzwonił do sekretarza koła Tomasza Nowackiego, u którego znajdowała się książka ewidencji myśliwych na polowaniu indywidualnym obwodu łowieckiego nr 124, prosząc o dokonanie wpisu. Tomasz Nowacki upoważniony był uchwałą zarządu koła z dnia 29.11.2011 do dokonywania takich wpisów, a o treści tej uchwały powiadomiono Nadleśnictwo Czarnobór i Straż Łowiecką w Szczecinku. Sekretarz zapewnił Marka Bubleja, że takiego wpisu dokonana, więc Marek Bublej zajął wskazany zapisującemu sektor 10 obwodu nr 124. Po pewnym czasie oczekiwania, około godziny 1:00 do jego stanowiska zaczęła zbliżać się watacha dzików składająca się z około 6-7 sztuk. Nie wiadomo czy to emocje, czy zbytni pospiech spowodowany długą nieobecnością w kniei spowodowały, że oddany strzał nie powalił zwierza i wszystkie dziki w komplecie jedną grupą oddaliły się z miejsca strzału. Pechowy strzelec sprawdził miejsce zestrzału i nie znajdując śladów wskazujących na trafienie, znalazł miejsce uderzenia pocisku w ziemię i pewny pudła kontynuował polowanie. Około godziny 5:30 zauważył dzika zbliżającego się do uprawy gryki. Po upewnieniu się, że dzik pasuje do odstrzału, oddał strzał, po którym dzik znikł. Gryka wyższa niż leżący dzik nie pozwalała na jego zlokalizowanie. Po kilku chwilach poszukiwania zdecydował o poproszeniu kolegi z psem. W tym celu wykonał telefony do kilku kolegów z koła mających psy. Próby odszukania dzika podjął się myśliwy Ireneusz Salmanowicz, którego pies po małej chwili odnalazł padnięta sztukę. Mener potrzymał Markowi Bublejowi broń umożliwiając w ten sposób ciągnięcie dzika w kierunku samochodu. Po przybyciu do samochodu Ireneusz Salmanowicz oświadczył, że nie ma czasu na pomoc przy załadunku i odjechał. Osłabiony długotrwałym leczeniem i operacjami Marek Bublej z trudem sam wypatroszył i zapakował do samochodu dzika. Z przyczyn opisanych wyżej czynności te trwały o wiele dłużej niż zwyczajnie. Po zapakowaniu dzika, umyciu rak, sprzątnięciu patrochów i pozbieraniu myśliwskiego ekwipunku Marek Bublej wziął telefon, aby zadzwonić do łowczego koła Jerzego Kolbusza w celu zgłoszenia odstrzelenie dzika. Jakimś zbiegiem okoliczności, w tym samym czasie Jerzy Kolbusz zadzwonił do Marka Bubleja z pytaniem, czy był on na polowaniu i czy coś pozyskał. Marek Bublej potwierdził i dowiedział się, że już sprawą tego dzika interesuje się Straż Leśna z Nadleśnictwa Czarnobór.
Marek Bublej telefonicznie uzgodnił dostawę dzika do punktu skupu, udał się do miejscowości, aby tuszę dostarczyć. Wracając otrzymał informację, iż w miejscu wyłożenia książki ewidencji na polowaniu nie ma już tego dokumentu, bowiem została ona zabrana przez Marka Wolaka i zawieziona do miejsca zamieszkania prezesa koła Bernarda Ogrodniczaka do miejscowości Przyjezierze celem zabezpieczenia 'dowodów przestępstwa kłusownictwa". Marek Bublej udał się więc do swego miejsca zamieszkania, gdzie już na niego oczekiwał "komitet powitalny" w osobach załogi radiowozu z policjantami, którzy wezwali go do komisariatu, gdzie aspirant Gabriel Korwel, w obecności aspiranta Roberta Makselona przeprowadzili szczegółowe przesłuchanie na okoliczność rzekomego kłusownictwa. Po wysłuchaniu wyjaśnień i zapoznaniu się z dokumentami m.in. pozwolenia na odstrzał indywidualny jeden z policjantów stwierdził: ...jaki z pana kłusownik skoro wcześnie rano budzi pan połowę koła
Później okazało się, że ustalenia zawarte podczas suto zakrapianej kolacji wcielono zanim nastąpiło opisane wyżej polowanie. Przekopywano intensywnie dokumentację koła, odcięto dostęp do prowadzonej przez Marka Bubleja strony internetowej i rozpytywano o różnego rodzaju okoliczności mogące go obciążyć. Poszukiwanie haków realizowano m,in. śledząc Marka Bubleja podczas feralnego polowania. Jak ustalono w trakcie postępowania dyscyplinarnego, w role tajemniczego Don Pedro wcielił się tamtego dnia Marek Wolak, pod osłoną krzaków obserwujący przez lornetkę Marka Bubleja. On też sporządził doniesienie do Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego o kłusownictwie.
Policja umorzyła postępowanie jakie z inicjatywy członków zarządu Koła Łowieckiego „Ostoja” zostało wszczęte, wobec braku cech przestępstwa. Odmiennie sprawę ocenił Zastępca Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego Krzysztof Dusza, który w dniu 22 stycznia 2015 sporządził wniosek oskarżycielski. Zarzucając Markowi Bublejowi niedokonanie wymaganych wpisów w książce ewidencji na polowaniu indywidualnym, czyli naruszenie art. 35 b ust. 1 pkt. 1 w związku z art. 42 b ust. 1 i 3 ustawy Prawo Łowieckie. A także naruszenie pkt. 2 Zbioru Zasad Etyki i Tradycji Łowieckiej.
Dziś trudno ustalić plotka to czy prawda, ale w środowisku myśliwych w Szczecinku dość głośno mówi się, że wyrok na Marka Bubleja zapadł nie na rozprawie w siedzibie Zarządu Okręgowego w Koszalinie, gdzie odbywają się posiedzenia OSŁ, ale w smażalni ryb prowadzonej przez prezesa Koła Łowieckiego „Ostoja” w Przyjezierzu koło Szczecinka. Jest coś na rzeczy w takim twierdzeniu, bowiem podczas postępowania przed Okręgowym Sądem Łowieckim doszło do niecodziennej sytuacji: z-ca rzecznika Krzysztof Dusza domagał się kary zawieszenia w prawach członka PZŁ na okres jednego roku i trzech lat pozbawienia prawa zajmowania stanowisk we władzach i organach związku, a sąd wnioskowaną karę potroił. Okręgowy Sąd Łowiecki w Koszalinie w składzie: Paweł Jóźwiak – przewodniczący oraz sędziowie Sławomir Czapp i Jan Michalik, w dniu 16 kwietnia 2015 roku uznali winnym Marka Bubleja zarzucanych mu czynów i ukarali karą zasadniczą trzech lat zawieszenia w prawach członka Zrzeszenia oraz karą dodatkową – 4 lata (cztery lata) zakazu pełnienia funkcji w Kole i organach Polskiego Związku Łowieckiego.
Czytelnik zapyta zapewne: czy sprawa tego orzeczenia zamyka bieg łowieckich nieszczęść Marka Bubleja?
Nie! Ale to temat na inną relację.
PS
Aktualnie przed tym samym sądem łowieckim trwa postępowanie o systematycznie wykonywane polowania bez dokonywania jakichkolwiek wpisów przez uważanych za wpływowych w środowisku łowczego i prezesa Koła Łowieckiego „Słonka” w Grzmiącej. Obserwuję przebieg tego postępowania z wielkim zainteresowaniem, bo mając na uwadze linię orzecznicza wytyczoną sprawą Marka Bubleja oraz wielokrotność przewinień zarzucanych prezesowi i łowczemu „Słonki” w porównaniu do opisanej wyżej, wyrok może być ciekawy.
|
|
| |
08-02-2017 13:12 | faun.of.king | A w tym również "macał chusteczkę" pan E.T.? | 09-10-2016 20:49 | Artur1234 | Rozumiem, że w oparciu o art. 33 ust. 6 ustawy Prawo łowieckie Marek Bublej w terminie 14 dni od otrzymania rozstrzygnięcia kończącego postępowanie złożył odwołanie do sądu okręgowego. Jeżeli tak, to od złożenia odwołania upłynął już ponad rok, a więc chyba coś nowego w sprawie wydarzyło się. Zachodzi pytanie - co? Zapraszam tu - http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=21&i=116703&t=116703 , gdzie postawiłem więcej pytań. |
| |