autor: Stanisław Pawluk05-09-2017 Krótka wizyta w PSŁ w Lublinie
Od dłuższego czasu otrzymuję sygnały, że wymieniony w ramach dobrej zmiany skład Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie nie zajmuje się tym, czym powinien, a ze stanowisk uczynił sobie źródło dodatkowych zarobków i profitów płynących z tytułu pełnionych funkcji. Myśliwi informowali o tym, że wezwani na przesłuchania w charakterze świadków lub podejrzanych, zmuszani byli do oczekiwania na przesłuchującego, bo ten w tym czasie zajęty był uprawą podokiennego ogródka, na którym strażnicy pod wodzą samego komendanta uprawiają ogórki, paprykę pomidory i inne warzywa.
Myśliwi skarżyli się także, że przesłuchiwani są przez osoby, które nawet swoich nazwisk nie podają, a strój cywilny bez typowych tabliczek z nazwiskiem nie pozwala na zidentyfikowanie osoby przesłuchującej. Zdarzało się i to nie tak rzadko, że przesłuchania zakłócane były odwiedzinami innych myśliwych u strażnika Tomasza Lipca, który pełniąc jednocześnie funkcję łowczego w Kole Łowieckim nr 2 „Leśnik” w Lublinie wydaje w biurze PSŁ tzw. "odstrzały” i załatwia inne sprawy z członkami swego koła. Twierdzą, że Tomasz Lipiec przeniósł biuro łowczego do siedziby PSŁ i tam urzęduje w godzinach służbowych jako strażnik PSŁ i jako łowczy koła. Osobę tę mieli okazję poznać ze sposobu szacowania szkód rolniczych.
Informujący zwracali także uwagę, że ich zdaniem łączenie funkcji pracownika Urzędu Wojewódzkiego jakim jest funkcjonariusz PSŁ z funkcją łowczego w kole narusza zasady prawne na podstawie których jeden z poprzednich pracowników PSŁ Stefan Kowalewski zmuszony był do rezygnacji z tej funkcji. Wskazują także na konflikt interesów poparty przykładami skutecznego zainteresowania się sprawa CBA, po czym osoba taka zmuszana była do opuszczenia stanowiska w strukturach władzy państwowej.
Zmierzając do wyjaśnienia tych spraw udałem się do siedziby Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie, gdzie zastałem wszystkich etatowych strażników na czele z komendantem Andrzejem Sieńko. Tym razem udałem się tam jako obywatel płacący podatki na utrzymanie pracowników państwowych, a także jako wyborca nowej władzy, aby sprawdzić jak owa władza realizuje swoje zadania i czy sygnały otrzymywane od myśliwych noszą znamiona prawdy czy są jedynie myśliwską fantazją. Przed udaniem się z wizytą upewniłem się, czy zgodnie z przepisami funkcjonariusze Państwowej Straży Łowieckiej mogli rzeczywiście naruszać normy prawne o jakich mówią interesanci tej formacji. Zacząłem od czytania ustawy Prawo Łowieckie, w której moje zainteresowanie skupiło się dwóch przytoczonych niżej zapisach:
Art. 36. 1. Tworzy się Państwową Straż Łowiecką jako umundurowaną, uzbrojoną i wyposażoną w terenowe, oznakowane środki transportu formację podległą wojewodzie.
Art. 38a. Strażnikowi Państwowej Straży Łowieckiej przysługuje bezpłatne umundurowanie wraz z oznakami służbowymi i odznakami służbowymi, które zobowiązany jest nosić przy wykonywaniu czynności służbowych.
Poniżej przedstawiam relację z tej krótkiej wizyty. Inne ustalenia o działaniach PSŁ postaram się przedstawić w kolejnych relacjach.
Chłopaki są mistrzami pozoracji pracy .Komendant udaje , że pracuje i stawia nieskoordynowane kropki w dokumentach , niejaki Lipiec jest tak znudzony i senny że nie wykazuje żadnych zdolności percepcyjnych , łowczy koła nie wie co zrobić z rękami i ucieka się do nieskoordynowanych ruchów długopisem po dokumencie.
Praca marzenie , zero odpowiedzialności , dobra pensja i aby do emerytury.A tak poza tym to Wojewoda powinien zatrudniać ludzi choć trochę inteligentnych a nie chamów i prostaków . A czy Pan Komendant poddał się procedurze lustracji ? Bo coś mi brzydko pachnie przeszłość imć pana .
Najlepszy to zawsze garnek państwowy.
Obrażone towarzystwo za pytania. A jak posadki były potrzebne - to wyczerpujących zapewne udzielali wypowiedzi z polerowaniem pa...... włącznie.
Wojewoda czytał ???? myślę, że nie !! a może czytał ???
czy oni pracują nadal??? jak pracują to nie czytał !!!