Kolejna trzecia część relacji video z obrad zjazdu przedstawia wybory komisji skrutacyjnej, komisji mandatowej oraz komisji uchwał i wniosków. To co będzie można zobaczyć i wysłuchać jest jaskrawym przykładem całkowitego lekceważenia statutu PZŁ, nie tylko przez przewodniczącego obrad Sławomira Strzelczyka i prezydium, ale również przez wszystkich delegatów, może z wyjątkiem jednego, który przy trzecim głosowania nieśmiało zaprotestował, ale dał się przekonać stwierdzeniem, że ...."głosujemy przecież większością zwykłą".... Sęk w tym, że głosowanie na członków komisji mandatowej oraz komisji uchwał i wniosków nie było głosowaniem większością zwykłą, tylko większością względną.
Ale po kolei. Wypunktujmy wpierw mniejsze uchybienia, może niekoniecznie naruszające bezpośrednio statut PZŁ, ale kompromitujące prezydium i organizatorów zjazdu. Kandydatów do wszystkich trzech komisji nikt z sali nie zgłaszał, a ich nazwiska na wspólnej liście znalazły się jakoś w rękach przewodniczącego zjazdu. Jak wymknęło się Sławomirowi Strzelczykowi listy trafiły do niego zanim jeszcze zaistniał sekretariat zjazdu, ale nie podał, kto je zgłosił. Do tych list delegaci zgłaszali nowe nazwiska. Przy tym żaden z kandydatów, ani nie był przez kogokolwiek przedstawiony, jakie ma kwalifikacje i co dokonał, ani sam nie powiedział nic od siebie, więc delegaci głosowali na gołe nazwiska. Oczywiście nazwiska przewijające się przez lata w PZŁ były znane powszechniej, więc i wynik wyborów był jak zwykle na zjazdach przesądzony. Nazwiska starych działaczy przechodziły, a nieznane nazwiska przepadały. Dodatkowo, do pierwszej komisje przewodniczący nakazywał głosować osoby w kolejności zgłoszeń, ale przy głosowaniu osób do komisji uchwał i wniosków, nagle przeszedł na głosowanie w kolejności alfabetycznej. Dlaczego? Nie wiadomo, może dlatego, że co chwila podchodziła do niego i mówiła coś do ucha osoba z plakietką "Organizator". Skąd taki na sali, nie wiadomo, a regulamin obrad nikogo takiego na zjeździe nie przewidywał.
Przejdźmy teraz do samych głosowań. Kilkakrotnie powtarzanym przez Sławomira Strzelczyka zdaniem było, że głosujemy większością zwykłą, którą tłumaczył w ten sposób, że głosuje się "za", "przeciw" i "wstrzymujący", a przechodzą te osoby, które otrzymały najwięcej głosów "za". Nie było na sali nikogo, ale dosłownie nikogo, ani wśród członków NRŁ, ani wśród pozostałych delegatów, ani również wśród gości lub organizatorów zjazdu, kto choćby na ucho powiedziałby przewodniczącemu, że takiego sposobu głosowania nie ma w statucie. Choć można było znaleźć coś podobnego w punkcie 23 uchwalonego na zjeździe regulaminu obrad. Brzmienie tego punktu w regulaminie jest następujące:
23. Za osoby wybrane uważa się te, które znalazły się na miejscu mandatowym w kolejności liczby uzyskanych głosów ważnych, z uwzględnieniem zasady wyrażonej w ust. 21., czyli w głosowaniu kto "za", kto "przeciw" i kto "się wstrzymał". Czy szanowni czytelnicy rozumieją z tego cokolwiek? Ja rozumiem, że głosować należało "za", "przeciw" i "wstrzymujący", a wygrywają ci, którzy otrzymają najwięcej głosów ważnych. Nonsens, który wyśmiałby każdy uczestnik walnego zgromadzenia w kole, ale na Krajowym Zjeździe Delegatów, punkt ten podważył tylko jeden delegat Witold Daniłowicz, wnosząc o jego skasowanie (patrz 11:10 min. część 2 relacji). Jednak większość akceptowała ten punkt, a Sławomir Strzelczyk pominął głosowanie usunięcia tego punktu z regulaminu i zarządził głosowanie od razu za całym projektem regulaminu przygotowanego przez NRŁ, nie głosując zgłoszonych poprawek. Po co więc w ogóle o zgłaszanie poprawek prosił? A z głosowania wynikało, że 163 delegatów jak owce zagłosowała za regulaminem, 74 było przeciw, a 6 wstrzymało się. To głosowanie pokazało, że tylko 30% delegatów należało do ludzi choć trochę myślących, a całe reszta 70% przyjechała tylko po to, żeby klepnąć co im władza łowiecka podetknie pod głosowanie.
Co ciekawe, przewodniczący Sławomir Strzelczyk nie stosował się do punktu 23 regulaminu obrad i ogłaszał, podobnie jak nie protestująca komisja skrutacyjna, że przechodzą w głosowaniu ci, którzy uzyskali najwięcej głosów "za". W ten sposób przy komisji mandatowej, jak i przy komisji uchwał i wniosków, odpadli z miejsc mandatowych kandydaci, którzy otrzymali więcej głosów "za", niż "przeciw", a wiec zgodnie z zapisami statutu zostali wybrani większością zwykłą, którą przewodniczący cały czas przywoływał. Ale przecież regulamin inaczej formułował wygranych w wyborach! Dlaczego nie procedowano zgodnie z regulaminem? Głupie pytanie, to przecież norma nie tylko na tym zjeździe. A Koledze Strzelczykowi należałoby przypomnieć, że choć głosowanie większością względną było w projekcie statutu przygotowanego na KZD w roku 2005, ale delegaci, może poruszeni publikacjami w dzienniku "Łowiecki", wykreślili taką większość z uchwalanego wówczas statutu.
Gdyby PZŁ działał rzeczywiście, jak mówi ustawa, na podstawie ustawy oraz statutu (art. 32 ust.3 ustawy), to wszystkie uchwały, a na pewno ta o wyborze komisji mandatowej oraz uchwał i wniosków, a co za tym idzie stworzona przez tę ostatnią uchwała o przyjęciu statutu, powinna zostać uchylona, bo przygotowana została przez komisję wybraną niezgodnie z zapisami statutu. No ale przecież wiadomo od dziesięcioleci, że uchylanie uchwał naruszających statutu obowiązuje tylko wobec kół i członków Zrzeszenia, a organa Zrzeszenia spokojnie "olewają" zapisy statutu, bo mówią do członków Zrzeszenia tak, jak szatniarz w przedwojennym restauracji - "i co mi pan zrobisz, że pana płaszcza nie ma?".
No właśnie z KIM ma to zrobić?
Na KZD zrobił wielką rozpierduchę i pokazał, że z nikim się nie będzie liczył.
Nawet nie wiedząc jakie poprawki były zgłoszone przez delegatów uznał je za niemożliwe do przyjęcia. A gdyby nie determinacja kilku osób, tak sądzę po tym co się tam działo, to pewnie i nie ruszony by był Statut na jesieni na NKZD.
Co prawda to i tak nie przesądza o tym, że uda się coś zmienić bo teraz do zmian będzie potrzebna większa większość bo 2/3 a nie bezwzględna większość, jak do tej pory.
Delegacji wybrali przedstawiciela spełniającego w większości ich oczekiwania.
Jednoznacznie udowadniając, że głupota zawsze jest wartością nadrzędną.
Delegacji jak to wynika z mojego okręgu błyszczą jak lampy, wiecznie zniżone abażury.
Jak może być dobrze w ZO, jak ojciec walczy aby jego syn nic nie znaczący był delegatem, tylko dla tego że jest jego synem....
W którym zafajdanym kraju demokratycznym, bydło rządzi normalnością.
Wracając do Malca, w którym nadal upatruję poprawy funkcjonowania związku, z kim on ma przeprowadzić wielkie dzieło naprawy ??!!