Na forum można znaleźć historię wydarzeń, opisaną takimi słowami:
Mówiono o nich, że lepszych przyjaciół nie ma na świecie! Prawie zawsze razem i to do tego stopnia, że złośliwi przygadywali, że nawet żonami się dzielą. Tak się jakoś porobiło, że jeden z nich pracujący na granicy musiał czas jakiś odizolować się od społeczności za to, że był zbyt wyrozumiały dla przekraczających granicę TIR-ów. Stracił pozwolenie na broń, którą zbył po cenach dość okazyjnych. Mimo to, chętnie uczestniczył w polowaniach towarzysząc kolegom a nawet strzelając z ich broni.
Na jednym z wyjazdów Piotr Kędzierawski z automatu przyjaciela zastrzelił jednego dzika a drugiego ranił. Tego rannego przywiązał sznurkiem do drzewa a sam stając z kordelasem z przodu kazał zachęcać dzika kopniakami w celu poderwania go aby wygodniej było skłuwać. Ot taki sobie "myśliwski" trening. Piotr Kędzierawski nagrywał całość akcji telefonem komórkowym chyba jedynie dla celów metodycznych tzn. po to, aby każde dźgnięcie kordelasem przeanalizować pod względem sztuki dźgania. Nagrały się także fragmenty pobudzania dzika do aktywności przez uległego kolegę stymulowanego odpowiednimi komendami.
Do Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego trafił anonim w którym autor opisuje wybrane fragmenty "akcji" pomijając inne dość pikantne szczegóły co wyraźnie wskazuje, że autorem anonimu jest ktoś bardzo zainteresowany aby odizolować od sprawy role łowczego koła łowieckiego "Szpak" w Woli Uhruskiej eksponując role kopiącego zwierzynę. Film pozbawiony jest głosu i dlatego nie usłyszymy energicznych żądań: kopnij go! No urwał - kopnij go mocniej! Film i anonim wysłał ktoś, kto żywotnie zainteresowany jest "dokopaniem" ale tym razem swemu przyjacielowi. Trzeci z wielkich przyjaciół w tej historii zapisał się później min. poprzez akceptację niewykazania zastrzelonego drugiego dzika i ponosząc znaczny wkład w jego konsumpcję.
Na podstawie tego anonimu zastępca Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego Wojciech Potocki wszczął postępowanie i mimo wiedzy o okolicznościach potwierdzających, że postępowanie należy umorzyć, przesłał doniesienie do organów ścigania wskazując na "znęcanie się nad dzikiem ze szczególnym okrucieństwem", choć w aktach sprawy znajdujemy określenie "molestowanie dzika". W ten sposób rzecznik, zawodowy policjant, zafundował Polskiemu Związkowi Łowieckiemu kosztowne długotrwałe postępowanie, a podatnikom zaangażowanie policji, prokuratury i sądów przez okres trzech lat.
Jaki był wynik zaangażowania mnóstwa pieniędzy i całej masy wysoko opłacanych pracowników weryfikujących przytoczony opis wydarzeń, dowiemy się z sądowej relacji wideo, której ciąg dalszy nastąpi.
To można rannego dzika przywiązywać do drzewa i zmuszać go kopniakami do aktywności,żeby móc zakłuć go kordelasem ? To bardzo dobrze,że rzecznik wszczął postępowanie i nie rozumiem tu ,, staśkowego " zdziwienia.