|
„ ... ogary poszły w las.
Echo ich grania słabło coraz bardziej, aż wreszcie utonęło w milczeniu
leśnym...”
( Stefan Żeromski - „Popioły” )
OGAR POLSKI – jaki jest każdy widzi. A raczej każdy widział na
pewno jeszcze sto, dwieście lat temu, bo nie sposób znaleźć by dworu
gdzie tych ogarów nie było. Po zapiskach gospodarczych, rejestrach
dworskich, aktach kupna, czy rejestrach użyczenia psów do łowów (a
doprawdy takie bywały) poznać można, że ogar był równie znany z widzenia
jak i ów koń z powyższego cytatu. Jego, ogarze pochodzenie wywodzić można
od psów gończych, które przybyły do Europy wraz z orszakami rycerskimi
powracającymi z wypraw krzyżowych. Zwierzęta te uważane są za
protoplastów psów św. Huberta, a pewne cechy ich ciężkiej budowy,
znakomity węch i niezrównaną wytrwałość w tropieniu, odnajdujemy także w
naszych ogarach. Wpływ na kształtowanie się tej rasy miały z pewnością
również psy gończe, które przywędrowały do wschodniej Europy z Azji wraz
z wędrownymi plemionami najeżdżającymi te tereny w średniowieczu.
Późniejsze domieszki gończych toskańskich i mediolańskich w XVI wieku,
oraz sentońskich i foxhundów w wieku XVIII, musiały z pewnością
pozostawić ślad na typowych psach jakich używano za ostatnich Piastów i
Jagiellonów.
Pies gończy od setek lat towarzyszył w łowach,
tym najstarszym rzemiośle ludzkim. Tropił, naganiał, osaczał. Zachowały
się zapiski dotyczące
istnienia różnych typów psów gończych, do łowów na różną zwierzynę i w
różnych warunkach. W Polsce, „do tych zatrudnień, które kiedyś
tak wielką sławę Polakom dawały, należy bez zaprzeczenia myślistwo”,
używane były psy gończe zwane ogarami. Typ takiego psa musiał zapewne być
zróżnicowany w zależności od miejsca występowania i rodzaju łowów. Wpływ
na dobór do hodowli miały w pierwszym rzędzie przymioty użytkowe psa, w
drugim zaś indywidualne upodobania hodowcy co do wyglądu i maści.
Kierunek rozwoju rasy miały, można by powiedzieć, także same psy, gdyż
osobniki mniej zdolne do łowów, lub bardziej „wyrywne” przy osaczaniu
dzikiego zwierza, ginąc od kłów, rogów i pazurów, były eliminowane z
hodowli. Nie można było sobie pozwolić na trzymanie psów głupich bądź
agresywnych w stosunku do innych psów i ludzi, które mogłyby „cały kunszt łowów popsować”.
Trudno
dzisiaj jednoznacznie orzec, kiedy ukształtował się typ psa o pewnych
określonych, wspólnych dla całej populacji cechach, pozwalających
wyróżnić go nazwą „ogar”, a przez to wyodrębnić spośród innych ras.
Podobnie kwestia pochodzenia samej nazwy „ogar” pozostanie zapewne
nierozstrzygnięta.
W roku 1608
ukazał się pierwszy traktat poświęcony wyłącznie ogarom „O psach gończych i myślistwie z
niemi” wojewody poznańskiego, Jana hrabiego Ostroroga, wznawiany później
pod tytułem „Myślistwo z ogary”. Jest to najstarszy i najbardziej
obszerny materiał dotyczący hodowli i użytkowania tych psów. Jan Ostroróg
spisał w nim swoje doświadczenia w hodowli i pracy z ogarami, Są tam też
– jak byśmy dzisiaj rzekli – „porady weterynaryjne”, są tam -
zadziwiająco głębokie – przemyślenia o roli psa w naszym codziennym
samopoczuciu. Niewiele lat później Ostroróg napisał „Nomenclaturę ogarów”
– zbiór kilkuset imion nadawanych ogarom przez ówczesnych łowczych.
Brakuje tylko w tych dziełach jednoznacznego opisu, który rozwiałby
wszelkie wątpliwości co do wyglądu ogara w tamtych czasach.
„... siła psia znaczy się grzbietem,
który ma być kształtny, kościsty, pieczeniasty i długi. Pod takim
grzbietem noga żyłowata (bo siłę psią nie do zapasów tu kładziemy, ale do
biegu, nie jako frezowi, ale jako zawodnikowi). Stopa ma być podługowata,
bo pies z krótką stopą każdy się poodbija, co wada wielka, i nic mu po
wszystkiem. Cuch zasię znaczy się nosem a trąbą, bo nosem wiatru nabiera,
a trąba go mózgowi podaje. Stąd że nos ma być wielki, nozdrza
przestronna, wilgotna, a pospolicie dobry leżąc rad nosem rucha, jakoby
wąchając wszystko. Trąba zasię ma być niezagarlona, między oczami
przestronna, długa.”
( Jan hr. Ostroróg -
„Myślistwo z ogary” )
Zmieniały się czasy, zmieniał się i ogar.
Zmiany zachodzące w sposobach polowań, chociażby wprowadzenie broni palnej,
ograniczenie przestronnych łowisk, a co za tym idzie stopniowe zanikanie
tradycji dużych polowań z użyciem koni oraz wytępienie niektórych
gatunków zwierząt, zmieniły specyfikę polowań z ogarami. W ślad za tymi
zmianami, tradycja łowów z dużą ilością psów gończych stopniowo zanikała.
Chociaż na rozległych terenach ówczesnej Rzeczypospolitej polowano z udziałem dużej liczby psów,
jednak sposób łowów na modłę zachodnią („par force”), nigdy się nie
przyjął. Polegał on, w przybliżeniu, na konnym pościgu za zwierzęciem w
licznym towarzystwie gończych, bądź w przypadku grubej zwierzyny - przy
pomocy psów dogowatych, które bez pomocy człowieka rozprawiały się ze
swoją ofiarą. Polskie gończe i ogary służyły natomiast do wytropienia i
pogoni za wybranym zwierzęciem (pies taki rozróżnia zapach nawet
poszczególnych osobników tego samego gatunku zwierzyny) i napędzeniu go
głośnym szczekaniem na myśliwego. Następnie osaczały ofiarę, z którą
dalej już radził sobie łowczy. W wypadku łowów na wyjątkowo groźnego przeciwnika
– niedźwiedzia - ogary po wytropieniu zwierza odwoływano i osaczano
ofiarę przy pomocy tak zwanych „pijawek”. Były to psy bardzo cięte i
sprawne w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem. Ogary zaś były zbyt
cenne dla myśliwego, by ryzykować ich życiem. Przy sprzedaży mogłyby
osiągać zawrotne ceny, lecz rzadko bywały na sprzedaż. Częściej - kosztownym prezentem.
Po wprowadzeniu broni palnej zaczęto
preferować w hodowli psy z długim tułowiem, głęboką klatką piersiową, o
cechach wpływających na zmniejszenie szybkości psa w biegu, choćby z
uwagi na niebezpieczeństwo zastrzelenia psa biegnącego tuż za zwierzyną.
„Wiele jest gałęzi w zatrudnieniach
ludzkich, w których przodkowie nasi świetnieli a które przez zły wpływ
czasu zmalały. Wiadomo n .p. w jakim znaczeniu była jazda konna i gonitwy
konne u przodków naszych (...) Jakże to koniarstwo u nas zmalało? (...)
Dziarskie uderzanie na rozjuszonego niedźwiedzia, rozognionego żubra,
rozdziczałego odyńca, zmieniło się na polowanie czyli szukanie po polu
rozpierzchłych kuropatw lub ukrytego w kotlinie zająca. Pozostały nam
tylko wielkie wspomnienia. (...)
Jakkolwiek od najdawniejszych czasów aż do dziś dnia dzikie zwierzęta i
ptaki w niczem swej natury i przyrodzenia nie zmieniły i zmienić nie
mogą, to jednakowoż sposób łowienia ich i polowania od chwili wynalazku
prochu i broni palnej, zupełnie się zmienił.
(Waleryan Kurowski - „Myślistwo w Polsce i Litwie”)
Czy pracowały one w większej liczbie, czy też we dwa lub trzy, każdy z
nich miał swoją specjalizację i tym samym inne spełniał zadanie. Tak więc
byli „przejemcy” głoszący podjęcie tropu i zwołujący złaję do wspólnego
gonu, „popądźcy” znajdujący zwierzynę, dzielący się na dwa rodzaje, z
czego jeden szuka „rozumem” a drugi „pilnością”, a także „gońcy”, psy
„wietrzne” goniące z „wszystkiego skoku”. Są też „wyprawcy”, ogary które
mają te same cechy co gońcy, lecz gonią „kopytem”, z nosem przy ziemi,
dolnym wiatrem, leniwiej i wolniej oraz „poprawcy”, które to psy
zgubiwszy ślad, potrafią go znaleźć i poprawić swój „gon”. Głosy
poszczególnych psów różnią się między sobą, a sposób ich „grania”, czyli
specyficznego szczekania w pogoni na ciepłym tropie, dawał myśliwemu
pełen obraz sytuacji jaka w danej chwili miała miejsce, choć
„przedstawienie” zniknęło z jego pola widzenia.
Ten
właśnie sposób naszczekiwania różnił ogary od innych psów, które
przeważnie goniły milczkiem. „Granie” to miało dla myśliwych znaczenie
nie tylko praktyczne, ale i estetyczne. Melodyjność i harmonia głosów
psiej złai, znajdują odbicie w licznych utworach literaturackich, a
„Nomenclatura ogarów” pełna jest imion związanych z muzyką, jak na
przykład Akord, Śpiewka, Zagraj, Grzmilas.
W XIX wieku
wprowadzenie w zaborze rosyjskim specjalnego podatku od psów gończych,
spowodowało zmniejszenie się liczby ogarów, zwykle utrzymywano jedynie
kilka psów. Odeszły w zapomnienie liczne sfory utrzymywane na królewskie
polowania. Jednak to w wieku XIX-tym spotkać można kilka opisów ogara, a
nawet wtedy to pojawia się jednoznaczne rozróżnienie między ogarem (Canis
sagax), a „gończym psem” – później gończym polskim – (Canis venatictus).
Relacje te niezbyt się między sobą różnią, wzorzec ogara staje się coraz
ściślejszy. Spośród różnych ich opisów na przestrzeni wieków, jednym z
bardziej reprezentatywnych jest zamieszczony przez Augusta Sztolcmana w
„Łowcu Polskim” (nr 13) z 1900 roku.
„... w
lasach Klewańskich na Wołyniu u ówczesnego nadleśniczego tych czasów
przed więcej niż trzydziestu laty, widziałem kilka psów zupełnie jednego
typu. Były one jak na ogary bardzo duże, silnej budowy i na mocnych
proporcjonalnie długich nogach. Głowy miały dość duże, o łbach nieco
spłaszczonych, wypukłych, o mordach wydłużonych i tępo uciętych,
przy czym warga wierzchnia była dość obwisła, lecz nie tworzyła fałd.
Uszy miały dość długie, osadzone ani zbyt wysoko, szerokie i u dołu
zaokrąglone. Skóra na łbie i szyi była obfita lecz nie tworzyła wyraźnych
fałd, tylko podgardla wyraźnie się zwieszały. Sierść miały krótką, tylko
na dolnej stronie ogonów i pod brzuchem nieco dłuższą. Maści były
czarnej, podpalanej, tylko parę z nich miały końce łap białe i takież
strzałki na piersiach. Goniły te psy dolnym wiatrem lecz bardzo wiernie i
wytrwale, przy tym dość szybko, równym i spokojnym galopem...”
I to wiek XIX-ty nie tylko opisał, ale
też przedstawił ogara w obrazach. W obrazach renomowanych artystów;
Juliusz Kossak był częstym gościem księcia Adama Sapiehy w jego
posiadłościach w Siankach i Użoku, miejscowościach położonych nad Sanem,
lecz po jego prawej – obecnie ukraińskiej – stronie. W tym trudnym,
bieszczadzkim, terenie polowano wtedy, w latach 70-tych XIX wieku, na
niedźwiedzia. Polowano z psami, które oglądać obecnie możemy na cyklu
obrazów Kossaka – „Polowanie w Użoku u Sapiehów”, albo „Polowanie z
ogarami”. Z innych twórców uwieczniających ogary na swych obrazach musimy
wspomnieć o Maksymilianie Gierymskim, Tadeuszu Ajdukiewiczu, Aleksandrze
Raczyńskim, Julianie Fałacie. I jeszcze: Józef Brandt i – szalenie modny
ostatnio –Alfred Wierusz-Kowalski. Są jeszcze regionalni twórcy
rejestrujący lokalne, zaściankowe, wydarzenia, portretujący miejscowych
notabli, dziedziców, ich żony i familie, ale też ulubione konie i psy.
Obrazy nie mające wielkiej wartości artystycznej mają ogromną wartość
dokumentu rejestrującego styl życia, zabawy i uciech, ślubów i pogrzebów
drugiej połowy XIX wieku. Na wielu tych obrazach widać ogara, więc jednak
na tyle był kochany i poważany przez swego pana, by ten koniecznie kazał
umieścić go na swym obrazie.
Po pierwszej wojnie światowej sytuacja ogara
była tragiczna. W wyniku działań wojennych, które na wschodnich terenach
Rzeczypospolitej trwały aż do początku lat 20-tych, przestało istnieć
wiele dworów, wiele majątków szlacheckich, ziemiańskich zubożało.
Sprzedawano je i często przenoszono się do miast. Śmiało można
powiedzieć, że dla wielu wiek dwudziesty, wiek techniki i awangardy,
rozpoczął się dopiero wtedy. Ogary jednak należały do wieku
dziewiętnastego. Stąd w najbardziej znanym kompendium wiedzy łowieckiej
tamtych lat, książce „Rok Myśliwego” Włodzimierza Korsaka znaleźć można
takie zdanie:
„Dawny typ polskich gończych czyli właściwych „ogarów”, zaginął już
zupełnie, jak również rasa „pijawek”, psów nizkich, grubych, czarnej
maści, ogromie ciętych i złych, używanych dawniej na niedźwiedzie i
dziki”.
Wspomina tu autor i o ogarach i o (później tak
nazwanych) gończych polskich, opisuje rasy pokrewne jak gończy litewski i
kurlandzki, których rasy są obecnie odtwarzane.
Dzięki staraniom środowisk łowieckich oraz pracy
hodowców populacja ogara utrzymywała się na niewielkim, ale nie malejącym
poziomie. Jest pokazywany na odpowiednikach dzisiejszych wystaw psów
rasowych, na prezentacjach zwierząt gospodarskich i hodowlanych oraz na
wystawach łowieckich. Jest zauważany za granicą, zwłaszcza w
Czechosłowacji, Rumunii i na Węgrzech. Koniec lat trzydziestych, to
początek starań Polski o zarejestrowanie naszego związku kynologicznego w
strukturach międzynarodowych. Jednocześnie jest to początek poważnej
pracy nad powiększeniem populacji przedstawicieli ras polskich, to wtedy
powstaje używany do dzisiaj znak Związku Kynologicznego w Polsce, dziecko
obejmujące podhalana.
II wojna światowa przerwała wszystko,
zawierucha wojenna doprowadziła do prawie całkowitego wyginięcia ogara.
Dopiero końcem lat 50-tych płk. Piotr Kartawik sprowadził z Litwy
nieliczne, ocalałe z jego przedwojennej hodowli psy i rozpoczął żmudną
odbudowę rasy. Powstają pierwsze hodowle, rozszerza się krąg ludzi,
którzy niejednokrotnie całe swe życie poświęcili popularyzacji ogara
polskiego. Wzorzec ogara polskiego otrzymał wpis do FCI w 1966 roku pod
numerem 52. Po tragicznej śmierci płk. Kartawika na polowaniu, sytuacja
ówczesnej hodowli ogara przybrała niekorzystny obrót. Konsekwentnie
prowadzona pod kątem użytkowym hodowla, uległa rozproszeniu. Dzięki
działaniom środowisk nie łowieckich, nie pracujących z ogarem w lesie,
pies ten jednak nie zaginął. Lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, to
stały wzrost liczby ogarów. Lata
dziewięćdziesiąte, a zwłaszcza druga ich połowa, to wyraźna, stale
wzrastająca ich liczba na wystawach. Ogary obecne są na europejskich i
światowych wystawach psów, na wystawach w Polsce jest go niejednokrotnie
więcej niż innych psów z pozornie bardziej popularnych ras. Zdarza się,
że na wystawie prezentuje się kilkanaście, ba! nawet kilkadziesiąt
ogarów. Za to należy podziękować grupie właścicieli i hodowców, którzy
bez reszty poświęcili się sprawie ogara.
„Te
ogary rwą jak czarty.
Już z barłogu go wygnały.
Jakaż cudna to muzyka!
Czyżby Mozart taką stworzył?
Złóż tu strzelca nieboszczyka,
A z pewnością wnet by ożył!”
(
Leopold Starzeński - „Z gawęd starego myśliwego” )
Obecne prawo łowieckie pozwala na polowania z
gończymi jedynie na dziki, a na zające i lisy wyłącznie w terenach
górskich. Charakter dzisiejszych polowań z ogarami jest wybitnie
sportowy. Nie prowadzi się ich pod kątem ilości pozyskanych trofeów, lecz
doskonalenia umiejętności własnych i psa. Niestety, są środowiska
łowiecki, które małą wagę przykładają do roli psa na polowaniu. W
przeciwieństwie do innych krajów, w których kultura łowiecka stoi na
wysokim poziomie, rasowy pies myśliwski, a zwłaszcza gończy, ułożony
specjalnie do łowów, występuje u nas w małej liczbie w przeliczeniu na
jednego myśliwego. Jednocześnie polskie rasy psów gończych pozostają
nadal w cieniu ras „z sąsiedztwa”, nieufnie podchodzi się do ogara, czy
gończego polskiego pracującego jako tropowiec, a chyba niesłusznie, bo w
przeprowadzanych w ostatnim czasie konkursach tropowców licznie brały
udział i gończe i ogary. Z pewnością należy stwierdzić, że z pełnym
sukcesem. Z dużym powodzeniem startują również jako dzikarze wykazując
się nieustępliwością ale i dużą rozwagą.
Są podziwiane przez myśliwych za ten
niepowtarzalny, w pełni szlachetny, wygląd, za swoją pracę w każdych
warunkach, w środowiskach łowieckich, tych nielicznych, którym znana jest
praca z ogarami, krążą opowieści o najlepszych sforach. A znam przypadek,
że w jednym kole łowieckim do dziś pija się toasty za (dawno zapomniane)
wyczyny ogarów.
Są podziwiane przez przechodniów za szalenie
mądry „wyraz twarzy”, dzieciom przypomina Ferdynanda Wspaniałego a może
Pluto, rodzicom podoba się ich charakter pozbawiony agresji, stoicki
spokój, dystans do ludzkiej rzeczywistości.
Korzystny dla tej rasy jest fakt, że znakomicie
nadaje się na psa rodzinnego. Jest niewybredny jeśli chodzi o wyżywienie
i warunki utrzymania, jest wytrzymały na dokuczliwe warunki
atmosferyczne. Jego miła powierzchowność, spokój i sympatia wobec dzieci,
wyraźnie preferują go jako psa domowego. Oczywiście jak każda inna rasa,
potrzebuje odpowiednich warunków wychowania, by w pełni wydobyć wszelkie
swoje zalety. Ogar jest zazwyczaj spokojnym domatorem, ganiającym koty
jak niemal każdy pies, szczekającym tylko na nieproszonych gości. Mit
„wybiegania” psa, pokonywania z nim kilometrów spaceru należy z góry
obalić. Najważniejszy jest prosty spacer, wycieczka na której pies poznać
może nowe miejsca. Posiadanie „domu z ogródkiem” wcale nie uwalnia od
spacerów z psem!
Natomiast konsekwentnie przyuczony od szczenięcia
do pracy psa myśliwskiego, stanie się zapalonym i niezmordowanym w pogoni
łowcą. Jednak wymaga to pracy i dyscypliny.
Musimy wspomnieć o obecnym stanie populacji oraz
o obecnej hodowli ogara w Polsce. Według przygotowywanych przez Zarząd Główny
Związku Kynologicznego w Polsce zestawień populacji danych ras
zarejestrowanych w oddziałach związku liczba ogarów oceniana jest na
około 400 sztuk. Moim zdaniem jest to o wiele przesadzone, wydaje mi się,
że analitycy związku brali jedynie pod uwagę rejestrowane psy, nikt chyba
nie rejestruje psów, które polują już na „pastwiskach niebieskich”. Stąd
– moim zdaniem – liczba ta jest o wiele przesadzona. A ile ich jest??
Wydaje mi się, że nie więcej jak 200, i to tych „rodowodowych”, jak i
psów „bez papierów” najczęściej hodowanych przez środowiska łowieckie,
które niejednokrotnie nie są w stanie zrozumieć, że tego rodzaju
działanie nikomu nie przynosi korzyści. Dwieście. Dużo, czy mało? MAŁO!!!
O wiele za mało! Statystyki socjologiczne określają taką populację jako
ginącą. Czy jest to ginący gatunek? Według socjologii – tak, według
pesymistów – tak. A według Ciebie? Czy pozwolisz tej rasie zginąć? Czy
czujesz się związany z naszą tradycją, której nierozerwalną częścią jest
ogar?
Musimy wspomnieć o ogarach polskich za granicą.
Otóż ogar zaczyna być od pewnego czasu dostrzegany przez Niemców, jako
świetny pies domowy, rodzinny, a także pies spacerowy, towarzyszący w
wędrówkach i rajdach konnych. Poważna już populacja ogarów w Niemczech
(około 60 sztuk) stale powiększa się o nowe. Najwyższa chyba cena
uzyskana w powojennej historii tej rasy za sukę o imieniu CZARA ze
Stadniny Cisowiec, to 2,5 tysiąca marek niemieckich. Stale (częściej niż
w Polsce) ukazujące się artykuły w takich magazynach jak Hunde Welt
(11/97), Hunde Revue (2/97), Partner Hund (1/97), czy Der Hund (2/99),
Hunde Revue (7/2000) w sposób jednoznaczny oceniają ogary polskie jako
psy do wszechstronnego użytkowania.
Wiemy, że ogary zaistniały też w USA, nieliczne
szczenięta trafiły do środowisk polonijnych, ale też do rodowitych
amerykanów, miejmy nadzieję, że pies ten spodoba się tam i będzie go
coraz więcej.
Przyszłość tej rasy spoczywa dzisiaj w
bardzo nielicznych rękach; ponownie powołany, po cztoroletniej przerwie,
w maju 1997 roku, Klub Ogara i Gończego Polskiego przy Zarządzie Głównym
Związku Kynologicznego w Polsce, to cenna inicjatywa na rzecz wyrównania
rasy oraz jej popularyzacji. Także inne działania podejmowane przez mniej
lub bardziej formalne grupy i stowarzyszenia, jak choćby
Wschodniokarpackie Towarzystwo Miłośników Ogara „TERAZ OGAR”, są
szansą na zachowanie tej cennej dla nas rasy psów.
Nie będzie chyba przesadą, gdy nazwiemy to zwierzę „żywym zabytkiem
polskiej kultury”. Żywym - więc tym bardziej cennym. Obecnie największym
zagrożeniem dla niego jesteśmy my sami, zapatrzeni w to, co obce i
rozpędzeni w dążeniu do nowoczesnej, uniwersalnej kultury. Niektórzy
wprawdzie pamiętają, że gdzieś, kiedyś „ogary poszły w las”, ale po
co, wie niewielu. I choć
dzisiaj już mniej komponują się w polskim krajobrazie, to nadal czują się
u siebie na prowincji pozbawionej, niestety, malowniczych starych dworów,
atmosfery łowów i konnej gonitwy. Bo przecież te psy nie zmieniły się tak
bardzo jak my, którzy w niczym prawie nie przypominamy swoich przodków
sprzed kilkuset lat.
Wyginięcie tej tak rzadkiej i unikalnej rasy
byłoby dla nas czymś więcej niż utratą jakiegoś bezimiennego,
kłapciatego, o podpalanej maści i smutnym spojrzeniu psa.
Opracował : Cezary Żelechowski e-mail:
Krzysztof Ruta e-mail:
|