DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Łukasz>>>22-01-2006
Zimowa przygoda

Pewnego zimowego wieczoru dziadek zaproponował mi, abyśmy nazajutrz pojechali na polowanie. Moja odpowiedź była jednoznaczna.
- Tak.

Następnego dnia zaraz po zjedzeniu obiadu przebraliśmy się w myśliwskie ubrania i wyjechaliśmy do lasu. Wyjechaliśmy dość wcześnie, więc postanowiliśmy najpierw sprawdzić gdzie chodzą dziki i jak wygląda sytuacja na nęciskach. Na jednym z podsypów były wyraźne tropy watachy dzików z dzisiejszej nocy, więc tam postanowiliśmy zostać. Jeszcze tylko dziadek zadzwonił z komórki do leśniczego z prośbą wpisania go do książki pobytu w łowisku w to miejsce i mogliśmy zaczynać zasiadkę. Było około godziny 17.00. Zaczęło się powoli ściemniać i mróz stawał się coraz mocniejszy. Na podsyp wyszła koza z koźlakiem, lecz po jakimś czasie spokojnie odeszły. Zbliżała się godzina 19, a na podsypie spokój.

Po upływie godziny usłyszałem trzask złamanej gałązki w zagajniku umieszczonym 60 metrów od podsypu. Dałem znak dziadkowi, że coś usłyszałem i obaj zaczeliśmy uważnie patrzeć w tamtym kierunku przez lornetki. Po chwili jeden dzik wybiegł z zagajnika świńskim truchtem i zbliżał się do podsypu. Stanął jakieś 10 metrów od nęciska i zaczął wierzyć. Był to spory odyniec. Podszedł do nęciska i zaczął żerować.

Dziadek jak najciszej złożył się i po chwili padł strzał. Dzik wyrwał jak strzała w stronę młodnika. Strzał wydawał się trafiony. Po upływie 15 minut postanowiliśmy pójść na miejsce zestrzału. Na podsypie nie było śladu farby, więc kierowaliśmy się tropami. Skąpą ilość farby zobaczyliśmy na początku młodnika. W środku było coraz więcej farby. Po przejściu około 20 metrów ujrzeliśmy go. Leżał już pod jednym ze świerków. Podeszliśmy do niego - był już martwy. Dziadek odłamał gałązkę w celu podarowania ostatniego kęsa. Po złożeniu gratulacji dziadkowi zaczeliśmy ściągać dzika do samochodu. Szło nam to mozolnie. Po jakiejś godzinie byliśmy przy samochodzie. Zmęczeni, lecz bardo cieszyliśmy się z udanego polowania. Po wypatroszeniu waga tuszy wynosiła 115 kg.

Do dziś Oręż wisi u mnie w pokoju i przypomina mi tamtą zimową noc.






04-03-2006 12:54luki13Super przygoda,super opowiadanie!!!!!!
Tak trzymaj!!
pozdrowienia-luki13

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.