|
autor: ANDY20-02-2006 Trzynastka - bis.
|
Dzień jeszcze trwa i po transporcie do samochodu mego olbrzyma co zostało wykonane z pomocą konia i maleńkich saneczek, zdecydowano – bierzemy Piecowiska. To taki kawałek puszczy obramowany z jednej strony asfaltową drogą Braciejowa – Południk, a kończący się polami „Przesieki” - zwyczajowo tak nazywanej przez myśliwych. Ogromnie ciekawy to kawałek, zawsze niosący możliwość spotkania z nieznanym i kryjący niespodzianki. Wtedy pełen olbrzymich dębów i buków o pniach trudnych do opasania przez kilku ludzi – obecnie to zbiorowisko patyków zwanych lasem i goliznami... ale wtedy był sobą i po losowaniu stanowisk, rozstawiliśmy się wzdłuż asfaltu.
Przypadło mi w udziale miejsce obok „Krzyża Jabłonowskiego”. Stojący tam krzyż i betonowe obramowanie znaczy miejsce, gdzie w 1944 roku w trakcie akcji ”Burza”, wycofujący się po bitwie na Kałużówce akowcy w trakcie próby przejścia drogi dostali się w ogień podchodzących Niemców. Zostało dwóch, właśnie tutaj, gdzie krzyż..
Wygrzebuję dołek obok buka i zastygam w oczekiwaniu. Naganka poszła w kierunku przesieki, aby od pól popędzić i zająć całą przestrzeń, aż do pierwszych chałup Braciejowej. Jeszcze nie ochłonąłem po tym, co zgotował mi Św. Hubert nie tak dawno. Mróz coraz większy, ale odchylam klapy olbrzymiej czapy z muflona i nie zwracając nań uwagi próbuję coś usłyszeć. Cisza, aż dzwoni. Słychać skrzeczenie sójek - coś zaczyna się dziać. Stoję tak, że widzę dół olbrzymiej niecki, jaką są Piecowiska (lub inaczej Pieczowiska) i widzę idącego na moje stanowisko byka. Oniemiałem - tyle fartu naraz. Ale spokojnie (!), oglądam jego sylwetkę i to, co nosi. Obustronnie koronny 14-stak, na moje oko tak gdzieś 7-8 lat, grzywa niezbyt duża. Nie wiem co robić. Byk idzie wolno w górę, a w szczerbinie sztucera muszka opiera się na szerokiej piersi. Jest na sztych, niezależnie od mych wątpliwości selekcjonerskich, strzał jest bardzo niepewny. Dziwne zachowanie zwracającego za siebie łeb byka, powoduje, że spoglądam uważniej. Za bykiem w niewielkiej odległości idzie zziajany szef naganki i zagarniając rękami jak czerpakiem, popycha go jakby na linię, wydzierając się donośnie. Byk idzie jak spętany, zupełnie tego nie rozumiem. Strzał w miot jest wykluczony. Byk staje ok. 30 kroków na wprost i oczy na mnie. Trwa to mgnienie oka i rusza, idąc w lukę po mej prawej stronie. Plątanina niewielkich buczków i migająca sylwetka. Stałem z opuszczonym sztucerem, świadom, że strzelał nie będę, w duchu dziękując Patronowi za to, czym mnie dziś uraczył, gdy z góry dobiega mnie krzyk, no i czemu żeś k... nie strzelał...
Piecowiska - 1983 |
|
| |
23-02-2006 14:50 | knieja | ładnie opisane i podoba mi się kolego postawa..!!:) | 20-02-2006 18:09 | ULMUS | fajne bardzo ludzko, opowiedziane ... i końcóweczka też życiowa :) miło się czyta | 20-02-2006 17:56 | Don | Andy! Dla mnie jestes Mistrzem odczuc i wrazen.
Takie gwaltowne, zaskakujace zmiany, z tak niesamowitymi, jakze roznymi od siebie zwiazkami - w tych dwoch, jednosc - stanowiacych opowiadaniach, no jestem pod wrazeniem ktorego wypowiedziec nie umie. |
| |