|
autor: Trapper10-07-2006 Czy to warto?
|
Stoi prosto na sztych. Łypie na mnie czarnymi jak dwa węgle oczyma. Patrzy na mnie jakbym mu ukradł bardzo dużo pieniędzy. Mogę wyczytać z jego oczu ciężkie zimne spojrzenie drapieżnika. Fuczy i pucha, wali w ziemię łapami pokazując, że z nim nie ma żartów i że nie podoba mu się to, że przerwaliśmy popołudniowy posiłek, a do tego musiał uciekać do lasu. Blizna na nosie to dowód, że nie pierwszy raz przyjdzie mu się zmierzyć w walce na śmierć i życie. Nie ma litości. Albo ty, albo ja, pewnie sobie myśli w swoim niedźwiedzim rozumie. Jest nas trzech, na szczęście, i Sobo jest po mojej stronie, myślę. Na kogo przyjdzie mu apetyt? Na mnie, czy na mojego Sobola? Sobol szczeka nieustannie, jakby mi chciał powiedzieć: Znalazłem go. Strzelaj. Nie bój się. Poradzimy sobie. To nie pierwsze i nie ostatnie nasze wspólne polowanie. Zwykła rutyna. To tylko kolejny dzień naszego myśliwskiego żywota.
Mimo, że odległość ode mnie do niedźwiedzia to tylko marne 40 m, jakoś się nie boję.
Bumm! Pada pierwszy strzał, aż zatrzęsło całym lasem i aż igliwie posypały się ze świerków. Po strzale niedźwiedziem targnęło, jakby go piorun uderzył. Niedźwiedź ryknął i gwałtownie schylił łeb ku klatce piersiowej, jakby próbował ugryźć to, co go zraniło. Widać było, że zaabsorbował całą energię 300WSM. Następnie runął na oślep na szczęście w przeciwnym kierunku niż gdzie stałem, a Sobol tuż, tuż za nim korzystając z okazji, że niedźwiedź był odwrócony tyłem ugryzł go szybko 2 razy w zad. Na to niedźwiedź przystanął i odwrócił się błyskawicznie przodem do Sobola fucząc i trzaskając kłami. Sobol, mądry pies, dobrze wie, że w bezpośredniej walce nie ma szans, odskoczył na bok utrzymując bezpieczny dystans. Wtem niedźwiedź znowu ruszył żwawo na Sobola, ale tamten zdołał wywinąć się spod jego kłów i pazurów. Nic nie mogę zrobić. W całej tej kotłowaninie biało-czarnych futer raz widzę Sobola, raz niedźwiedzia. Całe szczęście, że Sobol jest biały, za wyjątkiem głowy i dobrze go widać na tle niedźwiedzia. I wśród leśnych zarośli. Nareszcie niedźwiedź przystanął i to dało mi możliwość drugiego strzału.
Bummmm! Pada drugi strzał. Po strzale tylko widzę jak czarny kląb potoczył się po leśnym runie. Nie jestem w stanie ocenić gdzie łeb, a gdzie zad, tak szybko się to wszystko dzieje. Nagle z czarnego kłębu wyłonia się sylwetka niedźwiedzia i już widzę jak bestia zrobi wszystko, aby znowu dopaść Sobola. Rzucił się nurkiem za uciekającym Sobolem i tylko pół metra dzieliły jego kły od zadu mojego towarzysza polowań. Ja tymczasem, oczywiście nie spuszczając oka z niedźwiedzia, ale mimo wszystko jak głupi, jakby nic się takiego nie działo koncentruję się na zbieraniu łusek z ziemi, abym mógł zrobić sobie naboje na następne polowanie. To tylko 40 m od niedźwiedzia "do mnie" przemyka myśl, a ja tu łuski zbieram. Po czym cała lawina pourywanych myśli z tupotem przebiega mi przez glowę.
No, i po co ci to, tak narażać się na śmierć? I nawet się nie boisz, bo masz psa i niedźwiedź się nim zajmuje. Co by było gdyby niedźwiedź skoncentrował swoją uwagę na tobie, albo zatoczył nieco szerszy łuk i ty znalazłbyś się między nim a psem. Jedno uderzenie jego wielkiej łapy pewnie urwałoby Ci twoja głupią głowę. Po co tak ryzykujesz? I co, nadal się nie boisz? Po każdym strzale krótka chwila oczekiwania i nowe myśli przebiegają bardzo szybko. Co się dalej stanie? Będzie nadal atakowal psa, czy zwróci uwagę na mnie? Niemożliwe, aby nie wiedzial, że jestem tam. To tylko 40 m. Widział jak wszedłeś do lasu. Słyszał cię, myślę sobie w duchu. Na pewno. Na 100 %. Jedna jest tylko odpowiedź na to wszystko. Widocznie mój Stwórca wie, że mam jeszcze w moim życiu jakąś bardzo ważną misję do spełnienia. Inaczej w dwie sekundy niedzwiedź byłby na mnie i pewnie obydwaj spoczęlibyśmy w kanadyjskiej kniei, pomyślałem. Tylko Sobol nie wiedziałby, co zrobić. No co? Ja zrobiłem to, co do mnie należało, a tu teraz leżysz, a obok ciebie niedźwiedź, pomyślałoby sobie psisko. I kto mnie teraz będzie karmił? Kto mi będzie ocieplał budę na zimę? Wstawaj. Ja chcę z tobą polować. Mam tyko dwa lata i tak lubię polować. Takie by było psie myślenie, kontempluję.
Są jeszcze dwaj synowie. Jednego przywlokłem do Kanady, gdy miał niespełna 7 lat, a drugi za moją przyczyną został poczęty w Kanadzie. Jest jeszcze kobieta, do której miłość właśnie się wykluwa. Uważaj na siebie, mówiła mi. No, przecież uważam, myślę sobie. Nie mogę ich zawieść.
I co, nadal się nie boisz? - myślę sam do siebie. Znowu podnoszę kolejną łuskę trzymając bacznie oko na niedźwiedziu. 300WSM i 180 gram pociski wydają się bez znaczenia. I cóż, że książki mówią, że ma to mieć 3000 juli energii i może ten pocisk przesunąć coś z siłą 300 kG na drodze 1m. Podobno. Wszystkie te teorie wydają się bez znaczenia. Badam, czy aby naboje nie są ślepe. Mają czubki. Co się dzieje? Czuję się momentami, jak we śnie, kiedy próbuję uciekać i nie mogę. Strzelam i dziwię się, że niedźwiedź nadal hula dookoła mojego psa jak opętany. Sekundy wydają się jak długie godziny. Coś się dalej zdarzy? Zastanawiam się. Dopadnie mnie, czy nie? Sam się sobie dziwię, ale nadal się nie boję. Jakoś wydaje mi się, że ten 40-50 m dystans wydaje się wystarczający.
Ale twarda sztuka. Za każdym razem ilekroć niedźwiedź zatocza koło, lekki dreszczyk emocji przebiegnie mi po plecach. Za każdym razem mam nadzieję, że nie znajdę się w obrębie tego koła. I znowu się udało, myslę.
W pewnym momencie niedźwiedź wystawia mi idealną komorę. Pada strzał, ale nie jestem w stanie skojarzyć, gdzie trafiła trzecia kula. Po strzale widzę, jak niedźwiedź wyraźnie zwalnia. Staję zdezorientowany, jakby się zastanawiał, czy to już koniec dla niego, czy jeszcze jest szansa, że wygra. Co się dzieje, pewnie sobie myśli. Ja jastem taki ogromny, taki silny, walczyłem z niedźwiedziami większymi ode mnie, a to takie czarno-białe coś i jakaś nieznana siła, których nie mogę pokonać. To prawdziwa wojna.
Bummm! Pada czwarty strzał i nareszcie kolos zastyga w bezruchu. Złom. Emocje opadły. Koniec polowania.
Czy to warto, wraca pytanie? Do czego te zmagania, te emocje porównać? Nadal nie wiem...
Uklęknąłem, prztuliłem Sobola i powiedziałem mu do ucha: "Mój ty mądry, kochany przyjacielu myśliwski. Kto to wie, ile jeszcze lat naszego życia przyjdzie nam razem spędzić w tej kanadyjskiej głuszy?"
|
|
| |
03-11-2006 21:43 | Magnum | Dobre, gratuluję !!! | 03-11-2006 19:24 | Driada | Naprawdę piękne... Wzruszające. Brak mi słów... Naprawde piękne. Pozdrawiam. | 24-08-2006 19:40 | Lasek_2005 | Bardzo fajne opowiadanie. Przeczytałem je z zapartym tchem :-)
Życze dalszych sukcesów w Kanadyjskiej kniei i pozdrawiam! | 01-08-2006 23:00 | saimon | Bardzo ladne opowiadanie.Pisz Trapper czesciej,a Sobola poglaskaj ode mnie
Darz Ci kanadyjsko kniejo | 19-07-2006 20:26 | Spring | Trapper, to jest dobre, pisz czesciej. | 19-07-2006 13:01 | chwościk | Kolego super opowiadanie przeczytałem z zapartym tchem,SUPER!!!
DB. | 19-07-2006 08:18 | ANDY | Myślę ,Trapper ,ze u was pewno też upały... | 19-07-2006 07:42 | Trapper | Sadze Drogi Andy po Toim frasunku
Myslisz moze ze nie mam dla zwierza szacunku
To zem strzelal i nie zabil to sa sprawy moje
No, chyba zem uzywal 'gowniane naboje'
Ty nigdy nie miales niedzwiedzia na karku
Bo nie ma niedzwiedzi w Roztoczanskim Parku
Te niedzwiedzie w cyrku, w ZOO to sa zadne strachy
Nie potrzeba przy nich kamizelki z blachy
Kiedy niedzwiedz jest blisko, nie ma juz ucieczki
Wierz mi Andy naprawde, narznal bys w majteczki
Ja rozumiem, ma historia to przygoda czarna
Ty bys wolal pisac o czym mysli sarna
| 14-07-2006 14:33 | ANDY | Prawdziwe ' niedźwiedzie mięso' . Darz Bór -ANDY | 14-07-2006 07:28 | deer.hunter | W Kolumbii Brytyjskiej, mieszka urodzony w Polsce, następca "Papy" Ernesta ... Najlepsze opowiadanie na Forum. Przynajmniej dla mnie. Jest w nim wszystko: i emocje, i spokój, i strach, i jego brak.I miłość do najbliższych... Serdecznie pozdrawiam i proszę o więcej...Piotr |
| |