DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Alej.....05-12-2006
Jarząbki

Trwało jesienne, słoneczne, niedzielne popołudnie. Właśnie odpoczywaliśmy w przerwie polowania na jarząbki. Co dopiero zalegliśmy pośrodku rozległych, oplecionych lasami, przeciętych kilkoma potokami i wieloma postrzępionymi pasami jałowców, całkiem świeżo wykoszonych, opadających lekko ku wsi i ku asfaltowej drodze łąk. Rozkoszując się omiatającym nas ciepłem wrześniowego słońca i wszechotaczającym aromatem lasu, przekwitłych już traw i ziół rozciągnąłem się wygodnie...

Tak leżąc, z torbą pod głową, wpatrywałem się bezmyślnie w rysujący się w oddali zarys grzbietu, pokrytych jodłowo-bukową puszczą Huzarów, gdzie jeszcze kilka lat temu sięgał nasz beskidzki obwód. Chwilę ledwie wspominałem podrywające się spod psa, od czasu do czasu z osobliwym furkotem małe leśne kuraki. Nim się właściwie zorientowałem, powieki same opadły na zmęczone nadmiarem, co chwilę przenikających się, ostrych kontrastów (głębokiego leśnego cienia i pełnego, dzisiejszego słońca) oczy.

Z nieplanowanej drzemki ocknąłem się sprowokowany nagłym i gwałtownym ruchem, leniwie do tej pory wyciągniętej w nogach a wyraźnie czymś teraz zaintrygowanej, mojej młodej suki. Jej ciemne, głębokie i bystre oczy tkwiły skupione na czymś w oddali a wietrznik, chcąc wyłapać choćby nitkę oczekiwanego zapachu, wprost szalał. Gdy tylko uniosłem nieco głowę i wzrok posłałem przed siebie, przed nią, od razu zobaczyłem, pędzącego galopem środkiem łąki, mocnego byka. Rączy jeleń musiał właśnie wyskoczyć z jodłowego potoku, przecinającego pasmo łąk, dobrze poniżej nas, i zdając się nikogo nie czuć ani nie dostrzegać sunął w górę. Zdecydowanie ale... niespokojnie. Środkiem naszej łąki. Prosto na nas!

W pierwszej chwili, kątem oka widząc oczywiście byka, zwróciłem uwagę na ładnie dotrzymującą w siadzie sukę, która tak jak ja, z uwagą i ciekawością wpatrywała się w byka. Jej zachowanie chyba tylko podświadomie mnie ucieszyło – w końcu, od wiosny, uczę jej respektowania płowej – bo myślami byłem przy nim... Przy byku w sile wieku, o pięknej rozłodze, zdającemu się być regularnym... przynajmniej czternastakiem a kto wie czy nawet nie lepiej, lecz trudno mi było to jednoznacznie określić.

Byk właśnie zwolnił. Teraz, choć szybkim i wyciągniętym kłusem ciągnął prosto na nas. Widać w nim było niezdecydowanie i jakąś taką... niepewność. Obranego kierunku? A może celu? Nie wiem... Miałem wszakże wrażenie, ze w ciągu tych kilku chwil, od kiedy go widzę i przebytych jakiś 200, może 300 metrów, już kilka razy obejrzał się, chyłkiem, za siebie. Pewnie grzybiarze - pomyślałem - jednocześnie podnosząc się nieco, już bardziej nerwowo na wspartych w trawie rękach. Wydawało się, że tylko chwila i byk nas stratuje. Był już przy nas. Do moich nozdrzy dotarł właśnie wyraźny zapach ciepłego i świeżego piżma. Potężnym skokiem odbił właściwie w ostatniej chwili... Nie wiem na co czekał, nim tego jednak dokonał, zdążył, i to całkiem nieźle, mnie przestraszyć. Jednocześnie przestraszył i wyraźnie zdenerwował sukę. Szczeknęła na niego poirytowana całym tym zamieszaniem jakiego narobił i pewnie by go chwilę chociaż, przegoniła ale trzymałem ją już zdecydowanie za obrożę i mimo wszechpanujących emocji (a może właśnie dla tego?) spiesznie nakazałem warowanie.

Byk odbił w lewo (nasze prawo) i wyrównał zakłócony niedawnym skokiem chód udając się obecnie w kierunku modrzewiowego, dobrze już wyrośniętego młodnika, stanowiącego bramę do grubego, mieszanego starodrzewia. Po drodze musiał jeszcze minąć wysepkę brzeziny, która gdy ją omijał, chwilowo nam go przysłoniła. W tej chwili wzrok mój pobiegł do potoku, z którego wcześniej wychynął byk, i został zaabsorbowany przez spory, szarobury cień uskakujący w jego gęstwinę. Drugą, identyczną sylwetkę ujrzałem już wyraźnie poniżej. Pokazała się u wylotu potoku, gdzie kończyły się drzewa. Wypadając z krzaków, na otwarte, obydwa spóźnione wilki wyraźnie zauważyły nasz ruch na łące, błyskawicznie się wycofały i poszły spiesznie okrężną drogą. Za pierwszym szybko podążył drugi. Wyprzedzając swojego towarzysza wilk zaczął przemykać się przeciwległym skrajem łąki. Pomiędzy nami a biegnącą w oddali, zasłoniętą gęstą drągowiną, drogą. Wykorzystując cień drągowiny, chciał jak najszybciej dopaść lasu, do którego przecinając środkiem łąkę zmierzała ścigana ofiara. Jego chyłkiem przemykająca, ruchoma sylwetka wprawiła mnie w zadziwienie. Widząc go wyraźnie, jak na dłoni, jednocześnie odnosiłem przedziwne wrażenie, że go tam nie ma...

Tymczasem byk, minąwszy brzozy, znów się nam ukazał a dołem, skrajem łąk, nadal sunęły obydwa wilki. Uciekinier osiągnął w końcu modrzewie i swój las ale i drapieżniki wnet do niego dotarły kryjąc się, nieco poniżej w gęstwinie. I tyle ich widziałem.

Wszystko to trwało chwilę. No, dobrą chwilę. Minutę, góra dwie. Przemierzenie tych łąk nie mogło przecież trwać dłużej. Nagle, stojąc z otwartymi gębami i wpatrując się w pustą ścianę lasu, zostaliśmy na łąkach dziwnie osamotnieni. Spektakl, który właśnie się tu rozegrał, którego byliśmy chwilowymi i przypadkowymi obserwatorami, przeniósł się już za żółknącą kurtynę lasu. Choć dla nas właściwie się zakończył, wiedziałem, że gdzieś tam, nadal się rozgrywa...

O naszym niedawnym polowaniu przypominała jedynie leżąca w trawie strzelba i wiszący na trokach kogutek. Wspomnienia łowów zostały, dosyć brutalnie, przyćmione nieoczekiwanym zdarzeniem, którego pojedyncze sceny wirowały mi nadal przed oczami. Siedziały w głowie. Kolejny już raz analizując to wszystko, leżałem na tej samej łące, z torbą pod głową, z wzrokiem utkwionym w tych samych Huzarach. O niespodziewanej drzemce nie było już mowy a i suka, siedząc obok, wypatrywała gdzieś w oddali kolejnego byka.


Dzielec. Wrzesień' 2006




07-12-2006 21:42janiWszystko, co miałem do powiedzenia, już powiedziałem. Zdarzenie niezwykłe, sceneria sielska przerwana kończącą się już niewidzialnie gdzieś tam rozgrywką... O wiele lepiej!
05-12-2006 15:04krogulecAle się naczekałem .Ale się naczekałem .... a wiesz Aleju gdzie jest ten moment na który czekałem tak długo?!! Wiesz .... i dobrze . Pozdrówki
i czekam na dalej....
05-12-2006 14:17Dolny WiatrWitaj Aleju
pięknie to opisałeś. Aż chciałoby sie poleżeć koło Ciebie, patrząc sennym wzrokiem na te Huzary. A ten kogutek jarząbka, ten byk goniony przez wilki..., sama poezja.
Może i mnie się coś takiego przynajmniej przyśni?
Pozdrawiam
Wojtek
05-12-2006 12:22MARSOpowiadanie fajne ale... wole limeryki ktorych ostatnio jak na lekarstwo :-(
05-12-2006 12:03gregOj Alej liczyłem na wiecej o jarząbkach, a tu marna wzmianka
greg

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.