DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Jozef Starski01-08-2005
JAK NIEDŹWIEDŹ POLOWAŁ NA HUBERTA

Ten niedźwiedź nie polował na znanego patrona myśliwych, a na Huberta Gazdowskiego z Warszawy. W czerwcu 2005 polowaliśmy na czarne niedźwiedzie w Kanadzie, w prowincji Quebec. Hubert przyleciał do Toronto w piątek 10 czerwca, i już następnego dnia siedzieliśmy w samochodzie jadąc 1000 km na północ Quebec.

W drodze czas sie dłużył, więc opowiadało się to i owo. Między innymi powiedziałem Hubertowi o przypadku sprzed kilku dni, jaki miał miejsce w prowincji Alberta. Tam to, na trzy kobiety uprawiające jogging na leśnej dróżce w pobliżu górskiego osiedla, napadł niedźwiedź grizzly. Dwie z nich zdołały się wycofać i uciec, ale jedna, ta która wybrała ucieczkę na drzewo – miała pecha. Dopadł tam ją niedźwiedź, ściągnął na ziemię i zagryzł na śmierć.

Z reguły starsze niedźwiedzie grizzly nie wspinają się na drzewa, ale mniejsze i młodsze robią to bez problemu. Dokładnie nie wiadomo, czy on się wdrapywał na drzewo za ofiarą, czy tylko dosięgnął ją z ziemi, faktem pozostaje, ze ucieczka na drzewo tej kobiety była fatalna w skutkach.

Po dojechaniu na miejsce, tego samego dnia, wieczorem zasiedliśmy przy nęciskach, przygotowanych przez outfitter, organizatora polowania. Kanadyjskie sposoby polowań z bronią palną przy nęciskach są podobne do siebie, obojętnie czy to w Ontario, czy w Quebec. Siedzi sie przeważnie na ziemi, na „ogrodowym” krzesełku przesłoniętym nieco świerkowymi gałęziami, w odległości ok. 30 metrów od nęciska.

Obserwuje się nęcisko, ale nasłuchuje też co sie dzieje dookoła, a szczególnie tam gdzie nie mamy oczu, czyli z tyłu. Czasem niedźwiedź wyjdzie z tyłu za myśliwym, tak jak raz mnie sie zdarzyło o czym Hubert też wiedział.

Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, siedząc nieruchomo przez kilka godzin, angażujemy głównie słuch i wzrok, bo wyobraźnia sama pracuje i to na zwiększonych obrotach...Tego dnia nic nie wyszło na strzał.

Rano, drugiego dnia, sprawdzając nęciska stwierdziliśmy, że nęcisko przy którym czatował Hubert jest aktywne – był w nocy niedźwiedź. Doszliśmy do wniosku, że skorzystamy z przywiezionych przeze mnie – samowspinających się, przenośnych aluminiowych ambonek. Piłka ręczna poszła w ruch, wycięliśmy parę wizjurek i Hubert, po krótkim instruktażu, mógł już wypróbować zaletych moich własnych, wygodnych, leśnych „leżaków plażowych”, bo trochę je przypominają - siedzi się w nich w pozycji półleżącej (zdjęcia można zobaczyć w mojej galerii).

Tego wieczora też nic nie wyszło. Przeanalizowaliśmy cała sytuację i doszliśmy do wniosku, że musimy niedźwiedzia czymś zachęcić, aby wcześniej opuścił swoje legowisko w leśnych gęstwinach i przyszedł do nęciska.

W miejscowości w której mieliśmy zakwaterowanie był tylko jeden sklepik (za tą miejscowością po kilkudziesięciu kilometrach droga się kończy, nie ma żadnych osiedli aż do zatoki Hudsona, która leży ok. 300 km dalej na północ). Wykupiliśmy wszystek miód (jeden słoik, bo tyle tylko było), puszkę pachnącej, słodkiej melasy oraz butelkę syropu klonowego. Wysmarowaliliśmy tym drzewa w rejonie nęciska. Pachniało niczym w pasiece w czasie wybierania plastrów miodu.

Hubert wspiął się na drzewo i zasiadł na wysokości ok. 3 metrów. Co dalej nastąpiło, znam tylko z relacji (niejednej) Huberta, bo sam niczego nie szłyszałem, chociaż zajmowałem stanowisko w odległości ok. 4 km od niego.

Łakomczuch przyszedł wcześniej. Hubert zauważył jego ciemną sylwetkę przypomijącego ducha z horrorów, zbliżającą się do nęciska, niemal bezszelestnie.

Widział go nasłuchującego, węszącego, a nawet jak stanął na tylnych łapach i z pozycji pionowej, przychylając łęb na lewo i prawo, obserwował okolicę nęciska. Huberta nie zauważył. Coś go jednak niepokoiło, bo jak błyskawica przebieg kilkadziesiąt metrów i okrążył nęcisko. Hubert wtedy uświadomił sobie niesamowitą zwinność i szybkość tego zwierzęcia.

Po chwili, niedźwiedź pojawił się w pobliżu drzewa na którym siedział Hubert. Będąc od Huberta w odległości ok. 5 metrów, wyczuł chyba jego obecność, bo nagle dwa razy fuknął – niczym odyniec. Zawrócił i począł zbliżać się do „czatowni” z krzesełkiem, w której pierwszego dnia siedział Hubert. Najwyraźniej polował na Huberta, szukał go (o czym Hubert jest święcie przekonany).

Kiedy już sprawdził, że nikogo nie ma w czatowni, okrężną drogą udał się do stojącego na ziemi, odwróconego do góry dnem - wiaderka z mięsem, przyłożonym dużym kamieniem. Przed rozpoczęciem uczty, podniósł łeb do góry i wreszcie zobaczył siedzącego nad ziemią Huberta. Nim przekonał się o swojej nieostrożności, już Hubert pociągnął za spust sztucera „Steyr Mannlicher” Pro Hunter 300 Winch. Magnum. Kula rozwaliła serce, miś pozostał na miejscu.

Do zachodu słońca i mojego powrotu było jeszcze około godziny, więc Hubert miał trochę czasu na ochłonięcie, opanowanie drgań garderoby i przemyślenie zachowania niedźwiedzia. Nabrał do niego podziwu i respektu. Oświadczył mi później, że jeśli kiedykolwiek zdecyduje się zapolować na niedźwiedzia, to napewno nigdy i za żadne skarby nie da się namówić na siedzenie na ziemi.

W tym samym czasie polowała z nami grupa amerykańskich myśliwych, z których większość używała łuków. Jeden z nich z ambonki ustawionej blisko nęciska, strzelił z łuku z odległości ok. 10 metrów bardzo dużego niedźwiedzia.

Wśród tych, którzy polowali z bronią palną na proch bezdymny był ojciec z dwudziestoparoletnim synem. Pierwszego dnia organizator polowania wskazał tej rodzinie gdzie są ich stanowiska i odjechał.
Myśliwi poruszali się swoim pick-up’em. Najpierw wysiadł ojciec, a syn pojechał trochę dalej. Zaparkował auto i piechotą udał się kilkadziesiąt metrów do swojej czatowni usytułowanej na ziemi. Wytrzymał na krzesełku może z pół godziny i już był z powrotem w bezpiecznej kabinie samochodu. Przez następne dni, ktoś musiął z nim siedzieć na stanowisku, niczym niańka...

Mnie ta sytuacja i przygoda tego młodego myśliwego nie śmieszy, chociaż wyglądała trochę na zabawną. Widziałem już podobne zachowania nawet dojrzałych wiekiem myśliwych. Czarny niedźwiedź jest z reguły łagodnym zwierzęciem, ale zdarzają się nieszczęśliwe spotkania z nim, więc ostrożność w czasie polowania i respekt dla tego zwierza powinnym być czymś normalnym. A że niektórzy się boją, to też rozumiemiem...

Na mnie tym razem Św.Hubert się obraził i czarnego niedżwiedzia (żywego) nie widziałem przez cały tydzień, ale z Hubertowego sukcesu cieszyłem się na równi z nim.

Darz kanadyjski Bór polskim myśliwym.




18-08-2005 23:01.Marek Bublej.Wrażenia, które każdy z nas zabiera z polowania są tak samo różne jak jest różny każdy z nas myśliwych. Przekonany jestem. że polowanie na niedźwiedzie nie należy do bezpiecznych, podczas tego polowania trzeba okazać się w pewnym stopniu odwagą i opanowaniem, każde wewnętrzne załamanie może okazać się tym co stanie się naszym błędem podczas tego polowania. Z takiego czy innego zachowania nie należy śmiać się i drwić, strach jest w nas tak samo silny jak i odwaga a może nawet góruje nad odwagą.
Ale jedno trzeba powiedzieć, że polowanie takie pozostawia w człowieku – myśliwym nie zatarte wspomnienia do końca. DB.
03-08-2005 19:01Jozef Starski"Jeger" - w niektórych wypadkach czatownie usytułowane są trochę dalej o ile pozwala na to gęstość zadrzewienia i ukształtowanie terenu. W wielu jednak przypadkach, z powodu gęstwin staowiska są bardzo blisko nęcisk. Innym powodem jest to, że z tak blisko usytułowanego stanowiska można strzelać i z kuszy, jak to ma miejsce np., w prowincji Ontario (w Quebec nie wolno polować z kuszą, ale z łukiej jak najbardziej). Ponadto organizatorzy tych polowań (outfitters) chcą mieć pewność, że nawet najbardziej marny strzelec zdoła celnie trafić niedźwiedzia o ile przed tem ...nie narobi w spodnie...
01-08-2005 22:43JegerTyle lat żyliśmy z "niedźwiedziami" w zgodzie, to i teraz Polak sobie poradzi...:)
DB Jeger
PS. A nie można usiąść dalej niż 30 m, zwłaszcza, że broń kulowa w ręku..? Po co ryzykować..?
01-08-2005 20:24tadys ( BT )a jakby taki misio chciał "podać łapę" ??
przygoda niesamowita, mimo wszystko jestem pełen podziwu dla polujących,
pozdrawiam
tadys
01-08-2005 19:34BukietNie buło się czego bać.Zycie trzeba brać takim jakie jest.W tym przypadku z misiem.
01-08-2005 16:26WojtekWitam
EEEEEE no to ja wolę dziki.:-)
DB

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.