|
autor: ANDY17-12-2006 Kuny
|
Dziwny czas, grudzień w kalendarzu a parę dni temu z druhem Stanisławem zbieraliśmy jeszcze późne prawdziwki. Podziurawione, ogromne i nieco sfatygowane ale były i dawały poczucie tego co odeszło, nadciągającej z opóźnieniem zimy, przemijania i smutku. Po całym dniu łażenia po lesie i szybko zmierzającemu ku nocy, krótkiemu dniu, postanowiliśmy jeszcze odwiedzić uroczysko Jaworze. To taki mały matecznik ale obiecujący spotkanie z nieznanym.
Stanisław poszedł w sobie wiadome miejsce a ja powędrowałem w kierunku poletka na którym był topinambur z zamiarem obejrzenia czy jakiś czarny dostojny pan nie wałęsa się po okolicy. Na poletku nic nie było, po pozbawionych liści krzakach buszował jedynie wszędobylski tutaj wiatr i podzwaniały ocalałe nieliczne listki dębów. Wyszedłem na ścieżkę i udałem się w kierunku zrębu znajdującego się za młodnikami okalającymi poletko. Wolno dochodzę do rozwidlenia ścieżek i opieram się o potężną jodłę. Przed sobą mam zrąb pokryty zrudziałą gęstą trawą i nielicznymi krzakami. Nic nie widać, za jasną rozwichrzoną trawą ciemnieje bukowa bezlistna plątanina drzew. Po prawej stronie pas jodłowych, gęstych 2-3 m młodników. Zastygam oparty o drzewo plecami. Cisza kompletna, jedynie wiatr ciągnie swą pieśń.
Nagle koci wrzask. W trawie coś się dzieje, bowiem źdźbła się zaczynają poruszać i razem z narastającym w uszach wrzaskiem całość zmierza w moją stronę. I nagle wszystko ucicha. W napięciu stoję i otwieram usta, aby lepiej słyszeć. Po chwili słyszę dziwne miauczenie połączone jakby z bulgotaniem o dziwnej narastającej tonacji. Trwa to sporą chwilę, ale jak sądzę w miejscu. Powoli odrywam się od pnia i ostrożnie zaczynam iść w kierunku skąd ten dźwięk dochodzi. Zrobiłem parę kroków, gdy znów w niebo buchnął przeraźliwy koci wrzask z ogromnym łomotem w trawie. Sprawiało to wrażenie jak by jakiś zdezelowany samochód bez tłumika toczył się w moją stronę. Wylazłem z tej trawy bowiem to ‘coś’ skręciło w prawo i znalazłem się na wąskiej zarośniętej ścieżce. Przystanąłem a to ‘coś’ z błyskawiczną szybkością zbliżało się w mą stronę.
I wtedy zobaczyłem… dwie zwinięte w kłębek kuny, przetaczały się przez trawę wydając z siebie przeraźliwe dźwięki. W zapamiętaniu wpadły pod moje nogi i kłębek znieruchomiał. Jedna z nich jak błyskawica szurnęła w trawę a druga ani myśli. Staje na tylnych łapach o pół metra od mojego buta i zupełnie jak kotka, prycha na mnie. Zaskoczony robię krok do tyłu, co natychmiast powoduje, że ona też robi krok do przodu... i znów prycha na mnie. Sięgam po czapkę i zrywając ją z głowy rzucam w kunę. Robi błyskawiczny zwrot i wpada w trawy. Schylam się po czapkę i wsuwam rękę do kieszeni, jakże smakuje pierwszy głęboki haust dymu.
W zadumie kończę papierosa, nad głową wisi ołowiane niebo, chyba spadnie śnieg...
Jaworze 1987 |
|
| |
22-12-2006 08:14 | Kulwap | No! Po wpisach wczesniejszych ja już chwalic nie muszę! Ale powiem: dobre! | 19-12-2006 07:45 | krogulec | Prawda Andy ... prawda . Kiedyś byłem świadkiem jak kuna dawała odpór borsukowi w zdziczałym sadku pod samą amboną . Zupełnie o tym zapomniałem , zatarło się z codziennością ..... ot i wszystko .
Dzięki jak zwykle Andy!!! | 18-12-2006 18:47 | Brakarz | Andy! Masz wielki dar i umiejętność obserwacji i podpatrywania przyrody. Kunszt z jakim to robisz i przelewsz na papier sprawia mi wielką przyjemność. Podziwiam i gratuluję. Pozdrawiam - wybrakowany. | 18-12-2006 17:50 | Trapper | Jakos przez lata wiele z tych rzeczy spowszednialy. Chcialby to znowu tak przezywac jak Ty zawsze to potrafisz.
To dar jak wiara w Boga.
DB | 17-12-2006 17:18 | dziadek 985 | No jak zwyle, a właściwie przede wszystkim Twoje Andy opowiadania "thną "jakąś magią i z zapałem czytam kolejny diament Twego pióra.Z nieukrywaną zazdroscią czytam to co wielu z Nas zapewne przeżywa w kniei ale tak niewielu potrafi właściwie przelac na papier czy ekran...Gratulacje Darz Bór!!! |
| |