DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Adrianooo12-07-2010
Polowanie jak z bajki

29.08.09 r.
Jest godzina 4.30 a ja wyjeżdżam po pierwszego w życiu kozła, wyszukanego wczorajszego dnia. O 5-tej wchodzę na ambonę, 2 wdechy i zaczynam lustrować pole. Z prawej strony na górce żeruje łania z cielakiem, nieopodal kilka saren, a wśród nich mój kozioł. Przed amboną, tuż za dołkiem z trzcinowiskiem widzę snopki, których wczoraj nie było. Chwila, to dziki. Liczę, raz, dwa... locha i sześć warchlaków. Locha pod całoroczną ochroną, a warchlaków 12-15 kg szkoda. Pozostaje tylko obserwacja. Po ok. 20 min dziki wchodzą w trzcinowisko kierując się w stronę ambony. Po kilku minutach, nie dalej niż 30 m od ambony, wychodzi warchlak. Nieświadomy swojego szczęścia zaczyna buchtować, a ja "gołym" okiem obserwuję małego czarnucha. Po chwili locha zaczyna zwoływać watahę, warchlak ginie w trzcinach. Nagle słyszę trzask łamanych gałęzi w lesie z lewej strony. Lornetka w pogotowiu, są! Dwa przelatki wychodzą z lasu. Powoli biorę broń i zaczynam się składać. Nagle z lasu wyjeżdżają kolejne warchlaki - nieco zgłupiałem. Przelatki kierują się na pole, w kierunku mojego dojścia do ambony. Jeszcze kilka metrów i mnie zwietrzą. Jednak widzę, że przy warchlakach wychodzi locha, zdejmując nietykalność z przelatków. Jeden zostaje w ogniu. Kilka minut obserwacji leżącego w bezruchu dzika, obrót o 180 stopni i polujemy dalej.

Pierwsze promienie słońca przedzierają się przez las, a ja szukam "mojego" rogacza. Jest - jakieś 250 m od ambony, goni słabego szpiczaka broniąc swojego terytorium. Po skutecznej obronie rewiru, powraca do żerowania. Biorę wabik na lisa i piszczę jak oszalała mysz. Kozioł reaguje, powoli zbliża się w moją stronę, skubiąc trawę to tu, to tam. Po upływie ok. 20 min cap jest jakieś 80 m od ambony. W tym czasie wykonałem sporą liczbę obserwacji. Podnoszę broń, krzyż na komorze, przyspiesznik, bezpiecznik do przodu i... I dopada mnie zwątpienie. Zabezpieczam broń i kombinuję. Swego rodzaju lęk i obawa przed błędem miesza się z ekscytacją i chęcią pozyskania pierwszego w życiu kozła. Nie da się tego przeskoczyć, któryś musi być pierwszym. Ponownie krzyż ląduje na komorze, strzał rozdziera ciszę. Kozioł robi rakietę i pada na ziemię. Pozostałe sarny uciekają w popłochu, echo ginie gdzieś między górkami.

Chwila zadumy i przemyśleń nad łowieckim szczęściem dzisiejszego poranka. Spoglądam na miejsce obok mnie, na miejsce, na którym kilka minut temu siedział Św. Hubert...




29-08-2010 02:30robcio2Krótkie,ale treściwe.Podoba mi się,zwłaszcza o naszym wspólnym towarzyszu polowań.Gratuluję tekstu.

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.