Łowiectwo interesowało mnie od zawsze. Jak byłem małym dzieckiem rysowałem sarny, dziki, jelenie. Razem z ojcem często bywałem w lesie, ale niestety nie był on myśliwym i nie bardzo widziałem swoją szanse na jakieś polowanie. Kiedy podrosłem i miałem 16lat myśliwy z mojej wioski zaproponował mi udział w nagance. Zgodziłem się bez chwili zastanowienia. No tak, zbiorowe to też polowanie, ale ja chciałem pójść na indywidualne...
Polowanie toczyło się powoli, padał deszcz. Miot który właśnie pędziliśmy to młodnik bukowy. Cały mokry i zmarznięty dochodziłem wraz z resztą naganki do końca miotu, kiedy usłyszałem: Piotrek weź idź jeszcze przegoń ten cypel, tam może coś będzie! Ok, szczerze mówiąc mi się nie chciało ale skoro trzeba... poszedłem. Idąc cyplem widziałem jak naganka czeka aż dojdę do końca nie wierząc ze coś wygonię. Na końcu tego wypustu stał pan Olek, myśliwy który co roku jest tylko na 2 polowaniach. Kiedy byłem ok 60 m od niego, spod krzaka podniósł się dzik. Wrzask, klask w dłonie i dzik rusza w stronę myśliwego. Po chwili słyszę strzał... Po dojściu do końca słyszę: dziękuję kolego, dawno nie strzeliłem dzika na zbiorowym, a w dodatku to ładny gamrat. - Nie ma za co, przecież to moja robota. Jako że był to ostatni miot udaliśmy się na pokot. Po odprawieniu wszystkich ceremonii naganka spakowała zwierza na przyczepę i udała się na posiłek. Kiedy jadłem podszedł do mnie pan Olek i zapytał: czy nie zechciałbyś towarzyszyć mi jutro na polowaniu INDYWIDUALNYM?!!! Szok a zarazem radość odebrała mi mowę :) Ja na polowaniu indywidualnym! - Oczywiście że chcę - odpowiedź pełna radości wywołała uśmiech na twarzy nemroda. - Ok, jutro jest pełnia, nie ma co wychodzić zbyt wcześnie, bądź o 15.30 - usłyszałem. - Oczywiście będę - odpowiedziałem natychmiast i uścisnąłem mocno dłoń pana Olka.
Był poniedziałek, połowa grudnia. Otwierając oczy ujrzałem piękne, błękitne niebo, żadnej chmury. Temperatura -7 stopni C i... spora pokrywa białego puchu, ok.10 cm. Od samego rana nie mogłem się doczekać wyjazdu na polowanie. Kiedy w końcu ujrzałem na zegarze godz.15 w mgnieniu oka ubrałem się i wyruszyłem do chaty pana Olka. Mieszka on 4 km ode mnie, w szczerym polu, dlatego jazda skuterem mimo oblodzonej jezdni minęła momentalnie:). Gdy przybyłem do niego usłyszałem: toś się chłopie ubrał - niebieskie spodnie szeleściły jak worek foliowy, czerwona kurtka i czarna czapka :) Ok, moja wina, mogłem Ci powiedzieć - pocieszał pan Olek. Byłem zły na siebie. Otrzymałem od niego lornetkę, ponieważ swojej jeszcze nie miałem. - Dziś w odstrzale mamy dziki i jelenia byka, ale na niego nie liczę, wprawdzie jest jeszcze jeden w planie, ale dawno nie widziałem jelenia na tym terenie. Nie mówię już o strzeleniu, bo ostatniego strzeliłem 7 lat temu. Dobra, będę uważny.
Wyruszyliśmy piechotą. Naszym celem była stara, przechylona ambona na skraju lasu, do którego przylegała zeszłoroczna uprawa ziemniaków. Pogoda piękna, temperatura znakomita, ślady dzików, pełnia... i mój ubiór gamonia:/ ehhh... młody, głupi i nienauczony. Szkoda, ale cóż, trzeba być cicho i obserwować. Po około godzinnej zasiadce usłyszałem szelest na lesie. Wyostrzone zmysły młodego napaleńca zaczęły pracować ze zdwojoną mocą. Słońce zaczęło zachodzić więc na byka to ostatnia szansa. Pan Olek smacznie drzemał kiedy na uprawę wyszła chmara byków, ok. 30 szt. Myślałem ze zemdleję :). Delikatnie obudziłem myśliwego i pokazałem mu zwierza. I on był zaskoczony. Wziął lornetkę, pokazał mi do którego strzeli i złapał sztucer. Po chwili usłyszałem huk, zobaczyłem błysk i uciekające jelenie. Odprowadzając je wzrokiem usłyszałem: k... jak ja to zrobiłem, pudło na 80 m., na gołym polu, śnieg, widno jeszcze... a jednak pudło. Zdziwiony tym co usłyszałem pokazałem myśliwemu piszącego ok 200 m od nas testament byka. Jak się okazało, ciekawy czternastak przyjął kule na komorę. Później tylko patroszenie, ostatni kęs, złom i gratulacje. Po zakończeniu wszystkich ceremonii usłyszałem: chłopie, masz szczęście, będziesz dobrym myśliwym, jeżeli będziesz miał ochotę wpadaj na polowanie, zawsze będziesz mile widzianym gościem. Radość jaką poczułem wyobrazić sobie może tylko ktoś, kto przeżył podobną przygodę. Od tamtej pory, w każdej wolnej chwili odwiedzam pana Olka i razem polujemy w naszych łowiskach. |