|
|
|
|
autor: Kulwap13-09-2005 REANIMOWANIE BROWNINGA
|
Wielokrotnie wraz z Irkiem bywałem na polowaniach. A to na kozła, a to na dzika, a to na byka. Lubiłem z nim polować ze względu na jego rubaszne usposobienie oraz fakt, że polowaniom tym towarzyszyło szereg ciekawych przygód. A to kozioł wyczekiwany kilka dni nagle objawił się z tyłu za plecami, a to obserwowany od kilku sezonów dzik nigdy nie dający możliwości strzału nagle niczym tarcza stanął na kilka kroków przed amboną i pozwolił na podanie dwu kul jedna po drugiej niemalże obok siebie oraz wiele innych zarówno podnoszących pozytywną adrenalinę jak też zalegających głęboko w pamięci.
Nieodłącznym towarzyszem tych wypadów był sztucer: Browning Eurbolt w kalibrze 7 x 64. Irkowi nieopatrznie się zginęło tragicznie i broń trafiła w ręce innych myśliwych. Także i sztucer, który nie napolował się wiele zarówno w rękach Irka jak i nabywcy. Pech chciał, że zły człowiek podpalił samochód w bagażniku którego leżał przygotowany do wyjazdu w knieję sztucer, a na nim przytwierdzona montażem EAW luneta Zeiss Diavari 3-12 x 56 T* z podświetlaną wewnątrz krzyża malutką kropeczką. Dzięki faktowi, że ogień miał miejsce w zamkniętym garażu, nie był zbyt silny i nie osiągnął temperatur niszczących bezpowrotnie broń. Spaliła się osada, uszkodzeniu uległa oksyda i luneta. Trochę z ciekawości trochę ze względów sentymentalnych postanowiłem reanimować tą broń. Albo do użytku albo na ścianę.
Zdemontowałem i odczyściłem wszystkie elementy. W trakcie tych czynności okazało się, że podstawa muszki i podstawa celownika wykonane są z aluminium, zaś główka zamka, osłona języka spustowego i pokrywa magazynka wykonane są z kompozytu składającego się z różnych metali lekkich w tym aluminium, brązu i jeszcze jakichś bliżej mi nieznanych.
Elementy te nie przyjmują stosowanej przez rusznikarzy metody czernienia broni. Wyszukałem więc w Lublinie firmę zajmującą się lakierowaniem proszkowym i zleciłem malowanie. Prosiłem o możliwie cienką warstwę lakieru. Za 90 złotych otrzymałem elementy z pryszczami i warstwą tak grubą, że aż brzydką, a miejscami nie pozwalającą na powtórne zamontowanie. Od dystrybutora Browinga otrzymałem informację o cenach detali:
-osłona języka spustowego 130,- zł
-główka zamka 160,- zł
-przyrządy celownicze, możliwe jest zamówienie całego zestawu w cenie 480,- zł.
Niezbędnym było także zakupienie magazynka za kwotę 400 złotych. Magazynek ten po prostu zaginął w trakcie oględzin samochodu. Pożar przetrwał nie naruszony, gdyż przechowywany był poza samochodem i nie został poddany działaniom ognia. Dystrybutor przysłał magazynek z napisem 30-06 ale udzielił wyjaśnień, że dla kalibru 7 x 64 jest dokładnie taki sam.
Słaby kompozyt pokrywy magazynka podczas prostowania w zakładzie rusznikarskim po prostu pękł. Spawanie w osłonie argonu nie dość, że wyszło obskurnie to i kosztowało drogo - 100 złotych z malowaniem proszkowym o jakości o wiele lepszej niż pozostałe malowane w innym zakładzie detale. Mimo to zamówiłem u dystrybutora tą pokrywę w cenie 120 złotych.
Największe problemy wystąpiły w trakcie demontażu i reanimacji lunety wraz z montażem. Wykonany z kompozytu przełącznik bezpiecznika także w trakcie kolejnej manipulacji uległ uszkodzeniu. Usterka ta gdyby zdarzyła się w trakcie eksploatacji w łowisku skutkowała by wrażeniem, że sztucer jest zabezpieczony gdyż przesuwka znajduje się w położeniu „zabezpieczony” gdy w tym czasie dzwignia blokująca nie byłaby w ogóle przesunięta i mimo wskazania „zabezpieczony” można by oddać strzał. Czyli bezpiecznik nie działałby mimo przesuwu „wajchy”. Użycie w tym miejscu kruchego kompozytu, który „pracuje” a nie jedynie „wygląda” uważam za brak wyobraźni. Element ten został dorobiony ze stali a przy okazji zwiększono nieco jego wielkość poprawiając wygodę jego obsługi. Wykonano także radełkowanie znacznie poprawiające wygodę uruchamiania bezpiecznika i pewność wykonanej operacji zabezpieczenia broni. Kolejny raz potwierdziło się, że nie wszystkie nowoczesne wynalazki należy stosować.
Takim wynalazkiem jest nagminnie w ostatnim okresie stosowany klej używany przez rusznikarzy dla zrekompensowania braku własnych umiejętności i kunsztu jaki w tym zawodzie ongiś obowiązywał. Montując lunetę rusznikarz smarował zarówno miejsca przylegania jak i śruby mocujące. W wyniku tego nawet miejsca gdzie nie sięgnął ogień tak zostały ze sobą zespolone, że normalne ich rozkręcenie nie było możliwe. Śruby się pourywały, a nie puściły. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż zastosowane przez EAW śruby mocujące bazy do sztucera nie są osiągalne w zwykłych sklepach. Po rozwiercaniu, nacinaniu i kaleczeniu wszystkiego dookoła wkręconych na klej śrub udało się wreszcie uwolnić otwory nie uszkadzając gwintów. Nie nadające się do ponownego użycia zdewastowane śruby posiadała firma M. K. Szuster i przysłała je w przystępnej cenie po 8 złotych za sztukę wyjątkowo szybko realizując zamówienie. Firma ta wyraziła także chęć pomocy w reanimowaniu lunety. Diagnoza Zeissa była jednak nieubłagana: luneta nie nadaje się do naprawy, gdyż jej koszt przekroczy cenę nowej. I nie była to diagnoza w oparciu o skandaliczne ślady jakie pozostawił po sobie klejony do niej montaż odrywany „na siłę”, gdyż innej możliwości nie było. Gdybym efekty takiego klejenia zobaczył na przekładanej na inny sztucer lunecie, za którą wydałem kwotę jej nie małej ceny – zawał gotowy! Doświadczenia z klejem zebrane poprzednio, a także w trakcie reanimacji tego sztucera zaowocowały silnym postanowieniem, że nigdy nie zlecę żadnemu rusznikarzowi montowania lunety! Chyba, że będzie to robił na moich oczach i bez kleju.
Po uporaniu się z czyszczeniem mechanizmów spustowych i po odebraniu detali dających się jako tako oksydować przyszedł czas na osadę. Napisałem e-maila do dystrybutora i po którejś interwencji dostałem odpowiedź: nowa osada Browning Eurobolt kosztować będzie 2500 złotych i zostanie dostarczona w ciągu 2 tygodni. Cena oryginalnej osady wynosząca połowę jego ceny w komplecie wydała mi się nie uzasadniona i postanowiłem zlecić jej wykonanie w okolicach Lublina. Bardziej z ciekawości niż rzeczywistej potrzeby zadzwoniłem tu i ówdzie, aby dowiedzieć się ceny na wykonywane w tym zakresie usługi. Najdroższym okazał się podobno słynny „dorabiacz” pod Kraśnikiem. Cena jaką zaproponował porażała wysokością i wynosiła około 3 razy więcej niż bierze jako zwrot materiałów, zużycie narzędzi i poświęcony zamiast na spacer na dłubanie w drewnie Janek od dawna znany mi z doskonałej jakości swej pracy. Okres wakacyjny oraz liczne podróże Janka spowodowały, że mógł on podjąć się pomocy w dość odległym czasie. Ale opłaciło się czekać, gdyż z wykonaną przez Janka kolbą sztucer wygląda okazale. Osada jest piękna.
Przyszedł czas na strzelnicę jako końcowy egzamin dla wszystkich reanimacyjnych działań.
Oddanie strzału poprzedzone było koniecznością wstępnej regulacji muszki i celownika otwartych przyrządów. Koniecznym okazała się regulacja wysokości muszki. Po wstępnym pokręceniu śrubką, która opuszcza lub podnosi muszkę oddałem kilka strzałów. Jeszcze kilka niewielkich obrotów i efekt był zaskakujący. Oddając ze statywu do przystrzeliwania wypożyczonego na tą okazję uzyskałem wynik, który mnie bardzo zaskoczył. Przestrzeliny znalazły się tuż obok siebie i w miejscu dokładnie tam, gdzie chciałbym je widzieć strzelając z lunetą. Zapewne po zamianie amunicji na inną wynik nie będzie już taki przypadkowy jak przy Normie oryx, którą użyłem do tego strzelania. Dla mojej ulubionej Sako przystrzelam już tylko lunetę. W końcu z otwartych strzela się tak blisko, ze odchyłka paru centymetrów nie będzie miała znaczenia dla dostrzeliwanego ewentualnie zwierza.
Całkowity koszt reanimacji Browinga zamknął się kwotą 2600 - 2700 złotych i zaowocował następującymi doświadczeniami:
lekkie stopy stosowane w tzw. zachodniej broni nie są najlepszym rozwiązaniem także w dziedzinie bezpieczeństwa. Nie poddają się także zabiegom renowacyjnym np. oksydowaniu wymagając specjalistycznych nieznanych jeszcze w Polsce technologii czernienia.
stosowane coraz powszechniej kleje do montażu powodują znaczną dewastację sprzętu w przypadku konieczności demontażu. Demontaż wymaga obróbki ślusarskiej co najmniej nie poprawiającej estetyki lunety i elementów montażu
jedynym wartym pochwały elementem tej produkcji jest lufa, której jednolitości strzelania nie sposób nie zauważyć strzelając także amunicją gorszą za jaką uważam pociski produkcji czeskiej.
znikomy udział plastików i komponentów kompozytowych w sztucerach produkcji krajów byłego obozu socjalistycznego np. czeskich CZ jawi się w zetknięciu wywołuje należne odruchy szacunku dla popularnych i o wiele tańszych CZ-tek.
Czy się opłaciło czekać i dłubać? Sądząc po wyglądzie zewnętrznym i wynikach na strzelnicy tak.
|
|
| |
Brak komentarzy do tego opowiadania | |
|
|