|
autor: cezetka52720-06-2011 MYŁKUS
|
Wczesnym rankiem wybrałem się w teren by się rozejrzeć, co gdzie w trawie piszczy. Kiedy tak sobie jechałem samochodem, rozmyślałem o różnych dziwnych miejscach, w których już dawno nie byłem. Jest jedno takie miejsce, w które rzadko kto zagląda, bo teren nie dość, że podmokły i trudno dostępny to jeszcze w dodatku usiany podziemnymi jamami bobrów, które się zarywają i można nieźle wpaść lub złamać nogę. Nie wiem co, ale coś mnie tam ciągnęło. Pomyślałem sprawdzę sobie nęciska i jadę.
Jechałem tak rozmyślając o różnych miejscach i nawet nie wiem, kiedy się tam znalazłem, kiedy skręciłem z krętej asfaltowej drogi jechałem polną kamienistą drogą pomiędzy wałem a rzeczką. Jadę powoli i wypatruję ukrytych w trawach niespodzianek – bobrów. Wtem po drugiej stronie widzę kozła. Podnoszę powoli lornetkę i widzę młodą sylwetę kozła, który patrzy na mnie z zaciekawieniem. Widzę u niego tylko część tego, co kozioł nosi na łbie i to w dodatku nie całą, druga strona zasłonięta była wysokimi trawami. Widłak pomyślałem na pierwszy rzut oka i wrzuciłem jedynkę by ruszyć. Wtem kozioł ruszył się i zrobił kilka kroków, co on do licha, powiedziałem, co on ma na głowie? Orzesz ty. Kozioł stał jak wryty, więc mogłem go sobie spokojnie obejrzeć. Na prawym możdżeniu widzę szóstaka z 2-3 cm grotami ładnie uperlonego ze sporą różą, lewa strona to widłak z małym kilkucentymetrowym szpicem od róży ku górze i coś w kształcie widłaka skierowane w dół. Myłkus, ale jaja, cichaczem i spokojnie jakby nic ruszyłem przed siebie.
Ledwie zajechałem za zakręt, wcisnąłem gaz do dechy i wio do domu po sztucer. Gnałem ile wlazło. Wpadłem do domu jak piorun i równie szybko z niego wyleciałem. Żona nawet nie zdążyła ust otworzyć by spytać, co się stało. Jeden, dwa, trzy, cztery biegi wrzucałem niczym kierowca rajdowy podczas wyścigu. Prułem prosto do książki i to ile fabryka dała. Wpis jak się później okazało wyglądał niczym pismo lekarskie na recepcie, ale to nie ważne. Znów jeden, dwa, trzy, cztery i pełen gaz, myślę sobie, „jeśli kozioł tam stoi to jest mój”, jeśli nie to? to jest gdzieś w pobliżu - poczekam choćby cały dzień.
Wyłaniając się spokojnie zza zakrętu widzę, że kozioł stoi spokojnie na tle sąsiedniego wału i patrzy w moją stronę. Co teraz? Jak stanę pewnie ucieknie, holender, co robić? Stanąć teraz czy minąć go i wtedy stanąć? Dylemat jak diabli. Zdecydowałem się zgasić silnik i stanąć nie mijając go. Kiedy wyłączyłem silnik a auto toczyło się powoli, kozioł podniósł wyżej łeb i patrzył. Nie ma mocnych, zwieje, taki głupi to on raczej nie jest, pomyślałem. Otwieram cicho drzwi a kozioł patrzy na mnie. Od razu po wyjściu z samochodu kucam w trawie i niczym kaczuszka dreptając po kucaku odchodzę kilka metrów od samochodu żeby kozioł się nie zorientował gdzie jestem. Podnoszę się powoli cały dygocząc z podniecenia i widzę tylko łeb kozła, który patrzy na mój samochód jak na 8 cud świata. Podnoszę się coraz bardziej do góry i składam się do strzału. Wtem kozioł mnie zauważył i niczym sprinter po huku wystrzału ruszył ostro przed siebie, co teraz? Gwizdnij pomyślałem, gwizdnij. Gwizdnąłem. Kozioł zwolnił i przystaje. Mierzę w sylwetkę kozła, który nadal jest w ruchu. Gwizdnąłem raz jeszcze, kozioł stanął i wtedy padł strzał. Kozioł zwalił się w trawę pisząc testament.
To niemożliwe pomyślałem, to czysty fart. W trawie leżał kozioł, który spisawszy testament odszedł do wiecznej krainy. Dygotałem jakbym miał palpitacje serca a adrenalina uchodziła ze mnie z każdym oddechem. Wsiadłem w samochód i udałem się przez najbliższy mostek po kozła. Gdy dotarłem na miejsce mym oczom ukazał się piękny myłkus. Dziękuję Ci św. Hubercie za piękne i ciekawe trofeum oraz za wspaniałą łowiecka przygodę.
Waga tuszy 17 kg, waga parostków po preparacji 406g
Darz Bór. |
|
| |
08-07-2011 07:41 | mikesz | Pewnie kozioł był Niemcem i myślał - o rzesz te polaki, jeżdżą takimi zabytkami.
Podoba mi się, proste i czytelne. | 20-06-2011 20:18 | jani | Od razu widać, że pisze zawodowiec! Gdzie tam nam, amatorom, równać się z takim piórem! Fabuła oryginalna, w stylu: "pojechałem, zobaczyłem, strzeliłem, ważył 17 kg!". Do tego mistrzowski styl! Cytuję: "Jechałem tak rozmyślając o różnych miejscach i nawet nie wiem, kiedy się tam znalazłem, kiedy skręciłem z krętej asfaltowej drogi jechałem polną kamienistą drogą pomiędzy wałem a rzeczką". Nieźle się Autorowi jechało, skoro tak szybko znalazł się w różnych miejscach! Czyżby naraz? Taki stan się jakoś nazywa, bilokacja czy coś? Ale ja się na tym nie znam. Wiem tylko, że między wałem a rzeczką! Dobre!!! | 20-06-2011 14:59 | Tomasz.3006 | Opowiadznie nawet ładne proste w swojej formie ale lubie takie . Ciekawe co to za samochod ze koziol sie tak nie mógł napatrzec ....a swoja droga jak widac ciekawosc to pierwszy stopien do ..krainy wiecznych lowów przynajmniej jesli chodzi o rzeczonego wyzej i opisanego kozla mógł spadac zamiast sie patrzeć wyszło by mu na zdowie .... |
| |