|
autor: postrzałek24-09-2011 Pierwsze rykowisko
|
Poruszony fantastycznym opowiadaniem kol. Jenota postanowiłem opowiedzieć o swoim pierwszym rykowisku.
Było to 17 września 2003 r. W łowisku okolicznego koła łowieckiego od zawsze były mocne rykowiska, ale tym razem nawet na wsi ludzie twierdzili, że w nocy słychać jelenie. Kiedy znalazłem wolny czas udałem się ze św. pamięci panem Mietkiem na polowanie. Niestety wieczór minął w ciszy i spokoju, deszcz zepsuł polowanie, a strzał do pojedynczego dzika nie wchodził w rachubę, aby nie spłoszyć jeleni. Oczywiście jak to z panem Mietkiem bywało, zaprosił mnie na poranne polowanie i to bez możliwości odmowy. Noc minęła w mgnieniu oka, a rano... od chwili przekroczenia progu domu zimno i potężny ryk dobiegł do nas. Na niebie gwiazdy, niedługo powinno świtać, więc trzeba było się spieszyć. Tym razem pojechaliśmy na łąki w środku lasu, przy strumyku, który był granicą rewiru, a za nią wielkie trzcinowisko. Wraz z myśliwym usiedliśmy na zwyżce przy młodniku sosnowym, odgrodzonym w tamtym roku przed rykowiskiem. Jeszcze po ciemku zbliżając się do zwyżki spłoszyliśmy chmarę jeleni, ale trudno, będziemy czekać. Z trzcinowiska dobiegały odgłosy dwóch byków, jeden z nich, jak określił to wtedy myśliwy, to twardy zawodnik, w swoim wieku. Z młodnika docierał ryk jednego byka i ze starodrzewia dobiegały kolejne ryki byków. Dokładnie nie pamiętam ilu. A resztę zapamiętałem, bo... przy blasku wschodzącego słońca doszło do walki jednego z byków z trzcinowiska i tego z młodnika. Wygrał ten z młodnika, powrócił do niego, ale niestety, przegrany miał tyle zarośli nawinięte na wieniec z trzcin ze nie szło go ocenić. Po ok. 20 minutach na łąkę wyszedł ten drugi byk z trzcin i również zaryczał na środku łąki. Byk z młodnika chyba podniecony pierwszą wygraną wyskoczył jak poparzony na polanę, ale tym razem był zaskoczony. Na łące stał potężny, jednostronnie koronny byk w trzeciej klasie wieku. Ten z młodnika był młodszy i miał dwie korony. Ten młodszy uciekł do lasu, a ten stary został. Niestety, myśliwy miał odstrzał na byka w drugiej klasie, szkoda że ten pierwszy przegrany miał tyle narośli. Ale cud... z trzcin wyszedł nasz przegraniec już bez narośli... starzec chyba nie zdążył go zauważyć, bo po chwili obserwacji padł strzał. Ten też miał wielice.
I tak moje pierwsze rykowisko dobiegło końca. Może i nie jest tak pięknie opisane jak przez innych kolegów, ale wspomnienia z tamtego dnia pozostaną ze mną na bardzo, bardzo długo.
DARZ BÓR. |
|
| |
24-09-2011 12:57 | Jenot | Dziekuję : )
Postarałem się w moim opowiadaniu możliwie wiernie oddać atmosferę tego polowania.
Jeżeli myśliwemu uda się,przy pomocy jego opowieści, kogokolwiek z czytajacych lub słuchających "zabrać" ze sobą do lasu to jest mu z pewnością niezmiernie miło.
W ten sposób przedstawia misteria, uchyla rabka tajemnic przyrody, tym wszystkim, którzy nie mają możliwosci sami tego doświadczyć.
Pozdrawiam i życzę Kolego wielu emocji oraz niezapomnianych przygód na kolejnych rykowiskach.
Darz Bór |
| |