|
autor: ULMUS16-09-2014 Bialutki jak śnieg
|
Upiorny wrzask psa, pomieszany z hukiem pękających trzcin stawia mi włosy na głowie. Wrażenie jest tak niespodziewane że zamieram na chwilę z przerażenia. Kilka kroków przede mną, w bagnisku, ukryte pośród zeschłego szuwaru walczą dzik i pies. Starcie jest krótkie ale straszne i kończy się tak samo nagle jak zaczyna. Trzymając broń w pogotowiu, próbuję przeniknąć wzrokiem trzcinową zasłonę. Ciało zastyga w bezruchu. Słucham. Cisza.
Wiatr wieje w twarz. Gienek z Adamem ciągle gadają.
- "O co im chodzi? ... aha... nie mają brenek, mają tylko czwórkę... hm, teraz to im raczej nie podam".
Wewnątrz miotu Marcin z Andrzejem krzyczą coś niezrozumiale.
- "Farbuje? Co oni tam wrzeszczą?"
Dzik jest gdzieś pomiędzy nami. Staram się przewidzieć jego ruchy.
- "Na Gienka nie pójdzie bo nieustannie gada, od Marcinka mu wieje więc na niego też nie pójdzie... Jasna cholera! Przecież on zaraz tu będzie!"
Odyniec materializuje się nagle pośród trzcin i pruje na mnie jak wielka, czarna lokomotywa. Podnoszę dubeltówkę do oka, prowadzę, jest coraz wyraźniejszy, już jest na skraju oparzeliska, wykręca w lewo, pokazuje blat… baaaaach !!! – walę z prawej. Nie zaznaczył. Wyskakuje na czyste pole, zawraca w pełnym biegu, staje na wprost, wietrzy, szuka...
"O rzesz!" ... zamarłem.
Lufy na zwierzu.
Stoi na sztych.
Usta cicho mielą strach.
Dzieli nas kilka kroków. Dzik podnosi gwizd, szarpie łbem...
„Spokojnie… jedna kula...”
Maleńka śnieżynka odrywa się od kosmatych słuchów.
Wiruje.
Iskrzy.
Opada.
Błyskają gorejące ślepia, kiedy stalowe mięśnie podrywają potężne cielsko do ataku, wzbijając fontanny śniegu.
Skok!
Bach! Krótki, suchy strzał jak klaśnięcie dłoni.
Władca Bagien pada otoczony kłębami białej kurzawy.
Pospiesznie łamię broń i pakuję ostatnią brenekę w lufę. Na szczęście już niepotrzebnie.
Napięcie powoli ustępuje, chociaż serce wciąż panicznie rozsadza piersi a gardło dławi skurcz. Ostrożnie podchodzę do dzika. Nogi mam miękkie niczym wata.
Przede mną leży Pan. Wojownik. Gruby. Przyklękam przy nim i dotykam szorstkiej szczeciny, wyczuwając pod ręką żywe wciąż ciepło. Ostry zapach odyńca faluje dookoła. Wciągam go z rozmysłem w nozdrza, tłocząc pod ogromnym ciśnieniem do wszystkich żył, żyłek i nerwów. Czuję jak robi mi się gorąco, jak para bucha spod kurtki i czapki. Oddycham głęboko. Haaa!!! Cześć Ci Dziku !!!
Ktoś nadchodzi.
Jakieś zamglone sylwetki poruszają się w bezkresnej, nieskazitelnej bieli.
Głosy.
~
- Ty posłuchaj, jak ty tam stał, to on do ciebie bryknął ?
- Bryknął Andrzejku... i to jak bryknął.
- Tak mnie się zdawało, bo jak my tam zaszli, to ty był bialutki jak ten śnieg.
~
- Cześć!
- Cześć!
- Słuchaj... co ty z tym dzikiem zrobiłeś?
- Którym?
- Tym wczorajszym.
- Nic specjalnego, oddałem chłopakom z Płocka.
- Mhm... bo jest mi potrzebna z niego kiełbasa.
- Kiełbasa?
- Mhm, dokładnie tak. Kiełbasa.
- Po co?
- Żeby się Maksio na nim zemścił.
- A właśnie, jak tam Maksio?
- Będzie dobrze, do rana go z wetem składaliśmy ale będzie żył. Rozwalił mu szynkę na piętnaście centymetrów, uwierzysz?! Wet całą rękę w tą dziurę włożył i mówił, że to cud, że dzik nie zaczepił żadnego naczynia. Cud. Dlatego potrzebna mi kiełbasa, bo musimy się z teraz razem z Maksiem zemścić i go zjeść.
- Weta będziecie jeść?!
- Młody, nie duracz…
- Jasna cholera, rozumiem, rozumiem, poważna historia... no to dzwoń prędziutko do chłopaków, niech ci szykują kawałek kiełbaski.
- Ok, zaraz dzwonię. Miałeś farta młody, miałeś farta. Trzymaj się. Cześć.
- No cześć, cześć, do zobaczenia...
Miałem farta… można tak powiedzieć, chociaż strach ma wielkie oczy, ponieważ mój odyniec okazał się być zaledwie siedemdziesięciokilowym wycinkiem, tyle że już ładnie szablastym.
Mimo wszystko jednak, kiedy Go wspominam, stojącego naprzeciw w śnieżnej zaspie i buchającego kłębami pary, to każdorazowo jestem malutki i „bialutki jak ten śnieg” a On jest wielki jak bawół afrykański.
Warszawa 30.01.2013 |
|
| |
26-09-2014 09:58 | Ross 31 | Jeśli Kol.ma również podobny dar opowiadania jak pisania to szczerze gratuluje.Darz Bór | 16-09-2014 15:03 | Szort | Dobrze Tomku że to nie twoje szynki :) Darz Bór | 16-09-2014 13:44 | jani | Powróciłeś do formy! Ale to opowiadanie sprzed półtora roku, mogłeś przysłać na Konkurs w Klubie. Poza jednym miejscem wyśmienite, gratuluję! | 16-09-2014 12:38 | MARS | Fajnie się czyta :) | 16-09-2014 12:12 | nimbus | ;)super nimbus. |
| |