|
autor: Alej.....29-11-2005 Józkowe sukcesy.
|
Wydaje mi się, że historia, którą wam teraz chcę opowiedzieć, przedstawia nas dokładnie takimi jakimi jesteśmy. Definiuje myśliwych jak Świat długi i szeroki. Powie ktoś, że są wyjątki? - Owszem. Ale te, chyba, jedynie potwierdzają regułę.
Właśnie przypomniałem ją sobie ostatnio. Zwykle opowiada mi to jeden mój kolega po strzelbie, teraz jednak, mimo że męczy go pewna przykra dolegliwość, mianowicie podagra, korzystając z ostatnich już ciepłych, jesiennych dni i trwającej właśnie pełni, siedzi sobie w głuszy leśnej, w naszym domku myśliwskim, polując nieco i popijając wieczorami (w towarzystwie lub bez) wytrawne miodki i mocne niezwykle nalewki. "Choroba nie choroba nie należy rezygnować z pryncypiów" - Tak rzekł mi na odchodnym opowiedziawszy, po raz już kolejny, tę moją ulubioną historię.
A więc spotyka się dwóch myśliwych – w wersji pierwotnej obydwaj należą do małopolskiego koła łowieckiego „Cyraneczka” - mchyba gdzieś pod Krakowem, chociaż gdy czasem opowiada tę historię, ubarwiając ją trochę, umieszcza jej bohaterów w światku któregoś z elitarnych kół łowieckich ze wschodu kraju lub innym razem, na przykad, w kręgu myśliwych nie stowarzyszonych ...
W każdym razie chodzi o to, że spotyka się tych dwóch myśliwych. I jeden z nich mówi do drugiego:
- Wiesz, że Józek strzelił, w końcu, pierwszego kota?
- No co ty – odpowiada drugi. Jak to było? Gdzie?
- Na proszonym polowaniu w jednym takim OHZ-cie.
- Ech, no to bardzo się cieszę. Czas już był najwyższy, żeby sobie coś strzelił. Ile to już lat wraca o niczym ... Z pięć, sześć. Muszę mu szczerze pogratulować bo wiesz, że lubię go bardzo. Powiedz mu że chętnie bym go zobaczył i niech mu bór darzy ...
Po jakimś czasie owi myśliwi znów się spotykają. Na wspólnym polowaniu:
- No, jak tam leci Józkowi? Bór mu darzy?
- A nienajgorzej. Pamiętasz jak ci mówiłem, że strzelił pierwszego zająca? Ostatnio strzelił pięć kotów i dwa piękne rudzielce.
- No popatrz, tak szybko? To świetnie bo bardzo go lubię ... Co prawda pięć kotów na raz to jak na niego super wyczyn ... No a te lisy - słowa nie powiem. Ale bardzo się cieszę, że tak zrobił. Pozdrów go ode mnie i powiedz, że kiedyś musimy się spotkać i czegoś, może, napić.
Po dwóch tygodniach znowu dochodzi do spotkania tych samych kolegów:
- Zgadnij, co w ubiegłą sobotę nastrzelał Józek.
- Co? ... Znowu byliście na kotach?
- Taa. Z tuzinem zajęcy został królem polowania.
- No popatrz, ale się porobiło. Nie uważasz? W dzisiejszych czasach dwanaście kotów? Jak na Józka to poprzednie pięć było już nie lada wyczynem ale teraz ... to mnie zupełnie zaskoczyłeś. No cóż, gratuluję mu jednak bo wiesz, że lubię go ...
Znów spotykają się po jakimś czasie. Tym razem na zebraniu w okręgu:
- Co tam u Józka? Coś strzelił?
- Nie uwierzysz. Ostatnio naganka wypchnęła na niego watahę dzików. Jeden został przed, a drugi za linią.
- No nie. Co ty ...
- Serio mówię. I nic ten wycinek, ale odyniec, gruby jak szafa ...Oręż medalowy. Takiego, dawno nikt tu nie widział.
- Nie wierzę... Tyle szczęścia na raz sam nigdy nie miałem.
- Fakt świetnie mu się wiedzie, jak nigdy dotąd.
- No, ale to jeszcze nie powód, żeby tak strzelać wszystko co na linię wychodzi. A to kawał kutasa, patrz no ... Taki dzik to mnie się sni po nocach. No ale cóż. Jest jaki jest. Mułowaty trochę i czasem zadziera nosa ale ... i tak go lubię. Nawet bardzo. Chodzi jednak o to, że .... Słuchaj, eee, chyba lepiej żebym jednak nic nie mówł.
Wkrótce doszło do następnego spotkania:
- Podobno Józek strzelił byka. Cudny, łowny czternastak ...
- Byka? ... Mówisz, że strzelił byka? ... Co on sobie właściwie wyobraża. Że niby kim jest? Jeszcze niedawno fryc na potęgę ... Tylko, żebyś mnie źle nie zrozumiał. Musisz wiedzieć, że lubię go bardzo. Naprawdę, strasznie. Ale są pewne sprawy... Dobra. Gdybym ci opowiedział ... Ech, może nie.
Spotkanie jakiś czas potem:
- Stary, lepiej usiądź. Józek łosia strzelił – byk jak malowany.
- Co takiego? Gdzie ten skurwiel odstrzał łosia załatwił? Przecież to jest kompletny debil!!! ... Ciekawe czy to co mówią o jego żonie to prawda!
|
|
| |
28-01-2006 23:00 | Magnum | Fajne opowiadanie ! | 30-11-2005 07:46 | aarcim | Oczywiście jest to typowa opowieść o psie ogrodnika | 29-11-2005 23:19 | Jonasz | Spieszę donieść co następuje. Otóż po lekturze alejowego opowiadania zrodziły się we mnie podejrzenia wobec niejakiego Leona - forumowicza komentującego często fotki w galerii. Ów wykazuje zadziwiającą konsekwencję w gratulowaniu innym, prezentujacym w galerii trofea lub upolowaną zwierzynę, kolegom. Pisze np.: piękny byk kolego, albo: gratuluję tego odyniaszka, albo: wspaniałe parostki. Hm... zachowuje się nadwyraz podejrzanie. Nie wytyka złego kąta lisiej kity na pokocie, krzywo umieszczonego złomu, nie krytykuje złego odcienia kapelusza,nie przeraża go niewłaściwe tło fotografii i inne podobne karygodne uchybienia. Zaczynam podejrzewać, że on może... nie nasz?! | 29-11-2005 17:51 | janpio | A Bułgarzy na tę okoliczność mają piękne powiedzenie (w oryginale ma jednak smaczek wynikający z rytmu słów) :czoweżka zawist niama pocziwen den - ludzka zawiść nie ma dnia "wolnego".
Dobrze napisane ! | 29-11-2005 15:14 | wsteczniak | Wysoki lot wynikającej tu puenty wynika stąd, że autor nie daje myśliwcowi możliwości rozpoczęcia modłów (!) o zesłanie na Józwę którejś z plag ziemi. Może nawet wszystkich. | 29-11-2005 15:05 | MARS | Oj słyszałem kiedys coś podobnego na własne uszy kiedy byłem gościem w pewnym kole... | 29-11-2005 13:45 | sebastiano | to jest wlasnie taka szara nasza polska rzeczywistosc:)niestety:(
pozdrawiam | 29-11-2005 12:49 | Kulwap | Samo życie!
Alej.... umiesz patrzeć i........ pisać.
Dzięki! |
| |