|
autor: Szymon20-12-2005 Zające, zające... i jeszcze raz zające
|
Za oknami mojego biurowca lekko zacinający deszcz, na biurko sterta materiału do analizy, czyli normalka. W tym momencie dźwięk komórki, na wyświetlaczu Antoni, to oznacza temat myśliwski.
- Szymon, czy widziałeś kiedyś 1000 zajęcy na pokocie? - pyta krótko Antoni.
- Oczywiście, że widziałem, ale ten sen to był już dawno.
- Jak chcesz zobaczyć, to melduj się u mnie w piątek o 14.00. Zapraszam Cię na zające do Austrii. Jedziesz, czy nie?
- Oczywiście, że tak, ale... pozwolenia, amunicja, zezwolenia...
- Chłopie jesteśmy w Europie, nic się nie martw, wszystko załatwione.
Jeśli tak, to tak!... trzeba poddać się chwili.
Melduję się z ekwipunkiem w piątek o umówionej porze a tu kolejne niespodzianki. Poznaję przesympatycznego Andrzeja - znakomitego fotografa przyrody, a przygotowana przez Antoniego polędwica z daniela wraz z sałatką a’la Gabrysia to niebo w gębie. Znakomity obiad, pakowanie pickupa i w drogę.
W godzinach wieczornych docieramy do miejsca przeznaczenia. Otrzymujemy na miejscu stosowny zapas amunicji (85 sztuk - nigdy w życiu nie zabrałem tyle amunicji na polowanie!!!), boki i oczywiście wykupujemy „Jagdastkarte„ 1 Tag, co kosztuje 11 Euro.
Przepyszna kolacja i do łóżek, bo zbiórkę przewidziano na godzinę 7.00.
Ranek wita nas 2-centymetrową warstwą śniegu i 2 stopniami poniżej zera, czyli prawie idealnie za wyjątkiem w pełni zachmurzonego nieba.
7.00 - rozpoczęcie łowów rozpoczyna się od... sygnału powitalnego zagranego przez 6-cio osobowy zespół sygnalistów grających na rogach myśliwskich. Następnie prowadzący polowanie przedstawia plan polowania. 103 myśliwych, około 70 naganki i 30 psów, pędzenia w kotły, 4 mioty, przerwa śniadaniowa po drugim miocie. Do dyspozycji 3 ciągniki i po dwie przyczepy dostosowane do przewożenia ludzi. Jeden sygnał: strzał tylko poza miot, dwa sygnały: strzał tylko do bażantów, trzy sygnały: koniec miotu. Polujemy na zające, bażanty - koguty i na kuropatwy (te są strzelane dopiero drugi rok z rzędu) plus oczywiście drapieżniki.
Zaczęło się - wsiadamy na przyczepy i jedziemy do pierwszego miotu. Krajobraz taki znajomy, poza doskonale zagospodarowanymi remizami ciągnącymi się długimi pasami, co 500-600 m. Jesteśmy na stanowisku. Prowadzący polowanie wyznacza pierwszą osobę, która prowadzi linię myśliwych i naganki.
Stoję na stanowisku i... nagle za długą remizą widzę przesuwającą się brązową plamę. Co to jest? Nagle plama się rozciąga i dociera do mnie, że to grupa około 15 zajęcy - jestem w szoku. Zające idą na sąsiada: bach, bach - są dwa, no nieźle - bach, bach i dwa pudła, to też nieźle, tu też pudłują. Sąsiad w ciągu 5 minut ma 6 zajęcy, a ja nic. Psy przepięknie pracują: stójka... bażant ale kura, po 5 sekundach też kura, wreszcie kogut - składam się: bach, bach i pudło - no, nieźle zaczynam! Pierwsze koty za płoty i rzeczywiście z tyłu rwie się kot i bach - jest pierwszy austriacki zając. Następnie kolejne pudła do kogutów... i ciągnie kuropatwa, skład i jest, kogut... - i pudło. Następna kuropatwa - szybki skład i jest. No dzisiaj bażanty mi nie idą. Postanawiam spędzić długie godziny na strzelnicy a szczególnie na bażancie.
Miot o wielkości około 400 ha kończy się w miejscu oznaczonym wielką kolorową flagą widoczną z daleka. Pokot po 1 miocie: około 250 zajęcy, 50 kogutów, 30 kuropatw.
Miot drugi rozpoczynamy od wielkiego pola rzepaku. Powinno być dobrze. Pierwsze kroki i z przodu widzę 5 zajęcy - stoją słupka, więc powoli podchodzimy, a tu spod nóg dwa koty: jeden Antoni jeden ja. Te 5 dalej stoją. Kolejne rwą się spod nóg. Naganiacz ma co robić po przejściu całego pola. Dochodzimy do centrum miotu zlokalizowanego na niewielkim wzniesieniu z winnicą na szczycie i remizą. Dwa sygnały! Strzelamy tylko do kogutów. Widok około 30 pracujących psów, wystawiających co 5 sekund koguta i 102 myśliwych jest niezapomniany.
Pokot po 2 miocie: około 200 zajęcy, 150 kogutów, 2 kuropatwy i przerwa. Osobiście poprawiłem bilans zajęcy do 7 i kogutów do 4 (aczkolwiek strzelnicę i szczególnie stanowisko bażanta trzeba koniecznie odwiedzić).
Trzeci miot rozpoczynamy od zaoranego pola. Trudny teren, południe, buty ważą po 3 kg ale zając, zając, zając... i zając. Naganiacz zaczyna na nas źle patrzeć, choć ma płacone po 20 centów za kota i 10 za koguta. Na końcu pola z Antonim mamy 25 zajęcy, strzeliłem jedenaście kotów. Miot trzeci to ponad 300 zajęcy, 100 kogutów i 2 kuropatwy.
Czwarty i ostatni miot zaczynami od szczytu wzniesienia. Kanonada naprzeciwko. U nas spokój ale jest kot w lewej stronie, strzał, przyjął, ale ciągnie dalej. W tym momencie właściciel psa - biszkoptowego Labradora - wydaje komendę szukaj. Pies biegnie 300 m, 400 m, 500 m, dochodzi i dławi postrzałka, a następnie karnie aportuje. Jestem pełen uznania dla tak wyszkolonego psa, jak i pozostałych psów uczestniczących w polowaniu bo wykonywały doskonałą pracę. Czwarty miot to kolejne około 250 zajęcy 100 kogutów, i na tym część główna zakończona. Wsiadamy na przyczepy i jedziemy na miejsce zbiórki.
Muzyka zespołu sygnalistów oznajmia rozpoczęcie uroczystego pokotu (oczywiście tylko symbolicznie, co do ilości zwierzyny, bo cześć już jest w skupie). Prowadzący podaje wyniki polowania: 1062 zające, 351 kogutów, 35 kuropatw - łącznie 1448 sztuk zwierzyny drobnej. Zaprasza wszystkich uczestników na godzinę 19.00, na uroczystą kolację oczywiście z zającem w roli głównej, czyli gulasz z zająca ze specyficznymi kluskami wraz z austryjackim winem i piwem.
Przyznam, że byłem męczący, bo zadawałem wiele pytań, głównie :jak osiągnąć takie wyniki?!! - ale to już materiał na inne opowiadanie.
W tym miejscu chciałbym podziękować przyjaciołom z Austrii tj. Jozefowi i Francowi, a także Antoniemu za możliwość przeżycia tak emocjonującego polowania. DB
PS. W niedzielę poszczególne grupy myśliwych z psami przeszukały cały teren, co spowodowało pozyskanie jeszcze około 100 sztuk zwierzyny drobnej. |
|
| |
20-01-2010 13:28 | azil II | To teraz Kolego Ich "załatwiłeś".
Jutro rzecznik dyscyplinarny PZŁ zajmie się nimi.... | 23-04-2006 01:55 | ULMUS | Jakiś miesiąc temu(koniec marca 2006) jechałem przez Austrię i kawałek za Wiedniem na kierunku na Brno po obu stronach autostrady widziałem coś podobnego co kolega opisuje . Oczy wyłaziły mi z orbit ... po obu stronach "autobana" zające grasowały hordami a bażanty chodziły czwórkami ... ostatni raz takie cuda widziałem w Polsce jak konczyłem liceum. Zdumiewające , ale prawdziwe. Dziwiło mnie to niepomiernie bo krajobraz ogólne strasznie zdewastowany i antropogeniczny , monokultury rolne po horyzont , drzew na lekarstwo , sporo było jedynie różnego rodzaju mniejszych i większych "krzaczorów" .
Z całego wyjazdu na narty chyba te tabuny zajęcy i bażantów utkwiły mi najbardziej w pamięci. Prawdziwe, dzikie, "wolne zające" , pomykające na gęsto po polach.:) | 29-12-2005 19:20 | Noczek | czytałem i nie mogłem uwierzyć, ja nawet o takiej przygodzie nie śniłem. Gratuluję takich przeżyć i czekam na więcej takich opowiadań. Darz Bór | 29-12-2005 13:13 | julian | Jejku, żeby mi się chociaż coś takiego przyśniło.
Darz Bór J.G. | 22-12-2005 11:46 | saampek | przeczytałem z wypiekami na twarzy.wczoraj wrócilm ze zbiorowego na zające 5 kotów w 20 strzelb.Jeszcze 10-15 lat temu bywało po 40-50 kotów.Poluję na mazurach chętnie wziąłbym udział w takim polowaniu.Jeżeli możesz napisz jakie są koszty i przede wszystkim jak oni to robią.W rewanżu mogę zaoferować zwierzynę grubą której ilość u nas jest odwrotnie proporcjonalna do ilości zająca januszs@komponenty.pl | 20-12-2005 19:34 | hunter ( BT) | Teraz przynajmniej wiem dlaczego Antka nie było na polowaniu wigilijnym w moim kole;-). Gratuluje udziału w polowaniu na zającu i na pewno wielu może pozazdrośćić takiego pokotu
Pozdrawiam DB |
| |