SZCZUPAK NA DACHU
Dzień drugi - niedziela 24 listopada 2002 r.
Tego dnia postanawiamy trochę powędkować. Les spędza niedzielę ze swoją rodziną, więc Heniu zaproponował nam "Ice fishing" - wędkowanie podlodowe. Powyjmował swojej roboty wędki i zaprasza nas na zamarznięte jezioro Pronger (30 metrów od jego "chałupki").
Nazwa tego jeziora została nadana dla uczczenia hokeisty - Chris Pronger grającego obecnie w NHL, a pochodzącego z Dryden. Tak; w Kanadzie - wystarczy być hokeistą i już ma się za żywota zapewnione miejsce w historii i geografii tego kraju.
Wiercimy dziury w lodzie, który ma grubości ok. 15 cm, ustawiamy wędki z żywcem, a sami z polskim "Żywcem" zasiadamy na brzegu przy ognisku. Pieczemy kiełbaski, bo na to, że coś się złapie nie bardzo liczymy, przynajmniej my mieszczuchy z południa, wędkarze z "bożej łaski".
"Szczupak na dachu"
Szczupaki szarpały, aż się pourywały nim dolecieliśmy do dziur. W końcu ognisko zgasło, piwo oraz kiełbaski się skończyły, a my złapaliśmy jednego dość dużego szczupaka. Po prawdzie to on sam się złapał i poczekał, aż go wyjmiemy z wody. Heniu zaoferował, że zrobi z niego filety, więc my z Jankiem, korzystając z okazji i wolnego czasu, wyrwaliśmy się na wieczorną godzinkę do lasu, by posiedzieć przy jelenich ścieżkach. Nic nie wyszło. Zapowiada się bardzo zimna noc, mróz szczypie w uszy, gdy tylko na chwilę się je odsłoni.
Szczupaka - przed odejściem - rzuciłem w śnieg na dach Heniowego samochodu, aby psy (ma ich Heniu dwa) lub inne zwierzaki nie miały do niego dostępu. Heniu zapomniał o swoim przyżeczeniu i z tym szczupakiem pojechał następnego dnia do pracy. Jeździł z nim tak przez parę dni, aż zapytaliśmy go o filety ze złowionego w niedzielę szczupaka... Nie udało się wyfiletować tego "Northern Pike" zamarzniętego na kość.
Tak więc Heniu, do swoich leśnych wyczynów i opowiadań wieczornych dorzucał codziennie jakieś nowe historie.
W pracy, a jakże, od razu pochwalił się jakich to ma kolegów, myśliwych z polskim rodowodem. Poprzez niego oferowano mi za tą wilczą skórę znaczne pieniądze, bo chociaż oni tu żyją niemal w lesie, to mało kto widział na własne oczy wilka, nie mówiąc już o ustrzeleniu go. Prędzej widzieli złapanego przez trapera. Moja odpowiedź była - nie. Za żadną cenę, bo nie często i nie każdemu się zdarza taka przygoda z wilkiem, którą można zparafrazować "nosił wilk razy kilka, poniosłem i ja - wilka".
Zobacz co działo się trzeciego dnia
Opracował 15/12/2002 Józef Starski
Powrót do polowań
|