21.08.2004r. - Krasnystaw. Polowałem ze Zbyszkiem i Maćkiem Ciemniewskimi, w gronie 12 zapaleńców, gotowych "dla pióra" przejechać ponad 700 km.
Była sympatyczna atmosfera, było sporo kaczek, byli prawdziwi myśliwi i zacni hodowcy wspaniałych psów, byli też niestety rozpaczliwi strzelacze piorący (o zgrozo!) na 100-150 metrów.
Spośród 7 kaczek, aż 4 strzeliłem na zlotach, gdzie ułaskawiłem tylko jedną. W dzień nie byłem aż tak skuteczny - pudłowałem okrutnie na 20-30 kroków, do łatwych pewnych sztuk, trafiałem natomiast te trudne. Co dla mnie ważne, podniosłem wszystkie swoje strzelone kaczki, w tym dwie wyłącznie dzięki doskonałemu labradorowi Zbyszka - Mufie.
Maciek na swoim pierwszym w życiu polowaniu strzelił 7 kaczek, w tym jednego dubleta! To się nazywa dobry początek!
Natomiast ja zapisałem się w pamięci i kronice miejscowego koła, jako pierwszy w jego historii myśliwy, który... utopił w stawie telefon komórkowy. Bywa i tak...